Makau, prawda?
– Zgadza sie.
– Ale czy powiedzial cos o czlowieku, ktory zostal zamordowany w kabarecie w Koulunie? Cokolwiek? Marie probowala sobie przypomniec.
– Nie, nie sadze. Wspomnial tylko o broni.
– Jestes o tym przekonana?
– Tak, jestem. Nie wylecialoby mi to z glowy.
– Jestem pewna, ze nie – zgodzila sie Staples.
– Odtwarzalam z pamieci te rozmowe tysiace razy. Dowiedzialas sie czegos?
– Tak. Zabojstwa, o ktorych opowiedzial ci McAllister, nigdy nie mialy miejsca w hotelu Lisboa w Makau.
– Zostaly zatuszowane. Zaplacil za to bankier.
– Nie temu, komu zaplacil moj niezawodny informator – i to czyms wiecej niz pieniedzmi. Niezawodna i pozadana przez wielu niewidzialna pieczatka swojej instytucji, dzieki ktorej mozna sobie zapewnic na bardzo dlugi czas niezle zyski. Oczywiscie w zamian za informacje.
– Co ty opowiadasz, Catherine?
– Albo jest to najbardziej popaprana operacja, o jakiej w zyciu slyszalam, albo genialny plan, majacy na celu wciagniecie twojego meza w cos, o czym normalnie nie chcialby nawet slyszec, a juz na pewno nigdy by sie na to nie zgodzil. Podejrzewam, ze mamy do czynienia z tym drugim.
– Dlaczego tak twierdzisz?
– Dzisiaj po poludniu wyladowal na lotnisku K-ai Tak pewien maz stanu, osoba, ktora zawsze byla kims duzo wazniejszym od zwyklego dyplomaty. My wszyscy o tym wiemy, ale swiat niczego nie podejrzewa. Wiadomosc o jego przyjezdzie pojawila sie na wszystkich naszych wydrukach. Kiedy probowano z nim przeprowadzic wywiad, zaslanial sie stwierdzeniem, ze przyjechal do swego ukochanego Hongkongu wylacznie na wakacje.
– I?
– Ten czlowiek nigdy w zyciu nie wyjechal na wakacje.
McAllister wybiegl do otoczonego murem ogrodu mijajac altanki, biale meble z kutego zelaza, rabatki z rozami i wylozone kamieniem sadzawki. Zostawil akta Treadstone w sejfie, ale slowa, ktore tam wyczytal, mocno zapadly mu w pamiec. Gdzie oni sa? Gdzie on jest?
Tam! Siedzieli na dwoch betonowych lawkach pod wisnia. Lin pochylony do przodu i sadzac z wyrazu twarzy, zahipnotyzowany. McAllister nie mogl sie powstrzymac; puscil sie biegiem. Dobiegl do wisni i zdyszany wlepil wzrok w majora z Wydzialu Specjalnego MI 6.
– Lin! Kiedy Marie Webb rozmawiala z mezem przez telefon – to byla ta rozmowa, ktora przerwales – co dokladnie powiedziala?
– Zaczela mowic o jakiejs ulicy w Paryzu wysadzanej szpalerem drzew, jej ulubionych drzew, tak chyba to ujela – odparl oszolomiony Lin. – Najwyrazniej starala mu sie przekazac, gdzie sie znajduje, ale calkiem blednie.
– Calkiem prawidlowo! Kiedy cie wypytywalem, stwierdziles takze, ze powiedziala Webbowi, iz wtedy na tej ulicy w Paryzu „bylo to straszne”, czy cos w tym rodzaju…
– Tak wlasnie powiedziala – potwierdzil major.
– Ale ze teraz bedzie lepiej…
– Dokladnie tak powiedziala.
– W Paryzu zamordowano w ambasadzie czlowieka, ktory probowal im pomoc!
– Do czego zmierzasz, McAllister? – przerwal mu Havilland.
– Nie chodzi o szpaler drzew, panie ambasadorze, chodzi o jej ulubione drzewo. Klon, lisc klonu. Godlo Kanady. Kanada nie ma w Hongkongu ambasady, ale ma konsulat. To jest miejsce, w ktorym sie spotkaja. Ten sam wzor. Tak samo jak w Paryzu!
– Nie zawiadomil pan zaprzyjaznionych ambasad ani konsulatow?
– Do jasnej cholery! – wybuchnal podsekretarz stanu. – Co mam panu na to odpowiedziec, do diabla? Zwiazany jestem przysiega, pamieta pan chyba o tym, sir?
– Ma pan calkowita racje. Zasluzylem na reprymende.
– Nie moze pan nam wiazac calkowicie rak, panie ambasadorze – powiedzial Lin. – Jest pan osoba, dla ktorej zywie wielki szacunek, ale niektorym z nas tez sie troche tego szacunku nalezy, jezeli mamy dobrze wykonywac nasza robote. Takiego wlasnie szacunku, jaki mi pan okazal wyjawiajac te w najwyzszym stopniu przerazajaca historie. Sheng Chouyang. Nie do wiary!
– Musi pan zachowac absolutna dyskrecje.
– Zachowam ja.
– Konsulat kanadyjski… – odezwal sie Havilland. – Zdobadzcie mi pelny spis jego personelu.
ROZDZIAL 16
Telefon zadzwonil o piatej po poludniu i Bourne byl nan przygotowany. Nie wymieniono zadnych nazwisk.
– Zalatwione – oznajmil rozmowca. – Mamy byc na granicy tuz przed godzina dwudziesta pierwsza, kiedy zmieniaja sie straznicy. Sprawdza twoja wize do Shenzhen i machna w powietrzu stemplem, ale nikt jej nie dotknie. Po przejsciu granicy musisz sobie radzic sam, ale nie mozesz sie przyznac, ze wjechales przez Makau.
– A co z powrotem? Jesli powiedziales mi prawde i wszystko pojdzie dobrze, ktos bedzie mi towarzyszyl.
– To nie bede ja. Przejde z toba przez granice i zaprowadze na miejsce. Potem sie rozstaniemy.
– To nie jest odpowiedz na moje pytanie.
– Wyjazd nie jest taki trudny jak wjazd, chyba ze cie przeszukaja i odkryja, ze cos przemycasz.
– Nie mam takiego zamiaru.
– W takim razie proponuje, zebys udawal wstawionego. Czesto sie to zdarza. Niedaleko Shenzhen jest specjalne lotnisko…
– Wiem.
– Mozesz powiedziec, ze pomyliles samolot, to takze czesto sie zdarza. W Chinach sa fatalne rozklady lotow.
– Ile za dzisiejsza noc?
– Cztery tysiace dolarow hongkongijskich i nowy zegarek.
– Zgoda.
Mniej wiecej szesnascie kilometrow na polnoc od wioski Gongbei zaczynaja sie pagorki. Zaraz potem przechodza w niewielkie, porosniete gestym lasem pasmo gor. Jason i jego niedawny przeciwnik z alejki w Makau szli polna droga. Chinczyk zatrzymal sie i spojrzal na wznoszace sie przed nimi wzgorza.
– Jeszcze piec albo szesc kilometrow i dojdziemy do pola. Przetniemy je i wejdziemy w kolejny las. Musimy byc ostrozni.
– Jestes pewien, ze tam ich znajdziemy?
– Przekazalem wiadomosc. Jesli bedzie sie palic ognisko, to znaczy, ze tam beda.
– Jak brzmiala wiadomosc?
– Zwolano konferencje.
– Dlaczego po drugiej stronie granicy?
– Mogla sie odbyc tylko po drugiej stronie granicy. To takze stanowilo czesc wiadomosci.
– Ale nie wiesz dlaczego?
– Jestem tylko poslancem. Zachwiana zostala rownowaga.
– Mowiles to juz wczoraj. Mozesz wyjasnic, co przez to rozumiesz?
– Sam nie potrafie sobie tego wyjasnic.
– Czy to dlatego, ze konferencja ma sie odbyc wlasnie tutaj? W Chinach?
– Czesciowo tak, oczywiscie.
– Jest cos wiecej?
– Wenti – odparl przewodnik. – Pytania, ktore biora sie ze zlych przeczuc.
