sobie?
Serce: Ty, Rozum, tego nie pojmiesz. Moze gdybys sie napit, bytoby ci latwiej. Ile kostek lodu? Jeszcze nie teraz? To sie zdecyduj, Rozum. Bo moze zabraknac.
To, co zdarza mi sie z nim, jest mistyczne. Ty zatrzymales sie w rozwoju na racjonalizmie. Racjonalizm wie o mistycyzmie tylko tyle, ze jest absolutnie nieracjonalny.
Rozum, sprawdz u siebie w aktach, czy ja sie nie myle. Czy raf/o znaczy «czesc calosci»? Jestem prawie pewna, ze to znaczy dokladnie to.
Ja przeskoczylam te wczesna faze. Racjonalizm jest czesciowy, jest (Rozum, sprawdziles?) zimny i nieprzytulny. Jak opuszczone igloo. Zyjacemu caly czas w igloo trudno zrozumiec, jak to jest na miekkim dywanie przy kominku w listopadzie, gdy za oknem pada. Przy Jakubie czesto jest tak jak przy kominku w listopadzie. W pewnym momencie jest ci tak dobrze, ze zapominasz, ze sie zapominasz. U mnie jest jeszcze gorzej. Ja zapominam sie wcale nie przez zapomnienie. Poza tym jest mi tak cieplo od tego plomienia, ze najchetniej polecilabym cialu, aby sie rozebralo. Od tego mozna sie uzaleznic. Zastanawialam sie tyle razy, dlaczego tak jest. l wiesz, Rozum, co? Wyszlo mi, ze ja dla niego jestem caly czas najwazniejsza. Przy nim jestem absolutnie jedyna. Takiego uczucia nie dal mi nikt od bardzo dawna.
Rozumek: Nie ma nic bardziej przykrego jak kominek w pustym pokoju nazajutrz. Masz tylko popiol do wyniesienia. Czesto nie ma juz nikogo, aby to zrobil za ciebie. Pomyslalas, Serce, o tym? W igloo jest zawsze tak samo. Nudno? Zimno? Moze, ale nie ma popiolu. Do popiolu potrzebne sa plomienie.
Serce: Nie pomyslalam. Bo ja nie mysle. Ja czuje. To ty wylacznie myslisz, biedaku.
Rozum: Ty sie, Serce, nie wywyzszaj. Myslisz, ze jak mnie zracjonalizujesz, to wyjdzie na to, ze ty to wznioslosc i wyzsze stadium rozwoju, a ja to Biskupin? Ty sie, Serce, mylisz. My jestesmy oboje, dokladnie tak, w trakcie reakcji chemicznej. Tak jest, Serce! My jestesmy tylko chemia. Twoja reakcja jest po prostu tylko inna. Ja to neurony, dendryty, podwzgorze, srodmozgowie i cialo migdalowe. Ty to glownie neuroprzekazniki: fenyloetyloamina, dopamina i katecholamina. Obojetnie, jak to sie nazywa. Nas mozna bedzie kiedys zare jestrowac w jakims banku danych reakcji chemicznych. Zobaczysz.
Twoja reakcja sie skonczy znacznie predzej niz moja. Moja potrwa do konca. Ty masz za duze cieplo reakcji. Za duzo potrzebujesz i za duzo pobierasz. Tego nie wytrzyma dlugo nawet piec hutniczy. Wypalisz sie. Poza tym ty dokladasz do jednego tylko pieca. Ty, Serce, uwazaj, bo ten drugi ci gasnie. Ale jeszcze sie zarzy. Jeszcze nie jest za pozno. Ciagle jeszcze mozesz rozdmuchac tam plomienie.
Serce: Rozum, ty nawet mowisz rozumnie. Ale ty sie nie znasz. Sa takie rzeczy, ktorych ty nigdy nie pojmiesz.
Rozumek: Dobra, dobra. Ja wiem, Serce. Ja wiem, o co ci chodzi. Chodzi ci o milosc. Ale pamietaj o jednym: ze wszystkich rzeczy wiecznych milosc trwa najkrocej. Wiec ty sie nie nastawiaj na wiecznosc. Ty, Serce, nie jestes czasoprzestrzen.
Serce: Mowisz tak, bo nienawidzisz milosci. Wiem, ze tak jest. Nawet cie rozumiem. Bo gdy ona przychodzi, wylaczaja cie. Oboje cie wylaczaja. Przenosza cie do piwnicy jak narty po zimie, ktora minela. Masz tam przeczekac do nastepnego sezonu. Nie potrzebuja cie teraz. Przeszkadzasz im. Zrozum to. Ty jestes przeciez Rozum, wiec latwo ci cos zrozumiec.
Po co im ty? Oni nie maja czasu na ciebie. Mysla o sobie bez przerwy. Zachwycaja sie wszystkim w sobie. Nawet swoimi wadami. Rozum dla nich to obawa przed odmowa, to drazace pytanie, dlaczego akurat on lub ona. Oni nie chca takich pytan, l dlatego cie wylaczaja. Pogodz sie z tym.
Rozumek: Nie moge. Tylko ty, Serce, czujesz to, ze nie moge. Dobijam sie czasami do nich z tej piwnicy. Ale mnie nie slysza. Bo oni sa wtedy glusi na wszystko.
Poza tym, to skad ty to wszystko wiesz, Serce? Mozesz mi teraz nalac. Rozczulilas mnie ta piwnica. Musze sie napic. Trzy kostki lodu. Czysta whisky. Bez red bulla, l nalej od razu do polowy.
Serce: To rozumiem. Dobra ta whisky, prawda? Ja, jesli moge, pije tylko jacka danielsa. Chcesz, Rozum, jeszcze jedna szklaneczke? To byly trzy kostki, prawda?
Rozum, zrobisz cos dla mnie? To bardzo wazne. Nigdy ci tego nie zapomne. Zrobisz? Moglbys mi wylaczyc na jakis czas Sumienie? Dokucza mi. Strasznie mi dokucza.
Rozumek: Sluchaj, Serce. Nie rob mi tego. Prosze cie. Nie zalatwiaj ze mna nic przy wodce. Badz bezinteresowna, Serce. To, ze pijemy razem i ze ty sie troche racjonalizujesz, a ja troche rozczulam, nie upowaznia cie, abys zalatwiala ze mna interesy. Miej Honor, Serce.
Poza tym Sumienia nie da sie wylaczyc. Ja tez tego nie potrafie. Pare razy probowalem, bo i mnie dokucza czasami. Ale sie nie da. Mozna je tylko na jakis czas zagluszyc. Najlepiej zyc z nim w zgodzie. Nawet pogadac z nim nie mozna. Poza tym trudno je napotkac. Siedzi ciagle gdzies w Podswiadomosci. Najchetniej wylazi w nocy. Wtedy ja juz spie i sie regeneruje, a ty, Serce, masz ladny sinusoidalny rytm.
Serce: Ja nic z toba przy wodce nie zalatwiam. To miales, Rozum, zrobic dla mnie z dobrego serca. Masz racje, Rozum. Z Sumieniem nie da sie negocjowac.
Rozumek: Sluchaj, Serce. Jak juz tutaj tak sobie w cztery oczy rozmawiamy, to powiedz mi, Serce, o co ci tak naprawde chodzi.
Dlaczego to robisz? Ja to przeciez wszystko widze. Odkad znasz tego Jakuba, przyspieszasz, zwalniasz, tluczesz sie jak oszalale, zalewasz mnie dopamina, zatrzymujesz sie, potykasz i kolaczesz. Budzisz mnie w nocy albo w ogole nie dajesz mi spac. Tak jak dzisiaj na przyklad. Dlaczego to robisz, Serce? Dla przezyc i wspomnien?
Boisz sie, ze kiedys bedziesz bilo nad urodzinowym tortem tragicznie pelnym swieczek i pomyslisz, ze twoj czas minal, a ty nic nie przezylas? Zadnej prawdziwej arytmii, zadnej romantycznej dlugotrwalej tachykardii albo chociaz migotania przedsionkow? Tego sie lekasz, Serce? A moze ograniczenie sie do bicia tylko dla jednego mezczyzny budzi w tobie lek przed zmarnowana szansa?
Poza tym wylacz juz te Geppert. Ile razy mozna sluchac tych samych smutkow. «A gdy sie zbudze, westchne coz, to wszystko bylo chyba zamiast». Nawet ja juz to znam na pamiec, l nie placz wiecej, Serce, bo gdy to widze, to trace Rozsadek.
Serce: Bo widzisz, Rozum, ten Jakub jest tak daleko, ma tak malo szans, aby konkurowac z kimkolwiek, kto moglby mnie przyspieszyc, bedac tutaj na wyciagniecie reki, a i tak tylko przy nim bije tak naprawde. Na poczatku martwilam sie tym, jak jakas wada nabyta. Tym bardziej ze Sumienie nieustannie stra szylo, ze to okropnie niebezpieczne, ze prowadzi do zawalu i ze predzej czy pozniej jakies EKG to wykaze. Nawet sie z nim zgadzalam na poczatku. Myslalam, ze to przejdzie, ze ty, Rozum, razem z Rozsadkiem pomozecie mi z tym sobie jakos poradzic, ze to tylko taka chwilowa nieregularnosc w reakcji na chlod, pustke i obojetnosc dokola. Ale teraz chce, aby ta «nieregularnosc» trwala. Bardzo chce.
Ale ty, Rozum, tego nigdy nie zrozumiesz. Nalac ci jeszcze jednego? Musisz wypic bez lodu. Roztopil sie. Zupelnie. Tak jak ja.
Rozumek: Nalej, Serce. Nalej.
Jakubku! To nie jest zapis calej dyskusji. Reszta byla juz po piatej szklance i wole ja przemilczec. Glownie ze wzgledu na moja reputacje.
A Geppert ciagle spiewa. Ja wcale nie uleglam Rozumkowi, jak widzisz. Bo jak cos jest dla mnie wazne, to nie ulegam. Nawet Rozumowi.
Nie moge przestac o niej myslec. O Natalii. Jeszcze nigdy zadna kobieta nie poruszyla mnie tak, jak poruszyla Natalia. Gdy przypomne sobie jej list, gdy ona, na dzien przed smiercia, pisze:
Dlaczego Cie to spotkalo? Dlaczego ona Ci umarla? Anioly przeciez nie umieraja...
Opuscil glowe. Krotka chwile siedzial nieruchomo. Poczul rosnace odretwienie. Znal to u siebie. Wraz z nia wrocilo to uczucie. Nie zdarzalo sie mu to latami. Szukal tego. Wypatrywal. Wywolywal w sobie. Wszystkim, czym sie dalo. Muzyka, winem, literatura, tabletkami, religia, psychoterapia i substancjami. Zbyt dobrze pamietal, jak wazne to bylo dla niego. Odeszlo z Natalia. Wrocilo na kilka miesiecy w Dublinie, z Jennifer, i potem znowu zniknelo. I nagle teraz, od kilku miesiecy, znowu bylo. Najpierw na krotko. Takie rozblyski. I zaraz gaslo. Ale w tej chwili to trwalo. Tak jak wtedy. Bedzie tez jak wtedy! Wszystkie fazy po kolei. Rozprzestrzeniajace sie powoli, od