Wlasciwie mogla juz zrezygnowac. Nie uda jej sie dogonic Clippera. Peter sprzeda firme Natowi Ridgewayowi, i to bedzie koniec.
Samolot wszedl w szeroki zakret. Zapewne Lovesey bral kurs na Foynes. Dopadnie zone, ale Nancy miala nadzieje, ze nie zmusi jej do powrotu.
Ze zdziwieniem zauwazyla, ze nie wyprowadza maszyny ze skretu. Uczynil to dopiero wtedy, kiedy dziob samolotu skierowal sie w strone wioski. Co on wyczynia, do licha? – myslala zdumiona.
Samolot nadlecial nad blotnista droge, tracac stopniowo wysokosc. Dlaczego Lovesey zawrocil? Czyzby chcial ladowac? A moze znowu mial jakies klopoty z silnikiem?
Kola maszyny zetknely sie z rozmiekla nawierzchnia drogi i zolty samolocik potoczyl sie w kierunku trojga ludzi stojacych przed wejsciem do kuzni, podskakujac i chwiejac sie na nierownosciach terenu.
Nancy o malo nie zemdlala z radosci. Wrocil po nia!
Samolot znieruchomial. Mervyn krzyknal cos, czego nie zrozumiala, gdyz jego slowa zagluszyl warkot silnika.
– Slucham?
Machnal niecierpliwie reka, zeby podeszla. Podbiegla szybko do samolotu.
– Na co pani czeka? – wrzasnal, wychylajac sie z kabiny. – Prosze wsiadac!
Zerknela na zegarek. Za kwadrans trzecia. Mieli jeszcze szanse zdazyc na czas do Foynes. Ponownie ogarnela ja fala optymizmu. To jeszcze nie koniec! – pomyslala.
Podszedl do niej mlody kowal.
– Pomoge pani! – zawolal z blyskiem rozbawienia w oku. Splotl dlonie, a ona postawila na nich zablocona stope i wspiela sie jak po drabinie do wnetrza maszyny.
Samolot natychmiast ruszyl z miejsca.
Kilka sekund pozniej byli juz w powietrzu.
ROZDZIAL 9
Zona Mervyna Loveseya byla bardzo szczesliwa.
W chwili startu Clippera ogromnie sie bala, teraz jednak odczuwala jedynie radosne uniesienie.
Byl to jej pierwszy lot w zyciu. Mervyn nigdy nie wzial jej do swego samolotu, choc spedzila wiele dni malujac maszyne na jaskrawozolty kolor. Teraz przekonala sie, ze wystarczylo pokonac pierwszy strach, by doznawac ogromnej przyjemnosci, siedzac w tym komfortowym hotelu ze skrzydlami i spogladajac na przesuwajacy sie w dole krajobraz Anglii. Czula sie wolna. Byla wolna. Porzucila Mervyna i uciekla z Markiem.
Wczoraj wieczorem zameldowali sie w hotelu South – Western w Southampton jako panstwo Alder, a nastepnie po raz pierwszy spedzili wspolnie cala noc. Kochali sie, potem zasneli, by obudzic sie z samego rana i ponownie sie kochac. Po trzech miesiacach wypelnionych krotkimi popoludniami i kradzionymi pocalunkami wydawalo im sie to niezwyklym luksusem.
Lecac Clipperem latwo bylo odniesc wrazenie, iz bierze sie udzial w jakims filmie. Wystroj wnetrza uderzal przepychem, pasazerowie byli elegancko ubrani, dwaj stewardzi dyskretni i usluzni, wszystko dzialo sie wedlug dokladnie rozpisanego scenariusza, dokola zas az roilo sie od znanych twarzy. Wsrod pasazerow znajdowali sie miedzy innymi baron Gabon, zamozny syjonista, pograzony niemal bez przerwy w dyskusji ze swoim obszarpanym towarzyszem, markiz Oxenford, slynny faszysta, wraz ze swa piekna zona, a takze ksiezna Lavinia Bazarov, jeden z filarow paryskiej smietanki towarzyskiej.
Ksiezna zajmowala miejsce w tej samej kabinie co Diana, przy oknie.
Rowniez przy oknie, naprzeciwko starej arystokratki, siedziala popularna gwiazda filmowa Lulu Bell. Diana widziala ja w wielu filmach: „Moj kuzyn Jake”, „Tortura”, „Sekretne zycie”, „Helena Trojanska”, a takze wielu innych, jakie trafialy na ekran kina Paramount przy Oxford Street w Manchesterze. Jednak najbardziej zdumialo ja to, ze Mark dobrze znal Lulu. Kiedy zajmowali miejsca, w kabinie rozlegl sie donosny glos z wyraznym amerykanskim akcentem:
– Mark! Mark Alder, czy to ty?
Diana odwrocila sie, by ujrzec, jak nieduza, przypominajaca kanarka kobieta rzuca mu sie w objecia. Okazalo sie, ze wiele lat temu, kiedy jeszcze Lulu nie byla wielka gwiazda, wystepowali wspolnie w jakims przedstawieniu radiowym w Chicago. Mark przedstawil Diane, Lulu zas zachowala sie bardzo ladnie, komplementujac jej urode i mowiac, iz Mark mial ogromnie duzo szczescia, ze ja znalazl. Jednak, rzecz jasna, znacznie bardziej interesowal ja sam Mark; zaraz po starcie pograzyli sie w rozmowie, wspominajac dawne czasy, kiedy byli mlodzi, ubodzy, mieszkali w domach noclegowych i spedzali cale noce popijajac przemycana whisky.
Diana nie miala pojecia, ze Lulu jest tak niska. Na ekranie wydawala sie znacznie wyzsza. A takze mlodsza. Z bliska bylo rowniez widac, ze jej jasne wlosy nie sa naturalne, jak Diany, lecz farbowane. Charakteryzowal ja jednak ten sam szczebiotliwy, przymilny sposob zachowania, jaki prezentowala w filmach. Nawet teraz znajdowala sie w centrum zainteresowania. Choc rozmawiala z Markiem, wszyscy patrzyli tylko na nia; ksiezna Lavinia ze swego kata, Diana siedzaca naprzeciwko Marka oraz dwaj mezczyzni zajmujacy fotele po drugiej stronie przejscia.
Lulu opowiadala wlasnie zdarzenie, jakie mialo miejsce podczas nadawania jakiegos sluchowiska, kiedy jeden z aktorow wyszedl ze studia, pewien, ze zakonczyl juz wystep, a tymczasem okazalo sie, ze na samym koncu mial jeszcze do wypowiedzenia jedno zdanie.
– Tak wiec wyglosilam swoja kwestie, to znaczy: „Kto zjadl placek?” Rozgladamy sie dookola… a George'a nie ma! Zapadla dluga cisza. – Zawiesila glos, by spotegowac efekt. Diana usmiechnela sie. Wlasnie, jak sobie radza aktorzy, kiedy cos takiego stanie sie podczas nadawania programu? Czesto sluchala radia, ale nie pamietala, by kiedykolwiek byla swiadkiem podobnej sytuacji. – Wreszcie wpadlam na pomysl – podjela opowiesc Lulu. – Powtorzylam swoja kwestie, a potem zrobilam cos takiego. – Opuscila glowe, przycisnela brode do piersi i powiedziala zaskakujaco niskim, meskim glosem: – „Podejrzewam, ze to sprawka kota.”
Wszyscy wybuchneli smiechem.
Diana przypomniala sobie, ze kiedys spiker czytajacy wiadomosci tak sie czegos przestraszyl, ze jeknal: „Swiety Jezu!”
– Ja z kolei slyszalam, jak spiker krzyknal podczas audycji – powiedziala. Otwierala juz usta, by opowiedziec te historie, ale Mark nie dal jej dojsc do slowa.
– Och, to sie zdarza bardzo czesto. – Machnal lekcewazaco reka, po czym zwrocil sie ponownie do Lulu: – Pamietasz, jak Max Gifford powiedzial, ze Babe Ruth sprzedaje wspaniale jaja, a potem tak sie zaczal smiac, ze nie mogl wykrztusic ani slowa?
Oboje z Lulu chichotali bez pamieci. Diana takze sie usmiechnela, ale niezbyt wesolo, gdyz pomalu zaczynala czuc sie odsunieta na boczny tor. Probowala sobie jednak wytlumaczyc, ze przesadza i ze zostala rozpuszczona przez ostatnie trzy miesiace, kiedy Mark byl sam w obcym miescie i poswiecal jej cala uwage. Tak przeciez nie moglo trwac wiecznie. Musi przywyknac do tego, ze od tej pory bedzie go dzielic z innymi ludzmi. Mimo to nie musiala odgrywac roli niemej publicznosci. Odwrocila sie do siedzacej po jej prawej stronie ksieznej Lavinii i zapytala:
– Czy slucha pani radia, ksiezno?
Stara Rosjanka obrzucila ja wynioslym spojrzeniem, po czym odparla:
– Uwazam, ze to wulgarna rozrywka.
Diana spotykala czesto takie zarozumiale damy i w najmniejszym stopniu nie czula sie oniesmielona ich towarzystwem.
– Doprawdy? – zdziwila sie grzecznie. – Wczoraj wieczorem nadawano kwintety Beethovena.
– Niemiecka muzyka jest obrzydliwie mechaniczna – odparla ksiezna.
Ona nigdy nie bedzie z niczego zadowolona – pomyslala Diana. Ksiezna nalezala do najbardziej bezuzytecznej i uprzywilejowanej klasy, jaka istniala na swiecie, i chciala, zeby wszyscy o tym wiedzieli, w zwiazku z czym udawala, ze nic z tego, co jej proponowano, nie dorownuje jakoscia temu, do czego byla przyzwyczajona.
Pojawil sie steward obslugujacy tylna czesc samolotu, by zebrac zamowienia na drinki. Na imie mial Davy. Byl niewysokim, schludnym, uroczym mlodziencem o jasnych wlosach i poruszal sie sprezystym krokiem. Diana poprosila o wytrawne martini. Nie miala pojecia, co to jest, ale pamietala z filmow, ze w Ameryce pije sie to