Komandosem a Homerem Ramosem i Komandos zabral torbe.
· Jesli tak wlasnie bylo, to prawdopodobnie byla to dzialalnosc uboczna Homera – powiedzial Morelli. - Narkotyki, wymuszanie haraczy i kradziez samochodow to domena przestepczosci zorganizowanej. Rodzina Ra- mosow zajmuje sie handlem bronia. Alexander Ramos zawsze tego przestrzegal.
Moze tak bylo, z wyjatkiem Trenton, gdzie istniala raczej przestepczosc zdezorganizowana. Trenton lezalo w polowie drogi miedzy Nowym Jorkiem a Filadelfia. Nikomu nie zalezalo na Trenton. Tutaj mieszkala glownie grupa kolesi z kadry menedzerskiej sredniego szczebla, ktorzy spedzali czas na uprawianiu nielegalnego hazardu w miejscowych klubach. Dzieki dochodom z hazardu prosperowal handel narkotykami. Narkotyki rozprowadzaly gangi, ktorych nazwy pochodzily od rodziny Corleone. Gdyby nie bylo filmow w stylu
Teraz zrozumialam, dlaczego Alexander Ramos mogj byc rozczarowany synem. Jednak nadal pozostawalo pytanie, czy byl nim az tak rozczarowany, ze mogl go zabic.
Niewykluczone, ze znalazlam tez odpowiedz na pytanie, dlaczego Arturo Stolle szukal Komandosa.
· Ale to wszystko spekulacje – oswiadczyl Morelli. -Temat do rozmowy.
· Przeciez ty nigdy nie zdradzasz mi informacji policji. Dlaczego mi o tym powiedziales?
· Bo to w zasadzie nie sa informacje policji. To tylko luzne skojarzenia, ktore tluka mi sie po glowie. Przez dluzszy czas obserwowalem Stolle’a – bez wiekszego sukcesu. Byc moze to jest przelom, na ktory czekalem. Musze pogadac z Komandosem, ale nie udaje mi sie go przekonac, zeby do mnie zadzwonil. Dlatego opowiadam to wszystko tobie, bo licze, ze ty nafaszerujesz tym Komandosa.
Kiwnelam glowa.
· Przekaze mu.
· Tylko zadnych szczegolow przez telefon.
· Zrozumiano. Jak ci poszlo z Gilman? Morelli usmiechnal sie pod nosem.
· Pozwol, ze zgadne. Przypadkiem nacisnelas przycisk powtarzania numeru telefonu.
· Dobra, przyznaje sie. Jestem wscibska.
· Gangi maja jakies problemy organizacyjne. Zauwazylem wzrost wplywow i wydatkow w klubach, wiec podzielilem sie moimi obawami z Yitem. A on wyslal Terry, zebym sie upewnil, ze chlopcy nie magazynuja broni atomowej na wypadek trzeciej wojny swiatowej.
· Widzialam Terry w srode. Dostarczyla jakis list Han-nibalowi Ramosowi.
· Gangi i handlarze bronia probuja na nowo wyznaczyc granice. Homerowi Ramosowi udalo sie zburzyc troche murow, ale teraz, kiedy wypadl z gry, mury trzeba naprawic. – Morelli dotknal noga mojej stopy. – To jak bedzie?
· Z czym?
· Co bys powiedziala na to?
Bylam tak zmeczona, ze usta mi zdretwialy, a jemu zachcialo sie droczyc ze mna.
· Jasne. Tylko pozwol, ze oczy mi troche odpoczna. Zamknelam oczy i obudzilam sie rano. Morelli zniknal.
· Jestem spozniona – powiedziala babcia, pedzac z lazienki do kuchni. – Zaspalam. Wszystko przez te nocne wizyty. Tutaj jest prawie jak na Dworcu Centralnym. Za pol godziny mam ostatnia lekcje jazdy. A jutro zdaje egzamin. Mialam nadzieje, ze mnie podwieziesz. Tymczasem od rana cos takiego.
· Nie ma sprawy. Moge cie podwiezc.
· A potem sie wyprowadzam. Nie bierz tego do siebie, ale mieszkasz w domu wariatow.
· Dokad pojdziesz?
· Wracam do twojej matki. Twoj ojciec zasluzyl sobie na to, zeby mnie znosic.
Byla niedziela, a babcia zawsze w niedziele rano chodzila do kosciola.
· A co z twoja msza?
· Nie mam czasu na msze. Dzisiaj Bog musi sie jakos beze mnie obejsc. Poza tym twoja matka bedzie reprezentowala nasza rodzine.
Mama stale reprezentowala nasza rodzine, poniewaz ojciec nigdy nie chodzil do kosciola. Zawsze zostawal w domu i czekal, az ona przyniesie biala torbe z piekarni. Tak daleko, jak siegam pamiecia, w kazdy niedzielny poranek mama szla do kosciola i w drodze powrotnej wstepowala do piekarni. Co niedziela rano kupowala paczki z konfitura wisniowa. Nic oprocz paczkow z konfitura. Kruche ciasteczka, canolli i ciastka kawowe byly zarezerwowane na dni powszednie. Niedziela byla dniem paczkow z konfitura. Jestem katoliczka z urodzenia, ale niedziela pozostanie dla mnie swietem paczkow z konfitura.
Przypielam smycz do obrozy Boba i wyprowadzilam go na spacer. Powietrze bylo chlodne, a niebo niebieskie. Czulo sie, ze wiosna jest tuz-tuz. Na parkingu nie bylo Habiba i Mitchella. Pewnie w niedziele nie pracuja. Nie widzialam tez Joyce Bamhardt. Co za ulga.
Kiedy wrocilam, babci juz nie bylo, a w mieszkaniu panowala bloga cisza. Nakarmilam Boba. Wypilam szklanke soku pomaranczowego. I dalam nura pod koldre. Obudzilam sie o pierwszej po poludniu i przypomnialam sobie nocna rozmowe z Morellim. Nabralam go. Nie powiedzialam mu, ze widzialam, jak Komandos wychodzil z domu Hannibala. Ciekawe, czy Morelli tez cos przede mna ukryl. Bylo bardzo prawdopodobne, ze tak. Nasze kontakty zawodowe rzadzily sie calkowicie innymi prawami niz osobiste. Morelli od samego poczatku ustalil zasady gry. Pewnych informacji po prostu nie zdradzal. Zasady naszej prywatnej znajomosci ciagle sie rozwijaly. On mial swoje. Ja tez mialam swoje. Czasami zgadzalismy sie ze soba. Jakis czas temu zdecydowalismy sie na krotki romans i mieszkalismy razem, ale on nie czul sie zbyt dobrze z zobowiazaniami, a ja z ograniczeniami. Wiec rozstalismy sie.
Podgrzalam rosol z puszki i zadzwonilam do Morellego.
· Przepraszam za ostatnia noc – powiedzialam.
· Z poczatku balem sie, ze juz po tobie.
· Bylam wykonczona.
· Zauwazylem.
· Babci nie bedzie przez caly dzien, a ja mam cos do zalatwienia. Chcialam zapytac, czy nie zajalbys sie Bobem.
· Jak dlugo? – zapytal Morelli. – Dzien? Rok?
· Pare godzin.
Potem zadzwonilam do Luli.
· Musze zrobic male wtargniecie z wlamaniem. Chcesz sie przylaczyc?
Podrzucilam Boba i zostawilam Morellemu instrukcje.
· Nie spuszczaj z niego oka. Wszystko zjada.
· Moze powinnismy zrobic z niego gline? – zastanowil sie Morelli. – Czy ma mocna glowe?
Lula czekala na mnie na werandzie. Byla ubrana z dyskretna elegancja w jaskrawozielone obcisle spodnie i wsciekle rozowa kurteczke z jakiegos futerka. Mozna by ja postawic na rogu, we mgle i o polnocy, i bylaby widoczna w promieniu pieciu kilometrow.- Ladne ubranko – powiedzialam.
· Chcialam wygladac pikantnie na wypadek, gdyby mnie aresztowali. Wiesz, jak robia te zdjecia, i w ogole.
Wpakowala sie na siedzenie i obejrzala mnie od gory do dolu.
· Bedziesz jeszcze zalowac, ze mialas na sobie te obdarta koszule. Przeciez to w ogole nie rzuca sie w oczy. A skoro juz o tym mowa, to nawet nie zakrecilas wlosow. Co to za fryzura z Jersey?
· Nie zamierzam dac sie aresztowac.
· Nigdy nic nie wiadomo. Troche ostroznosci nie zawadzi. Mozna podkreslic oczy. A tak w ogole, to do kogo mamy sie wlamac?
· Do Hannibala Ramosa.
· Ze co? Masz na mysli brata zamordowanego Homera Ramosa? I prawa reke krola handlarzy bronia, Alexan- dra Ramosa? Pochlastalo cie?
· Pewnie nie bedzie go w domu.
· Jak chcesz to sprawdzic?
· Zadzwonie do drzwi.
· A jezeli otworzy?
· Zapytam, czy widzial mojego kota.