niezdrowej ciekawosci.

· Znowu jezdzisz buickiem? – zapytal.

· Chwilowo.

Obejrzal mnie od stop do glow i wyjal mi z wlosow igle sosnowa.

· Az sie boje zapytac – powiedzial.

· Wywiad.

· Cala sie kleisz.

· Zywica. Siedzialam na sosnie. Usmiechnal sie szeroko.

· Slyszalem, ze szukaja pracownikow w fabryce guzikow.

· Co wiesz o Hannibalu Ramosie?

· Chryste, nie mow, ze szpiegujesz Ramosa. To naprawde niedobry koles.

· Nie wyglada na zlego. Wyglada przecietnie. – To znaczy wygladal, dopoki nie wymierzyl we mnie spluwy.

· Nie doceniasz go. Zarzadza mocarstwem Ramosow.

· Myslalam, ze robi to jego ojciec.

· Hannibal zajmuje sie calym interesem na co dzien. Podobno stary Ramos jest chory. Zawsze byl rozrywkowy, ale dowiedzialem sie z moich zrodel, ze zachowuje sie coraz bardziej dziwacznie, a rodzina wynajmuje opiekunki, chcac miec pewnosc, ze ktoregos dnia staruszek sobie po prostu gdzies nie pojdzie i wiecej juz go nie zobacza.

· Alzheimer?

Morelli wzruszyl ramionami.

· Nie wiem.

Spojrzalam w dol i zobaczylam, ze mam podrapane i zakrwawione kolana.

· Pomagajac Komandosowi, mozesz stac sie narzedziem w jakis ciemnych interesach – odezwal sie Morelli.

· Ja?

· Powiedzialas mu, zeby sie ze mna skontaktowal?

· Nie mialam mozliwosci. A przy okazji, on odbiera wiadomosci, ktore mu wysylasz na pager. Po prostu nie chce na nie odpowiadac.

Morelli przyciagnal mnie do siebie.

· Pachniesz jak las sosnowy.

· To pewnie zywica.

Polozyl mi rece na biodrach i pocalowal mnie w kark.

· Bardzo sexy. – Morelli uwazal, ze wszystko jest sexy. – Pojedziesz do mnie – powiedzial. – Pocaluje twoje obdarte ze skory kolano i sprawie, ze lepiej sie poczujesz.

Kuszenie.

· A co z babcia?

· W ogole nie zauwazy. Prawdopodobnie jest pograzona w glebokim snie.

Okno na drugim pietrze otworzylo sie. To bylo moje okno. Wyjrzala przez nie babcia.

· To ty, Stephanie? Kto jest z toba? Joe Morelli? Joe pomachal do niej.

· Dobry wieczor, pani Mazurowa.

· Po co tam stoicie? – zapytala babcia. – Moze wejdziecie do srodka i zjecie cos slodkiego? Wracajac od Stivy, wstapilysmy do supermarketu i kupilysmy tort.

· Dzieki – powiedzial Joe – ale musze jechac do domu. Jutro mam ranna zmiane.

· Tez cos! – prychnelam. – Przepuscic tort!

· Nie mam ochoty na tort. Poczulam skurcz miesni w miednicy.

· Ide sobie ukroic kawalek – oswiadczyla babcia. -Umieram z glodu. Po ogladaniu nieboszczykow zawsze mam apetyt. – Okno sie zamknelo i babcia zniknela.

· Nie jedziesz ze mna do domu, prawda? – upewnil sie Morelli.

· A masz tort?

· Mam cos lepszego.

Mowil prawde. Wiedzialam o tym.

Okno znowu sie otworzylo i babcia wystawila glowe.

· Stephanie, telefon do ciebie. Mam powiedziec, zeby zadzwonil pozniej?

Morelli zmarszczyl brwi.

· Zadzwonil?

Obydwoje pomyslelismy o Komandosie.

· A kto dzwoni? – zapytalam.

· Jakis gosc imieniem Brian.

· To musi byc Brian Simon – powiedzialam do Mo-rellego. – Musialam u niego skamlac, zeby wyciagnac z tarapatow Carol Zabo.

· Dzwoni w sprawie Carol Zabo?

· Boze, spodziewam sie, ze tak. – W tej albo ma jakis inny interes. – Juz ide! – krzyknelam do babci. – Wez od niego numer telefonu i powiedz, ze oddzwonie.

· Lamiesz mi serce – rzekl Morelli.

· Babcia bedzie u mnie jeszcze tylko kilka dni, a potem mozemy swietowac.

· Za kilka dni bede gryzl wlasna reke.

· Brzmi groznie.

· Nigdy w to nie watp – powiedzial Morelli.

Pocalowal mnie i nie watpilam. Wsunal mi dlon pod bluzke, a jezyk gleboko w moje usta… i wtedy uslyszalam gwizd.

Pani Fine i pan Morgenstern, zwabieni krzykami moimi i babci, prawie wyszli przez okna i pogwizdywali. Oboje zaczeli klaskac i pohukiwac radosnie.

Pani Benson otworzyla okno.

· Co sie tu dzieje? – zapytala.

· Seks na parkingu – poinformowal ja pan Morgenstern.

Morelli spojrzal na mnie pytajacym wzrokiem.

· Czemu nie?

Odwrocilam sie, dopadlam drzwi i wbieglam schodami na gore. Ukroilam sobie kawalek tortu i zadzwonilam do Simona.

· Co slychac?

· Mozesz mi wyswiadczyc przysluge.

· Nie uprawiam seksu przez telefon – oswiadczylam.

· Nie chodzi o seks przez telefon. Cholera, skad ci to w ogole przyszio do glowy?

· Nie wiem. Tak sobie powiedzialam.

· Chodzi o mojego psa. Musze wyjechac z miasta na pare dni i nie ma sie nim kto zajac. A poniewaz jestes mi winna przysluge…

· Mieszkam w bloku! Nie moge trzymac psa.

· Tylko przez pare dni. To naprawde dobra psina.

· A schronisko?

· Nie znosi schronisk. Nic nie chce jesc. Jest przygnebiony.

· Co to za pies?

· Maly.

A niech to diabli.

· Ale tylko na kilka dni?

· Podrzucilbym go jutro rano, a odebral w niedziele.

· No, nie wiem. To nie jest najlepsza pora. Mieszka u mnie babcia.

· On uwielbia starsze panie. Przysiegam. Twoja babcia bedzie za nim szalec.

Popatrzylam na Reksa. Nie chcialabym, zeby nic nie jadl i byl przygnebiony, wiec domyslalam sie, co Simon

Вы читаете Wytropic Milion
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату