przekonaniu, ze nie jest w stanie tego zrobic. Panski postepek, to, ze zabral mu pan Marie, mial go zmusic do powrotu i przeistoczenia sie w kogos, o kim chcial zapomniec.

– Ach tak?

– Alez z pana kawal sukinsyna.

Nagle odezwal sie ryk syren rozbrzmiewajacy echem w olbrzymim domu i otaczajacym go parku, a za oknami pojawily sie swiatla reflektorow. Lomotowi pekajacego metalu towarzyszyly odglosy strzelaniny, a po chwili przed domem rozlegl sie pisk opon. Ambasador i agent CIA padli na podloge. Po minucie bylo juz po wszystkim. Obaj mezczyzni zerwali sie na rowne nogi, gdy drzwi otworzyly sie z loskotem. Lin Wenzu, z zakrwawiona piersia i brzuchem wszedl chwiejnym krokiem do pokoju, ciagnac za soba dwa martwe ciala.

– Oto panski zdrajca, sir – rzekl major, upuszczajac zwloki na podloge. – I jego kolega. Wykanczajac tych dwoch, udalo mi sie, jak sadze, odciac „Wazke” od Shenga… – Oczy Wenzu zapadly sie nagle w glab oczodolow i ukazaly sie same bialka. Westchnal ciezko i osunal sie na ziemie.

– Wezwijcie ambulans! – krzyknal Havilland do ludzi zgromadzonych przy drzwiach.

– Przyniescie gaze, plaster, reczniki, srodki odkazajace, na litosc boska, wszystko, co zdolacie znalezc! – zawolal Conklin i kulejac podbiegl do lezacego Chinczyka. – Trzeba zatamowac ten cholerny krwotok!

ROZDZIAL 29

Bourne siedzial na tylnym siedzeniu samochodu, po ktorym przesuwaly sie cienie. Rozblyskujace co chwila swiatlo ksiezyca zalewalo wnetrze pojazdu, po czym rownie gwaltownie zapadala ciemnosc. Co pewien czas Jason nieoczekiwanie pochylal sie do przodu i przyciskal lufe pistoletu do karku swojego wieznia. – Sprobuj zjechac z drogi, to zarobisz kule w leb. Rozumiesz?

Przewaznie tez padala taka sama odpowiedz, wypowiadana z ostrym brytyjskim akcentem: – Nie jestem wariatem. Siedzisz za mna, masz bron, a ja cie nie widze.

Jason wyrwal wsteczne lusterko z uchwytu. Mocujaca je sruba od razu pekla pod naciskiem jego reki. – Pamietaj, ze to ja jestem twoimi oczyma tu, z tylu. Jestem rowniez kresem twojego zycia.

– Rozumiem – za kazdym razem powtarzal beznamietnie byly komandos.

Z rzadowa mapa rozpostarta na kolanach, latarka w lewej rece i pistoletem w prawej, Bourne sprawdzal drogi prowadzace na poludnie. Po uplywie kazdych trzydziestu minut Jason rejestrujac wzrokiem mijane znaki i punkty orientacyjne uswiadamial sobie, ze czas jest jego najwiekszym wrogiem. Choc prawa reka zabojcy byla skutecznie unieruchomiona, zdawal sobie sprawe, ze pod wzgledem wytrzymalosci on sam nie moze sie rownac z mlodszym i silniejszym mezczyzna. Nagromadzenie przemocy w ciagu minionych trzech dni dawalo o sobie znac – byl wyczerpany fizycznie, umyslowo i bez wzgledu na to, czy chcial sie do tego przyznac, czy nie, takze emocjonalnie. I choc

Jason Bourne sie przed tym bronil, Dawid Webb czul to kazdym miesniem swego ciala. Trzeba bylo trzymac naukowca w karbach, zepchnac go w glab psychiki, nie dopuszczac do glosu. Daj mi spokoj! Jestes teraz dla mnie bezuzyteczny! Od czasu do czasu Jason czul, ze powieki zaczynaja mu ciazyc i same sie zamykaja. Otwieral je gwaltownie i znecal sie nad jakas czescia swojego ciala – szczypal wewnetrzna strone uda albo wbijal paznokcie w warge, powodujac gwaltowny bol, ktory zagluszal zmeczenie. Zdawal sobie sprawe ze swojego stanu – tylko idiota z mania samobojcza bylby tego nieswiadomy – i nie mial czasu ani sposobnosci, zeby temu zaradzic, postepujac zgodnie z zasada zapozyczona kiedys od Echa z „Meduzy”. Nigdy nie zapominaj, ze wypoczynek tez jest bronia. Daj spokoj, Echo… dzielny Echo… nie ma teraz czasu na wypoczynek, nie ma takiego miejsca, gdzie moglbym go zaznac.

I kiedy juz trafnie ocenil swoj wlasny stan, musial rowniez ocenic stan swojego wieznia. Morderca byl przez caly czas czujny, widac to bylo po sposobie, w jaki prowadzil samochod z pelna szybkoscia po tych obcych, nieznajomych drogach. Wyczuwalo sie to w bezustannym ruchu glowy, widnialo to w jego oczach za kazdym razem, gdy Bourne mogl je zobaczyc. A widzial je czesto, ilekroc rozkazywal zabojcy zwolnic i wypatrywac drogi odbiegajacej w prawo lub w lewo od glownej szosy. Sobowtor odwracal sie wtedy – widok tak dobrze znajomych rysow byl zawsze wstrzasem dla Jasona – i pytal, o ktora droge z przodu chodzi jego „oczom”. Pytania byly kamuflazem. Eks-komandos ciagle badal stan fizyczny i psychiczny swojego straznika. Byl wyszkolonym zabojca, smiercionosna maszyna; zdawal sobie sprawe, ze jego zycie uzaleznione jest od zdobycia przewagi nad wrogiem. Czekal, obserwowal i staral sie wyczuc moment, w ktorym powieki przeciwnika zamkna sie na chwile albo bron osunie sie na podloge, albo tez jego glowa na moment spocznie na wygodnym zaglowku tylnego siedzenia. Czyhal na takie wlasnie symptomy, bledy, ktore bedzie mogl wykorzystac, by nagle odwrocic sytuacje. Obrona Bourne'a zalezala wiec calkowicie od sprawnosci jego umyslu i wykonywania nieoczekiwanych czynnosci, ktore pozwalaly mu utrzymac psychologiczna przewage. Jak dlugo to wytrzyma – i czy w ogole wytrzyma?

Jego glownym wrogiem byl czas, natomiast siedzacy przed nim zabojca nie stanowil zbyt duzego problemu. W przeszlosci – jak przez mgle wspominanej przeszlosci – dawal juz sobie rade z zabojcami, potrafil nimi manipulowac, byli bowiem istotami ludzkimi podatnymi na rozne fortele, ktore podsuwala mu wyobraznia. Chryste, jednak do tego doszlo! Takie proste, takie logiczne – a on jest tak zmeczony… Jego umysl. Nie pozostalo juz nic innego. Musial myslec, musial pobudzac swoja wyobraznie i zmuszac ja do dzialania. Przewaga, przewaga! Musial ja utrzymac! Mysl. Dzialaj. Zrob cos nieprzewidzianego!

Zdjal tlumik z lufy pistoletu, skierowal bron w strone zamknietego okna po prawej stronie i pociagnal za spust. Ogluszajacy wystrzal zadudnil w zamknietym pudle samochodu. Szyba rozprysla sie, odlamki wylecialy na zewnatrz, porwane pradem nocnego powietrza.

– Co ty, u diabla, wyprawiasz? – wrzasnal zabojca sobowtor, chwytajac mocniej kierownice i starajac sie zapanowac nad tanczacym po szosie samochodem.

– Chce ci pokazac, kto tu ma przewage – odparl Jason. – Powinienes zapamietac, ze jestem niezrownowazony. Nastepnym strzalem moge rozwalic ci leb.

– Jestes pieprzonym wariatem i tyle!

– Ciesze sie, ze mnie rozumiesz.

Mapa. Jedna z najcenniejszych rzeczy na mapach drogowych ChRL byly gwiazdki oznaczajace garaze naprawcze polozone przy wazniejszych szosach czynne przez cala dobe. Koniecznosc zorganizowania takiego systemu wydawala sie oczywista, gdy wzielo sie pod uwage, jak wielkie zamieszanie moglo powstac w wyniku awarii rzadowych badz wojskowych samochodow. Dla Bourne'a byl to dar niebios.

– Siedem kilometrow dalej przy tej szosie znajduje sie stacja benzynowa – powiedzial do mordercy, doJasona Bourne'a, uswiadomil sobie. – Zatrzymaj sie, zatankuj paliwo, ale nie mow ani slowa. Bylaby to zreszta glupota z twojej strony, bo przeciez nie znasz jezyka.

– A ty?

– Owszem, i dlatego ja jestem oryginalem, a ty imitacja.

– Mozesz mnie pocalowac, panie Oryginale!

Jason wystrzelil ponownie, wybijajac okno do konca. – I m i t a-cj a! – wrzasnal przekrzykujac szum powietrza. – Pamietaj o tym.

Czas byl jego wrogiem.

Zrobil w mysli remanent swojego dobytku. Nie bylo tego zbyt wiele. Jego glowna amunicja byly pieniadze. Mial ich wiecej, niz stu Chinczykow byloby w stanie zarobic przez sto lat, ale pieniadze niczego nie rozwiazywaly. Gdyby modlil sie o mozliwosc wydostania sie z Chin, prosilby, aby odbylo sie to droga powietrzna, a nie po ziemi. Nie wytrwa tak dlugo. Znowu popatrzyl uwaznie na mape. Droga do Szanghaju zajelaby mu trzynascie do pietnastu godzin – jezeli wytrzyma samochod, jezeli wytrzyma on sam i jezeli uda im sie przejechac przez punkty kontrolne, ktore z cala pewnoscia zostana zaalarmowane, ze Europejczyk albo dwoch Europejczykow bedzie probowalo sie przez nie przedostac. Moga go schwytac – moga ich schwytac. A jesli nawet uda im sie dotrzec do Szanghaju i portu lotniczego, ktory nie byl zbyt dobrze pilnowany, to jakie jeszcze pojawia sie trudnosci?

Istniala pewna alternatywa, zawsze zreszta istnialy jakies alternatywy. Bylo to cos zwariowanego i dziwacznego, ale jednoczesnie stanowilo jedyne wyjscie.

Otoczyl kolkiem malenki znaczek w poblizu miasta Jinan. Lotnisko.

Swit. Wszedzie wilgotno. Ziemia, wysokie trawy i metalowa siatka ogrodzenia blyszczaly od porannej rosy. Nieco dalej pojedynczy pas startowy stanowil czarna, polyskujaca szrame, ktora przecinala pole z krotko

Вы читаете Krucjata Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату