Monachium, a po­prawi z Berlina.

Bo jest najblizej Poznania – zasmial sie w duchu.

W tej sekundzie zdal sobie sprawe, ze zalatwia caly komputer tylko po to, zeby zniszczyc jeden jedyny mail. Nagle poczul nieodparta chec dowie­dzenia sie, co moze w nim byc. Musi, to byc pewnie cos niesamowitego.

Postanowil, razem ze swoim sumieniem, ze dla dobra sprawy i dla dobra nauki ma prawo zapoznac sie z tym mailem przed zniszczeniem.

Wstrzymal atak, uruchomil program, ktorym zlamal haslo progra­mu pocztowego, i mail byl jego.

Lyknal piwa i zaczal czytac.

Czytal i czul, ze caly drzy.

Nie przeczuwal, ze przeczyta kiedykolwiek tak piekny tekst o milo­sci, tesknocie, zagubieniu, zazdrosci, niewiernosci i karze za to...

Jakim niezwyklym, niepowtarzalnym zjawiskiem musi byc ona, skoro Jakub napisal taki tekst.

Zazdroscil mu.

Przypomniala mu sie znowu szkola. Zdarzenie z czasow, gdy Jakub ciagle byl jeszcze «maly».

Mieli napisac wypracowanie na temat «Pozegnania z Maria» Borowskiego. Zostalo pietnascie minut do konca lekcji, gdy nagle polo­nistce przypomnialo sie, ze nie sprawdzala jeszcze tych wypracowan. Wywolala Jakuba. Wszyscy odetchneli z ulga, a on zaczal czytac. Napi­sal tak pieknie, tak wzruszajaco o smierci, o cierpieniu, o trwaniu, o przemijaniu, o godnosci czlowieka, ze polonistka plakala. Nie mogac sie powstrzymac, wyszla z klasy, zanim skonczyl, ale on, nie zwracajac na to uwagi, czytal dalej. Wszyscy sluchali w oslupieniu i takiej ciszy jak tamta nie bylo w tej klasie jeszcze nigdy przedtem.

I juz nigdy potem.

Nagle zadzwonil dzwonek na przerwe, ale nikt sie nie podniosl. Ja­kub skonczyl czytac i usiadl cicho, podczas gdy wszyscy inni wycho­dzili z klasy na konczaca sie przerwe i nikt nie chcial spojrzec mu w oczy, bo kazdy wstydzil sie tej slabosci, ktora przed chwila okazal.

Bo on ciagle byl tym najmniejszym w szkole Jakubkiem.

Tylko on, Jacek, przysiadl sie na chwile do niego, poklepal po ra­mieniu i powiedzial:

– Nie martw sie, Jakub. To nie tylko ona. Ja tez plakalem.

Czas nadszedl.

Uruchomil najpierw program u siebie, potem w Monachium i na koncu w Berlinie.

Odczekal kilka minut i sprobowal polaczyc sie z serwerem w Po­znaniu. Usmiechnal sie zadowolony.

Serwera w Poznaniu juz nie bylo.

To znaczy byl, ale tylko kupa krzemowego gruzu.

Wybral numer pagera Jakuba na stronie WWW, ktora pozwalala prze­sylac wiadomosc na pager wprost z Internetu, i napisal:

Poznania juz nie ma. Ona z pewnoscia tego nigdy nie przeczyta. Jacek

Wyslal to i pomyslal, ze Jakub jednak nie jest z tej samej ksiazki, i wylaczyl komputer, dopil piwo i poszedl powoli do windy.

ON: Siedzial od kilkunastu godzin w swoim biurze w Monachium. Cisze zaklocal tylko odglos uderzanej klawiatury jego komputera. Za­czynala sie niedziela.

Czekal.

Probowal skupic sie na artykule, ktory wlasnie odszukal w Internecie. Wydawalo mu sie, ze to zdejmie z niego niepokoj.

Niepokoj jednak nie mijal. Przeradzal sie w strach.

Bal sie, ze utraci ja bezpowrotnie, gdy ona przeczyta ten e-mail, kto­ry do niej wyslal. Napisal go w samym centrum eksplozji zazdrosci, zwatpienia i tesknoty.

Dotychczas swietnie udawal brak zazdrosci lub maskowal jej obec­nosc. Uczyl sie tego dlugo, a fakt, ze sie nie widywali, pomagal mu. Cos takiego jak wyraz twarzy, spojrzenie, nastroj, ton glosu, nerwowosc lub zniecierpliwienie nie przez nia odbierane. Emocje wyrazane jedynie tek­stem, a tak bylo w ich przypadku, dawaly sie latwiej kontrolowac.

Zastanawial sie czasami, czy wlasnie ta mozliwosc poslugiwania sie jedynie tekstem nie jest tym, co fascynuje w takich internetowych zwiazkach. Niektorzy wymyslaja niezwykle przekonujace klamstwa, ale wiedza, ze nigdy ich nie wypowiedza, bowiem i tak przez drzenie glosu lub zaczerwienienie twarzy pozostana niewiarygodni. Najpewniej wiedza o tym takze autorzy anonimow.

Ona mogla odebrac tylko to, co napisal, i najwyzej mogla to wzmocnic swoja wyobraznia. Nawet gdy czula wiecej, niz sobie zy­czyl, nie mogla odczuc w jego slowach zazdrosci.

To, ze nie mogla, bylo jego sukcesem i kosztowalo go bardzo wiele. Bo fakt, ze nie nalezala tylko do niego, doprowadzal go ostatnio do obledu. A myslal jeszcze do niedawna, iz nie boli go mysl, ze ona co wieczor idzie do lozka z innym mezczyzna. Wydawalo mu sie, ze ten facet bioracy ja jak swoja, gdy tylko ma na to ochote, jest jak fragment zyciorysu, ktory jej sie przytrafil, gdy jego, Jakuba, jeszcze nie bylo w jej zyciu. Ten mezczyzna przydarzyl sie jej po prostu przed wielkim meteorytem, ktorym byl oczywiscie on, Jakub.

Wierzyl, ze mezczyzna ten niebawem zniknie. Jak dinozaur.

Dinozaury tez wyginely dopiero w jakis czas po uderzeniu takiego meteorytu lub komety, a nie od razu. Glownie na skutek ciemnosci, jaka zapadla nad Ziemia. Uderzenie spowodowalo, ze Ziemia spowita zostala chmura nieprzeniknionego dla promieni slonecznych pylu. Pyl zatrzymal wegetacje roslin, co spowodowalo wymarcie dinozaurow roslinozernych. Po nich wyginely te wszystkie dinozaury, ktore zzeraly inne dinozaury.

Tak wlasnie sobie tlumaczyl po drugiej butelce chianti, ze ten jej maz dinozaur wymrze, nawet gdyby sie zdrowo odzywial i jadl tylko warzywa. I oprocz tego, ze go po prostu nie bedzie, jeszcze przyczyni sie tym do ogolnego postepu.

Dinozaury tez byly zbednym balastem cywilizacji. Ich program ge­netyczny – jest prawie pewne, ze mutacje genowe u dinozaurow juz wiecej nie wystepowaly – spelnil sie do konca, co grozilo, ze na tej pla­necie nigdy nie bedzie ludzi.

I Internetu tez nie bedzie.

Ale tak sie na szczescie nie stalo. Meteoryt uderzyl i dinozaury wygi­nely, ustepujac miejsca szczurom. Te superinteligentne stworzenia zyja­ce w norach i przyzwyczajone do ciemnosci, ktora tak skutecznie wy­niszczyla dinozaury, wyszly na zewnatrz i zaczely szybko ewoluowac.

Czy on tez byl takim szczurem? Nie. On na pewno nie!

Zreszta teoria z meteorytem jest tylko jedna z wielu. Bywalo, ze sie z nia nie zgadzal. Wszystko zalezalo od tego, ile wina wypil.

Poza tym chcial miec przywilej znacznie wazniejszej wylacznosci.

Wylacznosci na jej mysli.

Chcial, aby tylko o nim myslala, gdy przezywa radosc, podejmuje decyzje, jest wzruszona lub rozmarzona. Zeby tylko o nim myslala, gdy slucha muzyki, ktora ja fascynuje, gdy smieje sie do lez z dowcipu lub placze rozczulona w kinie. Chcial, aby o nim myslala, gdy wybiera bie­lizne, szminke, perfumy lub odcien farby do wlosow. Zeby tylko o nim myslala na ulicy, gdy odwraca oniesmielona glowe na widok calujacej sie pary. Chcial byc jej jedyna mysla rano, gdy sie budzi, i wieczorem, gdy zasypia.

Chociaz nie odwazyl sie jej o to zapytac, byl pewien, ze sie masturbuje.

Byla zbyt inteligentna, aby tego nie robic.

Tylko kobiety, ktore sie masturbuja, dobrze wiedza, co je podnieca i umieja o to poprosic. Ponadto akt masturbacji jest jedynie dodatkiem do prawdziwego aktu, ktory ma miejsce w mozgu. Podbrzusze jest tyl­ko scena, na ktorej sie to rozgrywa. Byl pewien, ze ona masturbuje sie, myslac o nim. Tak, to byla wlasnie ta wylacznosc: byc w jej mozgu – i w jej palcach – w takim momencie.

Czy mozna byc w ogole blizej kobiety niz wtedy, gdy ona rozlado­wuje napiecie swoich fantazji, wiedzac, ze nic, absolutnie nic i przed nikim nie musi udawac?

Nawet jesli to nie on caluje to podbrzusze, to i tak jest to jego scena.

Mimo to coraz czesciej czul, ze to mu nie wystarcza. Zauwazyl ostat­nio w rozmowach z nia na ICQ, a takze w jej e-mailach, ze znalazla swoj modus vivendi i nauczyla sie zyc, wedlug niego

Вы читаете S@motnosc w sieci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату