– Jack? – zawolal Myron. Coldren zatrzymal sie.

– Mimo wszystko moze byc inaczej, niz sie zdaje.

– Jak to?

– Namierzylem, skad do was wczoraj dzwoniono – wyjasnil Myron. – Z automatu w galerii handlowej.

Opowiedzial im w skrocie o wizycie w galerii Grand Mercado i o Paskudzie. Z twarzy Lindy zaczela znikac nadzieja, wypierana przez rozpacz i konsternacje. Myron swietnie rozumial jej uczucia. Pragnela, zeby syn byl bezpieczny, a zarazem za nic nie chcialaby porwanie okazalo sie okrutnym zartem. Parszywy dylemat.

– To dowod, ze Chad jest w niebezpieczenstwie – oznajmila, kiedy skonczyl.

– To zaden dowod – odparl z lekkim rozdraznieniem Jack. – Bogate dzieciaki tez przesiaduja w centrach handlowych i ubieraja sie jak punki. To pewnie kolega Chada.

Linda znow surowo spojrzala na meza.

– Idz grac, Jack – powtorzyla wywazonym tonem. Jack otworzyl usta, zeby cos powiedziec, ale zrezygnowal.

Pokrecil glowa, poprawil worek na ramieniu i wyszedl. Bucky przemierzyl pokoj. Chcial przytulic corke, lecz ona zesztywniala pod jego dotykiem. Odsunela sie od niego, badajac wzrokiem twarz Myrona.

– Pan tez mysli, ze Chad upozorowal porwanie – powiedziala.

– Wyjasnienie Jacka jest sensowne.

– Dlatego zaniecha pan poszukiwan?

– Nie wiem – odparl Myron.

Wyprostowala sie.

– Jesli pan sie nie wycofa… – zaczela – przyrzekam, ze podpisze z panem kontrakt.

– Lindo…

– Czyz nie po to pan sie tutaj zjawil? Chce mnie pan reprezentowac. Dobrze, umowa jest taka. Pan sie nie wycofa, a ja podpisze, co tylko pan chce. Bez wzgledu na to, czym okaze sie to porwanie. Podpisanie umowy z najwyzej sklasyfikowana golfistka na swiecie to chyba duza sprawa.

– Owszem.

– Wiec jak? – Wyciagnela reke. – Umowa stoi?

Myron zatrzymal rece przy sobie.

– Pozwoli pani, ze o cos spytam.

– O co?

– Skad u pani tak silne przekonanie, ze to nie mistyfikacja?

– Ma mnie pan za naiwna?

– Nie. Po prostu chce wiedziec. Opuscila reke i odwrocila sie od niego.

– Tato?

– Hmm? – spytal Bucky z taka mina, jakby ocknal sie z oszolomienia.

– Moglbys zostawic nas samych?

– A! – powiedzial Bucky, wyciagajac szyje raz i drugi. Szczescie, ze nie byl zyrafa. – Tak, dobrze, zreszta i tak chcialem jechac do Merion.

– Wiec jedz. Tam sie spotkamy.

Kiedy zostali sami, Linda zaczela chodzic po pokoju. Myron znow znalazl sie pod urokiem jej urody – paradoksalnego polaczenia piekna, sily i delikatnosci. Mocnych, muskularnych rak, a przy tym dlugiej, smuklej szyi. Rysow wyrazistych i ostrych, a przy tym miekkich chabrowych oczu. Znal okreslenie „subtelna uroda”, ale to nie odnosilo sie do Lindy.

– Nie przywiazuje duzej wagi do – Linda zakreslila palcami w powietrzu cudzyslow – kobiecej intuicji i bzdur w rodzaju „matka zna syna najlepiej”. Ale wiem, ze Chad jest w niebezpieczenstwie. Nie zniknalby z takiego powodu. Wszystko jedno jak to wyglada, nie upozorowal porwania.

Myron milczal.

– Nie lubie prosic o pomoc. Nie mam zwyczaju polegac na innych. Jednak w tej sytuacji… boje sie. Jeszcze nigdy tak sie nie balam. Zzera mnie strach. Dusi. Moj syn jest w niebezpieczenstwie i w zaden sposob nie moge mu pomoc. Zada pan dowodu, ze nie sfingowal porwania? Nie dostarcze go panu. Po prostu wiem swoje. Dlatego prosze: niech pan mi pomoze.

Myron nie bardzo wiedzial, jak zareagowac. Plynacych prosto z serca argumentow Lindy Coldren nie wspieraly zadne dowody i fakty, lecz jej cierpienie nie bylo przez to ani troche mniej prawdziwe.

– Odwiedze dom Matthew – rzekl wreszcie. – Zobaczymy, co sie wydarzy.

Rozdzial 13

Za dnia Green Acres Road robilo jeszcze wieksze wrazenie. Po obu stronach ulicy rosly trzymetrowe krzewy tak zwarte, ze trudno bylo okreslic gestosc ich listowia. Myron zatrzymal samochod przed kuta zelazna brama, podszedl do domofonu, nacisnal guzik i zaczekal. Zauwazyl kilka kamer. Niektore sie nie ruszaly, inne przesuwaly sie z cichym terkotem w obie strony. Dostrzegl tez czujniki ruchu, drut kolczasty i dobermany.

Niezla forteca, pomyslal.

– Slucham – rozlegl sie przez glosnik glos nieprzystepny jak tutejsze krzewy.

– Dzien dobry. – Myron usmiechnal sie przyjaznie, ale nie jak akwizytor, do najblizszej kamery. Gadal do kamery. Niczym w Wielkim Bracie.

– Ja do Matthew Squiresa.

Pauza.

– Panskie nazwisko?

– Myron Bolitar.

– Czy panicz Squires pana oczekuje?

– Nie.

Panicz?!

– A wiec nie byl pan z nim umowiony?

Umowiony na spotkanie z szesnastolatkiem? Kim byl ten dzieciak, drugim Doogiem Howserem?

– Niestety, nie.

– Wolno spytac o cel panskiej wizyty?

– Chce porozmawiac z Matthew Squiresem.

– Obawiam sie, ze nie bedzie to mozliwe – odparl glos.

– Moze mu pan przekazac, ze chodzi o Chada Coldrena? Kolejna pauza. Kamery zatanczyly. Myron rozejrzal sie.

Wpatrywaly sie w niego jak wrodzy kosmici, jak nauczyciele na dyzurze w stolowce szkolnej.

– W jakim sensie dotyczy to panicza Coldrena? – spytal glos.

Myron spojrzal w kamere.

– Mozna wiedziec, z kim rozmawiam? – spytal.

Nie dostal odpowiedzi.

– Powinien pan odpowiedziec: „Jestem wielki i potezny Oz”.

– Przykro mi, prosze pana. Nie wpuszczamy osob nieumowionych. Zycze milego dnia.

– Chwileczke! Halo? Halo?

Myron nacisnal guzik. Zadnej reakcji. Naciskal go kilka sekund. Bez skutku. Spojrzal w kamere i usmiechnal sie do niej milutko jak sympatyczny, nieszkodliwy, prosty, Bogu ducha winny Amerykanin. Wypisz, wymaluj Tom Brokaw. Pomachal dlonia. Nic. Odstapil kroczek i pozdrowil oko kamery zamaszystym futbolowym wymachem w stylu wielkiego Jacka Kempa. Figa z makiem.

Stal tam jeszcze minute. Bardzo dziwne. Szesnastolatek pod taka ochrona? Podejrzana sprawa. Nacisnal guzik po raz ostatni. Nikt nie odpowiedzial. Spojrzal w kamere, wsadzil kciuki do uszu, pomachal palcami i wywalil jezyk.

Jesli nie wiesz, jak postapic, zachowaj sie dojrzale.

Z telefonu w samochodzie Myron zadzwonil do znajomego, szeryfa Jake’a Courtera.

Вы читаете Blekitna krew
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату