– Tez mi kruczek. Nastepnym razem oskarz go o zbrodnie wojenne.

– A kim ty jestes, zeby mnie osadzac?

– Mam chyba po temu wszelkie dane.

Przeszyla go wzrokiem.

– W walce o opieke nad dziecmi nie obowiazuje konwencja genewska. Greg zachowal sie podle. Wiec ja tez. Chcesz wygrac, stosujesz wszystkie chwyty.

– Wlacznie z ujawnieniem, ze nie byl ojcem Jeremy’ego?

– Nie.

– Dlaczego?

– Bo i tak przyznano mi opieke nad dziecmi.

– To nie jest odpowiedz na pytanie. Znienawidzilas go.

– Tak.

– I nadal go nienawidzisz?

– Tak – odparla bez wahania.

– Wiec dlaczego mu nie powiedzialas?

– Bo bardziej niz go nienawidze, kocham Jeremy’ego. Moglabym zranic Grega. Pewnie z przyjemnoscia. Ale nie moglabym zrobic tego synowi, odebrac mu w taki sposob ojca.

– Myslalem, ze dla wygranej gotowa jestes zrobic wszystko.

– Owszem, Gregowi, ale nie Jeremy’emu.

Mimo iz byla w tym logika, Myron podejrzewal, ze Emily cos przed nim ukrywa.

– Trzymalas to w tajemnicy przez trzynascie lat.

– Tak.

– Twoi rodzice ja znaja?

– Nie.

– Nie powiedzialas nikomu?

– Nigdy.

– To dlaczego mowisz to mnie?

Pokrecila glowa.

– Kpisz czy o droge pytasz? – spytala.

Polozyl dlonie na stoliku. Nie drzaly. Pojal, ze zadaje te pytania nie tylko z czystej ciekawosci. Nalezaly do mechanizmu obronnego, byly duchowymi zasiekami z drutu kolczastego, fosa broniaca dostepu rewelacjom Emily. Wiedzial, ze jej wyznanie gruntownie odmieni jego zycie. W jego podswiadomosci unosily sie slowa „moj syn”. W tej chwili jednak byly tylko slowami. Domyslal sie, ze kiedys dotrze do niego ich sens, lecz na razie zasieki i fosa na to nie pozwalaly.

– Myslisz, ze chcialam ci powiedziec? Blagalam cie o pomoc, ale nie sluchales. Jestem zdesperowana.

– Zdesperowana na tyle, zeby klamac?

– Tak – odparla, znowu bez namyslu. – Ale ja nie klamie, Myron. Uwierz mi.

Wzruszyl ramionami.

– Ojcem Jeremy’ego moze byc ktos inny – powiedzial.

– Slucham?!

– Ktos trzeci. Przespalas sie ze mna w noc przed slubem. Watpie, czy bylem jedyny. Moglem byc jednym z tuzina.

Przyjrzala sie mu.

– Chcesz mnie pognebic, Myron? Prosze bardzo, wytrzymam. Ale to niepodobne do ciebie.

– Az tak dobrze mnie znasz?

– Nawet gdy sie gniewales, nawet gdy miales wszelkie prawo mnie nienawidzic, nie byles okrutny. To obce twojej naturze.

– Wplynelismy na nieznane wody, Emily.

– Nie szkodzi.

Poczul, ze cos w nim wzbiera, zatyka go. Chwycil kubek, zajrzal do niego, jakby na jego dnie kryla sie odpowiedz, i odstawil. Nie spojrzal na nia.

– Jak moglas mi to zrobic? – spytal.

Emily siegnela przez stolik i polozyla dlon na jego przedramieniu.

– Przepraszam – powiedziala.

Odsunal sie.

– Nie wiem, co wiecej powiedziec. Spytales, dlaczego to przed toba zatailam. Przez wzglad na dobro Jeremy’ego. I twoje.

– Bzdura.

– Znam cie, Myron. Ty nie moglbys mnie zbyc. Zrobisz to. Odnajdziesz tego dawce i ocalisz Jeremy’emu zycie. O reszte pomartwimy sie potem.

– Od jak dawna Jeremy – o malo co nie powiedzial „moj syn” – choruje?

– O chorobie dowiedzielismy sie pol roku temu. Kiedy gral w koszykowke. Zbyt latwo nabawial sie sincow. Raptem zaczal dostawac zadyszki. Padac z nog…

Glos ja zawiodl.

– Jest w szpitalu?

– Nie, w domu. Chodzi do szkoly, dobrze wyglada, tyle ze jest blady. I nie moze uprawiac sportow. Na razie daje sobie rade, ale… to tylko kwestia czasu. Ma anemie, a komorki szpiku kostnego sa takie slabe, ze w koncu cos sie stanie. Zlapie infekcje, ktora zagraza zyciu, a jesli ja pokona, to i tak w koncu rozwinie sie nowotwor. Podajemy mu hormony. Pomagaja, ale to tymczasowa terapia, ktora go nie uzdrowi.

– Uzdrowilby go przeszczep szpiku?

– Tak. – Twarz Emily rozjasnil niemal religijny zapal. – Jezeli przeszczep sie przyjmie, Jeremy odzyska zdrowie. Widzialam to u innych dzieci.

Myron skinal glowa, usiadl prosto, skrzyzowal i rozkrzyzowal nogi.

– Moge go zobaczyc? – spytal.

Opuscila wzrok. W tym momencie zahuczal mikser szykujacy zapewne mrozone capuccino, a ekspres wykrzyczal znajomy zew godowy do mleka o roznych smakach. Emily zaczekala, az halas ucichnie.

– Nie moge ci zabronic – powiedziala. – Ale licze, ze postapisz wlasciwie.

– To znaczy?

– Bardzo trudno jest miec trzynascie lat i smiertelnie chorowac. Chcesz mu odebrac ojca?

Myron nie odpowiedzial.

– Wiem, ze przezyles wstrzas. Wiem, ze masz tysiace pytan. Lecz na razie zapomnij o nich. Uporaj sie z rozterkami, z gniewem, ze wszystkim. Stawka jest zycie trzynastolatka, naszego syna. Skoncentruj sie na tym, Myron. Znajdz tego dawce, dobrze?

Ponownie spojrzal w strone mlodych mamus, wciaz tokujacych o swych pociechach, i scisnelo mu sie serce.

– Gdzie znajde lekarke Jeremy’ego? – spytal.

4

Gdy w recepcji agencji RepSport MB otworzyly sie drzwi windy, Wielka Cyndi wyciagnela do niego rece prawie tak grube jak marmurowe kolumny na Akropolu. Niewiele brakowalo, a w mimowolnym odruchu samoobronnym odskoczylby w bok, lecz odwaznie stanal jak wryty i zamknal oczy. Wielka Cyndi zamknela go w uscisku wilgotnym jak izolacja na poddaszu i oderwala od podlogi.

– Och, panie Bolitar! – zawolala.

Skrzywil sie i jakos to przezyl. W koncu odstawila go na parkiet niczym porcelanowa lalke na polke. Majaca metr dziewiecdziesiat osiem wzrostu i wazaca sto trzydziesci piec kilo Wielka Cyndi, alias Wielka Szefowa, zdobyla kiedys wspolnie z Esperanza, alias Pocahontas, tytul interkontynentalnej mistrzyni wrestlingu w walkach parami.

Вы читаете Najczarniejszy strach
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату