butow na krzyz, zawieszonych na czyms podobnym do jelenich rogow, i dotarl do sklepu Aveda, z kosmetykami po dziko zawyzonych cenach. Ekspedientka, wyglodzone biedactwo w czarnym stroju obcislym jak turnikiet, poinformowala go, ze wlasnie trwa wyprzedaz kremow nawilzajacych do twarzy. Powstrzymal sie od okrzyku „Hura!” i poszedl dalej. Przy nastepnej witrynie zerknal ukradkiem, po mesku na damska bielizne. Wiekszosc kulturalnych heteroseksualnych mezczyzn dobrze opanowala sztuke rzucania okiem na skapo odziane modelki tak, zeby sie nie zdradzic, ze interesuja ich ostre, powiekszone zdjecia Stephanie i Frederique w boskich stanikach miracle. Myron, ktory zrobil oczywiscie to samo, pomyslal po chwili: po co udawac? Zatrzymal sie, wyprostowal ramiona i wpatrzyl sie pozadliwie w wystawe. Szczerosc. Ja rowniez powinny szanowac kobiety w mezczyznach, no nie?
Sprawdzil godzine. Za wczesnie. Wiecej gry na zwloke. Plan byl prosty. Po przyjezdzie do Garden State Plaza Win kontaktuje sie z nim przez komorke. Myron wraca do samochodu. Win odnajduje czarnego oldsa i sledzi sledzacego. Genialne, co?
Doszedl do sklepu Sharper Image, jednego z niewielu miejsc na swiecie, gdzie slowa takie jak shiatsu i jonizacja nikogo nie smiesza. Usiadl na fotelu do masazu (nastawionym na „ugniatanie”) i rozwazyl, czy nie fundnac sobie naturalnej wielkosci figury wojownika z
Zadzwonila komorka.
– To federalni – poinformowal go Win.
– Jejku!
– Wlasnie.
– Nie ma sensu za nimi jechac.
– Nie ma.
Myron spostrzegl za plecami dwoch mezczyzn w garniturach i okularach przeciwslonecznych, ktorzy odrobine za gorliwie ogladali szampony owocowe na wystawie Garden Botanica. Dwoch w garniturach i ciemnych okularach? To ci zbieg okolicznosci.
– Sledza mnie w srodku – poinformowal.
– Jesli przylapia cie z damska bielizna, naklam, ze to dla zony – poradzil Win.
– Ty tak robisz?
– Nie rozlaczaj sie.
Ich stara sztuczka. Dzieki temu Win mogl slyszec, co sie dzieje. No dobrze, co dalej? Myron ruszyl. Przy nastepnej wystawie stalo dwoch innych federalnych w garniturach. Obrocili sie ku niemu i zmierzyli go wzrokiem. To sie nazywa sledzenie. Obejrzal sie. Pierwsi dwaj wciaz tam byli.
Dwoch w przodzie zastapilo mu droge. Dwoch z tylu ja odcielo.
Zatrzymal sie i przyjrzal wszystkim czterem.
– Wyprobowaliscie przeceniony nawilzajacy krem do twarzy ze sklepu Aveda, panowie? – spytal.
– Pan Bolitar?
– Tak.
Jeden z federalnych, niski, z fryzura jak spod kosiarki, blysnal odznaka.
– Agent specjalny Fleischer z Federalnego Biura Sledczego – przedstawil sie. – Chcielibysmy zamienic z panem slowo.
– Na jaki temat?
– Pozwoli pan z nami?
Miny mieli sluzbowo kamienne. Nie potrafil z nich wyczytac niczego. Pewnie nic nie wiedzieli. Byli chlopcami na posylki. Wzruszyl ramionami i poszedl z nimi. Dwoch wsiadlo do bialego oldsa ciery. Dwoch pozostalo z nim. Jeden otworzyl drzwiczki czarnego oldsa i skinieniem glowy zachecil Myrona, by wsiadl. W srodku bylo bardzo czysto. Myron przesunal dlonia po milych, gladkich siedzeniach.
– To skora koryncka? – spytal.
Agent Fleischer odwrocil sie do niego.
– Nie, prosze pana, koryncka jest w fordach granadach.
Slusznie.
Zamilkli. Radio nie gralo. Myron usiadl wygodnie. Rozwazal, czy zadzwonic do Emily i odlozyc kolacje bez sosu sojowego, ale nie chcial, by slyszeli to federalni. Siedzial wiec nieruchomo i milczal. Nieczesto mu sie to zdarzalo. Dziwne uczucie, choc pasujace do sytuacji.
Pol godziny pozniej znalazl sie w podziemiu nowoczesnego wiezowca w Newark. Usiadl przy stole, kladac rece na lepkim blacie. W pomieszczeniu z betonowymi scianami o fakturze i barwie zaschnietej owsianki bylo tylko jedno zakratowane okno. Policjanci przeprosili i wyszli. Myron westchnal. W chwili gdy pomyslal, ze zastosowali metode „poczeka, to zmieknie”, drzwi otworzyly sie z rozmachem.
Pierwsza weszla kobieta. W sportowej marynarce, pomaranczowej jak dynia, niebieskich dzinsach, sportowych butach i z kolczykami w uszach – kulami na lancuszkach. Na usta cisnelo sie slowo „krzepka”. Byla krzepka, ale nie potezna. Krzepkie bylo w niej wszystko, nawet wlosy barwy kukurydzy z puszki. Brunet, ktory wjechal za nia na smudze jej perfum, byl karykaturalnym chudzielcem ze szpiczasta glowa i rzadkimi przylizanymi wlosami. Przypominal olowek.
– Dzien dobry, panie Bolitar – powiedzial.
– Dzien dobry.
– Jestem Rick Peck, agent specjalny. A to agent specjalny, Kimberly Green.
Pomaranczowa Green ruszyla naprzod niczym lwica w klatce. Myron skinal jej glowa. Odwzajemnila mu skinienie, lecz niechetnie, jak uczennica, ktorej nauczycielka kazala przeprosic za cos, czego nie zrobila.
– Chcielibysmy zadac panu kilka pytan – dokonczyl Peck.
– Na jaki temat?
– Odwiedzil pan dzis na Acre Drive dwadziescia cztery niejakiego Stana Gibbsa – odparl Peck, wpatrujac sie w notatki, jakby czytal. – Zgadza sie?
– Niejakiego? To wy go nie znacie?
Peck i Green wymienili spojrzenia.
– Panie Bolitar, liczymy na panska wspolprace. Odwiedzil pan pana Gibbsa? – spytal Peck.
– Przeciez wiecie.
– Dobrze, dziekuje. – Peck cos wolno zapisal. Podniosl wzrok. – Bardzo nas interesuje charakter panskiej wizyty.
– Dlaczego?
– Jest pan pierwsza osoba, ktora odwiedzila pana Gibbsa w jego nowym miejscu zamieszkania.
– Pytalem, dlaczego was to interesuje.
Green splotla rece i znow wymienila spojrzenia z Peckiem.
– Pan Gibbs jest przedmiotem toczacego sie sledztwa – odparl Peck.
Myron czekal. Milczeli.
– To duzo wyjasnia – rzekl wreszcie.
– W tej chwili nie moge powiedziec nic wiecej.
– Tak jak ja.
– Slucham?
– Jesli wy nie mozecie powiedziec nic wiecej, to ja rowniez.
Kimberly Green polozyla rece na stole i odslonila w grymasie zeby – krzepkie? – pochylajac sie tak, jakby go miala ugryzc. Jej wlosy barwy kukurydzy z puszki zalatywaly plynem do trwalej. Wpatrzyla sie groznie w Myrona – z pewnoscia przeczytala instrukcje, jak mrozic przestepcow wzrokiem – i wreszcie zabrala glos.
– Rozegramy to tak, pacanie! My bedziemy pytac, a pan sluchac i odpowiadac. Doszlo?
Myron skinal glowa.
– Chce miec jasnosc, czy dobrze zrozumialem – odparl. – Gra pani zlego gline, tak?
– Panie Bolitar – przejal inicjatywe Peck – nie szukamy klopotow. Bardzo nam jednak zalezy na panskiej wspolpracy w tej sprawie.
– Jestem aresztowany?