– Pomyslalam to samo.

– I?

– Odpowiedz brzmi: tak i nie.

Czekal na wyjasnienie. Esperanza zatknela kilka luznych kosmykow za uszy.

– Pachnie mi to zmiana nazwiska – powiedziala.

Zmarszczyl czolo.

– Ale przeciez mamy numer jego ubezpieczenia spolecznego.

– Tak.

– Wiekszosc akt porzadkuje sie wedlug numerow ubezpieczenia, a nie nazwisk, racja?

– Tak.

– Wiec nie rozumiem tego. Nie mozesz zmienic numeru ubezpieczenia. Po zmianie nazwiska moze byc cie trudniej odszukac, ale nie zatrzesz przeszlosci. Nadal musisz skladac zeznania podatkowe i inne.

Esperanza uniosla dlonie.

– Wlasnie dlatego mowie: tak i nie.

– Pod numerem jego ubezpieczenia spolecznego tez nie ma zadnych dokumentow?

– Wlasnie.

Myron sprobowal to przetrawic.

– A wiec jak naprawde nazywa sie Davis Taylor?

– Jeszcze nie ustalilam.

– Myslalem, ze latwo go bedzie namierzyc.

– Byloby latwo, gdyby mial jakies dokumenty. Ale nie ma. Pod numerem jego ubezpieczenia jest pusto. Tak jakby nic w zyciu nie zrobil.

– Jest jedno wytlumaczenie – rzekl Myron po namysle.

– Jakie?

– Falszywa tozsamosc.

Esperanza potrzasnela glowa.

– Numer ubezpieczenia istnieje.

– Nie watpie. Ale zdaje sie, ze ktos wycial klasyczny numer z przywlaszczeniem sobie tozsamosci umarlego.

– Jaki?

– Idziesz na cmentarz i znajdujesz grob zmarlego dziecka. Kogos, kto za zycia byl mniej wiecej w twoim wieku. Wystepujesz na pismie o metryke urodzenia, dokumenty i gotowe: zdobywasz idealna falszywa tozsamosc. Najstarsza sztuczka na swiecie.

Esperanza poslala mu spojrzenie, zachowywane na okazje, kiedy robil z siebie skonczonego durnia.

– Kicha – powiedziala.

– Kicha?

– Myslisz, ze policja nie oglada telewizji? To przezytek. Nie skutkuje od lat, chyba ze w serialach telewizyjnych. Dla pewnosci dokladnie to sprawdzilam.

– Jak?

– Zbadalam akty zgonu. W Internecie sa numery ubezpieczen spolecznych wszystkich zmarlych.

– I tego numeru tam nie ma?

– Dzyn, dzyn, dzyn!

Myron rozsiadl sie w fotelu.

– To sie kupy nie trzyma – oswiadczyl. – Nasz falszywy Davis Taylor zadal sobie wiele trudu, zeby zdobyc lipna tozsamosc, a przynajmniej uniknac namierzenia, tak?

– Tak.

– Nie chce miec zadnych akt, dokumentow, nic.

– Jeszcze raz tak.

– Zmienia nazwisko.

– Pewnie.

Myron rozlozyl rece.

– Wiec dlaczego zglosil sie na dawce szpiku kostnego?

– Myron?

– Tak?

– Nie wiem, o czym mowisz.

Rzeczywiscie. Wczoraj wieczorem, gdy poprosil ja przez telefon o zdobycie informacji na temat Davisa Taylora, nie powiedzial jej, w jakim celu.

– Jestem ci winien wyjasnienie – przyznal.

Esperanza wzruszyla ramionami.

– Przysiaglem ci niejako, ze skonczylem z tym.

– Z prywatnymi sledztwami.

– Tak. I mialem szczery zamiar. Chcialem, zeby nasza agencja zajmowala sie odtad tylko sportowcami.

Nie odpowiedziala. Myron zerknal na sciane za jej plecami. Skapo przyozdobiona zdjeciami klientow, znow skojarzyla mu sie z przeszczepem wlosow, ktory sie nie przyjal. Moze powinien ja potraktowac kilkoma warstwami plynu na porost wlosow.

– Pamietasz telefon Emily? – spytal.

– Dzwonila wczoraj. W porywach siegam pamiecia nawet tydzien wstecz.

Przedstawil jej sprawe. Niektorzy mezczyzni – z zazdroscia ich podziwial – tlamsili wszystko w sobie, zatajali tajemnice, ukrywali cierpienie. On robil to rzadko. Nie nalezal do tych, co chodza samotnie po niebezpiecznych ulicach, lubil, gdy wspieral go Win. Nie chwytal za flaszke whisky, by utopic smutki – omawial je z Esperanza. Nie po mesku, lecz taki juz byl.

Wysluchala go w milczeniu. Gdy doszedl do tego, ze jest ojcem Jeremy’ego, jeknela cicho i zamknela oczy.

– I co masz zamiar zrobic? – spytala, gdy wreszcie je otworzyla.

– Znajde dawce.

– Nie o to pytam.

Wiedzial o tym.

– Nie wiem – odparl.

Z niedowierzaniem pokrecila glowa.

– Masz syna – powiedziala.

– Na to wyglada.

– I nie wiesz, co zrobic z tym fantem?

– Tak.

– Ale ku czemus sie sklaniasz.

– Win jest stanowczo za tym, zebym milczal.

Prychnela.

– To do niego podobne!

– Doradza mi z serca.

– Tak jakby je mial

– Nie zgadzasz sie z nim?

– Nie. Nie zgadzam.

– Mam powiedziec o tym Jeremy’emu?

– Przede wszystkim pozbadz sie swojego kompleksu Batmana.

– O czym ty, do diabla, mowisz?!

– O tym, ze zawsze odrobine za bardzo starasz sie byc bohaterem.

– Czy to zle?

– Czasem tracisz jasnosc myslenia. Heroizm nie zawsze poplaca.

– Jeremy juz ma rodzine. Ma ojca, matke i…

– I klamstwo! – wpadla mu w slowo.

Вы читаете Najczarniejszy strach
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату