drzaca z zimna LuAnn. – Nie musisz mi dziekowac.

Objela sie ciasno rekami.

– Nie o to chodzi, chcialam… – Wzdrygnela sie znowu, zmrozona fala zimnego powietrza, ktora nadplynela od lasu. Riggs zdjal gruba kurtke i zarzucil jej na ramiona.

– Takie bieganie boso po rosie nie wyjdzie ci na zdrowie.

– Nie musisz tego robic, Matthew. Juz i tak naduzylam twojego czasu i cierpliwosci.

Wzruszyl ramionami, spuscil wzrok i zaczal tracac czubkiem buta jeden z palikow.

– Ja nie narzekam, Catherine. – Odchrzaknal, zaklopotany, i spojrzal w kierunku linii drzew. – Jest wiele gorszych rzeczy niz przebywanie w towarzystwie kobiety takiej jak ty. – Zerknal na nia spod oka i odwrocil wzrok.

LuAnn zarumienila sie i przygryzla dolna warge. Riggs wepchnal rece w kieszenie i zapatrzyl sie w przestrzen. Nieswiadomie nasladowali pare nastolatkow sondujacych sie nerwowo nawzajem na tej najwazniejszej pierwszej randce.

LuAnn spojrzala na opalikowany teren.

– Czyli budynek bedzie wygladal dokladnie tak samo jak twoj?

Riggs kiwnal glowa.

– Mam teraz czas, bo odebralas mi to zlecenie na budowe ogrodzenia.

– Nie rzucalam slow na wiatr, mowiac, ze ci zaplace.

– Wiem, ze nie rzucalas, ale ja z zasady nie przyjmuje zaplaty za niewykonana usluge. Moze to smieszne, ale taki juz jestem. Spokojna glowa, odkuje sie na tym studiu.

Riggs znowu rozejrzal sie po okolicy.

– Ze swieca szukac ladniejszego miejsca. Kiedy postawie ci juz to studio, nie bedziesz chciala go opuszczac.

– Perspektywa przyjemna, ale malo realistyczna.

Zerknal na nia.

– Wiem, duzo podrozujesz. Osoba z twoja pozycja…

– Nie o to chodzi. Ale owszem, czesto podrozuje. Az za czesto.

– Wszedzie dobrze, ale najlepiej w domu.

– Mowisz tak, jakbys cos o tym wiedzial. – Spojrzala na niego z nowym zainteresowaniem.

Usmiechnal sie skromnie.

– Ja? Ja wlasciwie nigdzie specjalnie nie bywam.

– Ale tez lubisz wracac do domu. Szukasz tam spokoju? – powiedziala cicho, nie spuszczajac z niego oczu.

Spowaznial i spojrzal na nia z uznaniem.

– Tak – mruknal w koncu.

– Zjesz ze mna sniadanie?

– Juz jadlem, ale dziekuje za zaproszenie.

– To moze kawy sie napijesz? – Przestepowala z jednej zziebnietej nogi na druga.

Riggs obserwowal ja przez chwile.

– Zaniose cie – zdecydowal. Sciagnal robocze rekawice, wepchnal je do kieszeni spodni, po czym odwrocil sie i pochylil. -Wsiadaj.

– Slucham?

– Wskakuj na barana. – Poklepal sie po plecach. – Wiem, ze daleko mi do twojej klaczy, ale popusc wodze wyobrazni.

LuAnn nie ruszala sie z miejsca.

– Raczej nie skorzystam.

Riggs odwrocil sie do niej.

– No wsiadasz? Zapalenie pluc to nie zarty. Poza tym zapewniam cie, ze na co dzien woze tak miliarderow.

LuAnn rozesmiala sie, wlozyla zwisajaca z ramion kurtke Riggsa i wspiela sie na jego plecy, obejmujac rekami szyje. Oplotl ramionami jej nagie uda.

– Na pewno dasz rade? To dosyc daleko, a ja nie jestem zbyt lekka.

– Postaram sie, ale nie dobij mnie, jesli padne. Ruszyli.

W polowie drogi scisnela go bolesnie kolanami.

– Co robisz?

– Popuszczam wodze wyobrazni, jak mi radziles. Wio!

– Nie przeciagaj struny. – Wygial plecy i usmiechnal sie.

Jackson, zaczajony miedzy drzewami niedaleko stajni, spakowal sprzet podsluchowy i ruszyl przez las w droge powrotna do samochodu, ktory zaparkowal przy bocznej drodze. Przygladal sie z pewnym rozbawieniem, jak Riggs dzwiga LuAnn do domu. Plany, ktore widzial w rekach Riggsa, swiadczyly chyba, ze ten bedzie stawial LuAnn jakis budynek. A z jej stroju wywnioskowal, ze prawdopodobnie niebawem dojdzie do intymnego zblizenia miedzy LuAnn a przystojnym Riggsem. To dobrze, bo bedzie miala okazje, by naklonic go do zwierzen. Za pomoca aparatury podsluchowej zarejestrowal tez glos Riggsa. Takie nagranie moglo mu sie w przyszlosci przydac. Dotarl do samochodu i odjechal.

Siedzieli w kuchni. Riggs saczyl kawe, LuAnn zula tost posmarowany maslem. Skonczywszy, wstala i podeszla do kuchennej lady.

Riggs przygladal sie jej taksujaco, kiedy stojac do niego plecami, nalewala sobie kawy. Nie mogl sie powstrzymac. Nie przebrala sie i przywierajacy do ciala szlafrok podsuwal mu mysli, ktorych sam sie wstydzil. W koncu odwrocil wzrok.

– Kiedy kupie sobie nastepnego konia, nazwe go chyba twoim imieniem – odezwala sie LuAnn.

– Wielkie dzieki. – Rozejrzal sie. – Reszta jeszcze spi?

Nie odpowiedziala od razu. Odstawila dzbanek z kawa i przecierala przez chwile szmatka blat lady.

– Sally ma wolne. Charlie wyjechal z Lisa na male wakacje.

– Bez ciebie?

Usiadla z powrotem, omiotla kuchnie wzrokiem, a potem spojrzala na niego.

– Mam tu pare spraw do zalatwienia. Byc moze czeka mnie wkrotce wyjazd do Europy. Jesli dojdzie do skutku, spotkam sie tam z nimi. Wlochy sa piekne o tej porze roku. Byles tam?

– Jakos sie nie zlozylo.

– A w swoim poprzednim zyciu? – spytala, patrzac mu w oczy.

– A wiec znowu wracamy do tego poprzedniego zycia. Nie bylo wcale takie ekscytujace.

– To moze mi o nim opowiesz?

– To moze quid pro quo!

– Nauczyles sie tej sentencji od swojej zony prawniczki, jak mniemam.

– Niebezpiecznie jest mniemac. Ja wole fakty.

– Ja rowniez. Zasyp mnie nimi.

Вы читаете Wygrana
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату