– Droga wolna – oznajmil i weszli w zasieg czujnika ruchu.
Wlaczyl sie alarm. Przerazliwy dzwiek w korytarzu sciagnal sluzby bezpieczenstwa. Wartownicy nadbiegli z pistoletami maszynowymi gotowymi do strzalu.
– Karim! – krzyknal Arsienow.
– To pulapka! – jeknal Karim. – Ktos zamienil przewody!
Chwile wczesniej Bourne i Chan odwrocili sie wolno i zobaczyli amerykanskiego wartownika. Byl w mundurze wojsk ladowych i mial sprzet do tlumienia zamieszek: Zrobil krok naprzod i spojrzal na ich identyfikatory. Odprezyl sie troche i opuscil pistolet maszynowy, ale wciaz zywil pewne podejrzenia.
– Co tu robicie na dole, koledzy?
– Jestesmy z obslugi technicznej – wyjasnil Bourne. Pamietal furgonetke z cieplowni wjezdzajaca do hotelu i cos w materiale, ktory Oszkar zaladowal do laptopa. – Padl system ogrzewania. Mamy pomoc ekipie przyslanej z cieplowni.
– Jestescie w zlej czesci budynku – powiedzial wartownik i wskazal wlasciwy kierunek. – Musicie wrocic tak, jak tu przyszliscie, i dwa razy skrecic w lewo.
– Dzieki – odrzekl Chan. – Widocznie zabladzilismy. Normalnie pracujemy w innej czesci hotelu.
Kiedy sie odwrocili, zeby odejsc, pod Bourne'em ugiely sie nogi. Jeknal i upadl.
– Co jest, do cholery? – zapytal wartownik.
Chan przykleknal obok Bourne'a i rozpial mu koszule.
– Jezu Chryste – powiedzial wartownik, kiedy sie pochylil i zobaczyl poraniony tors Bourne'a. – Co mu sie stalo, do cholery?
Chan siegnal w gore, zlapal go za mundur, szarpnal mocno w dol i walnal jego skronia o betonowa podloge. Kiedy Jason wstal, Chan rozebral wartownika.
– To bardziej twoj rozmiar niz moj – powiedzial i wreczyl ojcu mundur. Bourne wlozyl go szybko, a Chan odciagnal nieprzytomnego zolnierza
pod sciana.
W tym momencie zabrzmial alarm wlaczony przez czujnik ruchu i wystartowali biegiem w kierunku podstacji.
Sily bezpieczenstwa byly dobrze wyszkolone i – co chwalebne – Amerykanie i Arabowie, ktorzy pelnili sluzbe na tej zmianie, wspolpracowali ze soba bezblednie. Kazdy rodzaj czujnika mial alarm o innym dzwieku, wiec od razu rozpoznali, ze zadzialal czujnik ruchu, i wiedzieli dokladnie, gdzie jest. Tak blisko rozpoczecia szczytu byli w stanie podwyzszonej gotowosci i mieli rozkaz najpierw strzelac, potem zadawac pytania.
Otworzyli ogien w biegu i posiekali krate seriami z broni automatycznej. Polowa z nich oproznila magazynki, ostrzeliwujac podejrzana strefe. Druga polowa zostala w rezerwie, inni wywazyli lomami zdemolowana krate. Znalezli trzy ciala – dwoch mezczyzn i kobiete. Jeden z Amerykanow zawiadomil Hulla, jeden z Arabow skontaktowal sie z Fejdem al- – Saudem.
Na miejsce przybyly sluzby bezpieczenstwa z innych sektorow pietra, zeby udzielic kolegom wsparcia.
Dwaj ludzie z sil trzymanych w rezerwie weszli do przewodu wentylacyjnego i kiedy sie upewnili, ze nie ma innych przeciwnikow, zabezpieczyli strefe. Pozostali wyciagneli na zewnatrz trzy podziurawione pociskami ciala, przybory Karima do omijania czujnikow i urzadzenie wygladajace na pierwszy rzut oka na bombe zegarowa.
Jamie Hull i Fejd al- Saud zjawili sie na miejscu niemal jednoczesnie. Hull rzucil okiem na sytuacje i polaczyl sie przez siec bezprzewodowa ze swoim szefem sztabu.
– Od tej chwili obowiazuje alarm czerwony. Przeniknieto przez ochrone. Mamy troje martwych intruzow, powtarzam, troje martwych intruzow. Zaniknac szczelnie caly hotel, nikogo nie wpuszczac i nie wypuszczac. – Wydawal rozkazy i wysylal swoich ludzi na zaplanowane stanowiska alarmowe. Potem skontaktowal sie z agentami Secret Service, ktorzy byli z prezydentem i jego sztabem w skrzydle dla dygnitarzy.
Fejd al- Saud przykucnal i przygladal sie zwlokom. Ciala byly zmasakrowane, ale zakrwawione twarze pozostaly nietkniete. Wyjal latarke olowkowa i oswietlil jedna z twarzy. Potem wyciagnal reke i dotknal palcem wskazujacym oka jednego z martwych mezczyzn. Koniec palca nabral niebieskiej barwy; teczowka trupa byla ciemnobrazowa.
Ktos z FSB musial wezwac Karpowa, bo dowodca jednostki Alfa przybiegl niezdarnymi susami. Nie mogl zlapac tchu i Fejd al- Saud domyslil sie, ze biegl cala droge.
Fejd al- Saud i Hull zrelacjonowali Rosjaninowi, co sie stalo. Arab uniosl palec.
– Nosili kolorowe szkla kontaktowe. I prosze spojrzec tutaj. Ufarbowali sobie wlosy, zeby uchodzic za Islandczykow.
Karpow mial ponura mine.
– Znam go – powiedzial i kopnal cialo jednego z zabitych mezczyzn. – Nazywa sie Ahmed. To jeden z najwyzszych stopniem oficerow Hasana Arsienowa.
– Przywodcy czeczenskich terrorystow? – zapytal Hull. – Lepiej poinformuj o tym swojego prezydenta, Borys.
Karpow wyprostowal sie z piesciami na biodrach.
– Chcialbym wiedziec, gdzie jest Arsienow.
– Wyglada na to, ze sie spoznilismy – powiedzial Chan zza metalowej kolumny, skad obserwowal przybycie dwoch szefow sil bezpieczenstwa. – Ale nie widze Spalki.
– Moze wolal nie ryzykowac i nie ma go w hotelu – odrzekl Bourne.
Chan pokrecil glowa.
– Znam go. Jest jednoczesnie egoista i perfekcjonista. Musi tu gdzies byc.
– Najwyrazniej nie tutaj – zauwazyl w zamysleniu Bourne. Patrzyl, jak do Jamiego Hulla i szefa arabskich sil bezpieczenstwa podbiega Rosjanin. Bylo cos znajomego w tej tepej, brutalnej twarzy z wypuklym czolem i krzaczastymi brwiami. Kiedy uslyszal glos tamtego, odezwal sie: – Znam tego czlowieka. Tego Rosjanina.
– Nie dziwie sie- odparl Chan. – Ja tez go poznaje. To Borys Iljicz Karpow, szef Alfy, elitarnej jednostki FSB.
– Chodzi mi o to, ze znam go osobiscie.
– Skad?
– Nie mam pojecia – odrzekl Bourne. – Nie wiem, czy to wrog czy przyjaciel. – Uderzyl sie piesciami w czolo. – Nie moge sobie przypomniec.
Chan odwrocil sie do niego i wyraznie zobaczyl udreke. Poczul niebezpieczny impuls, zeby chwycic Bourne'a za ramie i pocieszyc go. Niebezpieczny, bo nie wiedzial, do czego doprowadzilby taki gest, ani nawet tego, co by oznaczal. Poczul dalsza dezintegracje swojego zycia, ktora zaczela sie w momencie, gdy Bourne usiadl obok niego i zapytal: 'Kim jestes?' Wtedy Chan znal odpowiedz na to pytanie; teraz nie byl pewien. Czy to mozliwe, zeby wszystko, w co wierzyl, bylo klamstwem?
Chan uwolnil sie od tych niepokojacych mysli, powracajac do tego, co on i Bourne znali najlepiej.
– Dreczy mnie tamten obiekt – powiedzial. – To bomba zegarowa. Mowiles, ze Spalko planuje uzyc biodyfuzora doktora Schiffera.
Bourne przytaknal.
– Powiedzialbym, ze to bylo klasyczne odwrocenie uwagi, gdyby nie fakt, ze jest teraz tuz po polnocy. Szczyt rozpocznie sie dopiero za osiem godzin.
– Dlatego uzyli bomby zegarowej.
– Ale dlaczego podkladali ja z takim wyprzedzeniem?
– Luzniejsza ochrona – podsunal Chan.
– To prawda, ale jest rowniez wieksza szansa wykrycia bomby pod czas jednej z cyklicznych kontroli pomieszczen – odrzekl Bourne i po krecil glowa. – Czegos nie dostrzegamy. Wiem to. Spalko kombinuje cos innego. Tylko co?
Spalko, Zina i reszta grupy dotarli do celu. Tutaj, z dala od czesci konferencyjnej hotelu, ochrona – choc szczelna – miala luki, ktore Spalko potrafil wykorzystac. Ludzi z sil bezpieczenstwa bylo duzo, ale nie mogli byc wszedzie jednoczesnie. Po unieszkodliwieniu dwoch z nich Spalko i jego zespol szybko zajeli pozycje.
Byli teraz trzy poziomy ponizej ulicy w wielkim betonowym pomieszczeniu bez okien. Prowadzily tu tylko jedne drzwi. Wzdluz przeciwleglej sciany biegly potezne czarne rury. Na kazdej widnialo oznaczenie, ktora czesc hotelu obsluguje.
Grupa wlozyla skafandry ochronne i dokladnie je uszczelnila. Dwie Czeczenki stanely na strazy w korytarzu