natchnionego.
Wskoczyla na dach samochodu i „wyjawila”, ze Wielka Cyndi tylko udawala czarny charakter, zeby zdobyc informacje. Tlum znieruchomial. Co wiecej, oznajmila Esperanza, Wielka Cyndi w rzeczywistosci jest dawno zaginiona siostra Malej Pocahontas, Wielka Szefowa. Dosc niezgrabny przydomek, ale – do licha – Esperanza musiala blyskawicznie improwizowac. Zapowiedziala, ze Mala Pocahontas oraz jej siostra polacza sily i od tej pory beda wystepowac razem.
Tlum zaczal wiwatowac. Potem pomogl Wielkiej Cyndi wstac.
Wielka Szefowa i Mala Pocahontas szybko staly sie najbardziej popularna para zapasniczek. Co tydzien odgrywaly ten sam scenariusz: Esperanza rozpoczynala pojedynek, wygrywajac dzieki swojej zrecznosci, strona przeciwna robila cos zabronionego jak sypanie piaskiem w oczy albo uderzanie jakims ciezkim przedmiotem i korzystajac z chwilowej nieuwagi Wielkiej Szefowej, dwa czarne charaktery rzucaly sie na biedna, bezradna Pocahontas, okladajac ponetna zapasniczke, dopoki nie pekl jej pasek zamszowego bikini, a wtedy Wielka Szefowa z bojowym okrzykiem ruszala jej na ratunek.
Niesamowita zabawa.
Po zakonczeniu zapasniczej kariery Wielka Cyndi stala na bramce, a czasem wystepowala w kilku podrzednych klubach towarzyskich. Znala ciemne strony zycia. Teraz wlasnie na to liczyli.
– Co to za lokal? – zapytal Myron.
Wielka Cyndi zmarszczyla brwi, upodabniajac sie do indianskiego totemu.
– Robia tu rozne rzeczy, panie Bolitar. Troche narkotykow, troche przestepstw internetowych, ale glownie agencje towarzyskie.
– Agencje – powtorzyl Myron. – Liczba mnoga? Wielka Cyndi skinela glowa.
– Chyba szesc lub siedem roznych. Pamieta pan, ze kilka lat temu przy Czterdziestej Drugiej Ulicy bylo pelno burdeli?
– Tak.
– Jak pan mysli, gdzie sie podzialy, kiedy je stamtad wyrzucili?
Myron spojrzal na salon manicure.
– Tutaj?
– Tu, tam, wszedzie. Nie mozna zlikwidowac bajzli, panie Bolitar. One zawsze przenosza sie w inne miejsce.
– I to jest to nowe miejsce?
– Jedno z wielu. Tu, w tym budynku, mieszcza sie wyspecjalizowane kluby zaspokajajace najrozmaitsze upodobania.
– Takie jak…?
– Niech pomysle. Jesli lubi pan blond pieknosci, idzie pan do Zlotowlosej. Na pierwszym pietrze, na koncu po prawej. Jezeli woli pan czarnoskorych mezczyzn, wchodzi pan na ostatnie pietro, do lokalu o nazwie – pewnie sie to panu spodoba, panie Bolitar – Malcolm Sex.
Myron spojrzal na Wina. Ten wzruszyl ramionami. Wielka Cyndi kontynuowala z werwa dobrego przewodnika:
– Ludzie o azjatyckich upodobaniach zaspokoja je w Klubie Wesolego Ssania, a…
– Taak – przerwal Myron – chyba juz mam pelny obraz. Zatem jak mam tam wejsc i znalezc Katie Rochester?
Wielka Cyndi zastanawiala sie chwile.
– Moge udawac kandydatke do pracy.
– Przepraszam?
Wielka Cyndi oparla swe potezne piesci na biodrach. To oznaczalo, ze znalazly sie w sporej odleglosci od siebie.
– Nie wszystkich mezczyzn pociagaja male kobietki, panie Bolitar.
Myron zamknal oczy i pomasowal nasade nosa.
– No tak, w porzadku, byc moze. Jeszcze jakies pomysly? Win cierpliwie czekal. Myron zawsze sadzil, ze Win nie bedzie tolerowal Wielkiej Cyndi, lecz przyjaciel juz przed laty zaskoczyl go. „Jednym z naszych najgorszych i najbardziej rozpowszechnionych uprzedzen jest niechec do duzych kobiet. Nigdy, przenigdy, nie potrafimy dostrzec przez to uprzedzenie prawdy”. Mial racje. Myron byl gleboko zawstydzony, kiedy Win mu to uzmyslowil. Od tej chwili zaczal traktowac Wielka Cyndi tak jak powinien – jak wszystkich innych. A to strasznie ja wkurzalo. Pewnego razu, kiedy usmiechnal sie do niej, klepnela go w ramie – tak mocno, ze przez dwa dni nie mogl ruszyc reka – i krzyknela: „Niech pan przestanie!”.
– Moze powinniscie sprobowac prostszego sposobu – rzekl Win. – Ja zostane tutaj. Miej wlaczony telefon. Razem z Wielka Cyndi sprobuj dostac sie do srodka.
Wielka Cyndi skinela glowa.
– Mozemy udawac pare szukajaca zabawy we troje. Myron juz mial cos powiedziec, gdy Wielka Cyndi dodala:
– Zartowalam.
– Wiedzialem.
Uniosla lsniaca brew i pochylila sie nad nim. Gora przyszla do Mahometa.
– Teraz jednak, gdy zasialam ziarno erotycznego zwatpienia, panie Bolitar, moze male kobietki panu nie wystarcza.
– Jakos sie z tym pogodze. Chodzmy.
Myron pierwszy przeszedl przez drzwi. Stojacy przy nich czarny mezczyzna w supermodnych okularach zatrzymal go. Mial sluchawke w uchu, jak agent Secret Service. Pobieznie obszukal Myrona.
– Czlowieku – powiedzial Myron – tyle zachodu z powodu manicure’u?
Bramkarz zabral mu telefon komorkowy.
– Nie pozwalamy robic zdjec – powiedzial.
– Ta komorka nie ma takiej opcji.
Czarny usmiechnal sie.
– Dostanie ja pan przy wyjsciu.
Usmiechal sie, gdy Wielka Cyndi wypelnila drzwi. Wtedy usmiech zgasl, przechodzac w cos, co przypominalo grymas przerazenia. Wielka Cyndi weszla, nisko pochylajac glowe, jak olbrzym wkraczajacy do domku dla lalek. Wyprostowala sie, przeciagnela i stanela w lekkim rozkroku. Biala lycra zapiszczala z bolu. Wielka Cyndi mrugnela do czarnoskorego.
– Obszukaj mnie, chlopcze – powiedziala. – Mam bron. Kostium przylegal do niej jak druga skora. Jesli Wielka Cyndi rzeczywiscie miala bron, to bramkarz nie chcial wiedziec gdzie.
– W porzadku, prosze pani. Prosze wejsc.
Myron znow pomyslal o tym, co powiedzial Win o tym bardzo rozpowszechnionym uprzedzeniu. W tych slowach bylo cos osobistego, ale kiedy Myron probowal go pociagnac za jezyk, Win zamknal dyskusje. Jednak, mniej wiecej przed czterema laty, Esperanza chciala, zeby Wielka Cyndi poprowadzila sprawy kilku klientow. Poza Myronem i Esperanza byla w Rep MB najdluzej. Tak wiec wydawalo sie, ze ma to sens. Jednak Myron wiedzial, ze to bedzie katastrofa. I byla. Zaden z klientow Wielkiej Cyndi nie byl zadowolony. Skladali to na karb jej dziwacznego ubioru, makijazu i sposobu mowienia (lubila powarkiwac), ale nawet gdyby wyzbyla sie tego wszystkiego, czy to by cos zmienilo?
Czarnoskory przycisnal dlon do ucha. Ktos do niego mowil. Polozyl dlon na ramieniu Myrona.
– Czym moge panu sluzyc?
Myron postanowil rozegrac to jak najprosciej.
– Szukam kobiety, ktora nazywa sie Katie Rochester.
– Nie ma tu nikogo takiego.
– Alez jest – rzekl Myron. – Weszla przez te drzwi dwadziescia minut temu.
Czarnoskory mezczyzna zrobil krok w jego kierunku.
– Nazywasz mnie klamca?
Myron mial ochote kopnac go kolanem w krocze, ale to nic by mu nie dalo.
– Posluchaj, mozemy odegrac tu caly spektakl pod tytulem „dwaj macho”, ale jaki mialoby to sens? Ja wiem, ze ona tu weszla. Wiem, dlaczego sie ukrywa. Nie chce zrobic jej krzywdy. Mozemy to rozegrac na dwa sposoby.