wpatrywali sie z przejeciem w profesora Sandora.
Najwyrazniej profesor Sandor przeszedl z angielskiego na wegierski, francuski i niemiecki. Z jego przemowy po francusku i niemiecku zrozumialem, ze lunch zostanie podany o dwunastej, a nastepnie, ku mej zgrozie, wystapi glowny mowca, ozdoba konferencji, znany amerykanski naukowiec, specjalista nie tylko od Niderlandow, ale tez od stosunkow ekonomicznych w Imperium Osmanskim oraz znawca ruchow robotniczych w Stanach Zjednoczonych Ameryki (czy to ostatnie wymyslila ciotka Eva?), ktorego ksiazka o holenderskich gildiach kupieckich w czasach Rembrandta ma ukazac sie drukiem w przyszlym roku. Dodal tez, ze jest niezmiernie rad, iz w ostatniej chwili zgodzilem sie wziac udzial w tej konferencji.
Cos podobnego nie mogloby mi sie przysnic nawet w najgorszych snach. Przysiaglem sobie w duchu, ze jesli maczala w tym palce Helen, drogo mi za to zaplaci. Wielu zgromadzonych na widowni uczonych odwrocilo sie w moja strone, serdecznie kiwali glowami, pokazywali mnie sobie palcami. Helen, ze smiertelnie powazna twarza, siedziala obok mnie dumnie wyprostowana, choc lekkie skrzywienie ust i nieco pochylone ramiona sugerowaly – tylko mnie, oczywiscie – ze jest bliska wybuchniecia smiechem. Ja tez staralem sie trzymac fason, wmawiajac sobie, ze wszystko to robie dla Rossiego.
Kiedy profesor Sandor skonczyl swa grzmiaca przemowe, drobny, lysy czlowieczek wyglosil referat na temat Hanzy, a po nim siwowlosa niewiasta w niebieskiej sukience mowila cos o historii Budapesztu, ale niewiele z jej wykladu zrozumialem. Przed lunchem wystapil jeszcze mlody naukowiec z uniwersytetu londynskiego – byl mniej wiecej w moim wieku – i ku mej wielkiej radosci mowil po angielsku, a student z filologii tlumaczyl z kartki jego slowa na niemiecki. (To dziwne – pomyslalem – ze slysze tu niemiecki zaledwie w dziesiec lat od czasu, kiedy Niemcy o malo nie zrownali Budapesztu z ziemia. Natychmiast sobie jednak przypomnialem, iz ta wlasnie mowa stanowila
James byl postawnym mezczyzna w brazowym, tweedowym garniturze i oliwkowym krawacie. W stroju tym przypominal tak typowego Anglika, ze o malo nie wybuchnalem smiechem. Popatrzyl na nas blyszczacymi oczyma i przeslal uprzejmy usmiech.
«Nigdy nie spodziewalem sie, ze trafie do Budapesztu – oswiadczyl, rozgladajac sie po audytorium. – To dla mnie zaszczyt i przyjemnosc przebywac w tym najwiekszym miescie Europy Srodkowej, stanowiacym wrota laczace Wschod z Zachodem. A teraz pragne zajac panswu chwile, by podzielic sie refleksjami na temat dziedzictwa, ktore Imperium Osmanskie zostawilo w Europie Srodkowej po druzgoczacej klesce, jaka ponioslo pod Wiedniem w roku tysiac szescset osiemdziesiatym trzecim».
Przerwal na chwile i popatrzyl z usmiechem na studenta filologii, ktory z zapalem czytal jego slowa po niemiecku. Profesor James jednak zbaczal czasami z ustalonego tekstu i wtedy student spogladal na niego ze zdumieniem i niedowierzaniem.
«Wszyscy, naturalnie, znamy historie rogalikow, ktore wymyslil pewien piekarz paryski, by uczcic wiedenska wiktorie. Rogalik przedstawial oczywiscie osmanski polksiezyc ulozony z tureckich sztandarow. Symbol ten caly zachodni swiat az do dzisiaj z apetytem zajada do czarnej kawy. – Z duma rozejrzal sie po sali i dopiero w tej chwili najwyrazniej dotarlo do niego, podobnie jak i do mnie, ze wiekszosc zgromadzonych wegierskich naukowcow nigdy nie byla ani w Paryzu, ani w Wiedniu. – No tak… dziedzictwo Imperium Osmanskiego mozna podsumowac jednym slowem: estetyka».
Zaczal mowic o architekturze wielu miast Europy Srodkowej i Wschodniej, o grach i modzie, przyprawach i wystroju wnetrz. Chlonalem jego slowa z wielkim zainteresowaniem, zwlaszcza ze mowil w moim ojczystym jezyku. Kiedy James rozprawial o tureckich lazniach w Budapeszcie oraz o prototureckich i austro-wegierskich budowlach w Sarajewie, wrocily do mnie wszystkie wspomnienia ze Stambulu. Kiedy zaczal mowic o palacu Topkapi, pokiwalem z entuzjazmem glowa i dopiero po chwili uswiadomilem sobie, ze powinienem jednak zachowywac sie z wiekszym umiarem.
Po zakonczonym wykladzie widownia nagrodzila profesora owacja na stojaco. Pozniej Sandor zaprosil wszystkich na lunch. W klebiacym sie tlumie naukowcow udalo mi sie jakos wypatrzyc przy stoliku profesora Jamesa. Natychmiast do niego podszedlem.
«Czy moge sie przysiasc?» – zapytalem.
«Oczywiscie, oczywiscie – odparl, podnoszac sie z miejsca. – Jestem Hugh James. A pan?»
Przedstawilem sie i uscisnelismy sobie dlonie. Kiedy juz zajalem miejsce naprzeciwko niego, popatrzylismy na siebie z przyjacielska ciekawoscia.
«A wiec to pan jest tym honorowym wykladowca? Z niecierpliwoscia oczekuje panskiego wystapienia».
Widzac go z bliska, zrozumialem, ze jest jednak starszy ode mnie o dobrych dziesiec lat. Mial niewiarygodnie jasnobrazowe, lekko wylupiaste oczy, jak basset. Po akcencie poznalem, iz pochodzi z polnocnej Anglii.
«Dziekuje – odrzeklem, opanowujac wewnetrzne drzenie. – Panskiego wykladu wysluchalem z najwyzsza uwaga. To niesamowite, ale interesuje pana dokladnie ta sama tematyka co mnie. Zastanawiam sie, czy slyszal pan o moim… eee… promotorze, Bartholomew Rossim. On tez jest Anglikiem».
«Alez naturalnie! – Hugh James gwaltownie rozwinal serwetke. Profesor Rossi jest bardzo wybitnym naukowcem… Czytalem wszystkie jego prace. Pan z nim pracuje? Jest pan szczesciarzem».
Na chwile stracilem Helen z oczu, lecz niebawem spostrzeglem ja przy bufecie w towarzystwie Gezy, ktory cos goraczkowo szeptal jej do ucha. Kobieta skinela glowa i oboje przeniesli sie do stolika po drugiej stronie sali. Widzialem, ze na obliczu Helen maluje sie kwasny wyraz, co wcale nie poprawialo mi humoru. Mezczyzna pochylal sie w jej strone, spogladajac uporczywie w twarz, ona trzymala wzrok wbity w ziemie. Oddalbym wszystko, by dowiedziec sie, o czym jej mowil.
«Tak czy owak… – Hugh James wciaz rozprawial o Rossim. – Jego studia nad greckim teatrem sa wspaniale. Ten czlowiek zna sie na wszystkim-
«To prawda – odrzeklem nieobecnym tonem. – Ostatnio pracowal nad czyms, co zatytulowal
Nieoczekiwanie zamilklem. Uswiadomilem sobie, ze zdradzam zawodowe tajemnice Rossiego. Ale gdybym nawet nagle nie umilkl i tak zauwazylbym, ze wyraz twarzy profesora Jamesa ulegl gwaltownej zmianie.
«Co? – zapytal zdumiony. Odlozyl noz i widelec, zapominajac calkowicie o jedzeniu. – Co pan powiedzial?
«Tak. – Zapomnialem nagle o Helen i Gezie. – Dlaczego pan pyta?»
«Alez to zdumiewajace! Musze natychmiast napisac do profesora Rossiego. Bo rozumie pan, ostatnio pracuje nad niezwykle intrygujacym dokumentem pochodzacym z pietnastowiecznych Wegier. To wlasnie on przywiodl mnie do Budapesztu. Zajmuje sie teraz historia Wegier tamtego okresu. Dzieki uprzejmosci profesora Sandora mialem okazje pojawic sie na tej konferencji. Dokument ten napisal jeden z uczonych krola Macieja Korwina. Wspomina w nim wlasnie o duchu w amforze».
Poprzedniego wieczoru Helen mowila mi o tym wladcy, ktory ufundowal wielka biblioteke w zamku w Budzie. Ciotka Eva rowniez wspomniala o Macieju Korwinie.
«Prosze mi o wszystkim opowiedziec» – odezwalem sie niezwykle podekscytowany.
«Coz, moze zabrzmi to niemadrze, ale od kilku lat interesuje sie legendami pochodzacymi z Europy Srodkowej. Nie wiem, moze to los sprawil mi psikusa, ale dawno temu zafascynowala mnie legenda o wampirze-
Popatrzylem na niego tepym wzrokiem. Wygladal normalnie. Mial rumiana, pogodna twarz, a na sobie tweedowy garnitur, lecz ja odnosilem wrazenie, ze snie.
«Och, wiem, ze brzmi to zabawnie – hrabia Dracula i te rzeczy – ale jesli sie temu lepiej przyjrzec, jest to zadziwiajacy temat. Dracula to postac historyczna, choc naturalnie zadnym wampirem nie byl, ale mnie zafrapowal problem, czy dzieje jego zycia maja jakikolwiek zwiazek z ludowymi podaniami o wampirze. Kilka lat temu zaczalem szukac materialow pisanych na ten temat. Odkrylem, ze zadne nie istnieja. Postac wampira przewija sie jedynie w przekazywanych ustnie legendach w wioskach Europy Srodkowej i Wschodniej».
Rozparl sie na krzesle i zabebnil palcami o blat stolu, po czym kontynuowal:
«Prosze sobie wyobrazic, ze studiujac materialy w uniwersyteckiej bibliotece, natrafilem na dokument, ktory