– Tamtej nocy byles.

Rozesmial sie ironicznie.

– Tamtej nocy bylem dwutonowa kula u twojej nogi.

Gdybys nie zwracala na mnie uwagi, wszystko by ci sie udalo.

Leze tu i robie sie coraz bardziej wkurzony na to, ze padlem w trakcie wykonywania zadania. Tak bylo doslownie. Lubu-du i koniec.

Rozmyslam o wszystkich idiotyzmach, ktore usiluje w siebie wmowic na usprawiedliwienie. Widzisz ten bebech?

Znow walnal sie w brzuch.

– Chcialem z nim skonczyc.

Wierzylem, ze mi sie uda, ze ktoregos dnia zaczne diete i pozbede sie balastu. Zamiast tego kupuje coraz obszerniejsze spodnie, tlumaczac sobie, ze producenci falszuja rozmiary. Mozliwe, ze za pare lat bede musial nosic spodnie klauna. Bede wygladal jak palant, i nawet tona pigulek przeczyszczajacych nie pomoze mi przejsc badan lekarskich.

– Robiles to juz kiedys?

Brales pigulki, zeby przejsc badania?

– Nie chce o tym mowic.

Musze ci tylko powiedziec, ze ta sprawa z sercem zapowiadala sie od dluzszego czasu. Wiedzialem, ze moze sie zdarzyc, ale teraz, kiedy stala sie faktem, jestem wkurzony.

– Parsknal ze zlosci i spojrzal znow na monitor, na ktorym rytm jego pulsu byl teraz szybszy.

– Serduszko sie denerwuje – stwierdzil.

Przez chwile siedzieli w milczeniu, obserwujac ekran elektrokardiografu i czekajac, az jego serce wroci do normalnego rytmu.

Nigdy dotad nie myslala o wlasnym sercu i dopiero teraz, obserwujac krzywa pulsu Korsaka, uswiadomila sobie, ze ona tez ma puls.

Lekcewazyla przez cale zycie prace wlasnego serca. Zaczela sie zastanawiac nad tym, jak to jest, kiedy obserwuje sie kazde uderzenie serca, obawiajac sie, ze nastepnego mozna juz nie uslyszec. Uswiadomila sobie, ze ow rytm zycia w jej piersi moze nagle ucichnac.

Spojrzala na Korsaka, ktory lezal ze wzrokiem wlepionym w monitor.

To nie jest tylko lek, to jest przerazenie, pomyslala.

Nagle usiadl wyprostowany, przyciskajac rece do piersi, z oczami rozszerzonymi trwoga.

– Wezwij pielegniarke! Wezwij pielegniarke!

– Po co? Co sie stalo?

– Slyszysz sygnal? To moje serce…

– Korsak, to tylko moj pager.

– Co?

Odczepila pager od paska i wylaczyla sygnal.

Pokazala mu wyswietlacz, zeby mogl odczytac numer dzwoniacego.

– Spojrz, to nie bylo twoje serce.

Opadl z powrotem na poduszki.

– Jezu!

Nie przynos tego z soba, bo dostane zawalu.

– Moge stad zatelefonowac?

Lezal odprezony, z jedna reka wciaz przycisnieta do piersi.

– Oczywiscie.

Nie mam nic przeciwko temu.

Podniosla sluchawke i wybrala numer.

Uslyszala znajomy, matowy glos.

– Tu doktor Isles. Urzad Lekarza Sadowego.

– Rizzoli.

– Siedzimy z detektywem Frostem przy komputerze i ogladamy serie rentgenowskich zdjec zebow. Porownujemy je z danymi kobiet zaginionych na terenie Nowej Anglii, nadeslanymi przez NCIZ. Te zdjecia otrzymalam e-mailem od policji stanu Maine.

– Jaka to byla sprawa?

– Zabojstwo i uprowadzenie, ktore zdarzylo sie drugiego czerwca biezacego roku.

Ofiara byl trzydziestoszescioletni Kenneth Waite. Jego zona, trzydziestoczteroletnia Maria Jean, zostala uprowadzona. Ogladam w tej chwili zdjecia jej zebow.

– Zidentyfikowaliscie Krzywicza Dame?

– Tak – odparla Isles.

– Twoja dziewczyna ma juz nazwisko: Maria Jean Waite.

Lada chwila przefaksuja nam pozostale informacje.

– Chwileczke.

Powiedzialas, ze to morderstwo i uprowadzenie zdarzylo sie w Maine?

– W miescie Blue Hill.

Frost mowi, ze kiedys tam byl. To okolo pieciu godzin jazdy.

– Nasz sprawca poluje na wiekszym obszarze, niz myslelismy.

– Poczekaj, dam ci Frosta.

Uslyszala wesoly glos kolegi.

– Hej, jadlas kiedys bulke z krabem?

– Co?

– Mozemy po drodze zjesc bulke z homarem.

W Lincolnville Beach jest letnia restauracja, gdzie je serwuja. Jezeli wyruszymy kolo osmej, zdazymy w sam raz na lunch. Czyim samochodem pojedziemy?

– Mozemy pojechac moim.

– Zawahala sie, ale nie mogla sie powstrzymac, zeby nie dodac: – Dean bedzie pewnie chcial pojechac z nami.

Chwila ciszy.

– Zgoda – odparl Frost, bez entuzjazmu.

– Jesli uwazasz, ze to potrzebne.

– Zadzwonie do niego.

Skonczywszy rozmawiac, poczula, ze Korsak na nia patrzy.

– Widze, ze pan FBI na dobre zagoscil w twoim zespole – powiedzial kasliwie.

Ignorujac przytyk, wybrala numer komorki Deana.

– Od kiedy?

– Pomaga nam w ramach wspolpracy miedzyagencyjnej.

– Przedtem mialas o nim inna opinie.

– Ale potem pracowalismy razem.

– Nie bujaj.

Zmienilas swoj stosunek do niego.

Uslyszala w telefonie sygnal wywolawczy, wiec dala mu znak, zeby sie uciszyl.

Ale Dean nie odpowiadal.

Zamiast jego glosu uslyszala nagrana informacje: Abonent chwilowo niedostepny.

Odlozyla sluchawke i spojrzala na Korsaka.

Вы читаете Skalpel
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату