miejscu.
– Nie wiem, dlaczego odczuwam to w ten sposob – powiedzial po kilku minutach blahej rozmowy. – Nic nie rozumiem.
Ojciec nie odpowiedzial. Przygladal sie synowi znad filizanki kawy i milczal.
– Nie zrobila niczego, co mogloby wyprowadzic mnie z rownowagi – mowil dalej Garrett. – Spedzilismy razem dlugi weekend i wiem, ze naprawde mi na niej zalezy. Poznalem jej syna. To wspanialy chlopak. Tylko ze… Sam nie wiem… Nie wiem, czy dam rade to utrzymac.
Garrett umilkl. Docieraly do nich odglosy rozmow prowadzonych przy innych stolach.
– Co utrzymac? – spytal wreszcie Jeb.
Garrett z roztargnieniem mieszal kawe.
– Nie wiem, czy ja jeszcze zobacze.
Ojciec uniosl ze zdziwieniem brwi, ale nic nie odpowiedzial.
– Moze nie jest to nam pisane. Nawet nie jest stad. Dziela nas tysiace mil. Ma wlasne zycie, swoje sprawy. Ja mieszkam tutaj i zyje na swoj sposob. Moze byloby jej lepiej z kim innym, kogo spotykalaby regularnie.
Zastanowil sie nad wlasnymi slowami i doszedl do wniosku, ze sam w nie nie wierzy. Mimo to nie chcial opowiedziec ojcu o snie.
– Jak mozemy budowac cos trwalego, skoro widujemy sie bardzo rzadko?
Ojciec nadal sie nie odzywal. Garrett mowil dalej, jakby rozmawial sam z soba.
– Gdyby tu mieszkala… i moglbym widywac ja codziennie, pewnie moje odczucia bylyby inne. Ale wyjechala… – Umilkl, probujac uporzadkowac mysli. Po chwili znowu podjal: – Nie wiem, co mozemy zrobic, zeby sie nam udalo. Dlugo sie nad tym zastanawialem i nie widze zadnego rozwiazania. Nie zamierzam przeprowadzic sie do Bostonu i jestem pewien, ze ona nie zechce przeniesc sie tutaj. Co nam zostaje? – Garrett czekal, az ojciec wreszcie cos powie. Jednak on nadal milczal. Garrett westchnal i odwrocil wzrok.
– Wydaje mi sie, ze szukasz wymowek – przerwal wreszcie milczenie Jeb. – Probujesz przekonac sam siebie, a ja jestem ci potrzebny po to, zebym wysluchiwal twoich argumentow.
– Nie, tato, to nie tak. Probuje po prostu wszystko uporzadkowac.
– Jak ci sie zdaje, do kogo mowisz, Garrett? – Jeb pokrecil glowa. – Czasami, jestem gotow przysiac, iz myslisz, ze przebieglem przez zycie i niczego sie po drodze nie nauczylem. Dobrze wiem, co przezywasz. Tak bardzo przyzwyczailes sie do samotnosci, ze boisz sie, co sie wydarzy, jesli znajdziesz sobie kogos, kto moze cie z niej wyrwac.
– Wcale sie nie boje – zaprotestowal Garrett.
Ojciec przerwal mu ostro.
– Nawet nie potrafisz sie do tego przyznac? – W glosie ojca bylo slychac wyrazne rozczarowanie. – Po smierci twojej matki, tez szukalem wymowek. Przez cale lata wmawialem sobie rozne rzeczy. Chcesz wiedziec, do czego mnie to doprowadzilo? – Patrzyl synowi prosto w oczy. – Jestem stary, zmeczony, a przede wszystkim samotny. Gdybym mogl cofnac czas, wiele bym zmienil. Predzej mnie szlag trafi, niz pozwole ci na powtorzenie moich bledow. – Jeb umilkl, a po chwili zaczal mowic dalej, tym razem lagodniejszym tonem: – Pomylilem sie, Garrett. Popelnilem blad, nie probujac znalezc sobie kogos innego. Czujac sie winny smierci twojej matki. Zyjac tak jak zylem, pograzajac sie w cierpieniu i ciagle zastanawiajac, co ona by zrobila czy pomyslala. Wiesz, co? Uwazam, ze twoja mama chcialaby, zebym sobie kogos znalazl. Ona zawsze pragnela mojego szczescia. Jak sadzisz, dlaczego?
Garrett nie odpowiedzial.
– Kochala mnie. Jesli sadzisz, ze okazujesz milosc Catherine, cierpiac tak, jak cierpisz, to grubo sie mylisz. Musialem popelnic duzo bledow, wychowujac cie w pojedynke…
– Nie popelniles…
– Musialem. Kiedy patrze na ciebie, widze siebie, a mowiac szczerze, wolalbym zobaczyc kogos zupelnie innego. Chcialbym zobaczyc kogos, kto nauczyl sie, ze mozna zyc dalej, ze mozna z kims byc i czuc sie szczesliwym. Teraz czuje sie tak, jakbym patrzyl w lustro i widzial siebie sprzed dwudziestu lat.
Garrett spedzil samotnie reszte popoludnia. Spacerowal po plazy, rozmyslajac o tym, co uslyszal od ojca. Zrozumial, ze w rozmowie z ojcem nie byl szczery i nie dziwil sie, ze ojciec wszystkiego sie domyslil. Dlaczego chcial z nim pomowic? Czy wlasnie to chcial uslyszec?
Uplywalo popoludnie, przygnebienie przeobrazilo sie w niepewnosc, a potem w otepienie. Do wieczornej rozmowy z Teresa oslablo wywolane snem odczucie, ze ja zdradzil, chociaz nie pozbyl sie go calkowicie. Kiedy podniosla sluchawke, poczul sie lepiej. Dzwiek jej glosu przypomnial mu chwile, jakie spedzili razem.
– Ciesze sie, ze zadzwoniles – powiedziala radosnie. – Duzo o tobie myslalam.
– Ja tez o tobie myslalem – odparl. – Zaluje, ze nie ma cie tutaj.
– Wszystko w porzadku? Wydajesz sie troche przygnebiony.
– Nic mi nie jest… Pusto tu bez ciebie, to wszystko. Jak ci minal dzien?
– Typowy. Za duzo pracy w redakcji, za duzo pracy w domu. Gdy uslyszalam twoj glos, od razu poczulam sie lepiej. '
Garrett usmiechnal sie do siebie.
– Czy Kevin jest w poblizu?
– Siedzi w swoim pokoju i czyta o nurkowaniu. Powiedzial mi, ze gdy dorosnie, zostanie instruktorem nurkowania.
– Skad mu to przyszlo do glowy?
– Nie mam pojecia – odparla rozbawiona. – A co z toba? Jak spedziles dzien?
– Nie poszedlem do sklepu, wzialem sobie wolne i walesalem sie po plazy.
– Mam nadzieje, ze marzac o mnie?
Uslyszal ironie w jej glosie.
– Tesknilem dzis za toba.
– Nie widzielismy sie dopiero kilka dni – przypomniala lagodnie.
– Wiem. Skoro juz o tym mowimy, kiedy znowu sie zobaczymy?
Teresa siedziala przy stole w jadalni i patrzyla na kalendarz.
– Myslalam, ze moglbys przyjechac za trzy tygodnie? Kevin wyjezdza na oboz sportowy. Dzieki temu spedzilibysmy troche czasu sami.
– Nie moglabys znowu mnie odwiedzic?
– Byloby lepiej, gdybys przyjechal do Bostonu, bo zaczyna mi brakowac urlopu. Jakos sobie uloze plan zajec na czas twojego pobytu. Poza tym uwazam, ze juz najwyzszy czas, abys wybral sie poza granice Karoliny Polnocnej. Musisz zobaczyc, co moze zaproponowac ci reszta kraju.
Sluchal jej glosu i wpatrywal sie w fotografie Catherine stojaca na nocnym stoliku. Po chwil powiedzial:
– Tak, chyba tak…
– Nie wydajesz sie zbyt przekonany.
– Jestem pewny.
– Czy chodzi jeszcze o cos?
– Nie.
Umilkla.
– Naprawde dobrze sie czujesz, Garrett?
Garrett potrzebowal kilku dni i kilkunastu rozmow telefonicznych z Teresa, aby odzyskac dobre samopoczucie. Czasem dzwonil do niej pozno w nocy tylko po to, zeby uslyszec jej glos.
– Hej – mowil do sluchawki – to znowu ja.
– Czesc, Garrett, co tam? – odzywala sie sennym glosem.
– Nic wielkiego. Chcialem tylko powiedziec ci dobranoc, zanim pojdziesz spac.
– Juz spie.
– Ktora godzina?
Zerknela na zegarek.
– Dochodzi polnoc.
– Dlaczego nie spisz? Juz dawno powinnas spac – zartowal, potem pozwalal jej odlozyc sluchawke.
Czasami, kiedy nie mogl spac, rozpamietywal tydzien spedzony z Teresa, przypominal sobie dotyk jej skory i ogarnialo go pragnienie wziecia jej w ramiona.
