– Myslisz o Jessice? – spytala podejrzliwie.

– Nie, a dlaczego pytasz?

– Bo znow masz te przyprawiajaca o mdlosci, milosno-teskna mine. Sam wiesz. Taka, ze mam ochote zwymiotowac ci na buty.

– Chodzmy – powiedzial. – Tad Crispin czeka.

Spotkanie nie przynioslo rezultatu, ale do niego przyblizylo.

– Kontrakt, ktory podpisal z Zoomem, jest o dupe potluc – ocenila Esperanza.

– Wiem.

– Crispin cie lubi.

– Pozyjemy, zobaczymy – odparl Myron.

Przeprosil ja i szybko wrocil do namiotu. Linda Coldren siedziala na tym samym krzesle, w krolewskiej pozie, tylem do niego.

– Lindo?

– Juz ciemno – powiedziala cicho. – Chad nie lubi ciemnosci. Chociaz ma szesnascie lat, wciaz nie gasze swiatla na korytarzu. Na wszelki wypadek.

Myron nie poruszyl sie. Gdy odwrocila sie w jego strone i ujrzal jej usmiech, mial wrazenie, ze cos wwierca sie mu w serce.

– Kiedy Chad byl maly – ciagnela – nie rozstawal sie z czerwonym plastikowym kijem golfowym i pilka do wiffle’a. Dziwne. Wlasnie taki pojawia mi sie w myslach przed oczami. Z tym malym czerwonym kijem. Dluzszy czas nie moglam przywolac tego obrazu. Teraz Chad jest juz prawie mezczyzna. Ale odkad zniknal, widze go jako malego, szczesliwego chlopczyka, ktory na dziedzincu za domem uderza w pilki do golfa.

Myron skinal glowa i wyciagnal reke.

– Chodzmy, Lindo – rzekl lagodnie.

Wstala. Ruszyli w milczeniu. Nocne niebo bylo tak jasne, ze wygladalo jak mokre. Mial ochote wziac jej dlon. Ale nie zrobil tego. Doszli do jej wozu, odbezpieczyla pilotem zamek i otworzyla drzwiczki. Myron, ktory zaczal okrazac samochod, nagle sie zatrzymal.

Na siedzeniu kierowcy lezala koperta.

Zamarli na kilka sekund. Koperta byla brazowa, na tyle duza, by pomiescic zdjecie formatu dwadziescia na dwadziescia piec centymetrow, plaska, nieco wybrzuszona posrodku.

Linda Coldren spojrzala na Myrona. Chwycil koperte za brzeg i uniosl ja w gore. Na odwrocie drukowanymi literami napisano:

OSTRZEGALEM NIE SZUKAJCIE POMOCY

TERAZ CHAD ZA TO ZAPLACI

JESZCZE RAZ WEJDZIECIE NAM W PARADE

BEDZIE ZNACZNIE GORZEJ.

Na klatce piersiowej Myrona zacisnely sie stalowe obrecze strachu. Powoli opuscil dlon i dotknal klykciem wypuklosci. W dotyku przypominala gline. Ostroznie rozcial koperte i odwrocil. Na siedzenie wypadla jej zawartosc.

Odciety palec odbil sie od skory i znieruchomial.

Rozdzial 18

Myron wpatrywal sie w niego, oniemialy.

O moj Boze, moj Boze, moj Boze…

Zdjety panicznym strachem, zadygotal, zdretwial. Jeszcze raz przeczytal ostrzezenie na kopercie. To twoja wina, Myron, twoja wina! – uslyszal wewnetrzny glos.

Obrocil sie ku Lindzie. Oczy miala szeroko rozwarte, rozedrgana dlonia zakrywala usta.

Chcial zrobic krok w jej kierunku, lecz zatoczyl sie jak bokser po knockdownie, ktory nie czeka, az sedzia doliczy do osmiu.

– Trzeba kogos wezwac – wydusil z siebie glosem, ktory nawet jemu wydal sie slaby. – FBI. Mam znajomych…

– Nie – sprzeciwila sie stanowczo.

– Lindo, posluchaj…

– Przeczytaj to!

– Ale…

– Przeczytaj to – powtorzyla i zwiesila glowe. – Ta sprawa juz cie nie dotyczy, Myron.

– Nie zdajesz sobie sprawy, z czym masz do czynienia.

– Czyzby? – Poderwala glowe i zacisnela dlonie w piesci. – Mam do czynienia z chorym potworem. Potworem, ktory przy najmniejszej prowokacji okalecza. – Przystapila do samochodu. – Obcial mojemu synowi palec tylko dlatego, ze z toba rozmawialam. Jak myslisz, co sie stanie, jesli nie wykonam jego polecen?

Myronowi zakrecilo sie w glowie.

– Lindo, zaplacenie okupu nie gwarantuje… – Wiem o tym – przerwala mu.

– Ale… – Bezradnie szukal argumentow, a potem powiedzial cos bezdennie glupiego. – Przeciez nie wiesz, czy to palec Chada.

Opuscila wzrok. Jedna dlonia powstrzymala szloch, a druga bez sladu obrzydzenia czule pogladzila odciety palec.

– Wiem, ze jego – odparla cicho.

– Chad moze juz nie zyc.

– Jaka wiec roznica, co zrobie?

Myron nic wiecej nie powiedzial. Wystarczajaco sie zblaznil. Potrzebowal kilku chwil, by sie pozbierac, zastanowic nad dalszymi krokami.

Twoja wina, Myron. Twoja wina.

Odrzucil te mysl. Bywal juz mimo wszystko w gorszych opalach. Ogladal zabitych, scieral sie z wyjatkowymi lotrami, lapal zabojcow i oddawal ich w rece sprawiedliwosci. Potrzebowal tylko…

Zawsze z pomoca Wina, Myron. Nigdy samodzielnie.

Linda Coldren uniosla odciety palec. Po policzkach splywaly jej lzy, ale twarz miala spokojna jak staw.

– Do widzenia, Myron – powiedziala.

– Lindo…

– Wiecej mu sie nie sprzeciwie.

– Musimy to przemyslec…

Pokrecila glowa.

– Nie powinnismy byli sie do ciebie zwracac. Trzymajac w dloni palec syna, wsunela sie do samochodu.

Odlozyla delikatnie palec, zapalila silnik, wrzucila bieg i odjechala.

Myron dotarl do samochodu. Kilka minut siedzial i gleboko oddychal, zeby ochlonac. Trenowal sztuki walki od pierwszego roku studiow, kiedy Win zapoznal go z taekwondo. Nauczyli sie tam medytacji, ale nigdy nie opanowal jej najwazniejszych niuansow. Nie potrafil calkowicie wylaczyc umyslu. Zamknal oczy, probujac zastosowac sie do jej prostych zasad. Oddychal wolno przez nos, wpychal powietrze jak najglebiej, staral sie pracowac nie piersia, lecz przepona, a wypuszczal je przez usta jeszcze wolniej, az do calkowitego oproznienia pluc.

Dobrze, co zrobisz teraz? – zadal sobie pytanie.

Pierwsza wyplynela na powierzchnie najprostsza odpowiedz: Poddaj sie. Ogranicz straty. Przyznaj, ze to nie twoj zywiol. Przeciez nigdy tak naprawde nie pracowales dla FBI. Po prostu towarzyszyles Winowi. Zadanie cie przeroslo, przez co szesnastoletni chlopak stracil palec, a kto wie, czy nie wiecej. „Bez Wina jestes beznadziejny” – to slowa Esperanzy. Wbij je sobie do glowy i spasuj.

I co dalej? Niech Coldrenowie sami uporaja sie z tym pasztetem?

Gdybys sie nie wtracil, byc moze ich syn zachowalby dziesiec palcow.

Вы читаете Blekitna krew
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату