Ogladamy obrazy przywodcow na szlachetnych rumakach: wzrokiem ogarniaja pola, na ktorych kolumny zolnierzy przypominaja lany zboza, oczekujace na kosy; ogladamy mapy, na ktorych strzalki pokazuja trasy marszow zwycieskich armii.

Czytamy teksty ballad wojennych, spiewanych w imie krola i ojczyzny. Miara triumfow mezczyzn byla zawsze ilosc przelanej krwi zolnierzy. Zaden z podrecznikow nie mowi o kobietach. Wiemy, ze byly; miekkie ciala i gladkie skory, zapach ich perfum unosi sie nad kartami historii. Wiemy, mimo ze o tym sie nie mowi, iz okrucienstwa wojny nie koncza sie na polach bitewnych. Z chwila gdy pada ostatni zolnierz wroga, zainteresowanie zwycieskiej armii zwraca sie ku zdobytym kobietom.

Tak bylo zawsze, choc ksiazki historyczne rzadko zawieraja opisy rzeczywistych okrucienstw. Zamiast prawdy, czytam w nich o wojnach lsniacych jak mosiadz, toczonych chwalebnie i honorowo przez wszystkie walczace strony.

O Grekach walczacych pod czujnym okiem bogow, i o wojnie trojanskiej, o ktorej poeta Wergiliusz pisze, ze byla wojna herosow: Achillesa i Hektora, Agamemnona i Odyseusza; ich imiona sa od wiekow otoczone chwala. Pisze o dzwieku mieczy, chmarach strzal, o ziemi przesiaknietej krwia. Pomija najlepsze fragmenty.

Dopiero tragediopisarz Eurypides opowiada nam o losach trojanskich kobiet po upadku miasta, ale i on jest powsciagliwy. Nie rozwodzi sie nad podniecajacymi szczegolami. Opowiada o przerazonej Kasandrze, wywleczonej ze swiatyni Ateny przez greckiego wodza, ale musimy sami sie domyslic, co bylo potem. Nie dowiadujemy sie, ze rozdarl na niej szaty, obnazyl ja, wdarl sie w jej dziewicze ledzwie. Nie slyszymy krzykow bolu i rozpaczy.

Po upadku miasta takie same krzyki rozbrzmiewaly, jak Troja dluga i szeroka, gdy zwyciescy Grecy odbierali to, co im sie nalezalo, przykladajac pieczec zwyciestwa na cialach zdobytych kobiet. Czy pozostalo jeszcze choc troche zywych Trojan, zeby to ogladac? Historia nic na ten temat nie mowi.

Ale czy mozna sobie wyobrazic lepszy sposob zademonstrowania zwyciestwa nad wrogiem niz zgwalcenie jego ukochanej? Coz lepiej moze uzmyslowic mu, ze jest pobity i ponizony, niz widok zwyciezcy plawiacego sie w rozkoszach w jego lozu? Triumf wymaga widowni; rozumiem to doskonale.

Mysle o kobietach trojanskich, podczas gdy nasz samochod jedzie wolno po Commonwealth Avenue, na ktorej panuje nieprzerwany ruch pojazdow. Mimo ze jest juz dziewiata wieczor, samochody poruszaja sie powoli, wiec moge bez pospiechu przyjrzec sie budynkowi. Okna sa ciemne, to znaczy, ze ani Catherine Cordell, ani jej nowego meza nie ma w domu.

Pozwalam sobie tylko na jedno spojrzenie. Za moment budynek zostaje w tyle. Wiem, ze jest obserwowany, a jednak nie potrafie nad soba zapanowac, zeby nie rzucic okiem na jej fortece, niezdobyta jak mury zamku. Zamek jest teraz pusty; nie budzi zainteresowania najezdzcow.

Patrze na mojego kierowce, ktorego twarz jest pograzona w cieniu. Widze tylko profil i oczy blyszczace w mroku jak dwa ogniki. Ogladalem kiedys na kanale Discovery nocne zdjecia lwow. Zapamietalem zielony ogien ich slepiow w ciemnosciach. Przypomnialy mi sie teraz te lwy – glodny wyraz ich oczu – sprezone w oczekiwaniu na odpowiedni moment do skoku.

Moj towarzysz ma ten sam glodny wzrok. Z pewnoscia dostrzega to samo we mnie. Opuszczam szybe i wdycham gleboko fale cieplych zapachow miasta, jak lew wciagajacy nozdrzami powietrze pustyni w poszukiwaniu zapachu zwierzyny.

Rozdzial 15

Jechali samochodem Deana na zachod, w strone miasteczka Shirley, odleglego o czterdziesci piec mil od Bostonu.

Dean mowil niewiele; dlugie momenty ciszy potegowaly swiadomosc jego zapachu, spokojnej pewnosci siebie.

Patrzyla nan rzadko, obawiajac sie, ze spostrzeze w jej oczach podekscytowanie jego towarzystwem.

Spojrzawszy pod nogi, zobaczyla na podlodze ciemnoniebieska wykladzine. Zastanawiala sie, czy to jest nylon 6,6, odcien numer 802 koloru niebieskiego; ile samochodow moze miec podobna wykladzine?

Ten kolor byl bardzo popularny – wszedzie wokol siebie widziala teraz niebieskie wykladziny i wyobrazala sobie niezliczone mnostwo podeszew roznoszacych wlokna nylonu numer 802 po ulicach Bostonu.

Klimatyzacja dzialala bardzo sprawnie. Poczuwszy chlod, zamknela wylot nadmuchu powietrza plynacego na jej kolana i spojrzala przez okno na pola porosniete wysoka trawa, teskniac do ciepla na zewnatrz.

Poranna mgla przypominala gaze rozciagnieta nad zielonymi polami i drzewami, ktorych lisci nie poruszal najlzejszy powiew.

Rizzoli rzadko zapuszczala sie w wiejskie rejony Massachusetts. Nie pociagal jej wiejski krajobraz z pustymi przestrzeniami i gryzacymi insektami. Dzis rowniez nie widziala w nim piekna.

Ostatniej nocy zle spala.

Wielokrotnie sie budzila, a potem lezala z bijacym sercem, nasluchujac krokow lub szmeru czyjegos oddechu. Wstala o piatej rano, niewyspana i otepiala.

Dopiero po dwoch kubkach kawy poczula sie wystarczajaco orzezwiona, zeby zadzwonic do szpitala i spytac o stan Korsaka.

Byl w dalszym ciagu na oddziale intensywnej terapii, podlaczony do respiratora.

Opusciwszy nieco okno, pozwolilaby do wnetrza dostal sie powiew cieplego powietrza, pachnacego trawa i ziemia.

Zrobilo jej sie smutno na mysl, ze Korsak moze juz nigdy nie poczuc takich zapachow, nie doznac pieszczoty cieplego wiatru na twarzy.

Probowala sobie przypomniec, czy ostatnie slowa, ktorymi zakonczyli rozmowe, byly sympatyczne i przyjazne, ale nie pamietala.

Dean zjechal z autostrady na wyjezdzie numer trzydziesci szesc i jechal dalej za znakami prowadzacymi do Shirley.

Po prawej wylonil sie gmach wiezienia imienia Souzy-Baranowskiego, zaklad penitencjarny o szostym stopniu bezpieczenstwa, ten, w ktorym zostal osadzony Warren Hoyt.

Zatrzymal woz na parkingu dla odwiedzajacych i spojrzal na Jane.

– Jesli bedziesz chciala w ktoryms momencie wyjsc – rzekl – zrob to.

– Czemu sadzisz, ze bede miala taka potrzebe?

– Bo wiem, co ci zrobil.

Kazdy na twoim miejscu mialby dylemat, czy pracowac nad ta sprawa. Zauwazyla w jego oczach szczera troske. Nie pragnela jej, gdyz rozwijala w niej poczucie kruchosci wlasnej odwagi.

– Chodzmy!

Miejmy to z glowy – powiedziala, otwierajac drzwiczki.

Weszla dumnie do budynku, z wyrazem ponurej determinacji na twarzy.

Ta sama determinacja pomogla jej przejsc przez punkt kontroli osobistej, gdzie okazali z Deanem swoje odznaki i zostawili bron.

Czekajac na eskorte, czytala wiszace w poczekalni zarzadzenie dotyczace stroju osob odwiedzajacych wiezienie: Zabrania sie:

a) przychodzic boso, w kostiumach kapielowych i w szortach;

b) w stroju wskazujacym na przynaleznosc do jakiejkolwiek organizacji;

c) w stroju podobnym do ubran wiezniow i uniformow personelu;

d) w stroju dwuwarstwowym, zaciaganym na tasiemki, latwym do

Вы читаете Skalpel
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату