– Nie.

– W takim razie, do widzenia.

Myron zrobil ruch, zeby wstac, ale Kimberly Green pchnieciem usadzila go na krzesle.

– Siad, pacanie. – Spojrzala na Pecka. – On moze byc w to zamieszany – powiedziala.

– Myslisz?

– A z jakiego innego powodu unikalby odpowiedzi na pytania?

– Wspolnictwo? – Peck skinal glowa. – To pasuje.

– Mozemy go aresztowac – powiedziala Green. – Zamknac na noc, dac przeciek do prasy.

Myron spojrzal na nia.

– Zatkalo mnie – rzekl. – Naprawde… sie… wystraszylem. Zatkalo mnie na amen.

Green zmruzyla oczy.

– Slucham?!

– Prosze nic nie mowic. Zgadne. Jestem winien wspolsprawstwa w przestepstwie? Ten paragraf lubie najbardziej. Czy kogos juz za to zamknieto?

– Dla pana to zabawa?

– Tak. A propos, dlaczego wszyscy jestescie agentami „specjalnymi”? Takie nazwy wymyslaja w zabawie dzieci, ktore chca sie poczuc wazne. „Awansujemy cie, Barney, z agenta na agenta specjalnego!”. Nastepna szarza to agent superspecjalny?

Green chwycila go za klapy i odchylila wraz z krzeslem do tylu.

– To nie jest smieszne! – powiedziala.

Myron spojrzal na jej rece.

– Pani nie zartuje?

– Chce sie pan przekonac?

– Kim – odezwal sie Peck.

Nie zareagowala, groznie wpatrujac sie w Myrona.

– Sprawa jest powazna.

Chciala to powiedziec z gniewem, lecz jej slowa zabrzmialy jak podszyta strachem prosba.

Do pokoju weszlo dwoch nowych agentow, co wraz z czterema pierwszymi na posylki dawalo w sumie osiem osob. Chodzilo o grubsza sprawe. Jaka, Myron nie mial pojecia. Watpil, by chodzilo o smierc Meliny Garston. Morderstwami zajmowala sie policja lokalna. Nie wzywano federalnych.

Dwaj nowi podeszli do niego inaczej, ale liczba podejsc byla okreslona, a on znal je wszystkie. Grozenie, przyjacielskosc, pochlebstwa, ublizanie, podnoszenie na duchu, zniechecanie, twardosc, miekkosc, caly repertuar. Nie pozwolili mu pojsc do lazienki, wymyslali preteksty, by przetrzymac go dluzej, obrabiali go, a on ich, nikt nie dawal za wygrana. Pot, ktory poplynal – glownie z nich – zmienil sie w plamy i odor, a wreszcie, Myron gotow byl przysiac, w najprawdziwszy strach.

Kimberly Green wychodzila i wchodzila, nie przestajac krecic nad nim glowa. Myron z checia by wspolpracowal, lecz pamietal o pasujacej do sytuacji przestrodze: nie wypuszczaj dzina z butelki, bo juz go w niej nie zamkniesz. Nie mial pojecia, czego dotyczy sledztwo. Nie mial pewnosci, czy jego zeznania pomoga Jeremy’emu, czy zaszkodza. Lecz gdyby zaczal mowic, gdyby jego slowa staly sie wlasnoscia publiczna, nie moglby juz ich cofnac. Wykorzystac w przyszlosci jako narzedzia nacisku. Tak wiec nawet gdyby chcial dopomoc FBI, to nie mogl. Az do czasu, gdy dowie sie wiecej. Liczyl, ze dzieki swoim kontaktom dosc szybko wywie sie, w czym rzecz, i podejmie przemyslana decyzje.

Negocjacje wymagaly niekiedy trzymania geby na klodke.

Gdy przesluchujacym skonczyly sie pytania, Myron podniosl sie do wyjscia.

– Zamienie panskie zycie w pieklo – obiecala Kimberly Green, zastepujac mu droge.

– Mam rozumiec, ze mnie pani wyprasza?

Odchylila sie, jakby ja spoliczkowal. Kiedy doszla do siebie, wolno pokrecila glowa.

– Pan nic nie wie, co? – spytala.

Geba na klodke, ostrzegl siebie. Wyminal ja i skierowal sie do wyjscia.

20

Z samochodu zadzwonil do Emily.

– Juz myslalam, ze mnie wystawiles – powiedziala.

Myron zerknal w lusterko i wypatrzyl nastepnego kandydata na federalny „ogon”. Nie szkodzi.

– Przepraszam. Cos mi wypadlo – odparl.

– W zwiazku z dawca?

– Chyba nie.

– Jestes w Jersey? – spytala.

– Tak.

– Przyjedz. Odgrzeje kolacje.

– Dobrze – powiedzial, choc chcial odmowic.

Franklin Lakes zaczelo sie rozrastac. Wszystko sie rozrastalo. Wjazdow do domow, glownie nowych, wielkich rezydencji z cegly w niesmiertelnych zaulkach, strzegly male bramy, otwierane zdalnie lub za posrednictwem domofonow, tak jakby to moglo ochronic ich wlascicieli przed swiatem lezacym na zewnatrz soczyscie zielonych trawnikow i wypielegnowanych zywoplotow. Wnetrza tez sie rozrastaly. W jadalniach smialo zmiescilyby sie smiglowce, zaluzje otwieraly i zamykaly piloty, wyposazone w supernowoczesny sprzet kuchnie z marmurowymi wyspami posrodku sasiadowaly z pokojami wielkosci sal kinowych, z obowiazkowa aparatura naglasniajaca najwyzszej klasy.

Myron zadzwonil do drzwi i niebawem stanal po raz pierwszy w zyciu oko w oko z wlasnym synem.

– Czesc – powiedzial z usmiechem Jeremy.

W tej samej chwili Myrona zalaly nieregularne, silne, nieznane mu dotad fale, a jego system nerwowy calkiem sie rozstroil, pracujac jednoczesnie na zwolnionych i przyspieszonych obrotach. Przepona sie skurczyla, pluca zamarly. Podobnie jak, byl pewien, serce. Bezwolnie otwieral i zamykal usta, niczym ryba dogorywajaca na pokladzie statku. Do oczu cisnely sie lzy.

– Ty jestes Myron Bolitar, tak? – spytal chlopiec.

W uszach Myrona zaszumialo jak w morskiej muszli. Zdobyl sie na kiwniecie glowa.

– Grales w kosza przeciwko mojemu tacie – dodal Jeremy z usmiechem, ktory rozdarl Myronowi serce. – W college’u.

– Tak – potwierdzil Myron, odzyskujac glos.

– Fajnie.

Chlopiec skinal glowa.

– Fajnie.

Na dzwiek klaksonu Jeremy wychylil sie w prawo i spojrzal za plecy Myrona.

– To po mnie. Do widzenia – powiedzial i wyminal go.

Myron obrocil sie za nim odretwialy, patrzac, jak biegnie podjazdem. Czyzby to sobie wyobrazal? A jednak dobrze znal ten krok. Ze swoich dawnych sfilmowanych meczow. Znow zalala go fala uczuc. Chryste…

Jego ramienia dotknela dlon, ale nie zareagowal i dalej przygladal sie chlopcu. Jeremy zniknal w otwartych drzwiczkach samochodu. Szyba po stronie kierowcy zjechala w dol.

– Przepraszam za spoznienie, Em – zawolala ladna kobieta.

– Nie szkodzi – odparla Emily zza plecow Myrona.

– Rano podwioze ich do szkoly.

– Swietnie.

Ladna kobieta pomachala na pozegnanie, szyba podjechala w gore i samochod ruszyl w droge. Myron patrzyl, jak znika w glebi ulicy. Czul na sobie wzrok Emily. Wolno obrocil sie w jej strone.

– Dlaczego mi to zrobilas? – spytal.

– Myslalam, ze go nie zastaniesz.

Вы читаете Najczarniejszy strach
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату