zabarwila sie na rozowo. – No coz, Janos Vadas byl idealnym ojcem. Przewijal mnie, gdy bylam niemowlakiem, czytal mi do poduszki, spiewal kolysanki, gdy bylam chora. Zawsze pamietal o moich urodzinach i byl ze mna, gdy go potrzebowalam. Szczerze mowiac, sama nie wiem, jak dawal sobie z tym wszystkim rade. – Powtornie wyzela gabke, bo Jason znow zaczal krwawic. – Zawsze bylam na pierwszym miejscu. I nigdy nie przestawal mi mowic, jak bardzo mnie kocha.

– Bylas szczesliwym dzieckiem.

– Szczesliwszym niz ktokolwiek z moich przyjaciol, niz ktokolwiek, kogo znam. – Starala sie zatamowac krew.

Bourne jakby wpadl w trans. Myslal o Joshui i o pozostalych czlonkach swojej rodziny – o wszystkich rzeczach, ktorych nigdy z nimi nie robil… wszystkich ulotnych chwilach, ktore zapamietuje sie, gdy dziecko rosnie.

Annace w koncu udalo sie powstrzymac krwawienie. Zajrzala pod worek z lodem, ale jej twarz nie wyrazala niczego. Usiadla w kucki, z rekami na podolku.

– Zdejmij kurtke i koszule. Musze sie przyjrzec twoim zebrom. Widzialam, jak krzywisz sie z bolu, kiedy chciales odstawic szklanke.

Wyciagnela reke, a on oddal jej worek z lodem. Zwazyla go w dloni.

– Pojde po wiecej lodu.

Nim wrocila, rozebral sie do pasa. Wielka czerwona prega na lewym boku juz napuchla. Ostroznie badal ja palcami.

– O Boze, trzeba by cie oblozyc lodem calego!

– Przynajmniej niczego sobie nie zlamalem.

Znowu podala mu worek ze swiezym lodem. Syknal z bolu, przykladajac go do opuchlizny. Annaka znow usiadla w kucki, lustrujac go spojrzeniem. Szkoda, ze nie wiedzial, o czym ona tak rozmysla.

– Pewnie nie mozesz uwolnic sie od mysli o synu, ktory zginal tak mlodo.

Zagryzl zeby.

– Rzecz w tym, ze… Czlowiek na dachu – ten ktory nas sledzil – przybyl za mna az ze Stanow. Powiedzial, ze chce mnie zabic, ale wiem, ze klamie. Raczej chce, zebym go do kogos doprowadzil, dlatego nas szpiegowal.

– Do kogo? – zaniepokoila sie Annaka.

– Do czlowieka nazwiskiem Spalko.

– Stiepan Spalko? – spytala zaskoczona.

– Tak. Znasz go?

– Oczywiscie, ze go znam. Jak kazdy na Wegrzech. To szef Humanistas Ltd., miedzynarodowej organizacji charytatywnej. – Zachmurzyla sie. – Teraz naprawde mnie zaniepokoiles, Jasonie. Ten czlowiek jest niebezpieczny. Jesli chce dostac sie do pana Spalki, powinnismy skontaktowac sie z wladzami.

Potrzasnal glowa.

– I co im powiemy? Ze uwazamy, ze czlowiek, ktorego znamy jedynie jako Chana, chce skontaktowac sie ze Stiepanem Spalka? Nawet nie wiemy po co. Jak myslisz, co na to powiedza? Dlaczego ten wasz Chan po prostu do niego nie zadzwoni?

– W takim razie powinnismy przynajmniej skontaktowac sie z kims z Humanistas.

– Dopoki nie wiem, co tu jest grane, dopoty nie chce sie z nikim kontaktowac. To tylko skomplikuje sprawy, a i tak mam juz za duzo pytan, na ktore nie znam odpowiedzi.

Podniosl sie, podszedl do sekretarzyka i usiadl przed laptopem Annaki.

– Mowilem ci, ze mam pewien pomysl. Moge skorzystac z twojego komputera?

– Oczywiscie – powiedziala, wstajac.

Zabrala miske, gabke i inne przybory i wyszla z nimi do kuchni. Bourne wlaczyl laptopa. Otworzyl przegladarke, slyszac wode plynaca z kranu. Wszedl do amerykanskiej sieci rzadowej i zaczal przeszukiwac serwisy. Nim wrocila, znalazl ten, ktorego szukal.

Agencja miala wiele serwisow, dostepnych dla kazdego uzytkownika Internetu, ale tez wiele innych, zaszyfrowanych, chronionych haslem, stanowiacych elementy oslawionego intranetu CIA.

Annaka zauwazyla, ze Bourne jest bardzo skrzywiony.

– Co sie stalo? – zapytala, stajac za jego plecami. Oczy rozszerzyly sie jej ze zdumienia. – Co ty, u diabla, robisz?

– To co widac – odparowal Bourne. – Hakuje glowna baze danych CIA.

– Jak?

– Nie pytaj. – Palce Bourne'a smigaly po klawiaturze. – Wierz mi, nie chcesz tego wiedziec.

Alex Conklin znal tylko wejscie od frontu, pewnie dlatego, dostarczano mu aktualne szyfry w kazdy poniedzialek o szostej rano. Deron, artysta wsrod falszerzy, nauczyl Bourne'a, jak wlamywac sie do rzadowych baz danych. W jego zawodzie taka umiejetnosc byla nieodzowna.

Rzecz w tym, ze nalezacy do CIA firewall – program zabezpieczajacy dostep do danych – byl szczegolnie klopotliwy. Nie tylko co tydzien zmieniano haslo, ale takze powiazany z haslem zmienny algorytm. Deron jednak pokazal Bourne'owi, jak oszukac system, by sadzil, ze znasz haslo, i sam je podal.

Sposobem na ominiecie firewalla byl algorytm stanowiacy pochodna glownego algorytmu szyfrujacego pliki CIA. Bourne znal te formule, poniewaz Deron kazal mu wykuc ja na pamiec.

Jason wszedl na strone CIA, gdzie wyswietlone zostalo okno z pytaniem o aktualne haslo. W jego miejsce wpisal algorytm zawierajacy o wiele dluzszy lancuch znakow alfanumerycznych, niz miescilo sie w oknie. Po odczytaniu pierwszych trzech zestawow znakow program rozpoznawal, czym sa, i zawieszal sie na chwile. Sztuka, mowil Deron, polega na tym, by zakonczyc algorytm, zanim program sie zorientuje, co jest grane i odmowi dostepu. Lancuch znakow byl niezwykle dlugi i nie pozostawial czasu na bledy ani chocby chwilowe wahanie. Boume zaczal sie denerwowac. Nie sadzil, by oprogramowanie zawiesilo sie na tak dlugo.

W koncu skonczyl wklepywac algorytm. Okno zniklo i wyswietlila sie inna strona.

– Jestem w srodku – oznajmil Bourne.

– Czysta alchemia – szepnela zafascynowana Annaka.

Bourne przeszedl do serwisu Wydzialu Taktycznych Broni Obezwladniajacych. Wpisal nazwisko Schiffera, ale czekalo go rozczarowanie – nie znalazl wielu materialow na jego temat. Nie mozna bylo sie dowiedziec, czym zajmowal sie Schiffer ani tez skad sie wzial. Gdyby Bourne nie znal prawdy, moglby uwierzyc, ze doktor Felix Schiffer jest drugorzednym pracownikiem naukowym, ktory nie przedstawia szczegolnej wartosci dla WTBO.

Byla jeszcze jedna mozliwosc. Skorzystal z furtki, ktora kazal mu zapamietac Deron, tej samej, z ktorej korzystal Conklin, by miec oko na wydarzenia rozgrywajace sie za kulisami Departamentu Obrony. Wszedl do serwisu Agencji Zaawansowanych Projektow Obronnych i odszukal archiwa. Na szczescie rzadowi informatycy niespiesznie usuwali stare pliki. Znalazl akta Schiffera, z ktorych mogl sie dowiedziec nieco wiecej. Byl absolwentem MIT. Zaraz po dyplomie jedna z duzych firm farmaceutycznych powierzyla mu wlasne laboratorium. Pracowal tam niecaly rok, ale odchodzac, zabral ze soba innego naukowca, doktora Petera Sido, z ktorym wspolpracowal przez piec lat, zanim zwerbowal go rzad i zaczal prace w AZPO. Nie wyjasniono, dlaczego przeszedl do sektora panstwowego, ale wielu naukowcow tak robi. Sa nieprzystosowani do zycia spolecznego, podobnie jak niektorzy wiezniowie, ktorzy po odsiadce popelniaja kolejne przestepstwo tylko po to, by znow znalezc sie w dobrze zdefiniowanym swiecie, gdzie nie trzeba o nic sie troszczyc.

Bourne odkryl, ze Schiffera przydzielono do Biura Nauk Obronnych, ktore zajmowalo sie systemami broni biologicznej. W AZPO doktor Schiffer pracowal nad sposobem biologicznego 'oczyszczania' pomieszczenia, w ktorym umieszczono zarazki waglika.

Na kolejnych stronach nie bylo nic ciekawego. Bourne'owi nie dawal spokoju fakt, ze informacje, ktore uzyskal, w ogole nie tlumaczyly szczegolnego zainteresowania Conklina.

Annaka spojrzala mu przez ramie.

– Czy jest tu jakas wskazowka, ktora pozwoli nam odkryc, gdzie moze sie ukrywac doktor Schiffer?

– Raczej nie.

– No dobra. – Polozyla mu rece na ramionach. – W spizarni pusto, a my musimy cos zjesc.

– Zostane tu, jesli nie masz nic przeciwko temu, i troche odpoczne.

– Slusznie, nie powinienes wychodzic w takim stanie. – Usmiechnela sie, wkladajac plaszcz. – Skocze do sklepu na rogu i przyniose nam cos do jedzenia. Masz jakies szczegolne zyczenia?

Potrzasnal glowa i odprowadzil ja wzrokiem do drzwi.

Вы читаете Dziedzictwo Bourne'a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату