ktora spala Lisa. Spojrzal znowu na LuAnn. – Staram sie dawac swoim wspolpracownikom okazje do wykazania sie wlasna inicjatywa. Przekonalem sie, ze wtedy bardzo rzadko mnie rozczarowuja.

LuAnn wbiegla do lazienki i zamknela drzwi na zasuwke. Zacisnela kurczowo dlonie na krawedzi marmurowego blatu toaletki. Nogi sie pod nia uginaly, zupelnie jakby swoj szkielet zostawila w sypialni. Po chwili doszla troche do siebie. Owinela sie recznikiem kapielowym i powoli usiadla na posadzce. Znajdowala sie w powaznym niebezpieczenstwie. Ale najbardziej przerazal ja fakt, ze mordercze zapedy Jacksona moga objac rowniez Lise.

Dziwne, ale ta mysl ja otrzezwila. Popatrzyla na drzwi. Stal za nimi czlowiek, do ktorego byla podobna bardziej, nizby sie z pozoru wydawalo. Oboje mieli swoje tajemnice; oboje swoje ogromne majatki zdobyli na drodze nielegalnych machinacji. Oboje wyrastali ponad przecietnosc zarowno intelektualnie, jak i fizycznie. I co moze najbardziej znamienne, oboje kogos zabili. Co prawda ona zrobila to spontanicznie i w samoobronie, ale Jackson, choc zabil z premedytacja, to w pewnym sensie rowniez dzialal w samoobronie. No i efekt byl ten sam. Zgineli ludzie.

Podniosla sie powoli. Jesli Jackson wazy sie kiedykolwiek podniesc reke na Lise, to najpierw bedzie musial zabic ja, LuAnn, albo sam zginie z jej reki. Recznik opadl na posadzke. Odblokowala drzwi. Miedzy Jacksonem a LuAnn Tyler zdawala sie istniec jakas eteryczna wiez, ktora wymykala sie wszelkim probom logicznego wyjasnienia. Mimo ze uplynelo tyle czasu, ich zwiazek synaptyczny pozostawal sprzezony w sensie niemal fizycznym. I LuAnn nie miala najmniejszych watpliwosci, co zastanie po powrocie do sypialni. Otworzyla gwaltownie drzwi. Rzeczywiscie. Jacksona juz tam nie bylo.

LuAnn pospiesznie narzucila na siebie szlafrok i pobiegla do sypialni Lisy. Dziewczynka oddychala miarowo. Spala. LuAnn stala tam przez chwile. Bala sie zostawic corke sama. Nie chciala jej budzic. Nie potrafilaby ukryc przed mala przerazenia. W koncu wziela sie w garsc, sprawdzila, czy okna sa dobrze pozamykane, i wyszla z pokoju.

Musiala porozmawiac z Charliem. Wslizgnela sie do sypialni starego przyjaciela i delikatnie go rozbudzila.

– Mielismy przed chwila goscia.

– Co? Kogo?

– A ludzilismy sie, ze nas nie znajdzie – powiedziala z rozpacza.

Zaspany Charlie, kiedy dotarlo do niego znaczenie tych slow, jak pchniety sprezyna poderwal sie do pozycji siedzacej, nieomal stracajac przy tym lampe z nocnego stolika.

– Boze, byl tu?! Jackson tu byl?!

– Zastalam go w swojej sypialni, kiedy wyszlam spod prysznica. Chyba jeszcze nigdy w zyciu tak sie nie przestraszylam.

– O Boze, LuAnn, dziecko. – Charlie przytulil ja mocno. – Jak, u diabla… jak on nas znalazl?

– Nie mam pojecia, ale o wszystkim wie. Wie o czlowieku, ktory mnie scigal. Wie o Riggsie. Ode mnie dowiedzial sie o liscie zwyciezcow loterii. Probowalam klamac, ale nie dal sie wyprowadzic w pole. Zagrozil, ze wymorduje wszystkich domownikow, jesli nie powiem mu prawdy.

– I co zamierza?

– Chce odnalezc i zabic tego czlowieka.

Charlie oparl sie plecami o wezglowie lozka. LuAnn przysiadla obok niego. Przejechal wielka lapa po twarzy i pokrecil glowa. Spojrzal na nia.

– Co jeszcze mowil?

– Zebysmy nic nie robili. Mamy uwazac na Riggsa i dac mu znac, gdyby tamten facet znowu sie pojawil.

– Na Riggsa? Czego od niego chce?

– Podejrzewa, ze nie wplatal sie w to przypadkowo.

– Sukinsyn – jeknal Charlie.

Spuscil nogi z lozka, wstal i zaczal sie ubierac.

– Co robisz?

– Sam nie wiem, ale cos chyba trzeba zrobic. Ostrzec Riggsa. Skoro Jackson zagial na niego parol…

Chwycila go za reke.

– Mowiac Riggsowi o Jacksonie, wydasz na niego wyrok smierci. Jackson sie o tym dowie. Przed nim nic sie nie ukryje. Wytargowalam Riggsowi bezpieczenstwo, przynajmniej na razie.

– Jak to zrobilas?

– Zawarlismy z Jacksonem uklad. Wydaje mi sie, ze to kupil. Ale z nim nigdy nie wiadomo.

Charlie przerwal wciaganie spodni i spojrzal na nia pytajaco.

– Na razie Jackson skoncentruje sie na szukaniu tamtego czlowieka – ciagnela LuAnn. – A my, nawet gdybysmy chcieli, nie mozemy go ostrzec, bo nie wiemy, kim jest.

Charlie usiadl na lozku.

– To co robimy?

LuAnn wziela go za rece.

– Ty zabierz stad Lise. Wyjedzcie oboje.

– Ani mysle zostawic cie tu sama z tym gosciem za miedza. Nic z tego.

– Zostawisz, Charlie, bo wiesz, ze mam racje. Ja dam sobie rade. Ale gdyby on chcial cos zrobic Lisie… – Nie musiala konczyc.

– To moze ty z nia wyjedziesz, a ja zostane?

LuAnn pokrecila glowa.

– To na nic. Jesli wyjade, Jackson zacznie mnie natychmiast szukac. Na wasze znikniecie zareaguje spokojniej.

– Nie podoba mi sie to. Nie chce cie opuszczac, LuAnn. Nie w takiej sytuacji.

Otoczyla ramieniem jego szerokie bary.

– Boze, przeciez mnie nie opuszczasz. Bedziesz sie opiekowal kims, kto jest dla mnie najcenniejszy… – Urwala, bo przed oczyma stanela jej jak zywa twarz Jacksona.

– No dobrze – westchnal w koncu Charlie. – Kiedy mamy ruszac?

– Natychmiast. Pakuj sie, a ja pojde przygotowac do drogi Lise. Jackson niedawno wyszedl, nie przypuszczam wiec, ze obserwuje dom. Prawdopodobnie mysli, ze strach tak mnie sparalizowal, ze jestem niezdolna do jakiegokolwiek dzialania. Prawde mowiac, niewiele by sie pomylil.

– Dokad mamy jechac?

– Sam decyduj. Ja nie chce o niczym wiedziec. W ten sposob nikt nie wyciagnie ze mnie, gdzie jestescie. Zadzwon, kiedy bedziecie na miejscu, to ustalimy jakis bezpieczny sposob komunikowania sie.

Charlie wzruszyl ramionami.

– Nie myslalem, ze do tego dojdzie.

Pocalowala go lekko w czolo.

– Poradzimy sobie. Musimy byc tylko bardzo ostrozni.

– A co z toba? Co ty bedziesz robila?

LuAnn wziela gleboki oddech.

– To, co zagwarantuje nam wszystkim przetrwanie.

– Riggsowi tez?

Popatrzyla mu prosto w oczy.

– Zwlaszcza Riggsowi.

– Nie, mamo, nie chce! – Lisa miotala sie w pizamie po pokoju,

Вы читаете Wygrana
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату