– Aimee Biel korzystala z tego samego bankomatu – powtorzyl Myron. – Mozecie to jakos wyjasnic?

Oboje pokrecili glowami.

– Mowiliscie komus?

– O tym bankomacie? – zapytala Katie.

– Tak.

– Nie sadze.

Myron znow przykleknal.

– Posluchaj mnie, Katie. Ja nie wierza w zbiegi okolicznosci. Musi byc jakis powod tego, ze Aimee Biel skorzystala z tego bankomatu. Miedzy wami istnieje jakies powiazanie.

– Ledwie znalam Aimee. No tak, chodzilysmy do tej samej szkoly, ale nigdy nie trzymalysmy ze soba ani nic takiego. Czasem widywalam ja w centrum handlowym, ale nawet nie mowilysmy sobie „czesc”. W szkole zawsze byl przy niej jej chlopak. Taak.

– Znasz go?

– Jasne. Zloty chlopiec naszej budy. Bogaty tatus zawsze wyciaga go z klopotow. Wie pan, jak nazywaja Randy’ego?

Myron przypomnial sobie przydomek zaslyszany na parkingu szkolnym.

– Farmer czy jakos tak?

– Farma, nie farmer. Wie pan dlaczego?

– Nie.

– To skrot od farmaceuty. Randy jest najwiekszym dealerem w liceum. – Katie usmiechnela sie. – Zaraz, chce pan wiedziec, co mnie laczy z Aimee Biel? Tylko jedno przychodzi mi do glowy. Jej chlopak sprzedawal mi torebki po piataku.

– Chwileczke. – Myron mial wrazenie, ze pokoj zaczyna powoli wirowac. – Mowilas cos o jego ojcu?

– Wielki Jake Wolf. Gruba ryba w miasteczku. Myron skinal glowa, niemal bojac sie poruszyc.

– Powiedzialas, ze wyciaga Randy’ego z tarapatow? Wlasny glos nagle wydawal sie dobiegac z daleka.

– To tylko plotka.

– Mimo to powiedz.

– Co pan na to? Nauczyciel przylapal Randy’ego na handlu na terenie szkoly. Zglosil to policji. Mysle, ze tatus Randy’ego zaplacil policji i nauczycielowi za milczenie. Mowili, ze nie chca rujnowac swietlanej przyszlosci srodkowego rozgrywajacego.

Myron pokiwal glowa.

– Kim byl ten nauczyciel?

– Nie wiem.

– Slyszalas jakies plotki?

– Nie.

Jednak Myron chyba juz sie domyslal, kto to moze byc.

Zadal jeszcze kilka pytan. Jednak niczego wiecej nie spodziewal sie odkryc. Randy i Wielki Jake Wolf. Znow do nich wrocil. Jak rowniez do nauczyciela i opiekuna absolwentow Harry’ego Davisa oraz muzyka, nauczyciela, nabywcy bielizny Drew Van Dyne’a. Do tego miasteczka, Livingston, tamtejszej zbuntowanej mlodziezy i wagi przywiazywanej tam do sukcesu potomstwa.

W koncu spojrzal na Rufusa.

– Zostaw nas na chwile samych.

– Nie ma mowy.

Jednak Katie odzyskala nieco pewnosci siebie.

– W porzadku, Rufusie.

Wstal.

– Bede za drzwiami – powiedzial do Myrona – z moimi wspolpracownikami. Rozumiemy sie?

Myron powstrzymal cieta riposte i zaczekal, az zostana sami. Myslal o Dominicku Rochesterze, o tym, jak usilnie probuje odnalezc corke. Niewykluczone, ze wie, iz Katie jest w takim miejscu z czlowiekiem takim jak Rufus, wiec moze jego histeryczna reakcja – rozpaczliwe proby znalezienia corki – sa calkiem zrozumiale.

Pochylil sie i szepnal jej do ucha:

– Moge cie stad wyciagnac. Odchylila glowe i skrzywila sie.

– O czym pan mowi?

– Wiem, ze chcesz uciec od ojca, ale ten facet nie jest rozwiazaniem.

– Skad pan wie, co jest dla mnie dobre?

– On prowadzi burdel, do licha. O malo cie nie uderzyl.

– Rufus mnie kocha.

– Moge cie stad zabrac.

– Nie pojde – powiedziala. – Wolalabym umrzec, niz zyc bez Rufusa. Czy mowie wystarczajaco jasno?

– Katie…

– Niech sie pan wynosi.

Myron wstal.

– Wie pan co? – powiedziala. – Pewnie Aimee jest bardziej podobna do mnie, niz pan mysli.

– Pod jakim wzgledem?

– Pewnie tez nie potrzebuje ratunku.

A moze, pomyslal Myron, obie go potrzebujecie.

Rozdzial 44

Wielka Cyndi zostala w budynku, zeby pokazac zdjecie Aimee w innych lokalach, tak na wszelki wypadek. Ludzie prowadzacy te nielegalne interesy nie chcieliby rozmawiac z policja ani Myronem, ale chetnie pogadaja z Wielka Cyndi. Miala swoje sposoby.

Myron i Win poszli do swoich samochodow.

– Wracasz do apartamentu? – zapytal Win.

Myron przeczaco pokrecil glowa.

– Mam jeszcze robote.

– Ja zluzuje Zorre.

– Dzieki. – I spojrzawszy przez ramie na budynek, Myron dodal: – Nie podoba mi sie to, ze ja tam zostawiam.

– Katie Rochester jest dorosla.

– Ma osiemnascie lat.

– Wlasnie.

– Co chcesz przez to powiedziec? Konczysz osiemnascie lat i jestes zdany na siebie? Ratujemy tylko nieletnich?

– Nie – odparl Win. – Ratujemy tych, ktorych mozemy uratowac. Pomagamy tym, ktorzy maja klopoty. Ratujemy tych, ktorzy prosza nas o pomoc i jej potrzebuja. Nie pomagamy – powtarzam, nie pomagamy – tym, ktorzy dokonuja naszym zdaniem nieslusznych wyborow. Zle wybory sa czescia zycia.

Szli dalej.

– Wiesz, ze lubie siedziec w Starbucksie i czytac gazete, prawda? – spytal Myron.

Win skinal glowa.

– Kazdy przesiadujacy tam nastolatek pali. Kazdy. Siedze tam, obserwuje ich i kiedy zapalaja papierosy, robiac to zupelnie machinalnie, mysle sobie: Myronie, powinienes cos powiedziec. Mysle, ze powinienem podejsc do nich, przeprosic, ze przeszkadzam, i poradzic im, zeby rzucili palenie teraz, poniewaz pozniej bedzie to coraz trudniejsze. Mam ochote potrzasnac nimi, zeby zrozumieli, jak glupio postepuja. Opowiedziec im o wszystkich znanych mi ludziach, ktorzy wiedli cudowne i szczesliwe zycie, tak jak na przyklad Peter Jennings, z tego, co slyszalem porzadny facet, ktory mial wspaniale zycie, ale zakonczyl je, poniewaz za mlodu zaczal palic. Mam ochote wykrzyczec im dluga litanie schorzen bedacych nieuchronnym nastepstwem tego, co teraz robia tak

Вы читаете Obiecaj mi
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату