– Odwal sie, czlowieku. Dobrze wiem, w co sie pakuje.
– Pozwol sobie pomoc, Chaz.
– A co ty mozesz? Chaz prychnal pogardliwie.
– Powstrzymam ich.
– Tak? Juz to widze. Swietnie sie spisales.
– Co sie stalo?
Chaz tylko potrzasnal glowa.
Weszla Esperanza, wreczyla kontrakt Myronowi, a ten go Chazowi. Chlopak chwycil dokument i pospieszyl do drzwi.
– Wybacz, Myron – powiedzial. – Interes to interes.
– Nie dasz im rady, Chaz. Nie w pojedynke. Wyssa cie do ostatniej kropli.
– Nie martw sie. Poradze sobie.
– Nie poradzisz.
– Odwal sie. To juz nie twoja sprawa.
Chaz wyszedl, nie odwracajac glowy.
– Ciekawa rozmowa – rzekl Win, stajac w drzwiach pomiedzy salka konferencyjna i gabinetem.
Myron w zamysleniu skinal glowa.
– Stracilismy klienta. Szkoda.
– To nie takie proste, Win.
– I tu sie mylisz – odparl ze stoickim spokojem Win. – To bardzo proste. Puscil cie w trabe dla innej agencji. Jak to wymownie ujal: „To juz nie twoja sprawa”.
– Naciskaja go.
– Zaproponowales mu pomoc. Odmowil.
– Chlopak jest zastraszony.
– Jest dorosly, sam podejmuje decyzje. A jedna z nich bylo, ze masz sie odwalic.
– Dobrze wiesz, co z nim zrobia.
– Kazdy jest kowalem wlasnego losu. Na studiach Landreaux wolal wziac pieniadze. A teraz woli wrocic do swoich sponsorow.
– Pojedziesz za nim?
– Slucham?
– Za Chazem. Zeby sprawdzic, dokad zawiezie kontrakt.
– Komplikujesz rzeczy proste. Daj sobie z tym spokoj.
– Nie moge. Wiesz, ze nie moge.
– Rozumiem. – Win chwile myslal. – Zrobie to w imie naszych interesow – rzekl. – W imie dodatkowego dochodu. Odzyskanie Landreaux dla naszej stajni bardzo sie oplaci. Jesli chcesz, odgrywaj sobie superbohatera, ale ja nie dzialam z pobudek etycznych. Robie to jedynie dla pieniedzy. Wylacznie dla nich.
Myron skinal glowa.
– To mi w zupelnosci wystarczy.
– Swietnie. Skoro to sobie wyjasnilismy, wez to.
Win wreczyl Myronowi smitha-wessona 38 z kabura na szelkach. Myron wlozyl je. Noszona pod pacha bron okropnie uwierala, z drugiej jednak strony przyjemny byl jej dajacy poczucie bezpieczenstwa ciezar. Czasem tak to uderzalo do glowy, ze czules sie niezwyciezony.
Zwlaszcza gdy strzelales.
– Badz bardzo czujny. Po miescie krazy plotka.
– Jaka?
– Ze wyznaczono cene za twoja glowe – odparl Win takim tonem, jakby gawedzili wesolo podczas przyjecia. – Trzydziesci tysiecy dla tego, kto cie usunie.
Myron zrobil mine.
– Trzydziesci tysiecy? Przeciez ja pracowalem w FBI! Jestem wart co najmniej szescdziesiat, siedemdziesiat.
– Mamy kryzys. Ciezkie czasy.
– Poddano mnie przecenie?
– Na to wyglada.
Myron sprawdzil magazynek w rewolwerze. Tak jak przypuszczal, Win zaladowal go kulami dum-dum – z rowkami na czubkach, odslaniajacymi olow. Jakby malo mu bylo wydrazonych srebrnych pociskow do winchestera, postanowil je udoskonalic ponad miare.
– To nielegalne.
– O Boze! – Win przycisnal do piersi. – Och! Ach! Straszne!
– I niepotrzebne.
– Tak twierdzisz?
– Twierdze.
– Sa bardzo skuteczne.
– Nie chce ich.
– Prosze bardzo. – Win wreczyl mu nie naciete kule. Badz wymoczkiem.
21
Jessica odsluchala z sekretarki wiadomosc.
– Czesc, Jessico. Mowi Nancy Serat. Z zalem dowiedzialam sie o smierci twojego ojca. Taki mily czlowiek. Nie moge uwierzyc. Odwiedzil mnie rano w dniu, w ktorym zginaj. Niesamowite. Byl w bardzo nostalgicznym nastroju. Opowiedzial mi o ulubionym zoltym swetrze, ktory podarowal Kathy. Sliczna historia. Szkoda, ze nie moge bardziej pomoc. Trudno mi uwierzyc… przepraszam, plote bez sensu. Jak zwykle, gdy jestem zdenerwowana. W kazdym razie nie bedzie mnie do dziesiatej wieczorem. Wpadnij do mnie albo zadzwon. Do widzenia.
Jessica przewinela tasme i ponownie odtworzyla nagranie. A potem trzeci raz. Nancy Serat widziala sie z jej ojcem w dniu, w ktorym go zamordowano.
Jeszcze jeden przypadek?
Raczej nie.
Myron zadzwonil do matki.
– Nie bedzie mnie kilka dni w domu – powiedzial.
– Slucham?
– Bede u Wina.
– W miescie?
– Tak.
– W Nowym Jorku?
– Skadze, mamo. W Kuwejcie.
– Nie odszczekuj sie matce, zostaw to dla kolegow. Dlaczego zostajesz w miescie?
Hm. Mial powiedziec prawde? Dlatego, mamusiu, ze ja gangster wydal na mnie wyrok smierci, a nie chce narazac ciebie i taty. Nie. Pewnie by sie zmartwila.
– Przez kilka wieczorow bede pracowal do pozna – odparl.
– Na pewno?
– Tak.
– Uwazaj na siebie, Myron. Nie chodz sam po nocy. Otworzyly sie drzwi.
– Pilna rozmowa na linii trzeciej – oznajmila Esperanza tak glosno, zeby uslyszala to jego matka.
– Musze konczyc, mamo. Mam telefon.
– Zadzwon do nas.
– Na pewno. – Myron skonczyl rozmowe i spojrzal Esperanze. – Dziekuje.
– Nie ma za co.