chowa telefon komorkowy, otwiera drzwi niebieskiej skody i siada za kierownica.

Annaka juz miala wlozyc kluczyk do stacyjki, gdy z tylnego siedzenia podniosl sie Chan.

– Powinienem powiedziec o wszystkim Bourne'owi – stwierdzil.

Nie odwrocila sie – dobrze ja wyszkolono. Patrzac na niego w lusterku, rzucila krotko:

– Niby o czym? Nic nie wiesz.

– Wiem wystarczajaco duzo. Wiem, ze to ty sprowadzilas policje do mieszkania Molnara. Wiem tez, dlaczego to zrobilas. Bourne byl zbyt blisko, prawda? Prawie sie dowiedzial, ze to Spalko go wrobil. Powiedzialem mu o tym, ale wyglada na to, ze nie wierzy w nic, co mowie.

– A czemu mialby wierzyc? Nie jestes dla niego wiarygodny. Przekonal sam siebie, ze stanowisz czesc rozleglego spisku, ktorego celem jest manipulowanie nim.

Chan zlapal w zelazny uchwyt jej reke, gdy siegnela do torebki.

– Nie rob tego. – Zabral torebke i wyjal z niej pistolet. – Juz raz probowalas mnie zabic, ale drugiej szansy nie dostaniesz.

Patrzyla na odbicie jego twarzy, probujac odczytac z niej emocje.

– Myslisz, ze oklamuje Jasona co do ciebie, ale tak nie jest.

– Ciekawe – powiedzial, ignorujac jej slowa – jak go przekonalas, ze kochalas ojca. Przeciez w rzeczywistosci go nienawidzilas.

Siedziala w milczeniu, oddychajac powoli i zbierajac mysli. Wiedziala, ze jest w straszliwym niebezpieczenstwie, i zastanawiala sie, jak sie z niego wydobyc.

– Musialas sie ucieszyc, gdy go zastrzelili – ciagnal Chan – choc, o ile cie znam, zalowalas, ze nie zrobilas tego sama.

– Jesli chcesz mnie zabic, zrob to od razu i oszczedz mi tej gadaniny.

Ruchem kobry wychylil sie do przodu i chwycil ja za gardlo. Nareszcie sie przestraszyla, a przeciez o to od poczatku mu chodzilo.

– Nie zamierzam ci niczego oszczedzac, Annako. Czy ty oszczedzilas mi czegokolwiek, kiedy moglas to zrobic?

– Nie myslalam, ze musze sie z toba cackac.

– W ogole rzadko myslalas o mnie, gdy bylismy razem – stwierdzil.

Obdarzyla go zimnym usmiechem.

– Alez myslalam o tobie nieustannie.

– A kazda z tych mysli powtarzalas Stiepanowi Spalce. – Mocniej zacisnal dlon na jej gardle. – Prawda?

– Po co pytasz, skoro znasz odpowiedz? – Z trudem lapala powietrze.

– Jak dlugo ze mna pogrywal?

Annaka na moment zamknela oczy.

– Od poczatku.

Chan zazgrzytal zebami ze zlosci.

– Na czym polega ta gra? Czego ode mnie chce?

– Tego nie wiem. – Wydala z siebie swiszczacy odglos, bo scisnal ja tak mocno, ze odcial doplyw powietrza do tchawicy. Gdy rozluznil uscisk, dodala cienkim glosem: – Ran mnie, ile chcesz, i tak dostaniesz te sama odpowiedz, bo taka jest prawda.

– Prawda! – Rozesmial sie szyderczo. – Nie poznalabys prawdy, nawet patrzac jej prosto w oczy. – Jednak uwierzyl jej. Zbrzydzila go jej bezuzytecznosc. – Co masz zrobic z Bourne'em?

– Trzymac go z dala od Stiepana.

Kiwnal glowa, przypominajac sobie rozmowe ze Spalka.

– To ma sens.

Klamstwo latwo przeszlo jej przez usta. Zabrzmialo wiarygodnie nie tylko dlatego, ze miala lata praktyki, ale i dlatego, ze do czasu ostatniego telefonu od Spalki taka wlasnie byla prawda. Teraz jednak plany Spalki sie zmienily. Ocenila, ze to, co powiedziala Chanowi, przysluzy sie temu nowemu celowi. Moze ich spotkanie okaze sie w koncu owocne, pod warunkiem ze wyjdzie z niego zywa.

– Gdzie jest teraz Spalko? – zapytal. – W Budapeszcie?

– Wraca wlasnie z Nairobi.

– A co robil w Nairobi? – spytal zaskoczony Chan.

Zasmiala sie, ale jego rece nadal bolesnie wbijaly sie jej w gardlo i zabrzmialo to jak suchy kaszel.

– Naprawde myslisz, ze by mi powiedzial? Chyba wiesz, jaki jest tajemniczy.

Przysunal usta do jej ucha.

– Wiem, jacy tajemniczy bylismy my, Annako… tyle ze nagle okazalo sie, ze to zadna tajemnica, prawda?

Popatrzyla mu w oczy – w lustrze.

– Nie mowilam mu wszystkiego. – Dziwnie bylo nie moc spojrzec mu w twarz. – Niektore sprawy zachowalam dla siebie.

Chan skrzywil pogardliwie usta.

– Chyba nie chcesz, zebym w to uwierzyl.

– Wierz, w co chcesz – odparla beznamietnie – przeciez zawsze tak robiles.

Znow nia potrzasnal.

– O co ci chodzi?

Zlapala oddech i zagryzla dolna warge.

– Nie rozumialam, jak bardzo nienawidze swojego ojca, poki nie zaczelam przebywac w twoim towarzystwie. – Poluznil uscisk. Spazmatycznie przelknela sline. – Ty, ze swoja niezmienna wrogoscia wobec twojego ojca, oswieciles mnie. Pokazales mi, jak cierpliwie czekac, rozkoszujac sie mysla o zemscie. Masz racje, kiedy go zastrzelono, zalowalam, ze sama tego nie zrobilam.

Jej slowa wprawily go w oslupienie. Jeszcze przed chwila nie zdawal sobie sprawy, ze tak bardzo sie przed nia odslanial. Poczul wstyd i uraze. Zdolala wslizgnac sie podstepnie w jego zycie, a on niczego nie zauwazyl.

– Bylismy razem przez rok – stwierdzil. – Dla ludzi takich jak my to cale zycie.

– Trzynascie miesiecy, dwadziescia jeden dni i szesc godzin – sprecyzowala. – Pamietam dokladnie moment, w ktorym cie rzucilam, bo wlasnie wtedy zrozumialam, ze nie moge cie kontrolowac, tak jak tego chcial Stiepan.

– Czemu? – zapytal od niechcenia.

Znow spojrzala mu w oczy i nie spuscila wzroku.

– Bo kiedy bylam z toba, nie potrafilam juz kontrolowac siebie samej.

Mowila prawde, czy znowu go zwodzila? Chan, tak pewien wszystkiego, nim w jego zycie wkroczyl Jason Bourne, nie wiedzial. Znow poczul sie zawstydzony i rozzalony zarazem – a nawet troche przestraszony, ze zawodzily go zdolnosci obserwacji i instynkt, ktorym tak sie szczycil. Mimo staran jego postrzeganie zostalo zaklocone przez emocje, rozprzestrzeniajace sie w nim niczym trujacy opar zaciemniajacy osad. Czul, ze pozada jej jak nigdy dotad. Pragnal jej tak bardzo, ze nie mogl sie powstrzymac, i przycisnal usta do cudownej skory jej karku.

Robiac to, przegapil cien, ktory nagle padl na wnetrze skody. Annaka spostrzegla go jednak i odwrociwszy wzrok, zobaczyla krzepkiego Amerykanina, ktory szarpnieciem otworzyl tylne drzwi i kolba pistoletu uderzyl Chana w tyl glowy

Chan rozluznil uscisk, jego reka opadla, a on sam nieprzytomny osunal sie na siedzenie.

– Witam, pani Vadas – powiedzial Amerykanin nienagannym wegierskim. Usmiechnal sie, zgarniajac wielka dlonia jej pistolet. – Nazywam sie McColl, ale prosze mowic do mnie Kevin.

Zina snila o pomaranczowym niebie, pod ktorym wspolczesna horda – armia Czeczenow z rozpylaczami NX 20 – zeszla z Kaukazu na stepy Rosji, by siac spustoszenie wsrod swych przesladowcow. Ale sila eksperymentu Spalki byla tak wielka, ze cofnela ja w czasie. Znow byla dzieckiem, siedziala w nedznej chalupie rodzicow. Matka spojrzala na nia z bolem i powiedziala: 'Nie moge wstac. Nawet po wode. Juz dluzej nie moge…'

Ktos musial dbac o rodzine. Zina miala wtedy pietnascie lat. Byla najstarsza z czworki dzieci. Kiedy przybyl dziadek – tesc matki – zabral ze soba tylko jej brata Kantiego, dziedzica klanu. Innych – w tym jego synow – albo zabito, albo wyslano do obozow w Pobiedienskoje i Krasnej Turbinie.

Zina przejela obowiazki matki; zbierala zlom i przynosila wode, ale w nocy, mimo zmeczenia, sen nie

Вы читаете Dziedzictwo Bourne'a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату