wlozenia;

e) w stroju przesadnie workowatym, luznym, grubym albo ciezkim…

Lista zakazow byla dluga, obejmowala nawet najdrobniejsze szczegoly: od opasek do wlosow po staniki z fiszbinami.

Przybyl wychowawca wiezienny – poteznie zbudowany mezczyzna, ubrany w niebieski, letni mundur sluzby penitencjarnej.

– Detektyw Rizzoli i agent Dean?

– Nazywam sie Curtis. Prosze za mna!

Curtis okazal sie przyjazny, a nawet jowialny.

Wprowadzil ich przez pierwsze zamykane drzwi do strefy ograniczonej dla ruchu pieszego.

Rizzoli zastanawiala sie, czy bylby rownie mily, gdyby nie byli strozami prawa, czlonkami tego samego bractwa.

Polecil im zdjac pasy, buty, marynarki, zegarki, wyjac klucze i polozyc wszystko razem na stole.

Zdjawszy swoj timex, polozyla go obok lsniacej omegi Deana. Potem zabrala sie do zdejmowania marynarki. Dean tez sie rozbieral. W procedurze bylo cos zawstydzajaco intymnego.

Kiedy odpiela klamre paska i wysunela go ze szlufek przy spodniach, poczula, ze Curtis patrzy na nia wzrokiem mezczyzny obserwujacego rozbierajaca sie kobiete.

Zdjela czolenka na niskim obcasie, ustawila je obok butow Deana i popatrzyla chlodno w oczy Curtisa, ktory wowczas dopiero odwrocil wzrok.

Potem wywrocila kieszenie i przeszla za Deanem przez bramke wykrywacza metalu.

– Hej, masz szczescie – odezwal sie Curtis, kiedy przeszla przez bramke.

– Ominela cie rewizja osobista.

– Co?

– Kazdego dnia dowodca zmiany wybiera przypadkowa liczbe.

Osoba odwiedzajaca oznaczona ta liczba zostaje poddana dokladnej rewizji. Ta przyjemnosc minela cie o wlos. Bedzie ja miala nastepna osoba.

– Stracilam zyciowa szanse – powiedziala oschle Rizzoli.

– Mozecie wlozyc to wszystko z powrotem. Macie prawo zabrac rowniez swoje zegarki.

– Mowisz, jakbysmy byli uprzywilejowani.

– Tylko adwokaci i stroze prawa moga nosic zegarki poza tym miejscem.

Wszyscy inni musza zostawic kosztownosci w depozycie. Jeszcze tylko postawie wam pieczatki na przegubach i wejdziecie na poklad.

– Mielismy o dziewiatej spotkac sie z dyrektorem Oxtonem – poinformowal Dean.

– Ma male opoznienie w harmonogramie zajec. Polecil mi pokazac wam najpierw cele wieznia. Potem zaprowadze was do biura szefa.

Zaklad Karny imienia Souzy-Baranowskiego byl najnowszym obiektem stanowego systemu wieziennictwa, wyposazonym w najnowoczesniejszy, komputerowy system zabezpieczen.

– Zamki nie maja kluczy, otwierane sa za pomoca systemu sterowanego przez czterdziesci dwa interfejsy graficzne sieci komputerowej – wyjasnil Curtis, wskazujac na liczne kamery podgladowe.

– Rejestruja wszystko, co sie dzieje, przez dwadziescia cztery godziny na dobe.

Wiekszosc odwiedzajacych nie ma w ogole kontaktu ze straznikami. Sluchaja dyspozycji przez interkom.

Przekroczyli stalowe drzwi i poszli dalej dlugim korytarzem, przechodzac po drodze przez ciag okratowanych wrot.

Rizzoli miala pelna swiadomosc, ze kazdy jej krok jest obserwowany.

Straznicy mogli zamknac kazde przejscie, kazda cele, nie wychodzac z pokoju kontrolnego – po prostu naciskajac odpowiednie klawisze na klawiaturze komputera.

Przy wejsciu do bloku wieziennego C glos z interkomu polecil im przylozyc przepustki do wizjera. Podali swoje nazwiska, a Curtis poinformowal: – Dwie osoby.

Zycza sobie obejrzec cele Hoyta.

Stalowe wrota sie rozsunely.

Weszli do bloku C i znalezli sie we wspolnym pomieszczeniu dziennym dla wiezniow. Bylo pomalowane na przygnebiajacy kolor szpitalnej zieleni.

Rizzoli zauwazyla wmontowany w sciane telewizor, kanape, krzesla i stol pingpongowy, przy ktorym dwoch mezczyzn odbijalo pileczke. Wszystkie meble byly przykrecone srubami do podlogi.

Tuzin mezczyzn, odzianych w niebieskie, wiezienne drelichy, odwrocil sie jak na komende i zaczal sie na nich gapic. Gapili sie zwlaszcza na Jane, jedyna kobiete w pomieszczeniu. Mezczyzni przy stole pingpongowym przerwali gre. Przez chwile panowala cisza, zaklocana jedynie dzwiekiem telewizora nastawionego na stacje CNN.

Patrzyla w oczy wiezniow, nie chcac im pokazac, ze czuje sie oniesmielona, wiedzac dobrze, co kazdy z nich mysli, co sobie wyobraza.

Nie zauwazyla, ze Dean przysunal sie do niej, dopoki nie poczula dotyku jego ramienia.

Rozlegl sie glos w interkomie: – Odwiedzajacy, mozecie przejsc do celi C- osiem.

– Tedy – powiedzial Curtis.

– Na pierwsze pietro.

Poszli w gore po metalowych stopniach, ktore dzwonily przy kazdym kroku. Z gornej galeryjki, wiodacej wzdluz rzedu cel, widac bylo pomieszczenie dzienne. Curtis poprowadzil ich dalej, az doszli do numeru osmego.

– To tutaj. Cela wieznia Hoyta.

Stanawszy na progu, Rizzoli spojrzala w glab klatki. Nie zauwazyla niczego, co wyroznialoby te cele sposrod innych. Nie bylo zadnych fotografii ani osobistych przedmiotow, ktore by przypominaly, ze kiedys zajmowal ja Warren Hoyt.

Mimo to przeszedl ja dreszcz.

Choc cela byla pusta, atmosfera wydawala sie przesiaknieta jego obecnoscia. Gdyby bestialstwo bylo niesmiertelne, cela bylaby na zawsze skazona.

– Mozecie wejsc, jesli chcecie – oznajmil Curtis.

Weszli do celi.

Zobaczyli gole sciany, prycze z materacem, umywalke i klozet. Surowy szescian, odpowiadajacy temu, co lubil Hoyt. Byl schludnym, dokladnym czlowiekiem, ktory kiedys obracal sie w sterylnym swiecie laboratorium szpitalnego, w swiecie, ktorego jedynym akcentem kolorystycznym byly probowki z krwia.

Niepotrzebne mu byly krzykliwe dekoracje na scianach; obrazy, ktore nosil w pamieci, byly dostatecznie przerazajace.

– Cela nie zostala przydzielona komus innemu? – zapytal Dean.

– Jeszcze nie, prosze pana.

– Wiec od czasu ucieczki Hoyta nie bylo tu innego wieznia?

– Nie.

Вы читаете Skalpel
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату