– Kiedy ostatni raz widziala pani Chada?
– Dlaczego pan znow o to pyta?
– Albo odpowie pani na pytanie, albo ide do Norma.
Przyjrzala mu sie uwaznie. Przybral najbardziej nieprzenikniona mine, zapozyczona od supertwardych policjantow i inkasentow z rogatek na autostradzie New Jersey.
– W tym motelu – odparla po kilku sekundach.
– W Zajezdzie Dworskim?
– Jak go zwal, tak zwal. Nie pamietam nazwy.
– Kiedy to bylo?
Zastanawiala sie chwile.
– W piatek rano. Chad jeszcze spal.
– Od tamtej pory nie widziala go pani ani z nim nie rozmawiala?
– Nie.
– Nie planowala pani zadnych nowych schadzek? Zrobila nieszczesliwa mine.
– Nie, wlasciwie nie. Myslalam, ze Chad chce sie po prostu zabawic, ale gdy przyjechalismy na miejsce, stwierdzilam, ze sie we mnie zadurzyl. Nie przewidzialam tego. Szczerze mnie to zaniepokoilo.
– A dokladnie?
– Ze powie o nas matce. Wprawdzie przysiagl, ze jej nie powie, lecz kto wie, jak by sie zachowal, gdybym go zranila? Nie zadzwonil do mnie, wiec mi ulzylo.
Myron nie doszukal sie w jej twarzy i slowach zadnych klamstw. Co nie znaczy, ze nie klamala. Esme zmienila pozycje, krzyzujac nogi.
– Nadal nie rozumiem, dlaczego pan mnie o to wszystko pyta. – Zastanawiala sie chwile, a potem w jej oczach rozblysla iskra. Usiadla prosto. – Czy to ma jakis zwiazek z zabojstwem Jacka?
Nie odpowiedzial.
– Moj Boze! – Glos jej zadrzal. – Nie mysli pan chyba, ze Chad ma z tym cos wspolnego.
Myron odczekal chwile. Woz albo przewoz, pomyslal.
– On nie – odparl. – Ale nie mam pewnosci co do pani. Na jej twarzy rozbilo biwak zmieszanie.
– Slucham?!
– Mysle, ze pani go porwala.
Uniosla rece.
– Czy pan oszalal?! Porwalam? To byla wspolna decyzja. Calkowicie. Niech mi pan wierzy, palil sie do tego. Zgoda, byl mlodociany. Ale czy mysli pan, ze dowiozlam go do motelu pod lufa pistoletu?
– Nie o tym mowie.
Znowu sie zmieszala.
– Wiec o czym, do cholery?!
– Opuscila pani motel w piatek. Dokad pani pojechala?
– Do Merion. Poznalismy sie tam wieczorem, pamieta pan?
– A gdzie pani byla zeszlej nocy?
– Tu.
– W swoim apartamencie?
– Tak.
– Od ktorej?
– Od osmej.
– Ktos moze to potwierdzic?
– A dlaczego ktos mialby to potwierdzac? – odparowala z irytacja.
Przez jego nieprzenikniona mine nie przedostalyby sie nawet gazy. Esme westchnela.
– Do polnocy siedzialam z Normem. Pracowalismy.
– A potem?
– Poszlam spac.
– Czy nocny portier potwierdzi, ze nie opuscila pani swojego pokoju po polnocy?
– Mysle, ze tak. Nazywa sie Miguel. Jest bardzo mily. Miguel? Zadanie dla Esperanzy. Gdyby alibi Esme sie potwierdzilo, mogl wyrzucic swa zgrabna mala hipoteze do kosza.
– Kto jeszcze wiedzial o pani i Chadzie Coldrenie?
– Nikt. Ja w kazdym razie nie wspomnialam nikomu.
– A Chad? Komus powiedzial?
– Wyglada na to, ze panu – odparla uszczypliwie. – A moze jeszcze komus, nie wiem.
Myron pomyslal o czarnej postaci wychodzacej przez okno z sypialni Chada – Matthew Squiresie? – i przypomnial sobie mlode lata. Gdyby udalo mu sie pojsc do lozka ze starsza kobieta wygladajaca jak Esme Fong, z ochota by sie komus tym pochwalil, zwlaszcza najblizszemu przyjacielowi, w ktorego domu nocowal w przeddzien schadzki.
Znow wszystko wrocilo jak bumerang do mlodego Squiresa.
– Gdzie pania w razie czego zlapie? – spytal.
Siegnela do kieszeni i wyjela wizytowke.
– Na spodzie jest numer mojej komorki – powiedziala.
– Do widzenia, Esme.
– Myron?
Obrocil sie ku niej.
– Powie pan Normowi?
Esme Fong najwyrazniej obawiala sie tylko utraty dobrej opinii i pracy, a nie oskarzenia o morderstwo. A moze chytrze mydlila mu oczy? Nie mial jak tego sprawdzic.
– Nie – odparl. – Nie powiem.
W kazdym razie nie teraz, dodal w myslach.
Rozdzial 31
Akademia Episkopalna. Macierzysta szkola srednia Wina. Esperanza, ktora go tu przywiozla, stanela po drugiej stronie ulicy i zgasila silnik.
– Co robimy? – spytala.
– Nie wiem – odparl Myron. – Matthew Squires jest w srodku. Zaczekajmy na przerwe na lunch i sprobujmy tam wejsc.
– I to ma byc plan? Jest fatalny.
– Masz lepszy pomysl?
– Wejdzmy od razu. Udajmy rodzicow.
– Myslisz, ze to wypali? – zapytal po chwili.
– To lepsze, niz siedziec bezczynnie w samochodzie.
– Aha, zanim zapomne. Sprawdz mi alibi Esme. I nocnego portiera Miguela.
– Miguela? – powtorzyla. – Dlatego ze jestem Latynoska?
– Przede wszystkim. Przyjela to bez zastrzezen.
– Rano zadzwonilam do Peru – poinformowala.
– I?
– Rozmawialam z miejscowym szeryfem. Potwierdza, ze Lloyd Rennart popelnil samobojstwo.
– A co z cialem?
– Ta przepasc nazywa sie El Garganta del Diablo. Czarcie Gardlo. Nikt nigdy nie znalazl tam zwlok. Samobojcy czesto w nia skacza.
– Wspaniale. Nie zebralabys wiecej szczegolow o przeszlosci Rennarta?
– Na przyklad jakich?
– Jak kupil ten bar w Neptune. Dom w Spring Lake Heights. Tym podobnych.