choragiewka. Ale nie w Merion. W Merion na jej szczycie wisial koszyk. Nikt wlasciwie nie wiedzial dlaczego. Win wyskoczyl z historia o dawnych szkockich wynalazcach golfa, noszacych lunche w koszykach na kijach, ktore z czasem zaczeto wykorzystywac do oznaczenia dolkow, Myronowi jednakze wywod, ten pachnial nie tyle prawda, co klechda. W kazdym razie czlonkowie klubu Merion bardzo sie szczycili swoimi koszykami na patykach. Golfiarze.
Myron sprobowal podejsc blizej Jacka Coldrena, by przekonac sie, czy rzeczywiscie ma tygrysia „iskre w oku”. Mimo wczorajszych sporow z Winem swietnie wiedzial, jakie nieuchwytne cechy odrozniaja wrodzony talent od mistrza. Zadza zwyciestwa. Serce. Wytrwalosc. Jego przyjaciel mowil o tych cechach tak, jakby byly czyms zlym. Nie byly. Przeciwnie. Win powinien to wiedziec najlepiej. Mocno parafrazujac i przekrecajac znany polityczny cytat: ekstremizm w dazeniu do doskonalosci nie jest grzechem.
Jack Coldren mine mial spokojna, beztroska i nieobecna. Najwyrazniej byl w transie. Udalo mu sie odizolowac, wcisnac w proznie, w ktorej nie ma miejsca dla tlumu, wysokiej nagrody, slynnego pola, nastepnego dolka, obezwladniajacego napiecia, wrogiego konkurenta, odnoszacej sukcesy zony ani porwanego syna. W proznie ograniczona do kija, malej pileczki z wglebieniami i dolka. Wszystko inne rozmylo sie jak sekwencja snu w filmie.
Oto Jack Coldren w stanie czystym. Golfista. Gracz, ktory chce zwyciezyc. Pozada zwyciestwa. Myron rozumial to. Tez znajdowal sie kiedys w takiej prozni, w jego przypadku zlozonej z pomaranczowej pilki i metalowej obreczy – w swiecie, z ktorego nigdy sie calkiem nie wyplatal. Czul sie tam dobrze, pod wieloma wzgledami najlepiej. Win nie mial racji. Zwyciestwo nie bylo nic niewartym celem. Nobilitowalo. Jack dostal od zycia ciegi. Zmagal sie i walczyl. Obrywal i cierpial. A jednak sie podzwignal i z dumnie podniesiona glowa dazyl do powetowania sobie niepowodzen. Ilu dostaje podobna mozliwosc? Ilu dostaje szanse wspiecia sie chocby na krotko na takie wyzyny, na przezycie rownie wspanialych chwil? Ilu taka wewnetrzna nieugaszona pasja wypelnia trescia marzenia i rozgrzewa serca?
Jack Coldren uderzyl. Pochloniety zastepcza przyjemnoscia, ktora z magnetyczna sila przyciaga widzow do sportu, Myron patrzyl, jak pilka zatacza wolno luk w strone dolka. Wstrzymal oddech, a kiedy wpadla w otwor w ziemi, poczul, jak w oku zbiera mu sie lza. Jack zaliczyl dolek o jedno uderzenie ponizej limitu. Diane Hoffman zacisnela dlon w piesc i zrobila gest pompowania. Przewaga lidera znow wzrosla do dziewieciu punktow.
Coldren spojrzal na wiwatujaca publicznosc. Pozdrowil widzow uchyleniem kapelusza, ale ich nie zobaczyl. Wciaz byl w transie. Walczylby z niego nie wypasc. Na moment napotkal wzrokiem oczy Myrona. Myron odklonil sie, zyczac mu, by nie wracal do rzeczywistosci. Pozostan w transie, pomyslal. W tym transie wygrywa sie turnieje. W tym transie synowie nie wysadzaja w powietrze zyciowych marzen ojcow.
Przeszedl wzdluz szpaleru przenosnych toalet – dostarczonych przez firme o nie calkiem trafnej nazwie Royal Flush (Krolewski Strumien) – i ruszyl w strone alei Korporacyjnej. Wsrod nabywcow biletow na turnieje golfa obowiazywala bezprzykladna hierarchia. Oczywiscie rozmaite podzialy istnialy na wiekszosci aren sportowych – niektorzy mieli lepsze miejsca, inni wstep do loz, a nawet miejsca przy samym boisku. Tam jednak wreczales bilet osobie sadzajacej gosci lub bileterowi i siadales. W przypadku golfa natomiast okazywales swoja wejsciowke caly dzien.
Zwykli widzowie (czytaj: chlopi panszczyzniani) paradowali z nalepkami na koszulach, czyms w rodzaju szkarlatnej litery – pietna. Inni z zawieszonymi na szyjach plastikowymi plakietkami na metalowych lancuszkach. Sponsorzy zas (czytaj: panowie feudalni) z czerwonymi, srebrnymi lub zlotymi, w zaleznosci od wniesionych sum. Byly tez inne karty wstepu, dla rodzin i znajomych graczy, dla czlonkow klubu Merion, dla jego dzialaczy, a takze dla zwiazanych z golfem agentow sportowych. Wszystkie one przesadzaly o dostepie ich wlascicieli do roznych miejsc. Na przyklad wejsc na aleje Korporacyjna mogli tylko posiadacze kolorowych kart, a do tworzacych ja ekskluzywnych namiotow, strategicznie usytuowanych na wzgorzach jak kwatery generalskie w starym filmie wojennym, jedynie ci ze zlotymi.
Aleje Korporacyjna wytyczal rzad namiotow sponsorowanych przez rozne potezne firmy. W teorii zaplacenie co najmniej stu tysiecy za czterodniowe wynajecie namiotu mialo na celu wyeksponowanie sponsorow i wywarcie wrazenia na klientach. W rzeczywistosci szyszki z wielkich korporacji mogly dzieki temu obejrzec turniej za darmo. Co prawda, do namiotow zapraszano zwykle grono waznych klientow, zawsze jednak przewijali sie tam dyrektorzy i prezesi firm sponsorujacych. Stutysieczna oplata za wynajem stanowila zaledwie czesc wydatkow. Nie uwzgledniala bowiem kosztow jedzenia, drinkow, obslugi, nie wspominajac o lotach pierwsza klasa, luksusowych apartamentach hotelowych, dlugich limuzynach et cetera dla grubych ryb i ich gosci.
Chlopcy i dziewczeta, potraficie powiedziec: „Kasa wprawia w ruch ten swiat?”. Mowa.
Myron podal nazwisko ladnej mlodej kobiecie w namiocie Lock-Horne’ow. Wina jeszcze nie bylo, ale przy stole w kacie siedziala Esperanza.
– Wygladasz jak z krzyza zdjety – powitala go.
– Moze. W kazdym razie czuje sie paskudnie.
– Co sie stalo?
– Napadlo mnie trzech cpunow z nazistowskimi tatuazami i lomami.
Esperanza uniosla brew.
– Tylko trzech?
Ta kobieta tryskala humorem. Opowiedzial jej o starciu, z ktorego ledwie uszedl calo.
– Rozpacz – rzekla, krecac glowa. – Czarna rozpacz.
– Tylko nie ron nade mna lez. Nic mi nie bedzie.
– Znalazlam zone Lloyda Rennarta. Jest jakas artystka, mieszka w Jersey, nad morzem.
– Sa wiesci o jego zwlokach?
Pokrecila przeczaco glowa.
– Sprawdzilam strony NVI i Treemaker w Internecie. Dotad nie wystawiono swiadectwa zgonu.
Myron utkwil w niej wzrok.
– Zartujesz.
– Nie. Moglo jeszcze nie trafic do Internetu. Inne biura sa zamkniete do poniedzialku. Ale to, ze go nie wystawiono, o niczym nie swiadczy.
– Dlaczego? – spytal.
– Zanim oglosi sie smierc jakiejs osoby, musi minac okreslony czas od jej znikniecia – wyjasnila Esperanza. – Nie wiem ile… piec czy wiecej lat. Jednak czesto najblizszy krewny takiej osoby sklada wniosek o uznanie jej za zmarla, zeby moc otrzymac pieniadze z ubezpieczenia i spadek. Tylko ze Lloyd Rennart popelnil samobojstwo.
– Wiec nie bedzie odszkodowania.
– Tak. Jesli Rennartowie mieli wspolnote majatkowa, jego zona nie ma potrzeby przyspieszac sprawy.
Myron skinal glowa. Logiczne. Pozostala wszakze jedna dokuczliwa watpliwosc.
– Napijesz sie czegos? – spytal.
Odmowila, krecac glowa.
– Zaraz wroce.
Myron wzial puszke yoo-hoo. Win zadbal, zeby w namiocie Locke-Horne’ow nie zabraklo tego napoju. Monitor telewizyjny w gornym rogu namiotu pokazywal aktualna tablice wynikow. Jack zaliczyl przed chwila pietnasty dolek. Zgodnie z wyznaczona norma. Tak samo Crispin. Wygladalo wiec na to, ze jesli Jack sie raptem nie zalamie, jutrzejsza finalowa runde zacznie z wielka przewaga.
– Mozemy porozmawiac? – spytala Esperanza, kiedy przy niej usiadl.
– Wal.
– Chodzi o moje studia prawnicze.
– Dobrze.
– Unikales tego tematu – wypomniala.
– O czym ty mowisz? Przeciez to ja chce pojsc na rozdanie dyplomow, pamietasz?
– Ja nie o tym. – Zaczela miedlic w palcach papierowe opakowanie slomki. – Mowie o tym, co stanie sie po dyplomie. Wkrotce bede dyplomowana prawniczka. Moja rola w agencji powinna sie zmienic.
– Zgadzam sie. Myron skinal glowa.
– Po pierwsze, chce miec wlasny pokoj.
– Nie mamy tyle miejsca.
– Salka konferencyjna jest za duza – odparla. – Mozna obciac troche z niej, troche z recepcji. Nie bedzie