raz pierwszy rozmawial o tym z Jackiem?
Warto bylo zamienic z nia slowo.
Diane Hoffman palila papierosa. Niedopalki u jej stop swiadczyly, ze siedzi tu dluzej niz kilka minut. Podszedl do niej.
– Czesc – przywital sie. – Niedawno sie poznalismy. Spojrzala na niego, zaciagnela sie gleboko dymem i wydmuchnela go w stojace powietrze.
– Pamietam – odparla glosem brzmiacym jak stare opony na nierownym bruku.
– Moje kondolencje. Pani i Jack z pewnoscia byliscie sobie bliscy.
Znow zaciagnela sie papierosem.
– Tak.
– Golfista i asystentka to na pewno mocny zwiazek.
Podejrzliwie zmruzyla oczy.
– Tak.
– Niemal taki jak meza z zona. Albo partnerow w interesach.
– Mhm. Podobny.
– Klociliscie sie?
Spiorunowala go wzrokiem, lecz po chwili sie rozesmiala, co skonczylo sie suchym kaszlem.
– A co panu do tego? – spytala, odzyskawszy glos.
– Widzialem, jak sie klocicie.
– Slucham?
– W piatek w nocy. Staliscie na dziedzincu za domem. Sklela go pani. W zlosci cisnela papierosa.
Diane Hoffman zgasila niedopalek. Na jej twarzy pojawil sie usmieszek.
– Bawi sie pan w Sherlocka Holmesa, panie Bolitar?
– Nie. Ja tylko pytam.
– A ja radze pilnowac wlasnego nosa, rozumiemy sie?
– Rozumiemy.
– To niech pan go pilnuje. – Usmiechnela sie szerzej, ale nie byla zbyt mila. – Niemniej zaoszczedze panu czasu i powiem, kto zabil Jacka. Zdradze tez, kto porwal chlopca. Chce pan?
– Zamieniam sie w sluch.
– Ta suka. – Diane Hoffman wskazala kciukiem dom za plecami. – Na ktora sie pan napalil.
– Nie napalilem sie na nia.
– Jasne – zakpila.
– Skad pani wie, ze to ona?
– Bo ja znam.
– To nie jest argument.
– A to pech, kowboju. Zrobila to panska flama. Chce pan wiedziec, dlaczego poklocilam sie z Jackiem? Nazwalam go kretynem, bo nie zawiadomil policji o porwaniu. Odparl, ze on i Linda uznali, ze tak bedzie najlepiej. – Diane usmiechnela sie szyderczo. – On i Linda, nie wiesz czasem.
Myron przyjrzal sie jej. Znow cos sie nie zgadzalo.
– Pani zdaniem to Linda zdecydowalaby nie wzywac policji.
– Jasne, ze ona. Porwala chlopca. Ta sprawa to jeden wielki pic.
– Po co by to zrobila?
– Pan ja spyta. – Diane usmiechnela sie szpetnie. – Moze powie.
– Pytam pania.
Pokrecila glowa.
– Hola, kowboju. Wskazalam winna i wystarczy, nie? Myron uznal, ze czas sprobowac z innej beczki.
– Dlugo pani asystowala Jackowi?
– Rok.
– Wolno spytac o pani kwalifikacje? Co sprawilo, ze Jack wybral pania?
Zachichotala.
– Co za roznica. Od czasow Lloyda Rennarta Jack i tak nie sluchal asystentow.
– Znala pani Lloyda Rennarta?
– Nie.
– Wiec dlaczego Jack pania zatrudnil? Nie odpowiedziala.
– Sypialiscie z soba?
Diane Hoffman zaniosla sie glosnym smiechokaszlem.
– Jeszcze czego! – Znow sucho sie zasmiala. – Z Jackiem? Jeszcze czego!
Ktos zawolal go po imieniu. Myron obrocil sie i zobaczyl Victorie Wilson. Choc twarz miala zaspana jak zwykle, przyzywala go niecierpliwie reka. Obok niej stal Bucky. Starszy pan wygladal tak, jakby zdmuchnac mogl go lada powiew.
– Cwaluj tam, kowboju – zakpila Diane Hoffman. – Panska luba jest chyba w potrzebie.
Myron spojrzal na nia po raz ostatni i ruszyl w, strone domu. Trzy kroki dalej dopadl go detektyw Corbett.
– Musze z panem zamienic slowo, panie Bolitar.
– Za chwile – zbyl go i dolaczyl do Victorii.
– Zadnych rozmow z policja – przestrzegla. – Pojedzie pan do Wina i tam zostanie.
– Nie przepadam za rozkazami.
– Pan wybaczy, ze ranie panskie meskie ego – powiedziala tonem calkowicie przeczacym slowom. – Ale wiem, co robie.
– Czy policja znalazla palec? Victoria Wilson skrzyzowala rece.
– Tak.
– I?
– I nic.
Myron spojrzal na Bucky’ego. Starszy pan odwrocil wzrok.
– Nie spytali o niego? – zdziwil sie Myron.
– Spytali. Odmowilysmy odpowiedzi.
– Przeciez palec mogl oczyscic Linde z zarzutow. Victoria Wilson westchnela.
– Niech pan jedzie do domu, Myron. Gdyby wyniklo cos nowego, zadzwonie.
Rozdzial 33
Nadszedl czas na rozmowe z Winem.
W samochodzie Myron przecwiczyl kilka jej wariantow. Wszystkie mialy wady, ale trudno. Win byl przyjacielem. Musial mu przekazac wiadomosc o matce, zeby sam rozstrzygnal, co poczac z tym fantem.
Najtrudniej bylo podjac decyzje, czy w ogole mu o tym mowic. Z jednej strony niedobrze byloby zachowac wszystko dla siebie, z drugiej – kto chcialby sie narazic na wybuch stlumionej wscieklosci Wina?
Zadzwonila komorka.
– Potrzebuje panskiej rady – uslyszal w sluchawce glos Tada Crispina.
– Co sie stalo?
– Poluja na mnie media, chca uzyskac wypowiedz. A ja nie bardzo wiem, co mam im powiedziec.
– Nic. Niech pan im nic nie mowi.
– No tak, owszem, ale to nie takie latwe. Dwa razy dzwonil do mnie pelnomocnik Amerykanskiego Zwiazku Golfa Learner Shelton. Na jutro zaplanowal ceremonie wreczenia trofeow. Chce mnie oglosic mistrzem Stanow. Nie wiem, co robic.
Madry chlopak, pomyslal Myron. Rozumie, ze jezeli zle rozegra sprawe, moze go to drogo kosztowac.
– Tad?
– Tak?