i pas krzakow pomidorow chylacych sie do ziemi pod ciezarem owocow. Grzadki fasoli w centrum Paryza! Prawa czesc byla porosnie­ta trawa. Przypominal jej dzialke babci nad Bugiem. Tyle tylko, ze ta tutaj jest w samym centrum Paryza, kilkaset metrow od wiezy Eiffla.

Uniosla stopy jedna po drugiej i zrzucila buty. Poczula ulge. Rozsu­nela zamek spodnicy, odpiela guzik i pozwolila jej splynac powoli na podloge. Cofnela sie krok od okna i opadla na lozko przykryte ciezka narzuta w kwiaty. Pokoj pachnial fiolkami, byl przyjemnie chlodny dzieki szemrzacej cicho i dyskretnie w tle klimatyzacji. Z zamknietymi oczami lezala na lozku, ktore w swietle od okna wygladalo jak mala scena na srodku pokoju. Dlonmi tulila do piersi oliwkowy arkusz z li­stem od niego. Odlozyla go na chwile obok. Usiadla i zdjela przez glo­we kawowy pulower, w ktorym przyjechala. Odpiela powoli zapinki stanika i obiema dlonmi zsunela go sobie na brzuch. Potem przelozyla go do lewej dloni, a prawa wsunela w majtki i podnoszac nieznacznie posladki, zsunela je ponizej ud. Podniosla nogi do gory i zdjela majtki, po czym polozyla je wraz ze stanikiem na oliwkowym arkuszu. Wsune­la mala poduszeczke, ktora lezala obok jej glowy, pod posladki. Szero­ko rozlozyla nogi. Trzy palce prawej dloni wlozyla do ust i zwilzyla sli­na, po czym przeniosla do granicy wlosow lonowych. Po chwili oddychala bardzo szybko i glosno.

@7

ON: Konczyl sie ostatni dzien jego pobytu w Nowym Orleanie. Jutro mial leciec do Nowego Jorku.

Tam jeszcze tylko jedna noc i poltora dnia. Poza tym w Nowym Jorku czas biegnie znacznie szybciej – myslal, czekajac w znakomitym nastroju na poranna kawe przy stoliku ustawionym na tarasie hotelu przy basenie.

Po Nowym Jorku byl Paryz, a w Paryza ona. To, co czul, myslac te­raz o niej, to byla taka delikatna melancholia tesknoty polaczona z na­pieciem i niecierpliwoscia dziecka czekajacego na koniec wigilijnej ko­lacji, aby wreszcie rozpakowac te prezenty pod choinka. Trzeba jeszcze tylko przetrzymac jakos te kolacje i potem juz...

Dzisiaj zrobil bez wyrzutow sumienia, a wlasciwie nawet z praw­dziwa satysfakcja, dwie rzeczy, ktore w zadnym razie nie przystoja od­powiedzialnemu «pracownikowi nauki».

Po pierwsze, okolo poludnia, jeszcze przed lunchem, wymknal sie niepostrzezenie z zaciemnionej sali, w ktorej odbywala sie jego sesja, aby pobiec do sasiedniego budynku centrum kongresowego. Koniecz­nie chcial wysluchac wykladu mlodego biochemika z instytutu badaw­czego w La Jolla kolo San Diego. Natknal sie na abstrakt jego wykladu przypadkowo, studiujac podczas sniadania materialy z konferencji. Na­tychmiast zwrocil jego uwage. To, co twierdzil ten mlody czlowiek o bardzo filmowo brzmiacym nazwisku Janda, bylo rewelacja. Ogla­szal bowiem, ze on i jego instytut sa na najlepszej drodze do opracowa­nia szczepionki zapobiegajacej uzaleznieniu sie ludzi od kokainy!

Nie mogl sobie Janda wybrac lepszego miejsca, aby poinformowac swiat o swoim odkryciu – pomyslal.

Poza tym to, co powiedzial ten mlody naukowiec, bylo tak genialnie piekne w swojej prostocie, ze dostawal gesiej skorki, sluchajac go w tej wypelnionej po brzegi sali. Ludzie czuli, ze tak naprawde jest to naj­wazniejszy wyklad tego kongresu.

Nie mogl sie doczekac, aby to jej opowiedziec lub opisac. Ona dzie­lila jego entuzjazm i fascynacje madroscia jak nikt nigdy dotad. Poza tym nie wstydzila sie swojej niewiedzy, co przy jej ciekawosci i upar­tym dazeniu, aby wszystko zrozumiec, powodowalo, ze i on – zmuszo­ny do wyjasnien – na wiele rzeczy patrzyl z innej perspektywy.

Kokaina jest zbyt mala molekula, aby detektory ukladu immunolo­gicznego czlowieka mogly ja zarejestrowac i przechwycic jako intruza. Niezarejestrowana dostaje sie bez przeszkod do komorek ukladu ner­ wowego. Uklad immunologiczny, «niepoinformowany» o ataku, nie wysyla zadnych antycial, ktore moglyby z nia walczyc. Gdyby jednak «podwiesic» kokaine do wystarczajaco duzych protein – i to bylo tym genialnym pomyslem Jandy i jego grupy – uklad immunologiczny roz­poznalby te hybryde jako wroga i zniszczyl antycialami, zanim kokaina dostalaby sie do mozgu. Janda twierdzil, ze udalo mu sie, na razie tylko u szczurow, dokonac tego i zmusic ich system immunologiczny do wy­tworzenia przeciwcial, ktore niszczyly przyklejona do duzych protein kokaine, zanim dotarla do receptorow na neuronach w mozgu. Takie antyciala wytwarzane sa jako reakcja organizmu na np. obecnosc szcze­pionki. Janda wstrzykiwal opracowane przez jego instytut szczepionki szczurom – oczywiscie nie powiedzial, co bylo substancja czynna ta­kiej szczepionki – aby potem podac im kokaine. Kokaina nie docierala do receptorow na neuronach w mozgu szczurow w eksperymencie, w efekcie czego nie zagryzaly sie nawzajem. To byl najlepszy dowod, ze szczepionka dziala, bowiem szczury na kokainie przeistaczaja sie w bestie. Nie tylko szczury zreszta. Psy do walki czesto takze podnieca sie kokaina.

Janda twierdzil, ze opracowanie takiej szczepionki dla ludzi to kwe­stia krotkiego czasu.

Nie mogl w tym momencie nie myslec o firnie. A takze o sobie i wlasnej przygodzie z kokaina. Wtedy, kilkanascie lat temu, w innej dzielnicy tego miasta, gdy mial juz kokaine w sobie, czasami zastana­wial sie nad mechanizmem jej dzialania. To, co wymyslil ten mlody chemik, szczegolnie receptory na komorkach nerwowych – neuronach – w mozgu, tez przychodzilo mu czasami do glowy. Te receptory na neuronach – to jak dziurka od klucza do mozgu. Gdy klucz nie pasuje, nic nie przedostanie sie do srodka. Chyba ze jest tak male jak molekula kokainy, ktora przepchnie sie bez klopotu przez kazda dziurke. Juz wtedy w Tulane poznal dokladnie ten mechanizm. Ale nigdy nie przyszloby mu do glowy, aby zwiekszyc rozmiary klucza na tyle, aby nie paso­wal do tej dziurki. Sprytny Janda pomyslal o tym.

Poza tym, gdy na tej sali padlo sformulowanie «receptory na neuro­nach», przypomniala mu sie wyjatkowo smutna historia mlodej dokto­rantki, Candace Pert, z Georgetown University w Waszyngtonie. Jim takze znal te historie. Od dnia, w ktorym mu ja opowiedzial, Jim za­wsze pil jedna kolejke za «Candace Pert, kobiete, ktora dokladnie wie­dziala, co sie dzieje za blona sluzowa».

To Candace Pert, badajac w latach siedemdziesiatych mechanizm dzialania morfiny, tak bardzo zasluzonej w walce z cierpieniem, jeszcze na studiach odkryla, ze na powierzchni neuronow sa miejsca, ktore ksztaltem i wielkoscia pasuja do molekuly morfiny. Jak klucz do zam­ka. To przez te miejsca morfina przedostaje sie do komorek. I wlasnie w ten sposob usmierza bol.

Skad niby neuron mialby miec na sobie klucz do jakiejs morfiny? Dlaczego organizm przygotowal sobie dziurke od klucza, ktorego ist­nienia jednak nie mogl przewidziec? A moze istnieja substancje podob­ne pod wzgledem struktury i dzialania do morfiny, wytwarzane we­wnatrz organizmu? Sa. Oczywiscie, ze sa. Tak jak morfina lagodza bol, wplywaja na nastroj, wywoluja uczucie przyjemnosci, a czasami nawet euforie. Nazywaja sie endorfmy, «wewnetrzne morfiny». Ujmujac to obrazowo, mozna powiedziec, ze orgazm to nic innego jak zatapianie mozgu endorfinami. Tak samo zreszta jak lek skazanca tuz przed egze­kucja na krzesle elektrycznym. Wbrew pozorom w obu przypadkach sklad chemiczny substancji w mozgu jest identyczny.

Malo kto wie, ze to od odkrycia Candace Pert rozpoczela sie fascy­nujaca i trwajaca nieprzerwanie do dzis historia molekul emocji. Wla­snie jej odkrycie pozwolilo zaczac myslec o tym, ze ludzie to mieszani­na nukleotydow, pamieci, pragnien i protein. Gdyby nie receptory na neuronach, z pewnoscia nie byloby poezji.

Na pomysl takich receptorow na neuronach Candace Pert, atrakcyj­na brunetka z uniwersytetu w Waszyngtonie, wpadla jeszcze w 1972 roku. Dalsza historia jej odkrycia to najlepszy dowod, jak prozny, za­wistny, okrutny i pelen intryg moze byc swiat nauki. Znal to z wlasne­go doswiadczenia, wiec historia Candace nie byla dla niego szokiem.

Gdy Pert byla tuz przed swoim odkryciem, szef projektu, utytulo­wany profesor, informowany regularnie o postepach prac, polecil jej bezwarunkowo zakonczyc badania, twierdzac, ze sa «bezcelowe i prowadza w slepa uliczke». Ten sam profesor jednak wkrotce z dwoma nie mniej utytulowanymi kolegami zostal nominowany do prestizowej amerykanskiej nagrody Laskera – prowadzacej prosta droga do Nobla – wlasnie za badania nad receptorami neuronow. Jej badania! Komitet nagrody Laskera calkowicie pominal jej wklad, nie wymieniajac nawet nazwiska.

Jak wspomina sama Pert, mogla przejsc nad tym do porzadku i zyc z tym ponizeniem w milczeniu, «wiedzac i tak swoje», albo protesto­wac. Nie przeszla nad tym do porzadku. Zbyt dobrze pamietala przypa­dek innej kobiety, ktora obrabowano z jej wiedzy, uznania i zaslug. I zbyt dobrze pamietala, czym sie to

Вы читаете S@motnosc w sieci
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату