– Duzo dyskutowalismy. Wlasciwie byly to negocjacje. Uznalismy, ze raz na miesiac bedzie za czesto. A raz na semestr za rzadko.

Myron skinal glowa.

– Zawsze uzywamy prezerwatyw – dodala. – Zgodnie z umowa.

– Rozumiem.

– Masz jakas? – spytala. – Prezerwatywe.

– Na sobie?

Usmiechnela sie.

– Mam jakies na gorze.

– Moge o cos spytac?

– Jesli musisz.

– Skad ty i maz wiecie, ze nie przekraczacie wyznaczonego… limitu?

– To proste. O wszystkim sobie mowimy. Dodaje to sprawie pikanterii.

Madelaine byla doprawdy niezwykla, co tylko zwiekszalo jej powab.

– A twoj maz? Czy zabawial sie kiedys ze studentkami?

Pochylila sie i polozyla reke na jego udzie. Wysoko. Bardzo wysoko.

– To cie podnieca? – spytala.

– No.

Probowal sie usmiechnac jak podrywacz. Lecz nie byl podrywaczem. Jej oczy powiedzialy mu, ze nie dala sie nabrac. Cofnela reke.

– Do czego zmierzasz? – spytala.

– Zmierzam?

– Mam wrazenie, ze mnie wykorzystujesz. Jednak nie jak bym chciala.

O rany!

– Wprowadzam sie w nastroj.

– Watpie. – Przyjrzala mu sie. – Badz przez chwile szczery. Idziemy do lozka?

– Nie.

– Pierwszy raz ktos mi odmawia.

– A ja pierwszy raz odrzucam taka propozycje. Prawde mowiac, nikt mi dotad podobnej nie zlozyl.

– Odrzucasz ja, bo jestem mezatka?

– Nie.

– Jestes zwiazany z inna?

– Gorzej. Jestem w bardzo waznym dla mnie punkcie zwrotnym. Nie wiem, jak to sie ulozy. Jestem w kropce.

– To mile.

Znow przybral mine trusi.

– Gdyby to nie wypalilo…

– Wroce.

Pocalowala go. Mocno. Pocalunek byl tak fantastyczny, ze poczul go w palcach stop.

– To tylko uwertura – oznajmila.

Skoro tak, nie mial szans dozyc do drugiej sceny.

– Naprawde musze porozmawiac z twoim mezem – powiedzial. – O ktorej wroci?

– Za jakis czas. Teraz jest w swoim gabinecie na drugim koncu kampusu. Sam. Tylko glosno pukaj, zeby cie uslyszal.

– Dziekuje. Wstal.

– Myron?

– Tak?

– Rozmawiajac o naszych romansach, maz i ja nie wymieniamy imion partnerow. Nie wiem, czy Harrison zabawia sie ze studentkami. Bardzo watpie.

– A Kathy Culver?

Madelaine wyraznie drgnela. Twarz jej zastygla.

– Idz juz – powiedziala.

– Spojrz mi w oczy. W moje uczciwe niebieskie oczy.

– Nie tym razem. Poza tym to nie z ich powodu patrzylam, jak grasz.

– Nie?

– Patrzylam na twoj tylek. W krotkich majtkach wygladal przeslicznie.

Poczul sie ponizony. A moze uradowany? Raczej to drugie.

– Kiedy mieli romans? Nie odpowiedziala.

– Mam zakrecic tylkiem?

– Nie mieli romansu – odparla stanowczo. – Tyle wiem.

– To czemu sie stropilas?

– Zaskoczyles mnie. Spytales, czy moj maz mial niedozwolony romans ze studentka, ktora prawdopodobnie zamordowano.

– Znalas Kathy Culver?

– Nie.

– Maz ci o niej opowiadal?

– Wlasciwie to nie. Wiem tylko, ze pracowala w jego biurze. – Madelaine spojrzala na stojacy zegar, wstala i odprowadzila Myrona do drzwi. – Porozmawiaj z nim. To dobry czlowiek. Powie ci wszystko, co trzeba.

– Na przyklad? Potrzasnela glowa.

– Dzieki, ze wpadles.

Zamknela sie w sobie. Moze zrazil ja metoda przesluchania – podstepnym wykorzystaniem swoich meskich wdziekow. Zrobil to pierwszy raz. I spodobalo mu sie. Na pewno bylo to przyjemniejsze od straszenia podejrzanego pistoletem.

Odwrocil sie i wyszedl. Madelaine prawdopodobnie patrzyla na jego tylek. Rozkolysal go odrobine i pospieszyl przez kampus.

32

Agencje nieruchomosci Ustronie Jessica znalazla w ksiazce telefonicznej instytucji powiatu Bergen. Dojazd tam zajal jej zaledwie dwadziescia minut, a odniosla wrazenie, ze znalazla sie na wsi. Po drodze minela sklep z paszami. Sasiadujaca z barem McDonalda agencja miescila sie w parterowym domku przy drodze 17, po stronie New Jersey.

W srodku byla tylko jedna osoba.

– O, witam – rzekl z przesadnie szerokim usmiechem wygladajacy na profesora college’u, piecdziesieciokilkuletni mezczyzna z siwa, zmierzwiona broda. Do flanelowej koszuli nosil czarny krawat, dzinsy i czerwone sportowe buty. – Jestem Tom Corbett, prezes agencji Ustronie – przedstawil sie, wreczajac Jessice wizytowke. – Czym moge pani sluzyc?

– Jestem corka doktora Adama Culvera – odparla. – Dwudziestego piatego maja wypisal panu czek na szescset czterdziesci dziewiec dolarow.

– Tak, i co?

– Ojciec kilka dni temu zmarl. Chcialabym wiedziec, za co zaplacil.

Corbett cofnal sie o krok.

– Bardzo mi przykro – rzekl. – Taki mily czlowiek.

– Dziekuje. Mozna wiedziec, z czym do pana przyszedl?

Corbett po chwili zastanowienia wzruszyl ramionami.

– Czemu nie. Wynajal domek.

– Gdzies w poblizu?

Вы читаете Bez Skrupulow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×