Nancy czekala w napieciu na odpowiedz, ale zamiast niej uslyszala pytanie.

– Czy jest pani z mezem, pani Lenehan?

Zatrzepotala szybko powiekami – dobry sposob, kiedy chcialo sie namowic mezczyzne, zeby cos zrobil.

– Jestem wdowa, kapitanie.

– Przepraszam. Ma pani jakis bagaz?

– Tylko te walizeczke.

– W takim razie, z przyjemnoscia zawieziemy pania do Nowego Jorku.

– Dzieki Bogu! – westchnela z ulga Nancy. – Nawet nie ma pan pojecia, jakie to dla mnie wazne.

Odprezenie przyszlo tak nagle, ze az ugiely sie pod nia kolana. Opadla na najblizsze krzeslo. Bylo jej troche wstyd, ze reaguje az tak emocjonalnie; by pokryc zmieszanie, wyjela z torebki ksiazeczke czekowa, drzaca dlonia wypelnila czek nie wpisujac sumy i podala go mlodemu mezczyznie.

Teraz nadeszla pora na konfrontacje z Peterem.

– W wiosce spotkalam kilkoro pasazerow – powiedziala. – Nie wiedza panowie, gdzie moze byc reszta?

– Wiekszosc siedzi w barze „U Pani Walsh” – poinformowal ja urzednik. – To w tym samym budynku, tyle tylko, ze wejscie jest z drugiej strony.

Wstala z krzesla. Oslabienie minelo rownie nagle, jak sie pojawilo.

– Jestem panom bardzo wdzieczna.

– To my sie cieszymy, ze moglismy pani pomoc – odparl kapitan.

Wyszla z pokoju.

Jeszcze zanim zdazyla dobrze zamknac drzwi, pomieszczenie wypelnil gwar podniesionych glosow. Wiedziala, ze wszystkie komentarze zalogi dotycza atrakcyjnej wdowy, ktora stac na wystawianie czekow in blanco.

Wyszla na zewnatrz. Promienie popoludniowego slonca nie dawaly juz wiele ciepla, ale wilgotne powietrze przesycone zapachem morza nie zdazylo sie jeszcze ochlodzic. Powinna jak najszybciej odnalezc swego nieuczciwego brata.

Okrazyla budynek i weszla do baru.

Byl to jeden z tych lokali, ktorych w normalnych warunkach nie odwiedzilaby nigdy w zyciu: niewielki, pograzony w polmroku, surowo, urzadzony, bardzo meski. Bez watpienia kiedys serwowano tu piwo rybakom i chlopom, teraz jednak roilo sie od milionerow popijajacych drogie koktajle. Atmosfera byla gesta, a gwar rozmow prowadzonych w wielu jezykach donosny. Wszystko wskazywalo na to, ze wsrod pasazerow zapanowala relaksowa atmosfera. Jednak albo jej sie zdawalo, albo w wybuchajacym co chwila glosnym smiechu pobrzmiewala ledwo uchwytna nuta histerii. Czyzby beztroski nastroj mial za zadanie zamaskowac strach przed dlugim lotem przez ocean?

Rozejrzala sie po otaczajacych ja twarzach i zobaczyla Petera.

Nie zauwazyl jej.

Wpatrywala sie w niego przez dluzsza chwile, czujac, jak ogarnia ja coraz wiekszy gniew. Na jej policzki wypelzl krwisty rumieniec. Z trudem powstrzymala sie, by nie podejsc do niego i bez slowa uderzyc go w twarz. Postanowila jednak, ze nie okaze mu swego zdenerwowania. Zawsze lepiej jest sprawiac wrazenie kogos spokojniejszego, niz jest sie w istocie.

Siedzial w kacie, przy jednym stoliku z Natem. To byl dla niej kolejny wstrzas. Wiedziala, ze Ridgeway przyjechal do Paryza po nowe modele dla swojej kolekcji, ale nie przyszlo jej na mysl, ze bedzie wracal z Peterem. Wolalaby, zeby go tutaj nie bylo. Obecnosc dawnego adoratora mogla tylko skomplikowac sytuacje. Bedzie musiala zapomniec o tym, ze kiedys calowala sie z nim. Wyrzucic to z pamieci.

Przepchnela sie przez tlum i podeszla do ich stolika. Nat zauwazyl ja pierwszy. Na jego twarzy pojawil sie wyraz zdumienia, a takze cos w rodzaju poczucia winy, co dalo jej pewna satysfakcje. Peter dostrzegl jego dziwna mine i takze podniosl wzrok.

Nancy spojrzala mu prosto w oczy.

Zbladl, po czym wykonal taki ruch, jakby chcial sie zerwac z krzesla.

– Dobry Boze! – wykrzyknal. Wydawal sie smiertelnie przerazony.

– Czego tak sie boisz, Peter? – zapytala z pogarda Nancy.

Przelknal z trudem sline i opadl ciezko na miejsce.

– Kupiles dla siebie bilet na S/S Orania, wiedzac, ze go nie wykorzystasz. Przyjechales ze mna do Liverpoolu i zameldowales sie w hotelu, mimo ze nie miales zamiaru zostac na noc. A wszystko to dlatego, ze bales sie mi powiedziec, ze lecisz do kraju Clipperem!

Wpatrywal sie w nia bez slowa z pobladla twarza.

Nie planowala zadnej przemowy, lecz slowa same cisnely sie jej na usta.

– Wczoraj wymknales sie z hotelu i pojechales czym predzej do Southampton, majac nadzieje, ze o niczym sie nie dowiem! – Pochylila sie nad stolikiem, a on cofnal sie wraz z krzeslem. – Czego tak bardzo sie boisz. Przeciez cie nie ugryze! – Drgnal nerwowo, jakby wcale nie byl tego taki pewien.

Nawet nie starala sie znizyc glosu. Otaczajacy ich ludzie umilkli, przysluchujac sie jej tyradzie. Peter rzucal dokola szybkie, zaklopotane spojrzenia.

– Wcale sie nie dziwie, ze czujesz sie glupio. Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobilam! Przez tyle lat chronilam cie, tuszowalam twoje glupie bledy i pozwalalam, bys pelnil funkcje prezesa duzej firmy, choc nie masz nawet tyle oleju w glowie, zeby poprowadzic przykoscielny kramik A ty w ramach podziekowania postanowiles mnie okrasc. Jak mogles to zrobic? Jak mozesz spojrzec sobie w twarz w lustrze?

Oblal sie szkarlatnym rumiencem.

– Nigdy mnie nie chronilas! – zaprotestowal. – Caly czas myslalas tylko o sobie! Zawsze chcialas byc szefem, ale nie udalo ci sie! Ja nim zostalem, a ty od poczatku spiskowalas, zeby zrzucic mnie ze stolka.

Bylo to tak niesprawiedliwe oskarzenie, iz Nancy nie wiedziala, czy ma sie rozesmiac, czy napluc mu w twarz.

– Ty idioto! Robilam wszystko, zebys mogl na nim zostac!

Gwaltownym ruchem wyszarpnal z kieszeni jakies papiery.

– Na przyklad to?

Nancy rozpoznala swoj raport.

– Naturalnie – odparla. – Ten plan stanowi dla ciebie ostatnia szanse, jesli chcesz zachowac posade.

– Podczas gdy ty przejmiesz nad wszystkim kontrole! Od razu cie przejrzalem. – Spojrzal na nia wyzywajaco. – I wlasnie dlatego wystapilem z wlasnym planem.

– Ktory jednak spalil na panewce! – dokonczyla triumfalnie Nancy. – Kupilam bilet na samolot i wracam do Bostonu, zeby wziac udzial w zebraniu rady nadzorczej. Cos mi sie zdaje, ze nie uda ci sie wchlonac naszej firmy, Nat – powiedziala, zwracajac sie bezposrednio do Ridgewaya.

– Nie badz tego taka pewna – odparl Peter.

Spojrzala ponownie na niego. Byl rozdrazniony i agresywny. Czyzby chowal w rekawie jeszcze jakas niespodzianke? Na to chyba brakowalo mu sprytu.

– Oboje mamy po czterdziesci procent udzialow. Ciotka Tilly i Danny Riley dysponuja pakietem dwudziestu procent, ale zawsze postepowali zgodnie z moimi sugestiami. Znaja mnie i znaja ciebie. Wiedza, ze ja zarabiam pieniadze, ty zas je tracisz, a jesli sa dla ciebie uprzejmi, to tylko ze wzgledu na pamiec o ojcu. Beda glosowac tak, jak im powiem.

– Riley mnie poprze – stwierdzil stanowczo Peter.

W jego uporze bylo cos, co ja zaniepokoilo.

– Dlaczego mialby cie popierac, skoro doprowadziles przedsiebiorstwo niemal do calkowitej ruiny? – zapytala z przekasem, ale w glebi duszy nie czula nawet polowy tej pewnosci siebie, jaka starala sie okazac. Peter jednak wyczul jej obawy.

– Przestraszylas sie, co? – parsknal.

Niestety mial racje. Z kazda chwila bala sie coraz bardziej. Nie sprawial wrazenia tak przybitego, jak sie tego spodziewala. Musiala sie koniecznie dowiedziec, czy tylko blefuje, czy tez istotnie ma jeszcze jakies atuty.

– Jestem pewna, ze jak zwykle probujesz mnie nabrac.

– Wlasnie ze nie.

Jezeli bedzie go dalej podjudzac, Peter w koncu nie wytrzyma i wygada wszystko.

– Zawsze lubiles udawac, ze cos chowasz w zanadrzu, ale jak przyszlo co do czego, okazywalo sie, ze to guzik warte!

Вы читаете Noc Nad Oceanem
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату