– Badz ostrozna.

Odwrocila sie i wysunela z torebki pistolet.

– Nie martw sie o mnie, dam sobie rade. – Otworzyla drzwi. – Do zobaczenia za kilka minut.

Slyszal, jak wychodzi, ale jego uwage znow pochlonal ekran komputera. Czul, jak serce bije mu coraz szybciej, i bezskutecznie probowal je uspokoic. Wciaz sie wahal. Wiedzial, ze musi to zrobic, ale czul, ze go to przeraza.

Jego dlonie, jakby nalezaly do kogos innego, przez kolejne piec minut przechodzily przez firewalla armii amerykanskiej. Tu pojawil sie pewien problem. Wojskowi informatycy niedawno zaktualizowali firewalla, dodajac trzecia warstwe zabezpieczen, o ktorej Deron nic mu nie powiedzial – moze sam o niej nie wiedzial. Palce Bourne'a uniosly sie niczym palce Annaki nad klawiatura fortepianu i przez chwile zawahaly. Jeszcze moge sie wycofac, pomyslal, to zaden wstyd. Przez cale lata sadzil, ze nie moze patrzec na nic, co dotyczy jego pierwszej rodziny, w tym na dane z wojskowych baz danych. I tak dreczyla go ich smierc, nawiedzalo poczucie winy, ze ich nie uratowal, ze spokojnie siedzial na naradzie, gdy mysliwiec zasypal ich gradem pociskow. Wciaz od nowa zadreczal sie wyobrazeniem ostatnich minut ich zycia. Dao, dziecko wojny, na pewno rozpoznala leniwy pomruk silnikow nadlatujacego samolotu pod goracym letnim niebem. Z poczatku mogla go nie zobaczyc, poniewaz nadlatywal od strony slonca, lecz kiedy ryk silnikow zblizyl sie, gdy metalowy kadlub przyslonil slonce – zrozumiala. Nawet gdy strach chwycil ja za serce, z pewnoscia na prozno probowala oslonic soba dzieci przed pociskami, ktore juz przebijaly powierzchnie mulistej rzeki. 'Joshua! Alyssa! Chodzcie do mnie!', wolala, jakby mogla ich ocalic przed tym, co nieuniknione…

Siedzacy przy komputerze Annaki Bourne zdal sobie nagle sprawe, ze placze. Lzy plynely mu z oczu strumieniem, na co od wielu lat sobie nie pozwalal. Otrzasnal sie, otarl policzki rekawem i czym predzej zajal swoim zadaniem, z obawy ze sie rozmysli.

Znalazl sposob na obejscie ostatniego poziomu zabezpieczen. Po pieciu minutach od rozpoczecia tej zmudnej pracy byl juz zalogowany. Nie czekajac, az znow zawioda go nerwy, przeszedl do archiwow rejestru zgonow, w polach przeznaczonych na dane wpisal: Dao Webb, Alyssa Webb, Joshua Webb oraz daty smierci. To moja rodzina, myslal, wpatrujac sie w te imiona. Prawdziwi, zywi ludzie, ktorzy smiali sie i plakali, ktorzy przytulali sie i mowili do mnie 'kochanie' i 'tato'. Gdzie sa teraz? Zostaly tylko imiona na ekranie komputera. Rekordy w bazie danych.

Serce mu sie krajalo i poczul, jak powraca szalenstwo, ktore opanowalo go na wiadomosc o ich smierci. Nie moga sobie teraz na to pozwolic, pomyslal, to mnie rozprasza. Owladniety bolem nie do zniesienia, nacisnal w koncu klawisz 'Enter'. Teraz nie mogl sie juz wycofac. 'Nigdy sie nie wycofuj' – to bylo jego motto od chwili, gdy zwerbowal go Alex Conklin. Zwerbowal, by zmienic w innego Davida Webba, a w koncu w Jasona Bourne'a. Wiec dlaczego wciaz slyszal ich glosy? 'Kochanie, tesknilam!' 'Tato, wrociles!'

Pograzony we wspomnieniach, nie od razu zareagowal na to, co zobaczyl na ekranie. Gapil sie na informacje przez kilka minut, nie zdajac sobie sprawy z jej potwornosci.

W koncu ze wszystkimi przerazajacymi szczegolami zobaczyl to, czego mial nadzieje nigdy nie ogladac. Zdjecia poszarpanego pociskami ciala ukochanej Dao z groteskowo znieksztalcona twarza. Na drugiej stronie – zdjecia cialka i glowki malenkiej Alyssy jeszcze bardziej znieksztalconych z powodu kruchosci dziecka. Bourne siedzial przed komputerem, sparalizowany przerazeniem i rozpacza. Ale musial pojsc dalej. Jeszcze jedna strona. Jeszcze jeden zestaw zdjec, by dopelnila sie jego tragedia.

Przeszedl na trzecia strone, przygotowujac sie na widok zdjec Joshui. Ale zadnych zdjec nie bylo.

Zamarl na moment. Najpierw pomyslal, ze to blad komputera, ze trafil na inna strone archiwow. Ale nie, dane sie zgadzaly: Joshua Webb. Ponizej zobaczyl slowa, ktore wbily sie w jego glowe niczym rozzarzone ostrze. Trzy sztuki odziezy, wymienione ponizej, czesc jednego buta (bez podeszwy i obcasa) znaleziono dziesiec metrow od cial Dao i Alyssy Webb. Po godzinie poszukiwan Joshua Webb zostal uznany za zmarlego. NZC.

NZC. Akronim wojskowy. Nie znaleziono ciala! Bourne'a przeszedl dreszcz. Szukali go przez godzine – tylko przez godzine? Czemu mu o tym nie powiedzieli? Zlozyl w ziemi trzy trumny, rozdarty bolem, zalem i poczuciem winy. A ci skurwiele przez caly czas wiedzieli! Odchylil sie na krzesle z pobladla twarza i drzacymi dlonmi. Ogarnal go niepohamowany gniew.

Pomyslal o Joshui… pomyslal o Chanie.

W glowie zaplonela mu potworna mysl, ktora staral sie zdusic od momentu, gdy ujrzal posazek Buddy na szyi Chana: a jesli Chan to naprawde Joshua? Jesli jego syn stal sie maszyna do zabijania… potworem! Bourne az za dobrze wiedzial, jak latwo popasc w szalenstwo zabijania w azjatyckiej dzungli. Istniala jednak inna mozliwosc i te oczywiscie by wolal: spisek majacy na celu przekonanie go, ze to Joshua, byl zakrojony na o wiele szersza skale i bardziej skomplikowany, niz Bourne poczatkowo przypuszczal. A jesli tak, jesli rejestr zostal sfalszowany, wowczas nalezalo przyjac, ze zostal zorganizowany na najwyzszych szczeblach amerykanskich instytucji rzadowych. Dziwne, ale glowienie sie nad tak dla niego zwyczajnymi teoriami spiskowymi tylko zwiekszylo jego poczucie oderwania.

Oczami duszy ujrzal, jak Chan pokazuje posazek Buddy, mowiac: 'Ty mi go dales – tak, ty. A potem mnie porzuciles, zebym zginal'.

Bourne poczul, jak zoladek podchodzi mu do gardla. Zerwal sie z sofy, przebiegl przez pokoj i ignorujac bol, wpadl do lazienki, gdzie zwymiotowal.

W pomieszczeniu operacyjnym skrytym we wnetrzu centrali CIA oficer dyzurny przed ekranem komputera chwycil za telefon i wykrecil numer. Poczekal chwile, by uslyszec mechanicznym glosem wypowiedziana komende: 'Mow'. Poprosil o polaczenie z dyrektorem. Glos dzwoniacego zostal zanalizowany. Sprawdzono, ze odpowiada wzorcowi z listy oficerow dyzurnych. Przelaczono rozmowe. Meski glos poprosil go, by zaczekal. W chwile potem w sluchawce dalo sie slyszec mocny baryton Starego.

– Pomyslalem, ze powinien pan wiedziec, ze ktos uruchomil alarm wewnetrzny. Przeszedl przez wojskowego firewalla i uzyskal dostep do zapisow rejestru zgonow dotyczacych nastepujacych osob: Dao Webb, Alyssa Webb, Joshua Webb.

Krotka, nieprzyjemna chwila ciszy.

– Webb, synu? Jestes pewien, ze Webb?

Nagly niepokoj w glosie dyrektora sprawil, ze mlody oficer az sie spocil z nerwow.

– Tak jest.

– Gdzie znajduje sie ten haker?

– W Budapeszcie.

– Alarm zadzialal? Mamy adres IP?

– Tak. Jest. Fo utca numer 106/108.

Dyrektor CIA usmiechnal sie ponuro w swoim biurze. Tak sie przypadkiem zlozylo, ze wlasnie przegladal najnowszy raport Martina Lindrosa. Zabojady przejrzaly juz wszystko, co pozostalo po wypadku, w ktorym mial zginac Jason Bourne, i nie znalazly ani sladu ludzkich szczatkow. Ani kawaleczka. Nie bylo zatem dowodu, ze Bourne faktycznie nie zyje, mimo naocznego swiadectwa oficera Quai d'Orsay. Stary zacisnal piesc i gniewnie uderzyl nia w stol. Bourne znow ich zwiodl. A jednakjakos wcale go to nie zdziwilo. W koncu Bourne'a szkolil najlepszy szpieg, jakiego kiedykolwiek wydala agencja. Ilez to razy Alex Conklin aranzowal wlasna smierc w terenie… choc chyba nigdy w tak spektakularny sposob.

Oczywiscie, myslal Stary, mozliwe, ze to ktos inny przeszedl przez fi- rewalla armii amerykanskiej, by dostac sie do starych wpisow dotyczacych pewnej kobiety i jej dzieci, ktorzy nie nalezeli nawet do rodzin wojskowego i ktorych znala tylko mala grupka zyjacych osob. Ale czy to prawdopodobne?

Nie, pomyslal z rosnacym podekscytowaniem, Bourne nie zginal w tej eksplozji cysterny na przedmiesciach Paryza; przebywal w Budapeszcie – tylko dlaczego wlasnie tam? – i w koncu popelnil blad, ktory mogli wykorzystac. Dyrektor nie mial pojecia, czemu Bourne interesowal sie rejestrem zgonow swoich bliskich, ale tez i nie obchodzilo go to, poza faktem, ze poszukiwania Bourne'a otworzyly furtke do jego eliminacji.

Chwycil za telefon. Moglby przydzielic to zadanie podwladnemu, chcial jednak poczuc satysfakcje z osobiscie wydanego rozkazu tej eliminacji. Mam cie, sukinsynu, myslal, wybierajac numer za oceanem.

Rozdzial 20

Вы читаете Dziedzictwo Bourne'a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату