zredukowania swoich uczuc do czysto zwierzecych odruchow. A teraz go wezwano, by stal sie czlowiekiem, ktorym pogardza. Dawidzie, moj Dawidzie! Nie zwariuj od tego wszystkiego! Tak bardzo cie kocham.

Szmer na korytarzu. Marie popatrzyla na zegar na stoliku. Minelo szesnascie minut. Polozyla obie dlonie na koldrze i przymknela powieki, tak jakby ogarnela ja sennosc. Weszla siostra.

– W porzadku, kochanie – powiedziala, zblizajac sie do lozka. – Nie bede zaprzeczac, ze poruszyla mnie pani. Ale obowiazuja mnie instrukcje, w pani wypadku bardzo scisle. Major i pani lekarz juz wyszli. Co chciala mi pani powiedziec?

– Nie… teraz… – wyszeptala Marie. Glowa opadla jej na poduszke, po twarzy widac bylo, ze zapada w sen. – Taka jestem zmeczona… Wzielam… tabletke.

– Czy to chodzi o tego straznika za drzwiami?

– On jest nienormalny… Nigdy mnie nie dotyka… nie dbam zreszta o to. Kaze mi robic rzeczy… Taka jestem zmeczona…

– Co pani rozumie przez „nienormalny”?

– On lubi… patrzec na kobiety… To mi nie przeszkadza… kiedy spie… – Marie zamknela powieki.

– Zang – mruknela pod nosem siostra. – Co za brud, co za ohyda. – Obrocila sie na piecie i wyszla na korytarz zamykajac za soba drzwi.

– Ta kobieta spi! Rozumiesz, co mowie?! – zwrocila sie do straznika.

– No i bardzo sie z tego ciesze.

– Mowi, ze jej w ogole nie dotykasz!

– Nawet mi to przez mysl nie przeszlo.

– No wiec nie probuj tego przypadkiem teraz!

– Nie bedziesz mi tu prawila kazan, stara jedzo. Jestem tutaj sluzbowo.

– Wiec rob to, co ci kazano. Jutro rano porozmawiam z majorem Linem! – Pielegniarka spiorunowala straznika wzrokiem i zagniewana ruszyla szybkim krokiem przez korytarz.

– Hej, ty! – Chrapliwy szept dobiegal zza lekko uchylonych drzwi izolatki. Marie otworzyla je troche szerzej. – Ta siostra? Kim ona jest?

– Myslalem, ze pani spi – odparl skolowany straznik.

– Uprzedzila mnie, ze to wlasnie ma zamiar ci powiedziec.

– Co?

– Ona tu po mnie wroci. Mowi, ze mozna do mnie wejsc z pokoju obok. Kim ona jest?

– Jak to kim?

– Nie odzywaj sie. Nie patrz na mnie. Zobaczy cie!

– Poszla korytarzem w prawo.

– Nigdy nic nie wiadomo. Lepszy diabel znany niz nie znany. Rozumiesz, co mam na mysli?

– Nie rozumiem ani w zab, co kto ma na mysli! – powiedzial blagalnie straznik, przemawiajac cicho i z naciskiem do przeciwleglej sciany. – Nie wiem, co ona ma na mysli i co pani ma na mysli.

– Wejdz do srodka. Szybko. Podejrzewam, ze ona jest komunist-ka. Z Pekinu!

– Z Pekinu?

– Nigdzie z nia nie pojde! – Marie otworzyla drzwi i schowala sie za nimi.

Straznik ruszyl za nia. Kiedy znalazl sie w srodku, drzwi zatrzasnely sie. W pokoju bylo ciemno, tylko zza nie domknietych drzwi do lazienki przedostawala sie waska smuga swiatla. Mezczyzna byl widoczny, sam natomiast nie widzial nic.

– Gdzie pani jest? Prosze zachowac spokoj. Ona nigdzie pani nie zabierze.

Nie zdolal powiedziec nic wiecej. Marie trzasnela go metalowa raczka w podstawe czaszki z sila wiejskiej dziewczyny z Ontario, przyzwyczajonej do poslugiwania sie bykowcem podczas spedu bydla. Straznik upadl, a Marie uklekla przy nim i szybko zabrala sie do dziela.

Chinczyk byl muskularny, ale nieduzy, niewysoki. Marie takze nie byla duza, ale jak na kobiete dosc wysoka. Po drobnych poprawkach ubranie i buty straznika swietnie nadawaly sie do tego, by szybko opuscic szpital; problem stanowily tylko jej wlosy. Rozejrzala sie po pokoju. Przypatruj sie wszystkiemu. Zawsze znajdziesz cos, czego bedziesz mogla uzyc. Znalazla. Na chromowanej poreczy przy stoliku wisial maly recznik. Sciagnela go, zebrala wlosy na czubku glowy i owinela je recznikiem, zaplatajac go w wezel. Wygladalo to na pewno glupio i z bliska nikt by sie na to nie nabral, ale recznik stanowil w koncu cos w rodzaju turbanu.

Rozebrany do slipek i skarpetek straznik jeknal i usilowal sie podniesc, a potem ponownie stracil przytomnosc. Marie podbiegla do szafy, chwycila wlasne ubranie i zblizyla sie do'drzwi, uchylajac je nieznacznie. Na korytarzu staly rozmawiajac polglosem dwie pielegniarki – jedna z nich byla Chinka, ale nie ta, ktora wrocila, by wysluchac jej skargi, druga zas wygladala na Europejke. Po chwili zjawila sie kolejna pielegniarka; kiwnela glowa tym dwom i skrecila ku drzwiom po drugiej stronie korytarza. Miescil sie tam skladzik na posciel. Pietnascie metrow dalej rozdzwonil sie telefon stojacy na owalnym biurku; przecinaly sie tam dwa korytarze. Pod sufitem wisiala oznaczona strzalka w prawo tabliczka z napisem WYJSCIE. Dwie zajete rozmowa siostry ruszyly w strone biurka; trzecia wyszla ze skladziku z nareczem przescieradel. Najlepiej uciekac etapami, wykorzystujac kazde powstale zamieszanie.

Marie wyslizgnela sie z izolatki i przebiegla przez korytarz do skladziku. Weszla do srodka i zamknela za soba drzwi. Nagle zamarla w bezruchu. Korytarz wypelnil kobiecy wrzask. Slyszala glosny zblizajacy sie tupot, potem takze odglosy innych krokow.

– Straznik! – wydzierala sie po angielsku Chinka. – Gdzie jest ten oblesny straznik?

Marie uchylila drzwi skladziku. Trzy podekscytowane siostry dobiegly do jej izolatki i wpadly do srodka.

– Ty! Rozebrales sie. Zang sile, ty lubiezniku! Zobacz w lazience!

– Ty! – wrzasnal niepewnym glosem straznik. – To ty pozwolilas jej uciec. Odpowiesz za to przed moimi zwierzchnikami.

– Pusc mnie, ty zberezniku. Klamiesz!

– Jestes komunistka! Z Pekinu!

Marie wyskoczyla ze skladziku ze stosem recznikow na ramieniu i pobiegla w strone prostopadlego korytarza, tam gdzie wisial napis WYJSCIE.

– Zadzwoncie do majora Lina! Zlapalem komunistyczna agentke!

– Zadzwoncie na policje! To zboczeniec!

Vydostawszy sie z budynku szpitala, Marie pobiegla w najciemniejszy kat parkingu i usiadla bez tchu w cieniu miedzy dwoma samochodami. Musiala pomyslec, musiala ocenic sytuacje. Rzucila na ziemie reczniki i swoje ubranie, po czym zaczela przetrzasac kieszenie straznika w poszukiwaniu portfela albo portmonetki. Znalazla ja, otworzyla i w slabym swietle policzyla pieniadze. Bylo tam niewiele ponad szescset hongkongijskich dolarow, co stanowilo w przeliczeniu troche wiecej niz sto dolarow amerykanskich. Z ledwoscia starczy na hotelowy pokoj. Nagle zobaczyla karte kredytowa wydana przez bank w Koulunie. Nie wychodz z domu bez karty kredytowej. Wziela pieniadze i karte i przebrala sie w swoje ubranie zerkajac na biegnaca wzdluz terenu szpitala ulice. Ku jej uldze klebil sie na niej tlum; ten tlum stanowil gwarancje jej bezpieczenstwa.

Nagle na parking wpadl z piskiem opon samochod i zatrzymal sie gwaltownie przed wejsciem do izby przyjec. Marie uniosla sie i zerknela przez szybe stojacego obok auta. Z samochodu wyskoczyli potezny chinski major i chlodny, precyzyjny doktor i szybko pognali do wejscia. Kiedy znikneli za drzwiami, Marie wybiegla z parkingu na ulice.

Spacerowala calymi godzinami, przystajac co jakis czas, zeby sobie kupic kolejnego hamburgera, az nie mogla juz na nie patrzec. Wstapila do publicznej toalety i przejrzala sie w lustrze. Stracila na wadze i miala podkrazone oczy, ale przeciez nadal byla soba. Tylko te przeklete wlosy! Szukajac jej przewroca do gory nogami caly Hongkong, a w kazdym rysopisie znajdzie sie przede wszystkim informacja o jej wzroscie i wlosach. Na swoj wzrost nic nie mogla poradzic, byla jednak w stanie calkowicie zmienic fryzure. Wstapila do drogerii i kupila spinki i szpilki do wlosow. Przypomniawszy sobie, co Jason kazal jej zrobic w Paryzu, kiedy w gazetach opublikowano jej zdjecie, sciagnela wlosy do tylu, skrecila je w kok i przypiela gladko z obu stron. Rysy twarzy nabraly teraz wiekszej ostrosci. Efekt poglebiala utrata wagi i brak makijazu. Taki wlasnie efekt chcial osiagnac Jason – Dawid – w Paryzu… Nie, poprawila sie, tam, w Paryzu, to nie byl Dawid. To byl Jason Bourne. I byla noc jak teraz.

– Dlaczego pani to robi? – zapytal sprzedawca stojacy przy lustrze za lada z kosmetykami. – Ma pani takie ladne wlosy. Bardzo piekne.

– Naprawde? Mam dosyc ich ciaglego szczotkowania, to wszystko. Po wyjsciu z drogerii w jednym z ulicznych

Вы читаете Krucjata Bourne’a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату