Myron bezradnie skinal glowa.
– Co sie stalo? – spytal.
– Dozorca znalazl go o szostej rano.
– Ktos go zastrzelil?
Corbett usmiechnal sie krzywo. Byl mniej wiecej w wieku Myrona, ale mikry jak na policjanta. Nie dosc, ze niski – jest sporo niskich strozow prawa – to niemal chorobliwie chudy. Jego skromna posture skrywal prochowiec. Nie za dobry stroj na lato. Na ogladal sie odcinkow z porucznikiem Columbo?
– Prosze wybaczyc, ale czy moglbym zadac panu kilka pytan?
Myron patrzyl na nieruchome cialo, nie mogac sie pozbierac. Jack nie zyl. Dlaczego? Jak do tego doszlo? A co policja ma do niego? Dlaczego chca go przesluchac?
– Gdzie jest pani Coldren? – spytal.
Corbett spojrzal na policjantow i znow na niego.
– Dlaczego pan o to pyta?
– Chce sie upewnic, czy jest bezpieczna.
– Tak? – Corbett splotl rece na piersi. – W takim razie powinien pan spytac „Co z pania Coldren?” albo „Pani Coldren nic sie nie stalo”?, a nie o to, gdzie jest. Oczywiscie, jesli troszczy sie pan o jej samopoczucie.
Myron kilka chwil mierzyl go wzrokiem.
– Boze, pan jest naprawde dobry – wycedzil.
– Po co ten sarkazm, panie Bolitar? Widze, ze przejmuje sie pan jej losem.
– Owszem.
– Jest pan jej znajomym?
– Tak.
– Dobrym?
– Slucham?
– Prosze wybaczyc jeszcze raz… – Corbett rozlozyl rece. – Ale czy pan ja… tego?
– Oszalal pan?!
– Mam rozumiec, ze tak?
Tylko spokojnie, ostrzegl sie w duchu Myron. Probuje cie sprowokowac. Znasz te numery. Nie nabierze cie na takie plewy.
– Nie. Nie mielismy z soba intymnych kontaktow.
– Serio? Dziwne.
Myron nie pochwycil przynety i nie spytal: „Co jest dziwne”?. Corbett musial sie wiec obejsc smakiem.
– W ciagu minionych dni paru swiadkow widzialo was razem. Kilkakrotnie. Przede wszystkim w namiocie w alei Korporacyjnej. Spedziliscie tam kilka godzin. Sam na sam. Bardzo zadowoleni. Na pewno nie doszlo do czulosci?
– Nie.
– A wiec nie doszlo do czulosci ani do…
– Nie doszlo do niczego.
– Aha, rozumiem. – Corbett udal, ze przezuwa te ciekawostke. – Gdzie pan spedzil miniona noc?
– Czy jestem podejrzany?
– Przeciez tylko sobie przyjacielsko gawedzimy.
– Ustaliliscie z grubsza, o ktorej zginal? – spytal Myron. Corbett odpowiedzial na to kolejnym uprzejmym policyjnym usmiechem.
– Powtorze jeszcze raz: prosze mi nie wziac za zle i wybaczyc, ale w tej chwili wolalbym skupic sie na panu – odparl z odrobine wiekszym naciskiem. – Gdzie pan spedzil miniona noc?
Myron przypomnial sobie prosbe Lindy przez telefon. Policja z pewnoscia juz ja przesluchala. Powiedziala im o porwaniu? Prawdopodobnie nie. Tak czy siak informowanie ich o tym to nie jego rola. Nie wiedzial, jak wyglada sytuacja. Nieopatrzne slowo moglo zagrozic bezpieczenstwu Chada. Najlepiej szybko stad odjechac, uznal.
– Chcialbym zobaczyc sie z pania Coldren – rzekl.
– W jakiej sprawie?
– Zeby sie upewnic, czy nic jej nie jest.
– To milo, panie Bolitar. Bardzo szlachetnie. A ja chcialbym uslyszec od pana odpowiedz na pytanie.
– Najpierw musze zobaczyc sie z pania Coldren. Corbett zmruzyl oczy jak rasowy policjant.
– Odmawia mi pan odpowiedzi?
– Nie. W tej chwili jednak najwazniejsze jest dla mnie dobro mojej potencjalnej klientki.
– Klientki?
– Omawialem z pania Coldren mozliwosc podpisania przez nia kontraktu z Rep Sport MB.
– Rozumiem. – Corbett potarl podbrodek. – To dlatego siedzieliscie razem w namiocie?
– Na panskie pytania odpowiem pozniej, detektywie. A teraz chcialbym sprawdzic, co sie z nia dzieje.
– Nic jej nie jest, panie Bolitar.
– Wole przekonac sie o tym osobiscie.
– Pan mi nie ufa?
– Nie w tym rzecz. Jezeli jednak mam byc jej agentem, moim psim obowiazkiem jest byc do jej dyspozycji.
Corbett pokrecil glowa i uniosl brwi.
– Zalewa pan, Bolitar!
– Moge juz isc?
Detektyw znow szeroko rozlozyl rece.
– Nie jest pan aresztowany. Odwiezcie pana Bolitara do rezydencji Coldrenow – zwrocil sie do dwoch policjantow. – Dopilnujcie, zeby go nikt nie zaczepil.
Myron usmiechnal sie.
– Dziekuje, detektywie.
– Nie ma za co – odparl Corbett, a kiedy Myron ruszyl, zawolal za nim: – Aha, jeszcze jedno. – Facet zdecydowanie obejrzal za duzo odcinkow serialu Columbo. – Chodzi o ten telefon w wozie patrolowym. Czy byl od pani Coldren?
Myron nie odpowiedzial.
– Nie szkodzi. Sprawdzimy billingi. – Corbett pomachal mu reka jak Peter Falk. – Udanego dnia.
Rozdzial 26
Przed domem Coldrenow staly cztery wozy policyjne. Myron podszedl do drzwi i zapukal. Otworzyla mu nieznajoma Murzynka okolo piecdziesiatki, w dobrze skrojonym kostiumie.
Obrzucila spojrzeniem jego baseballowke.
– Ladna czapka – powiedziala bez sladu ironii. – Prosze wejsc.
Jej kawowa cera byla chropawa i podniszczona, a senny wyraz twarzy i polprzymkniete oczy sprawialy, ze wygladala na wiecznie znudzona.
– Victoria Wilson – przedstawila sie.
– Myron Bolitar.
– Wiem.
Glos tez miala znudzony.
– W domu jest ktos jeszcze?
– Tylko Linda.
– Moge sie z nia zobaczyc?
Victoria Wilson wolno skinela glowa. Prawie sie spodziewal, ze stlumi ziewniecie.
– Przedtem porozmawiajmy – zaproponowala.
– Pani jest z policji? – spytal.
– Przeciwnie. Jestem adwokatka pani Coldren.