Przeszli waskim korytarzem obwieszonym zdjeciami prezydentow i innych slynnych politykow, ktorzy tu jadali. Jak zawsze, dyrektor zatrzymal sie przed fotografia J. Edgara Hoovera z nieodlacznym jak cien Clyde'em Tolsonem. Oczy Starego wwiercaly sie w zdjecie, jakby chcial ogniem wymazac te dwojke z panteonu wiszacych na scianie slaw.

– Bardzo dokladnie pamietam, jak przechwycilismy notatke Hoovera, w ktorej zadal od swoich bezposrednich podwladnych, aby postarali sie znalezc cos, co polaczy Martina Luthera Kinga i Partie Komunistyczna z demonstracjami przeciw wojnie wietnamskiej. – Potrzasnal glowa. – Co za czasy!

– To juz historia, szefie.

– Haniebna historia, Martinie.

Z tym oswiadczeniem przeszedl oszklonymi drzwiami do wlasciwej restauracji. Sala poprzedzielana byla drewnianymi i szklanymi przepierzeniami, a bar wylozono lustrami. Jak zwykle na stolik czekala kolejka, ktora dyrektor przecial niczym transatlantyk flotylle motorowek. Stanal przed podium, ktore zajmowal elegancki siwy szef sali.

Ten odwrocil sie, przyciskajac do piersi kilka waskich menu.

– Pan dyrektor! – Jego oczy otwarly sie szeroko, a rumiana zwykle twarz zbladla. – Nie mielismy pojecia, ze bedzie pan dzis u nas jadl.

– Od kiedy to potrzebujesz uprzedzenia, Jack? – zapytal Stary.

– Czy moge panu dyrektorowi zaproponowac drinka przy barze? Mamy pana ulubiona whisky.

Stary poklepal sie po brzuchu.

– Jestem glodny. Darujemy sobie bar i pojdziemy prosto do mojego stolika.

Szef sali wygladal na zaklopotanego.

– Prosze dac mi chwile, panie dyrektorze – powiedzial, oddalajac sie pospiesznie.

– O co mu, u licha, chodzi? – wymamrotal Stary z irytacja.

Tymczasem Lindros rzucil okiem na narozny stolik dyrektora, zobaczyl, ze jest zajety, i zbladl. Stary zauwazyl to i obrocil sie, wypatrujac poprzez tlum kelnerow i klientow swojego ukochanego stolika, przy ktorym na honorowym, zarezerwowanym dla niego miejscu siedziala teraz Roberta Alonzo- Ortiz, doradczyni do spraw bezpieczenstwa narodowego. Byla pograzona w rozmowie z dwoma senatorami z Komisji Wywiadu.

– Zabije ja, Martinie. Jak Boga kocham, rozerwe te suke kawalek po kawalku.

Szef sali wrocil spocony pod kolnierzykiem.

– Przygotowalismy stolik, panie dyrektorze, czteroosobowy stolik do panow wylacznej dyspozycji. I wszystkie drinki na koszt firmy. Czy tak bedzie w porzadku?

Stary zagryzl warge, by zdusic wscieklosc.

– Tak, w porzadku – powiedzial, zdajac sobie sprawe, ze nie ukryje rumiencow. – Prowadz, Jack.

Szef sali poprowadzil ich, starannie omijajac stolik dyrektora – i Stary byl mu za to wdzieczny.

– Mowilem jej, panie dyrektorze – niemal bezglosnie tlumaczyl Jack – ze akurat ten stolik jest panski, ale nalegala. W ogole nie chciala mnie sluchac. Coz moglem zrobic? Drinki przysle za sekunde. – Mowil to, usadzajac ich w pospiechu, podajac menu i karty win. – Czy moge jeszcze cos dla pana zrobic, panie dyrektorze?

– Dziekuje, Jack, nie. – Stary wzial menu.

Po chwili rosly kelner z bokobrodami przyniosl butelke whisky i karafke wody.

– Z pozdrowieniami od szefa – powiedzial.

Jesli Lindros mial jakis zludzenia, ze dyrektor jest spokojny, pozbyl sie ich w chwili, gdy Stary podniosl do ust szklanke whisky. Reka mu drzala, a oczy blyszczaly z wscieklosci.

Lindros dostrzegl swoja szanse i jako dobry taktyk, wykorzystal ja.

– Doradczyni do spraw bezpieczenstwa narodowego chce, zeby sprawe tego podwojnego morderstwa zalatwiono tak sprawnie i dyskretnie, jak to mozliwe. Jesli jednak podstawowe przeslanki takiego rozumowania – przede wszystkim, ze to Jason Bourne jest winny – sa falszywe, cala reszta sie rozsypuje, lacznie z jednoznacznym stanowiskiem dorad czyni.

Stary podniosl wzrok i wbil przenikliwe spojrzenie w swego zastepce.

– Znam cie. Masz juz jakis plan, prawda?

– Tak, panie dyrektorze, mam, i jesli sie nie myle, doradczyni i jej ludzie wyjda na glupcow. Ale zeby do tego doprowadzic, potrzebuje pelnej wspolpracy Randy'ego Drivera.

Pojawil sie kelner z salatkami.

Stary poczekal, az zostana sami, i nalal obu whisky. Z wymuszonym usmiechem zapytal:

– To zamieszanie z Randym Driverem… uwazasz, ze to potrzebne?

– Bardziej niz potrzebne. Niezbedne.

– No, jesli niezbedne… – Dyrektor zanurzyl widelec w salatce i spojrzal na kawalek pomidora nabity na zabki. – Podpisze papiery z samego rana.

– Dziekuje, szefie.

Stary zmarszczyl brwi.

– Podziekowac mi mozesz tylko w jeden sposob: przynoszac amunicje, ktora posle te suke tam gdzie jej miejsce.

McColl wiedzial, ze zaleta posiadania dziewczyny w kazdym porcie jest to, ze zawsze mial sie gdzie zaszyc. W Budapeszcie byla oczywiscie kryjowka agencji, nawet kilka, ale wolal sie nie pokazywac z krwawiacym ramieniem w zadnym oficjalnym przybytku, bo byloby to rownoznaczne z przyznaniem sie przelozonym, ze nie wykonal zlecenia dyrektora. W tej sekcji CIA liczyly sie wylacznie wyniki.

Ilona byla w domu, kiedy, przyciskajac ranna reke do boku, doczlapal do jej drzwi. Miala ochote, jak zawsze, ale ten jeden raz on jej nie mial, gdyz czekala go inna robota. Kazal jej zrobic sobie cos do jedzenia, cos pozywnego, zeby odzyskac sily. Wszedl do lazienki, rozebral sie do pasa i zmyl krew z prawego ramienia. Potem polal rane woda utleniona. Palacy bol rozszedl sie w gore i dol reki sprawiajac, ze nogi ugiely mu sie w kolanach i na chwile usiadl na sedesie, zeby sie pozbierac. Ostry bol przeszedl w pulsujacy, pozwalajac na ocene obrazen: rana byla czysta, kula przeszyla miesien na wylot i wyszla z drugiej strony. Pochylil sie, oparl lokiec na krawedzi umywalki i raz jeszcze polal rane woda utleniona; az zagwizdal przez obnazone zeby. Potem wstal i zaczal szperac po polkach, ale nie znalazl sterylnych gazikow, za to pod umywalka znalazl rolke tasmy izolacyjnej. Odcial kawalek nozyczkami do paznokci i ciasno owinal rane.

Ilona tymczasem przygotowala mu posilek. Usiadl i zaczal pochlaniac jedzenie, nie zwracajac uwagi na jego smak. Bylo cieple i sycace, i to wystarczylo. Stala za nim, kiedy jadl, masujac potezne miesnie jego barkow.

– Jestes taki spiety – powiedziala. Byla niewysoka i szczupla, czesto sie usmiechala, miala blyszczace oczy i kraglosci wszedzie tam, gdzie trzeba. – Co robiles po wyjsciu z lazni? Tam byles calkiem rozluzniony.

– Pracowalem – odparl lakonicznie. Wiedzial z doswiadczenia, ze nie oplaca sie ignorowac jej pytan, choc zupelnie nie mial ochoty na rozmowe. Musial zebrac mysli, zaplanowac druga i ostateczna probe zabicia Jasona Bourne'a. – Mowilem ci, ze mam nerwowa prace.

Sprawne palce dalej wygniataly z niego napiecie.

– No to ja rzuc.

– Kocham te robote – powiedzial, odsuwajac talerz. – Nigdy bym jej nie rzucil.

– A mimo to jestes smutny. – Wyciagnela do niego reke. – Chodz do lozka. Zrobi ci sie lepiej.

– Ty idz – powiedzial – i zaczekaj na mnie. Musze podzwonic sluzbowo. Kiedy skoncze, bede caly twoj.

Do malego, anonimowego pokoju w tanim hotelu poranek wdarl sie okrzykami z ulicy, budapesztenski halas przenikal sciany, jakby byly z papieru, budzac Annake z niespokojnego snu. Przez jakis czas lezala bez ruchu w szarym swietle poranka na podwojnym lozku, tuz obok Bourne'a. Potem odwrocila glowa i zaczela sie w niego wpatrywac.

Jak wiele zmienilo sie w jej zyciu, odkad spotkala go na schodach kosciola Swietego Mateusza! Ojciec nie zyl i nie mogla wrocic do wlasnego mieszkania, bo adres znal i Chan, i CIA. W gruncie rzeczy nie bylo w jej mieszkaniu nic, za czym by tesknila, poza fortepianem. Bol rozlaki, jaki odczuwala, byl podobny do tego, ktory, jak czytala, odczuwaja rozdzielone blizniaki jedno jajowe.

A co z Bourne'em, co czula do niego? Nie bardzo mogla to ocenic, bo juz w dziecinstwie wyksztalcila w sobie mechanizm zakrecajacy kurek emocji. Mechanizm ten – przejaw instynktu samozachowawczego, calkowita zagadka nawet dla specjalistow badajacych takie przypadki – byl schowany tak gleboko w jej umysle, ze sama nie mogla go dosiegnac – co zreszta bylo kolejnym przejawem instynktu samozachowawczego.

Oczywiscie, oklamala Chana, ze przy nim traci kontrole nad soba. Rzucila go, bo Stiepan kazal jej odejsc. Nie

Вы читаете Dziedzictwo Bourne'a
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату