– O co?!

– Greg Downing jest glownym podejrzanym w sprawie o zabojstwo kobiety. Jezeli sie okaze, ze pani mu w jakis sposob pomogla, stanie sie pani jego wspolniczka. – Win zmarszczyl czolo. – Jednak, szczerze mowiac, watpie, czy prokurator uzyska sankcje. Niewazne. Zaczne od pani opinii. Zobaczymy, dokad nas to zaprowadzi.

– Panie Lockwood?

Maggie Lomot wbila w niego spojrzenie.

– Tak.

– Wal sie pan!

Win wstal.

– To z pewnoscia przyjemniejsze od pani towarzystwa. – Usmiechnal sie i uklonil. Gdyby byl w kapeluszu, toby go uchylil. – Milego dnia.

Odszedl z podniesiona glowa. W jego szalenstwie byla metoda. Od samego poczatku wiedzial, ze niczego sie od niej nie dowie. Byla inteligentna i lojalna. Niebezpieczne, ale godne podziwu polaczenie cech. Tak czy siak wyprowadzil ja z rownowagi. Nawet i najlepsi wpadaja w poploch, ale przynajmniej zaczynaja dzialac. Zamierzal wiec zaczekac pod hala i pojechac za nia.

Spojrzal na tablice wynikow. Polowa drugiej kwarty meczu. Nie mial ochoty dluzej ogladac meczu. Lecz kiedy dotarl do wyjscia, w glosnikach zahuczalo i rozlegl sie glos spikera:

– Za Troya Ericsona wchodzi Myron Bolitar.

Win zawahal sie chwile, zrobil krok do wyjscia. Nie chcial na to patrzec. Jednakze znow sie zatrzymal i obrocil w strone boiska.

ROZDZIAL 26

Myron siedzial na koncu rzedu rezerwowych. Choc wiedzial, ze nie zagra, piers wciaz mu sciskaly stalowe obrecze tremy. W mlodosci lubil to przedmeczowe napiecie, pomimo tremy, ktora paralizowala. Zreszta szybko ustepowala po rozpoczeciu gry. Po pierwszym fizycznym kontakcie z przeciwnikiem, pogoni za stracona pilka lub strzale z wyskoku na kosz nerwy sie uspokajaly, publicznosc wiwatowala, a szydercze okrzyki wtapialy sie w dzwiekowe tlo, bedace swoista muzyka.

Po dziesieciu latach zycia bez przedmeczowej tremy potwierdzilo sie to, co zawsze podejrzewal: nerwowe podniecenie mialo bezposredni zwiazek z koszykowka. Z niczym innym. Nigdy nie doswiadczyl czegos podobnego w zyciu zawodowym i osobistym. Nie dorownywaly temu nawet perwersyjne emocje podczas starc z bandziorami. Ludzil sie, ze zwiazane wylacznie ze sportem doznania oslabna z wiekiem i dojrzaloscia, gdy drobnemu epizodowi, jakim jest mecz koszykowki, przestajesz nadawac znaczenie nieomal biblijne, a powiekszone przez pryzmat mlodosci stosunkowo niewazne sprawy traca epickie wymiary. Dorosly oczywiscie wie to, czego dziecku nie da sie wytlumaczyc – ze szkolna potancowka czy nieudany rzut osobisty stanie sie kiedys jedynie mglistym, niemilym wspomnieniem. A jednak, choc przekroczyl trzydziestke, przezywal takie same wzmozone uczucia jak w mlodosci. Nie minely z wiekiem, ale – tak jak ostrzegal Calvin – po prostu zapadly w sen zimowy, liczac, ze doczekaja sie szansy, zeby sie z niego wybudzic, szansy, ktora zwykle sie nie zdarza.

A jesli przyjaciele mieli racje? Jezeli to go przerastalo? Czyz sie z tym wszystkim nie pozegnal? Wypatrzyl na trybunach Jessice. Ogladala mecz z dziwnie skupiona mina. Tylko ona nie przejela sie jego powrotem na parkiet, ale w koncu w dniach jego koszykarskiej swietnosci nie bylo jej jeszcze w jego zyciu. Czy kobieta, ktora kochal, nie rozumiala, czy moze…

Powstrzymal mysli.

Czasem, gdy siedzisz na lawce rezerwowych, hala robi sie mala. Na przyklad, dostrzegl Wina rozmawiajacego z Maggie Lomot. Dostrzegl Jessice. Dostrzegl zony i dziewczyny innych graczy. A wreszcie, w wejsciu na wprost, swoich wchodzacych rodzicow. Bezzwlocznie przeniosl wzrok na parkiet i udajac, ze interesuje go wynik, klaskaniem i okrzykami zaczal dopingowac kolegow. Mama i tata. Najwyrazniej skrocili wycieczke i przylecieli wczesniej.

Zerknal. Usiedli blisko Jessiki, w sektorze dla rodzin i przyjaciol. Mama patrzyla na niego. Nawet z daleka widzial zagubienie w jej szklistych oczach. Ojciec z zacisnietymi szczekami rozgladal sie dookola, jakby zbieral sie na odwage przed spojrzeniem na boisko. Myron rozumial go. Znal to tak dobrze jak stary rodzinny film. Odwrocil wzrok.

Leon White zszedl z parkietu i usiadl na wolnym miejscu obok niego. Recznikowy okryl mu ramiona bluza i podal plastikowa butelke. Leon lyknal gatorade, jego cialo blyszczalo od potu.

– Widzialem wczoraj, ze rozmawiales z Maggie Lomot – powiedzial.

– Owszem.

– Zaliczyla cie?

Myron przeczaco pokrecil glowa.

– Nie dalem sie wylomotac.

Leon zasmial sie.

– Wiesz, skad sie wziela jej ksywka?

– Nie.

– Gdy sie zabierze do rzeczy, znaczy, gdy sie napali, zaczyna walic noga. Lewa. Zawsze lewa. Lezy na plecach, dymasz ja z calych sil, a ta raptem zaczyna lomotac noga. I slyszysz, lup, lup, lup, kapujesz?

Myron skinal glowa. Skapowal.

– Jezeli tego nie robi, jezeli nie lomocze, tos, brachu, sie nie spisal. Chowasz twarz. Zwieszasz glowe… To powazna tradycja.

– Jak zapalenie menory podczas swiat Hanuka.

– No, nie calkiem.

Leon zasmial sie.

– Zostales wylomotany? – spytal Myron.

– Jasne, raz – odparl Leon i predko dodal: – Ale przed slubem.

– Dlugo jestes zonaty?

– Ozenilem sie z Fiona ponad rok temu.

Serce Myrona zjechalo w dol jak winda. Fiona! Zona Leona miala na imie Fiona. Spojrzal na efektowna, przyjemnie zaokraglona blondynke na trybunie. Jej imie zaczynalo sie na F!

– Bolitar!

Myron podniosl wzrok na Donny’ego Walsha, coacha Smokow.

– Tak?

– Wchodzisz za Ericsona. – Walsh wyplul te slowa jak odgryzione skrawki paznokci. – Stan na obronie. Kiley niech przesunie sie do ataku.

Myron patrzyl na trenera, jakby ten mowil w jezyku suahili. Trwala druga kwarta. Wynik byl remisowy.

– Na co czekasz, Bolitar? Wlaz za Ericsona. Juz!

– Do boju, stary!

Leon klepnal Myrona w plecy.

Myron wstal. Nogi poruszaly sie jak rozciagnieta samochodzaca sprezynka. Mysli o morderstwie i zniknieciach odfrunely niczym sploszone jupiterami nietoperze. Probowal przelknac sline, ale zaschlo mu w ustach. Podbiegl do stolika sedziowskiego. Hala zakrecila mu sie przed oczami jak pijanemu lozko. Bezwiednie strzasnal pot na podloge i skinal glowa sedziemu.

– Za Ericsona – powiedzial.

Dziesiec sekund potem glosniki ozyly.

– Za Troya Ericsona wchodzi Myron Bolitar!

Wbiegl na parkiet. Powitaly go zdziwione miny kolegow.

– Kryjesz Wallace’a – rzekl Ericson.

Reggie Wallace byl jednym z najlepiej rzucajacych obroncow. Myron stanal przy nim i sie przygotowal. Wallace przyjrzal sie mu z rozbawieniem.

Вы читаете Bez Sladu
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату