– Potem widziala ja juz tylko jedna osoba – ciagnal Jake.

– Kto?

– Trener druzyny futbolowej, Tony Gardola. Dziwne, ale kwadrans po dziesiatej zobaczyl, jak Kathy wchodzi do szatni dla graczy. O tej porze szatnia jest z zasady pusta. Tony znalazl sie tam tylko dlatego, ze czegos zapomnial. Spytal Kathy, co tu robi, i uslyszal, ze umowila sie z Christianem. Ta dzisiejsza mlodziez, pomyslal. Czyzby podniecaly ich randki w meskiej szatni? Uznal, ze lepiej nie zadawac zbyt wielu pytan. W tym miejscu slad po Kathy sie urywa. O jedenastej widziano kogos podobnego do niej na zachodnim krancu kampusu – blondynke w niebieskim sweterku i spodnicy – ale bylo za ciemno, by miec pewnosc, ze to ona. Swiadek przyznal, ze pewnie by jej nie zauwazyl, gdyby nie to, ze sie spieszyla. Nie biegla, ale bardzo szybko szla.

– W ktorym miejscu na zachodnim krancu?

Wciaz uwaznie przygladajac sie twarzy Myrona, jakby kryla w sobie jakas poszlake, Jake otworzyl akta i wyjal plan.

– Tu, przed Budynkiem Milikena – powiedzial.

– Co sie tam miesci?

– Wydzial matematyki. Zamykany na klucz o dziewiatej. Swiadek twierdzi, ze blondynka szla na zachod.

Myron przesunal oczami po planie i zatrzymal wzrok na czterech budynkach oznaczonych DOMY PERSONELU. Pamietal to miejsce.

Wlasnie tam mieszkal dziekan Gordon.

– O co chodzi? – spytal Jake.

– O nic.

– Chrzanisz, Bolitar. Cos zobaczyles.

– Nic.

Jake nastroszyl brwi.

– Dobra – powiedzial. – Chcesz dalej tak pogrywac? To spadaj. Mam jeszcze asa w rekawie, ale go nie wyciagne.

Myron byl na to przygotowany. Musial cos dac Jake’owi Courterowi. Nie mial nic przeciwko temu, pod warunkiem, ze na tym skorzysta.

– Wydaje mi sie – zaczal wolno – ze Kathy szla w strone domu dziekana.

– No i?

Myron nie odpowiedzial.

– Pracowala dla niego – rzekl Jake.

Myron skinal glowa.

– Co laczy jedno z drugim?

– Pewnie calkiem niewinny zwiazek. Mozesz go o to spytac. Jestes taki skrupulatny.

– Twierdzisz…

– Nic nie twierdze. To zwykle spostrzezenie.

Jake znow mu sie przyjrzal. Myron odpowiedzial spokojnym spojrzeniem. Bylo malo prawdopodobne, by wizyta Jake’a Courtera zlamala dziekana Gordona, ale powinna go nie zmiekczyc.

– Co z tym asem w rekawie?

Jake zawahal sie.

– Kathy Culver odziedziczyla po babce pieniadze – odparl.

– Dwadziescia piec tysiecy – potwierdzil Myron. – Tyle samo co dwoje pozostalych wnukow. Sa zlozone na rachunku powierniczym.

– Niezupelnie. – Jake wstal i podciagnal spodnie. – Wiesz, co wskazuje, ze Kathy uciekla?

Myron skinal glowa.

– W dniu, w ktorym zniknela, odwiedzila bank i wyczyscila swoje spadkowe konto co do centa.

20

Wyruszajac w droge powrotna do Nowego Jorku, Myron wlaczyl radio. Nadawano wlasnie klasyczny przeboj Wham Careless Whisper. George Michael lamentowal, ze juz w zyciu nie zatanczy, bo w „grzesznych nogach nie ma rytmu”. Glebokie, ale glebokie! – pomyslal Myron i z telefonu w samochodzie zadzwonil do Esperanzy.

– Co slychac? – spytal.

– Wracasz do biura?

– Wlasnie jade.

– Nigdzie sie nie zatrzymuj.

– Dlaczego?

– Czeka na ciebie niespodziewany klient.

– Kto?

– Chaz Landreaux.

– Mial sie ukryc w Waszyngtonie.

– Ale jest tutaj i wyglada jak siedem nieszczesc.

– Kaz mu zaczekac. Jade.

– Sprawa jest taka – zaczal Chaz. – Chce anulowac kontrakt.

Krazyl po biurze nerwowo jak mlody ojciec oczekujacy potomka i faktycznie wygladal zalosnie. Bunczuczny usmiech zniknal, a dumny krok przypominal czlapanie. Co chwila oblizywal usta, strzelal oczami, zwieral i rozwieral palce.

– Moze zaczniesz od poczatku – zaproponowal Myron.

– Nie ma zadnego poczatku! – odparowal Chaz. – Chce odejsc. Zatrzymasz mnie?

– Co sie stalo?

– Nic sie nie stalo. Zmienilem zdanie, i tyle. Chce sie zwiazac z TruPro O’Connora. To duza firma. Mily z ciebie gosc, Myron, ale brak ci ich koneksji.

– Uhm.

Chaz zamilkl, ale nie przestal chodzic.

– Oddasz mi kontrakt? – spytal.

– Jak do ciebie dotarli?

– O czym ty gadasz, czlowieku? De razy trzeba ci powtarzac? Nie chce byc u ciebie, rozumiesz? – Chaz byl zdenerwowany i sie chwial. – Chce byc u TruPro.

– To nie takie proste.

– Zatrzymasz mnie?

– Oni na tym nie poprzestana, Chaz. Nie rozumiesz tego. Daj sobie pomoc.

Chaz znieruchomial.

– Pomoc? Chcesz mi pomoc? No, to zwroc mi kontrakt. Nie udawaj, ze ci na mnie zalezy. Chcesz tylko swoja dzialke.

– Naprawde w to wierzysz?

Chaz potrzasnal glowa.

– Nie rozumiesz, czlowieku. Nie chce byc u ciebie. Chce byc u TruPro.

– Rozumiem i powtarzam: to nie takie proste. Trzymaja cie za jaja. Myslisz, ze popuszcza, kiedy spelnisz ich zadania? Mylisz sie. Jesli nawet popuszcza, to nie na zawsze. Bo ilekroc zajdzie potrzeba, wsadza ci lape do rozporka i zacisna. I tak bedzie stale, Chaz. Az wycisna z ciebie wszystko, co sie da.

– Gowno wiesz, czlowieku. Nie musze ci sie z niczego tlumaczyc. – Chaz podszedl do biurka, lecz nie patrzyl prosto na Myrona. – Oddaj mi ten zasrany kontrakt. W tej chwili.

Myron podniosl sluchawke.

– Esperanza, przynies mi kontrakt Chaza. Oryginal. – Rozlaczyl sie. – Zaraz bedzie.

Chaz milczal.

– Nie wiesz, w co sie pakujesz – rzekl Myron.

Вы читаете Bez Skrupulow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×