– Co za tempo.

– Powiem wprost – odparla zrezygnowanym tonem kelnerki, recytujacej klientowi dania dnia pod koniec podwojnej zmiany. – Policja sadzi, ze pani Coldren zabila meza. Podejrzewaja, ze i pan maczal w tym palce.

– Zartuje pani.

– Wygladam na kawalarke, panie Bolitar? – spytala z ta sama senna mina.

Pytanie bylo retoryczne.

– Linda nie ma dobrego alibi na zeszla noc – dodala wypranym z emocji tonem. – A pan?

– Nie bardzo.

– Wobec tego przekaze panu, co wie policja. – Victoria Wilson podniosla obojetna rzeczowosc do poziomu sztuki. – Po pierwsze – w uniesienie palca wlozyla ogromny wysilek – maja swiadka, dozorce, ktory widzial, jak Jack Coldren wchodzi na teren klubu okolo pierwszej w nocy. Ten sam swiadek widzial, jak pol godziny pozniej wchodzi tam Linda Coldren. Wedlug niego wkrotce potem Linda opuscila Merion. Jacka juz nie zobaczyl.

– To nie znaczy…

– Po drugie – uciszyla Myrona Victoria, unoszac drugi palec – policji doniesiono, ze okolo drugiej w nocy panski samochod stal na Golf House Road. Zechca uslyszec, dlaczego parkowal pan w tak dziwnym miejscu o tak dziwnej porze.

– Skad pani to wszystko wie?

– Mam odpowiednie koneksje – odparla ze znudzona mina. – Moge kontynuowac?

– Prosze.

– Po trzecie – uniosla nastepny palec – Jack Coldren odwiedzal adwokata od rozwodow. Scislej, zamierzal zlozyc pozew.

– Linda wiedziala o tym?

– Nie. Ale jeden z jego zarzutow dotyczyl jej niedawnej zdrady.

Myron przylozyl dlonie do piersi.

– Niech pani na mnie nie patrzy – powiedzial.

– Panie Bolitar.

– Slucham?

– Ja tylko stwierdzam fakty. Bylabym wdzieczna, gdyby pan mi nie przerywal. Po czwarte – uniosla najmniejszy palec – w sobote na turnieju golfa w Merion kilku swiadkow ocenilo, ze jest pan w nader dobrej komitywie z pania Coldren.

Zaczekal, lecz Victoria Wilson opuscila reke i nie pokazala kciuka.

– To wszystko? – spytal.

– To wszystko, co musimy teraz omowic.

– Linde poznalem w piatek.

– Ma pan na to dowod?

– Poswiadczy to Bucky. Przedstawil nas sobie. Victoria gleboko westchnela.

– Ojciec Lindy. Co za idealny, bezstronny swiadek.

– Mieszkam w Nowym Jorku.

– Niecale dwie godziny pociagiem od Filadelfii. Prosze dalej.

– Mam dziewczyne. Mieszkam z nia. To Jessica Culver.

– A to ci wyznanie. Mezczyzni przeciez nigdy nie zdradzaja kobiet.

Pokrecil glowa.

– Sugeruje pani…

– Niczego nie sugeruje – weszla mu w slowo monotonnym glosem. – Przekazuje tylko, co sadzi policja. A sadzi, ze Linda zabila Jacka. Dom jest otoczony przez tylu policjantow, bo chca miec pewnosc, ze nie usuniemy stad niczego przed wydaniem nakazu rewizji. Dali jasno do zrozumienia, ze w tej sprawie nie bedzie zadnych Kardashianow.

Kardashian. Nazwisko ze sprawy OJ. Simpsona. Czlowiek, ktory na zawsze odmienil leksykon prawa.

– Ale… – Myron urwal. – Przeciez to niedorzeczne. Gdzie jest Linda?

– Na gorze. Powiedzialam policji, ze w tej chwili jest zbyt przygnebiona, zeby z nimi rozmawiac.

– Pani nic nie rozumie. Jak w ogole mozna ja podejrzewac? Sama pani zobaczy, gdy wszystko pani opowie.

Victoria Wilson o maly wlos nie ziewnela.

– Wszystko mi powiedziala – odparla.

– Nawet o…

– Porwaniu – dokonczyla za niego.

– Czy to oczyszcza ja poniekad z podejrzen?

– Nie.

Myron zmieszal sie.

– Policja wie o porwaniu Chada? – spytal.

– Skadze. Na razie o tym milczymy. Skrzywil sie.

– Ale przeciez jezeli sie dowiedza, ze Linda nie ma nic wspolnego z morderstwem, skupia sie na nim.

Victoria Wilson odwrocila sie.

– Wejdzmy na gore – zaproponowala.

– Pani sie z tym nie zgadza?

Nie raczyla odpowiedziec. Zaczeli wchodzic po schodach.

– Jest pan prawnikiem.

– Nie praktykuje w zawodzie – odparl, choc jej slowa nie zabrzmialy jak pytanie.

– Ale przyjeto pana do palestry.

– W Nowym Jorku.

– To dobrze. Chce, zeby pan byl drugim adwokatem w tej sprawie. Zaraz zalatwie panu pozwolenie.

– Nie zajmuje sie prawem karnym.

– To bez znaczenia. Bedzie pan adwokatem posilkowym pani Coldren.

Myron skinal glowa.

– W zwiazku z czym nie bede mogl zeznawac. Bo wszystko, co uslysze, staje sie poufne.

– Jest pan inteligentny – skomplementowala go znudzonym tonem, zatrzymala sie przy drzwiach i oparla o sciane. – Niech pan wejdzie. Zaczekam tutaj.

Zapukal. Linda Coldren zaprosila go do srodka. Otworzyl drzwi. Stala przy oknie w glebi, patrzac na podworze.

– Lindo?

Nie odwrocila sie.

– Mam zly tydzien, Myron.

Zasmiala sie niewesolo.

– Dobrze sie czujesz?

– Ja? Nigdy nie czulam sie lepiej. Dzieki, ze pytasz.

Podszedl do niej, nie wiedzac, od czego zaczac.

– Czy porywacze zadzwonili w sprawie okupu? – spytal.

– Wczoraj wieczorem. Rozmawial z nimi Jack.

– Co powiedzieli?

– Nie wiem. Wypadl z domu zaraz po ich telefonie. Nic nie powiedzial.

Myron sprobowal wyobrazic sobie te scene. Dzwoni telefon. Jack odbiera go i wybiega z domu bez slowa. Braklo w tym logiki.

– Odezwali sie znowu?

– Jeszcze nie.

Nie patrzyla na niego, ale skinal glowa.

– Co zrobilas?

– Co zrobilas? – powtorzyla

– W nocy. Po tym, jak Jack wypadl z domu.

Linda Coldren splotla rece na piersi.

Вы читаете Blekitna krew
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату