tuz przed drzwiami. Wspieral je mezczyzna w srodku.
Spalko otworzyl wiekszy z dwoch metalowych pojemnikow, ktore przyniosl. Wewnatrz byl NX 20. Starannie polaczyl obie polowy i sprawdzil, czy wszystkie mocowania dobrze trzymaja. Wreczyl calosc Zinie i otworzyl chlodziarke dostarczona przez Petera Sido. Szklana fiolka w srodku byla mala, niemal miniaturowa. Choc w Nairobi widzieli efekt, trudno bylo uwierzyc, ze tak mala ilosc wirusa moze byc zabojcza dla tak wielu osob.
Tak jak w Nairobi, Spalko otworzyl komore ladownicza dyfuzora i umiescil w niej fiolke. Zamknal i zaryglowal komore, wyjal NX 20 z objec Ziny i zagial palec wokol mniejszego z dwoch spustow. Po sciagnieciu go zawartosc fiolki miala byc wtrysnieta do komory ogniowej. Potem wystarczylo wcisnac przycisk z lewej strony lozyska, ktory ryglowal komore ogniowa, i po prawidlowym wycelowaniu sciagnac glowny spust.
Trzymal biodyfuzor w objeciach, jak przedtem Zina. Ta bron wymagala szacunku, nawet od niego.
Spojrzal Zinie w oczy. Blyszczala w nich milosc do niego i fanatyczny patriotyzm.
– Teraz zaczekamy na alarm wlaczony czujnikiem – powiedzial.
Wtedy go uslyszeli. Dzwiek byl slaby, ale wyrazny. Wibracje potegowaly nagie sciany betonowych korytarzy. Szejk i Zina usmiechneli sie do siebie. Spalko czul napiecie w pomieszczeniu, podsycane slusznym gniewem i oczekiwaniem na dlugo odkladana zemste.
– Chwila nadeszla – powiedzial. Wszyscy go uslyszeli i zareagowali.
Niemal slyszal, jak zaczynaja zawodzic piesn zwyciestwa.
Niepowstrzymana sila przeznaczenia popchnela go naprzod. Sciagnal maly spust i ladunek z groznym sykiem trafil do komory ogniowej, by czekac na wystrzelenie.
Rozdzial 29
– Wszyscy sa Czeczenami, zgadza sie, Borys? – zapytal Hull. Karpow przytaknal.
– Wedlug kartotek, czlonkami grupy terrorystycznej Hasana Arsienowa.
– Mistrzowskie rozegranie i punkty dla dobrych facetow – ucieszyl sie Hull.
Fejd al- Saud drzal w wilgoci i chlodzie.
– Ilosc C4 w tej bombie zegarowej zmiotlaby niemal cala konstrukcje nosna budynku – powiedzial. – Sala obrad nad nami zawalilaby sie pod wlasnym ciezarem i zgineliby wszyscy wewnatrz.
– Mielismy szczescie, ze nadziali sie na czujnik ruchu – odrzekl Hull.
Z uplywem minut Karpow mial coraz bardziej ponura mine.
– Ale po co podkladac bombe z takim wyprzedzeniem? – powtorzyl jak echo pytanie Bourne'a. – Byla duza szansa, ze ja znajdziemy przed rozpoczeciem szczytu.
Fejd al- Saud odwrocil sie do jednego ze swoich ludzi.
– Nie mozna tu podkrecic ogrzewania? Bedziemy na dole przez jakis czas i juz zamarzam.
– Mam! – powiedzial Bourne i odwrocil sie do Chana. Wzial laptopa, wlaczyl go i przegladal schematy, dopoki nie znalazl tego, ktorego szukal. Przesledzil trase od ich obecnej pozycji z powrotem do glownej czesci budynku i zatrzasnal komputer. – Chodzmy!
– Dokad idziemy? – zapytal Chan w drodze przez labirynt podziemi.
– Pomysl. Widzielismy furgonetke z cieplowni wjezdzajaca do hotelu. Ten budynek jest ogrzewany przez system, ktory obsluguje cale miasto.
– Dlatego Spalko poslal tych zabitych Czeczenow do podstacji klimatyzacyjnej – odrzekl Chan, gdy skrecili biegiem za rog. – Podlozenie bomby nie mialo sie udac. Mielismy racje, ze to bylo odwrocenie uwagi, ale nie na pozniej, kiedy rano zacznie sie szczyt. On uaktywni biodyfuzor teraz!
– Zgadza sie – przytaknal Bourne. – I nie przez podsystem klimatyzacyjny. Jego celem jest glowny system grzewczy. O tej porze wszyscy dygnitarze sa w swoich pokojach, dokladnie tam, gdzie uwolni wirusa.
– Ktos idzie – ostrzegla jedna z Czeczenek.
– Zabij go – rozkazal Szejk.
– Ale to Hasan Arsienow! – krzyknela druga.
Spalko i Zina wymienili zaskoczone spojrzenia. Co poszlo nie tak? Czujnik zadzialal, alarm sie wlaczyl i wkrotce potem uslyszeli serie z broni automatycznej. Jak Arsienow zdolal uciec?
– Powiedzialem, zabij go! – krzyknal Spalko.
To, co przesladowalo Arsienowa, co kazalo mu zawrocic, kiedy tylko wyczul pulapke – dzieki czemu uniknal naglej smierci, ktora spotkala jego rodakow – to byl strach czajacy sie w nim od tygodnia i przyprawiajacy go o koszmarne sny. Mowil sobie, ze to poczucie winy, bo musial zdradzic Halida Murata – poczucie winy bohatera, ktory musial dokonac trudnego wyboru, zeby ocalic swoj narod. Ale w rzeczywistosci jego strach mial zwiazek z Zina. Nie byl w stanie przyznac, ze widzi, jak Zina sie wycofuje stopniowo, lecz nieublaganie, jak tworzy emocjonalny dystans, ktory – w retrospekcji – stal sie oziebloscia. Oddalala sie od niego juz od jakiegos czasu, jednak do ostatniej chwili nie chcial w to uwierzyc. Ale teraz Ahmed uswiadomil mu to wyraznie. Zina zyla za szklana sciana, zawsze trzymala sie na uboczu i ukrywala czesc siebie. Im bardziej sie staral, tym dalej sie wycofywala.
Zina go nie kocha. Zastanawial sie, czy kiedykolwiek go kochala. Na-. wet jesli ich misja zakonczy sie sukcesem, nie zostana razem, nie beda mieli dzieci. Ich ostatnia intymna rozmowa byla farsa!
Natychmiast poczul wstyd. Jest tchorzem – kocha ja bardziej niz swoja wolnosc. Ale wiedzial, ze bez niej nie bedzie wolny. Po jej zdradzie zwyciestwo bedzie mialo gorzki smak.
Teraz, kiedy zblizal sie zimnym korytarzem do stacji grzewczej, zobaczyl, ze jedna z jego rodaczek unosi pistolet maszynowy, jakby chciala go zastrzelic. Moze w skafandrze ochronnym nie mogla rozpoznac, kto nadchodzi.
– Zaczekaj! – krzyknal. – Nie strzelaj! To ja, Hasan Arsienow!
Otworzyla ogien. Jeden z pociskow trafil go w lewe ramie. Obrocil sie w szoku i dal nura za rog, by ukryc sie przed rykoszetujaca seria.
W tym naglym obledzie nie bylo juz czasu na pytania czy spekulacje. Uslyszal nastepne strzaly, ale nie w jego kierunku. Wyjrzal zza rogu. Dwie kobiety byly odwrocone do niego plecami i ostrzeliwaly w polprzysiadzie dwie postacie zblizajace sie korytarzem.
Arsienow wykorzystal okazje. Podniosl sie i pobiegl do drzwi stacji grzewczej.
Spalko uslyszal strzaly i powiedzial do Ziny:
– To nie moze byc tylko Arsienow.
Zina obrocila swoj pistolet maszynowy i kiwnela glowa do wartownika, ktory rzucil jej drugi.
Za ich plecami Spalko podszedl do sciany z rurami systemu ogrzewania. Na kazdej rurze byl zawor, a obok wskaznik cisnienia. Znalazl rure biegnaca do skrzydla dla dygnitarzy i zaczal odkrecac zawor.
Hasan Arsienow wiedzial, ze mial zginac razem z innymi w podstacji klimatyzacyjnej. 'To pulapka! Ktos zamienil przewody!' – wyjeczal Karim tuz przed smiercia. Spalko je zamienil. Nie chodzilo mu tylko o odwrocenie uwagi, jak mowil. Potrzebowal kozlow ofiarnych. Na tyle waznych, zeby ich smierc zajela agentow bezpieczenstwa dosc dlugo, a on w tym czasie dotrze do prawdziwego celu i uwolni wirusa. Spalko go wystawil i byl w zmowie z Zina.
Jak szybko milosc przerodzila sie w nienawisc… Trwalo to nie dluzej niz uderzenie serca. Teraz wszyscy jego rodacy sa przeciwko niemu, mezczyzni i kobiety, towarzysze broni, z ktorymi smial sie i plakal, modlil do Allaha, mial wspolne cele. Czeczeni! Stiepan Spalko omotal ich swoja sila i charyzma.
Okazalo sie, ze Halid Murat we wszystkim mial racje. Nie ufal Spalce; nie dalby mu sie wciagnac w to szalenstwo. Arsienow zarzucil mu kiedys, ze jest stary, zbyt ostrozny i nie rozumie nowego swiata, ktory otwiera sie przed nimi. Ale teraz myslal tak samo jak Murat: nowy swiat to iluzja stworzona przez czlowieka nazywajacego siebie Szejkiem. Arsienow wierzyl w to zludzenie, bo chcial wierzyc. Spalko zerowal na tej slabosci. Ale dosyc tego, przysiagl sobie Arsienow. Dosyc! Jesli ma dzis umrzec, to na wlasnych warunkach, nie jak bydlo zapedzone na rzez przez Spalke.
Przywarl do krawedzi wejscia, wzial gleboki oddech i nagle zrobil salto na tle otwartych drzwi. Grad pociskow powiedzial mu wszystko, co chcial wiedziec. Przetoczyl sie po betonowej podlodze i podpelzl na brzuchu do otworu. Zobaczyl wartownika z pistoletem maszynowym wycelowanym na wysokosc pasa. Strzelil mu cztery razy w piers.