dokladnie takiej samej sytuacji, wiec zapewne bylo to calkowicie normalne. Wszystkie doznaly pewnego zawodu, lecz zarazem powodzilo im sie o niebo lepiej niz tym, ktore poslubily obibokow i pijakow, wiec wspolczuly sobie nawzajem, pocieszaly sie, ze moglo byc gorzej, oraz wydawaly zarobione przez ciezko pracujacych mezow pieniadze w domach towarowych i salonach fryzjerskich. I nawet nie marzyly o tym, by poleciec do Kalifornii.

Samolot znowu wpadl w dziure powietrzna, po czym natychmiast wyrownal lot. Diana walczyla z wzbierajacymi mdlosciami, ale z jakiegos powodu zupelnie przestala sie bac. Wiedziala juz, co przyniesie jej przyszlosc. Czula sie bezpieczna.

Tyle tylko, ze chcialo jej sie plakac.

ROZDZIAL 10

Inzynier pokladowy Eddie Deakin traktowal Clippera jak ogromna, delikatna banke mydlana, ktora mial nietknieta przeniesc przez Atlantyk, podczas gdy siedzacy w niej ludzie powinni cieszyc sie i bawic, nieswiadomi, jak cienka granica dzieli ich od groznej nocy.

Podroz byla znacznie bardziej ryzykowna, niz przypuszczali, przede wszystkim ze wzgledu na zastosowanie wielu zupelnie nowych, nie do konca sprawdzonych technologii, a takze dlatego, ze nocne niebo nad Atlantykiem stanowilo jeszcze dziewiczy teren, pelen zaskakujacych niebezpieczenstw. Mimo to Eddiemu zawsze towarzyszylo nie pozbawione dumy przekonanie, iz doswiadczenie kapitana polaczone z poswieceniem zalogi i niezawodnoscia amerykanskiego sprzetu pozwola wszystkim dotrzec spokojnie do domu.

Jednak podczas tej podrozy dreczyl go okropny strach.

Na liscie pasazerow znajdowal sie takze Tom Luther. Eddie przygladal sie przez okno wchodzacym na poklad samolotu ludziom, zastanawiajac sie, kto z nich ponosi odpowiedzialnosc za porwanie Carol-Ann, ale, rzecz jasna, nie mogl tego stwierdzic; stanowili typowa zbieranine doskonale ubranych, dobrze odkarmionych rekinow przemyslu, gwiazd filmowych i arystokratow.

Podczas przygotowan do startu udalo mu sie na chwile odwrocic mysli od Carol-Ann i skoncentrowac je na wykonywaniu rutynowych czynnosci: sprawdzaniu aparatury, uruchamianiu czterech ogromnych silnikow, ustalaniu skladu mieszanki, regulowaniu luzu klapek chlodzenia i kontrolowaniu obrotow podczas rozpedzania maszyny. W chwili kiedy samolot osiagnal planowana wysokosc, pozostalo mu jedynie zsynchronizowanie pracy silnikow oraz kontrola ich temperatury i skladu mieszanki, nastepnie zas juz tylko sprawowanie ogolnego dozoru nad dzialaniem wszystkich mechanizmow. Wtedy natychmiast wrocil myslami do dreczacego go tematu.

Chcial koniecznie wiedziec, co Carol-Ann ma na sobie. Czulby sie odrobine lepiej, gdyby mogl wyobrazic ja sobie w starannie zapietym kozuchu i cieplych butach, bynajmniej nie dlatego, ze moglaby zmarznac – byl przeciez dopiero wrzesien – ale dlatego, ze taki stroj ukrywalby apetyczne okraglosci jej ciala. Obawial sie jednak, iz bandyci zastali ja w tak bardzo przez niego lubianej lawendowej sukience bez rekawow, nie kryjacej niemal wcale jej wdziekow. Jeszcze przez co najmniej dwadziescia cztery godziny miala przebywac w towarzystwie brutalnych przestepcow; przeszly go ciarki na mysl o tym, do czego moze dojsc, jesli zaczna raczyc sie alkoholem.

Czego mogli od niego chciec, do diabla?

Mial nadzieje, ze pozostali czlonkowie zalogi nie zauwaza, w jakim znajduje sie stanie. Na szczescie wszyscy byli zajeci swoimi obowiazkami, a w dodatku nie tloczyli sie na tak ograniczonej powierzchni jak w wiekszosci maszyn. Poklad nawigacyjny boeinga 314 byl bardzo obszerny. Duzy kokpit stanowil tylko jego czesc. Kapitan Baker i drugi pilot Johnny Dott siedzieli za sterami na wysokich fotelach; w podlodze miedzy nimi znajdowala sie klapa prowadzaca do pomieszczenia w dziobie samolotu. Za plecami pilotow mozna bylo w nocy zaciagnac gruba zaslone, by swiatlo z tylnej czesci kabiny nie utrudnialo im widocznosci.

Wlasnie ta czesc pokladu nawigacyjnego wywierala najwieksze wrazenie. Z tylu po lewej stronie, jesli patrzylo sie w kierunku dzioba maszyny, znajdowal sie dwumetrowy stol z mapami, nad ktorym wlasnie pochylal sie nawigator Jack Ashford. Obok stal maly stolik konferencyjny, przy ktorym mogl siedziec kapitan, jesli akurat nie byl zajety prowadzeniem samolotu, nieco dalej zas umieszczono owalny wlaz, przez ktory mozna bylo dostac sie do wnetrza skrzydla. Jedna z niezwyklych cech Clippera stanowilo to, ze istniala mozliwosc dotarcia do silnikow w czasie lotu. Dzieki temu Eddie byl w stanie dokonac ogolnego przegladu lub prostych napraw w rodzaju usuniecia wycieku oleju bez koniecznosci ladowania.

Po prawej stronie, bezposrednio za fotelem drugiego pilota, zaczynaly sie schody prowadzace na poklad pasazerski, dalej zas znajdowalo sie stanowisko radiooperatora, czyli Bena Thompsona. Obok Bena siedzial Eddie. Byl zwrocony twarza do sciany, na ktorej umieszczono mnostwo wskaznikow oraz szereg dzwigni. Po prawej rece mial drugi owalny wlaz, prowadzacy do prawego skrzydla. Drzwi usytuowane w tylnej scianie kabiny prowadzily do lukow bagazowych.

Poklad nawigacyjny mierzyl w sumie ponad szesc metrow dlugosci i niemal trzy szerokosci. Wylozony miekkim dywanem, obity dzwiekochlonna wykladzina i kosztownymi tkaninami, wyposazony w skorzane fotele przewyzszal komfortem wszystko, co stworzono do tej pory. Kiedy Eddie zobaczyl go po raz pierwszy, pomyslal, ze to jakis zart.

Teraz jednak widzial tylko pochylone plecy i skoncentrowane twarze pozostalych czlonkow zalogi. Z ulga stwierdzil, iz zaden z nich nie zorientowal sie, co sie dzieje w jego duszy.

Rozpaczliwie pragnal dowiedziec sie jak najpredzej, dlaczego musi przezywac ten koszmar, w zwiazku z czym postanowil jak najszybciej dac tajemniczemu panu Lutherowi okazje, by sie ujawnil i przekazal mu wiadomosc. Od samego startu Eddie usilowal wymyslic jakis powod, ktory pozwolilby mu zejsc na poklad pasazerski. Nic sensownego nie chcialo mu jednak przyjsc do glowy, wiec postanowil zadowolic sie dosc malo prawdopodobna wymowka.

– Ide sprawdzic linki sterow kierunku – mruknal do nawigatora, po czym wstal z fotela i zbiegl po schodach. Gdyby ktos zapytal go, dlaczego akurat w tej chwili wpadl na pomysl sprawdzenia stanu linek, odpowiedzialby, ze kazal mu to uczynic wyostrzony podczas lat pracy szosty zmysl.

Niespiesznym krokiem szedl przez kabiny przeznaczone dla pasazerow. Nicky i Davy roznosili koktajle oraz przekaski. Pasazerowie odpoczywali lub prowadzili rozmowy w roznych jezykach. W saloniku grano juz w karty. Eddie dostrzegl kilka powszechnie znanych twarzy, ale byl zbyt zaprzatniety myslami, by skojarzyc je ze slynnymi nazwiskami. Nawiazal kontakt wzrokowy z paroma osobami, majac nadzieje, ze ktoras z nich ujawni sie jako Tom Luther, ale nikt sie do niego nie odezwal.

Wreszcie dotarl na tyl samolotu i wspial sie po drabince umocowanej do sciany obok drzwi damskiej toalety. Drabinka prowadzila do klapy w suficie, przez ktora mozna bylo dostac sie do pustej przestrzeni w ogonie maszyny. Dotarlby tam takze gora, przez luki bagazowe.

Sprawdzil linki poruszajace sterami kierunku, po czym zamknal za soba klape i zszedl na dol. Przy drabince stal czternasto – lub pietnastoletni chlopiec, przygladajacy mu sie z olbrzymim zainteresowaniem. Eddie z trudem przywolal na twarz usmiech. Zachecony tym chlopiec zapytal:

– Czy moge zobaczyc poklad nawigacyjny?

– Oczywiscie – odparl automatycznie Eddie. Co prawda nie mial najmniejszej ochoty na to, by mu teraz przeszkadzano, ale zalodze Clippera nakazano traktowac pasazerow z najwieksza uprzejmoscia, a poza tym dzieki temu bedzie mogl choc na chwile oderwac mysli od Carol-Ann.

– To swietnie! Dziekuje.

– Szpulnij sie teraz na swoje miejsce, chlopcze. Wpadne po ciebie za pare minut.

Chlopiec spojrzal na niego ze zdziwieniem, ale skinal glowa i odszedl. Eddie dopiero teraz uswiadomil sobie, ze „szpulnij sie” jest wyrazeniem uzywanym wylacznie w Nowej Anglii. Nie znali go nawet nowojorczycy, a co dopiero mowic o Anglikach.

Z powrotem szedl jeszcze wolniej, oczekujac, ze lada chwila ktos go zagadnie. Jednak nic takiego nie nastapilo, wiec musial przyjac, ze tajemniczy Mr Luther uznal za stosowne zaczekac na lepsza okazje. Eddie moglby zapytac stewardow, gdzie siedzi czlowiek o takim nazwisku, ale to na pewno wzbudziloby ich zainteresowanie, a jemu przede wszystkim zalezalo na tym, by nie wzbudzic zadnych podejrzen.

Chlopiec zajmowal miejsce w kabinie numer dwa, z przodu samolotu. Podrozowal wraz z rodzina.

– Dobra, kolego, chodz ze mna – powiedzial Eddie, usmiechajac sie do rodzicow. Oboje skineli mu chlodno glowami, natomiast rudowlosa dziewczyna – przypuszczalnie siostra chlopca – obdarzyla go promiennym

Вы читаете Noc Nad Oceanem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату