– Powtarzam: Jeremy ma trzynascie lat. Urodzil sie osiemnastego lipca. Ja wyszlam za maz dziesiatego pazdziernika.
Nie skojarzyl. Przez kilka sekund slyszal szczebiotanie mamus, placz dziecka, glos barmana przekazujacego zamowienie drugiemu barmanowi – i wreszcie do niego dotarlo. Serce przeszyl mu chlod, piers scisnely stalowe obrecze, ledwie mogl oddychac. Otworzyl usta, lecz nie dobyl z siebie glosu. Mial wrazenie, ze oberwal w splot sloneczny kijem bejsbolowym. Wpatrujaca sie w niego uwaznie Emily skinela glowa.
– Tak jest. To twoj syn – powiedziala.
3
– Nie masz pewnosci – odparl.
Wszystko w niej zdradzalo wyczerpanie.
– Mam.
– Sypialas rowniez z Gregiem.
– Tak.
– W tamtym czasie spedzilismy ze soba tylko te jedna noc. A z Gregiem spalas wiele razy.
– Owszem.
– To skad wiesz…
– Krok pierwszy: wyparcie sie ojcostwa – przerwala mu z westchnieniem.
– Nie wciskaj mi tu psychologicznych bzdetow!
Myron wymierzyl w nia palec.
– Ktore szybko prowadzi do gniewu – dodala.
– Nie mozesz byc pewna…
– Bylam od poczatku.
Usiadl prosto. Choc zachowal zewnetrzny spokoj, czul, ze ziemia zaczyna pekac i ze traci grunt pod nogami.
– Kiedy zaszlam w ciaze, myslalam jak ty: czesciej spalam z Gregiem, wiec pewnie to jego dziecko. W kazdym razie tak sobie wmawialam.
Emily zamknela oczy. Myron siedzial bez ruchu, w zoladku sciskalo go coraz bardziej.
– Kiedy urodzil sie Jeremy, Greg byl dla mnie tak czuly, ze nikt nic nie podejrzewal. Ale matka, zabrzmi to strasznie glupio, zawsze wie, kto jest ojcem. Ja wiedzialam. Nie pytaj skad. Tez staralam sie wypierac. Wmawialam sobie: czujesz sie winna z powodu tego, co zrobilismy, i Bog cie w ten sposob karze.
– Gadasz jak starozakonna – wtracil Myron.
– Sarkazm. Twoj ulubiony chwyt obronny – odparla niemal z usmiechem.
– Twoja matczyna intuicja to zaden dowod, Emily.
– Wspomniales o Sarze.
– O Sarze?
– Siostrze Jeremy’ego. Jako dawczyni szpiku. Nie moze nia byc.
– Powiedzialas, ze w przypadku rodzenstwa szanse na to sa jak jeden do czterech.
– Tak, w przypadku pelnego rodzenstwa. Ale ich szpik calkiem sie rozni. Bo Sara jest tylko przyrodnia siostra Jeremy’ego.
– Tak ci powiedziala lekarka?
– Tak.
Myronowi grunt na dobre uciekl spod nog.
– A zatem… Greg wie?
Emily potrzasnela glowa.
– Lekarka odciagnela mnie na bok. Na mocy wyroku sadowego jestem prawna opiekunka Jeremy’ego. Po rozwodzie Greg tez moze sie opiekowac dziecmi, ale one mieszkaja ze mna. I to ja podejmuje decyzje o leczeniu.
– Tak wiec Greg nadal mysli…
– Ze Jeremy jest jego synem.
Myron rozpaczliwie plynal po glebi, nie widzac brzegu w zasiegu wzroku.
– Twierdzisz, ze wiedzialas o tym od poczatku.
– Tak.
– To dlaczego mi nie powiedzialas?
– Chyba zartujesz. Wyszlam za Grega. Pokochalam go. Zaczelismy wspolne zycie.
– Mimo to powinnas mi powiedziec.
– Kiedy, Myron? Kiedy?
– Zaraz po urodzeniu dziecka.
– Czy ty mnie sluchasz? Przeciez powiedzialam ci, ze nie mialam pewnosci.
– Powiedzialas: matka wie, kto jest ojcem.
– Daj spokoj, Myron. Kochalam Grega, a nie ciebie. Jestes taki sentymentalny, ze zazadalbys, zebym sie rozwiodla, wyszla za ciebie i zyla z toba na przedmiesciu jak w bajce, dlugo i szczesliwie.
– I zamiast tego wybralas zycie w klamstwie?
– Wtedy uwazalam, ze to sluszna decyzja. Chociaz patrzac z dzisiejszej perspektywy – urwala i lyknela kawy – w wielu sprawach postapilabym inaczej.
Bez powodzenia probowal przetrawic to, co uslyszal. Do kawiarni weszlo kolejne stadko mlodych mamus z wozkami. Usiadly przy stoliku w kacie i zaczely paplac o malutkich Brittany, Kyle’u i Morganie.
– Dawno rozstalas sie z Gregiem? – spytal nieco ostrzej, niz zamierzal. Tak mu sie przynajmniej wydalo.
– Przed czterema laty.
– Przestalas go kochac? Cztery lata temu?
– Tak.
– Pewnie nawet wczesniej. Dawno, co?
– Tak – potwierdzila zmieszana.
– Wiec moglas mi o tym powiedziec. Wtedy. Przed czterema laty co najmniej. Dlaczego nie powiedzialas?
– Skoncz z tym przesluchaniem.
– To ty rzucilas te bombe. Jak mam zareagowac?
– Jak mezczyzna.
– To znaczy?!
– Musisz mi pomoc. Musisz pomoc Jeremy’emu. Skupmy sie na tym.
– Wpierw nalezy mi sie kilka odpowiedzi.
Zawahala sie, jakby chciala zaoponowac, lecz po chwili, zrezygnowana, skinela glowa.
– Jezeli pomoze ci to pozbyc sie…
– Pozbyc sie?! Jak kamienia w nerce?
– Jestem zbyt zmeczona, zeby sie z toba klocic. Prosze bardzo. Pytaj.
– Dlaczego powiedzialas mi o tym dopiero teraz?
Jej spojrzenie powedrowalo ponad jego ramieniem.
– Raz bylam tego bliska – odparla.
– Kiedy?
– Pamietasz, jak odwiedziles mnie w domu? Kiedy zniknal Greg?
Myron skinal glowa. Wlasnie myslal o tamtym dniu.
– Spojrzales na Jeremy’ego przez okno. Byl na podworku z siostra.
– Pamietam.
– Greg i ja walczylismy wtedy z soba na noze o przyznanie opieki nad dziecmi.
– Oskarzylas go o znecanie sie nad nimi.
– Od razu zorientowales sie, ze to nieprawda. Zwykly kruczek prawny.