– Slucham, „Wazka”?
– Podlacz sie do mojej prywatnej linii, rowniez na zabezpieczeniu, i przelaczaj wszystkie telefony tutaj do mnie. Natychmiast! Bedzie to standardowa procedura az do odwolania. Zrozumiano?
– Tak jest, sir – odparl zduszonym glosem radiooperator.
Telefon w samochodzie zabrzeczal i Lin podniosl sluchawke.
– Tak? – zapytal niedbale, udajac, ze tlumi ziewniecie.
– Majorze, tu Zhou! Przed chwila odebralem bardzo dziwny telefon. Zadzwonil do mnie jakis mezczyzna – sprawial wrazenie ciezko rannego – i powiedzial mi, zebym skontaktowal sie z kims, kto nazywa sie Sheng. Mialem mu przekazac, ze Szafir przepadl.
– Szafir? – zapytal major, jakby nagle wpadl w poploch. – Nie mow tego nikomu, Zhou! Przeklete komputery! Nie wiem, jak to sie stalo, ale ta wiadomosc byla przeznaczona dla mnie. To nie dotyczy „Wazki”. Powtarzam, nie mow nikomu!
– Rozumiem, sir.
Lin uruchomil silnik samochodu i przejechal kilka przecznic dalej na zachod, do Tanlung Street. Powtorzyl cala operacje i znowu odezwal sie telefon przelaczony z jego prywatnej linii.
– Majorze?
– Slucham?
– Odebralem wlasnie telefon od kogos, kto sprawial wrazenie umierajacego! Chcial, zebym…
Wyjasnienie bylo identyczne – - popelniono niebezpieczna pomylke w sprawie nie dotyczacej,,Wazki”. Nie wolno niczego powtarzac. Rozkaz zostal przyjety.
Lin przeprowadzil jeszcze trzy rozmowy, za kazdym razem zatrzymujac samochod przed budynkiem, gdzie mieszkal czlowiek, z ktorym sie laczyl. W kazdym wypadku rezultat byl taki sam – jego rozmowca odzywal sie pare chwil pozniej, zeby przekazac mu zadziwiajaca wiadomosc, ale zaden z nich nie wybiegal przedtem z domu, zeby poszukac na ulicy bezpiecznego automatu telefonicznego. Major byl pewien jednego. Kimkolwiek byl podwojny agent, na pewno nie bedzie nawiazywal kontaktu korzystajac ze swojego domowego telefonu. Rachunki wykazywaly wszystkie numery, z ktorymi laczono sie z kazdego aparatu, a wszystkie rachunki z kolei byly sprawdzane przez wydzial. Byly to rutynowe dzialania prowadzone dla wygody agentow. Koszty wszystkich rozmow pokrywal Wydzial Specjalny, zaliczajac je do wydatkow sluzbowych.
Dwaj zwolnieni ze sluzby funkcjonariusze z wozow Trzeciego i Siodmego zameldowali sie w centrali, podajac miejsca pobytu. Major skontrolowal to wykonujac piaty telefon. Jeden z nich znajdowal sie w mieszkaniu przyjaciolki i wyraznie dal do zrozumienia, ze nie zamierza go opuszczac przez najblizsze dwadziescia cztery godziny. Blagal radiooperatora, zeby odbieral wszystkie „pilne telefony od klientow” i powtarzal kazdemu, kto bedzie probowal sie z nim skontaktowac, ze przelozeni wyslali go na Antarktyde. To nie to. Podwojny agent tak sie nie zachowuje, nie pozwala sobie przy tym na zarty. Nie stara sie trzymac na uboczu, nie zdradza tez miejsca swego pobytu ani tozsamosci osoby, u ktorej sie znajduje. Drugi agent byl jeszcze bardziej, jesli to mozliwe, poza podejrzeniami. Powiadomil osrodek lacznosci centrali, ze w dalszym ciagu jest gotow wykonywac wszelkie zadania, obojetnie duze czy male, zwiazane lub nie zwiazane z „Wazka” – moze nawet odbierac telefony. Jego zona urodzila niedawno trojaczki i, wedlug relacji radiooperatora, niemal z panika w glosie oznajmil, ze lepiej wypocznie w pracy niz w domu. To nie ten.
Siedmiu sprawdzonych ludzi i siedem odpowiedzi negatywnych. Pozostalo dwoch: mezczyzna, ktory najblizsze czterdziesci minut spedzi w kinie Pagoda, i ten drugi, w jachtklubie w Aberdeen.
Telefon w samochodzie majora zabrzeczal natarczywie – a moze bylo to odbicie jego wlasnego niepokoju?
– Slucham?
– Odebralem wlasnie wiadomosc dla pana – oznajmil radiooperator. – „»0rzel«do»Wazki«Zero. Pilne. Zglos sie”.
– Dziekuje. – Lin, nie przerywajac polaczenia, spojrzal na zegar umieszczony posrodku deski rozdzielczej. Juz o trzydziesci piec minut spoznil sie na umowione spotkanie z Havillandem i Conklinem, tym legendarnym, kulawym agentem z dawnych lat. – Mlody czlowieku? – odezwal sie, podnoszac ponownie mikrotelefon do ust.
– Slucham, sir?
– Nie mam teraz czasu dla niezbyt zwiazanego ze sprawa, choc niespokojnego „Orla”, ale nie chcialbym go urazic. Jesli sie nie zglosze, zadzwoni ponownie, a wtedy chcialbym, zeby mu pan wyjasnil, ze nie zdolal sie pan ze mna skontaktowac. Oczywiscie, kiedy zadzwoni, prosze mi natychmiast przekazac wiadomosc od niego.
– Z cala przyjemnoscia, panie majorze.
– Slucham?
– Ten „Orzel”, ktory telefonowal, byl bardzo nieprzyjemny.
Wykrzykiwal cos o spotkaniach, na ktore trzeba przychodzic, skoro sie na nie umowilo i ze…
Sluchajac tej diatryby z ust posrednika, Lin zanotowal sobie w pamieci, ze jesli przezyje te noc, bedzie musial porozmawiac z Edwardem McAllisterem o zasadach dobrego wychowania w rozmowach telefonicznych, zwlaszcza podczas sytuacji kryzysowych. Cukier wywoluje usmiech na twarzy, a sol jedynie grymas. – Tak, tak, rozumiem, mlody czlowieku. Jak by to powiedzieli nasi przodkowie: „Bodajby temu orlowi dziob utkwil w otworze do wyproznien”. Prosze zrobic, jak powiedzialem, a tymczasem – powiedzmy za pietnascie minut – niech sie pan polaczy z naszym czlowiekiem w kinie Pagoda. Kiedy sie odezwie, prosze mu podac moj nie zarejestrowany numer z czwartego poziomu, pamietajac oczywiscie o wlaczeniu zabezpieczenia.
– Oczywiscie, sir.
Lin ruszyl na wschod Hennessy Road, minal park Southorn i przy Fleming skrecil w Johnston i potem w Burrows Street, gdzie znajdowalo sie kino Pagoda. Wjechal na parking i zatrzymal sie na miejscu zarezerwowanym dla zastepcy kierownika. Umiescil za przednia szyba policyjna przepustke, wysiadl z samochodu i pobiegl w strone wejscia. Przy kasie stalo zaledwie kilka osob oczekujacych na nocny seans filmu „Namietnosc Wschodu”. Upodobania agenta nieco zaskoczyly majora. Mimo to, nie chcac zwracac na siebie uwagi w ciagu szesciu minut, jakie mu jeszcze pozostaly, ustawil sie za trzema mezczyznami czekajacymi w kolejce do kasy. Dziewiecdziesiat sekund pozniej zaplacil za bilet i wszedl do srodka. Podal bilet dziewczynie przy drzwiach i stanal przyzwyczajajac oczy do ciemnosci i blasku padajacego z odleglego ekranu, na ktorym wyswietlany byl film pornograficzny. Byl to rzeczywiscie bardzo dziwny rodzaj rozrywki jak na czlowieka, ktorego sprawdzal, ale postanowil, ze nie bedzie wyciagal zbyt pochopnych wnioskow w stosunku do zadnego z podejrzanych.
Jednakze w tym wypadku bylo to trudne. I to nie dlatego, ze jakos szczegolnie lubil mezczyzne, ktory teraz znajdowal sie gdzies w zaciemnionej sali i wraz z rozgoraczkowana publicznoscia przygladal sie seksualnej gimnastyce drewnianych pseudoaktorow. Prawde mowiac major n i e lubil go, ale po prostu uznawal za jednego z najlepszych wsrod swoich podwladnych. Agent byl arogancki i nieprzyjemny, ale byl rowniez dzielnym czlowiekiem. Jego ucieczke z Pekinu przygotowywano przez osiemnascie miesiecy, a kazda godzina, ktora spedzil w tym czasie w komunistycznej stolicy, zwiekszala zagrozenie dla jego zycia. Byl wyzszym oficerem w silach bezpieczenstwa i mial dostep do bezcennych informacji wywiadowczych. A poza tym wzruszajacym dowodem poswiecenia z jego strony bylo rowniez to, ze uciekajac na poludnie pozostawil ukochana zone i corke. Oslonil je przed podejrzeniami poslugujac sie spalonymi i podziurawionymi pociskami zwlokami, ktore zidentyfikowano jako jego cialo. Stal sie bohaterem Chinskiej Republiki Ludowej, zastrzelonym, a nastepnie spalonym przez bande wloczacych sie chuliganow – typowe zjawisko dla fali przestepczosci, ktora ogarnela caly kraj. Matka i corka byly bezpieczne i utrzymywaly sie z renty wyplacanej przez rzad, on zas, jak wszyscy zbiegli prominenci, zostal poddany naj skrupulatniej szej kontroli, ktora miala na celu zdemaskowanie potencjalnych szpiegow. W tym wypadku jego arogancja wyszla mu wlasciwie na dobre. Nie probowal zabiegac o wzgledy – byl tym, kim byl i to, co zrobil, zrobil dla dobra Chin. Gdyby wladze nie przyjely tego, co mial do zaoferowania, zawsze mogl rozejrzec sie gdzie indziej. Wszystko ulozylo sie pomyslnie, oprocz sytuacji jego zony i corki. Wladze nie zaopiekowaly sie nimi tak, jak uciekinier sie spodziewal. W zwiazku z tym do miejsca pracy jego zony bez zadnych wyjasnien zaczeto dyskretnie przekazywac pieniadze. Ona nie mogla sie o niczym dowiedziec, bo gdyby zaistnialo choc najmniejsze podejrzenie, ze jej maz zyje, poddano by ja torturom, zeby wydobyc z niej informacje, ktorych nie miala. Wszystko to nie pasowalo do psychologicznego portretu podwojnego agenta, bez wzgledu na jego watpliwy gust, jesli chodzi o filmy.
Pozostawal wiec czlowiek w Aberdeen, ktory stanowil dla Lina pewna zagadke. Ten agent byl starszy od innych – niewysoki, zawsze nienagannie ubrany mezczyzna, obdarzpny logika myslenia byly ksiegowy, okazujacy tak wielka lojalnosc, ze Lin omal nie uczynil go swoim powiernikiem. Powstrzymal sie jednak, kiedy bliski byl
