Boba.

Zanim sie pozbieralam i wstalam, lincoln ruszyl. Wrzasnelam i pobieglam za nim, ale wyjechal juz z par-kingu w St. James Street. Nagle jednak zatrzymal sie. Drzwi sie otworzyly i wyskoczyli z nich Habib i Mit-chell.

– Jasna cholera! – krzyczal Mitchell. – Niech to szlag! Dziwka!

Habib zaslanial usta reka.

– Niedobrze mi. Nawet w Pakistanie nie widzialem czegos takiego.

Bob dal susa z auta, machajac ogonem, i podbiegl do mnie. Jego brzuch wygladal calkiem przyzwoicie, a on sam nie slinil sie ani nie sapal.

– Juz lepiej, koles? – spytalam, drapiac go za uchem, tak jak lubil. – Dobry chlopiec. Poczciwy Bob. Mitchell wybaluszyl oczy. Mial purpurowa twarz.

– Zabije tego cholernego kundla. Zabije go. Wesz, co on zrobil? Zrobil to grubsze w moim samochodzie. A potem zwymiotowal. Czym ty go karmisz? W ogole nie znasz sie na psach? Co z ciebie za opiekunka?

– Zjadl suszone sliwki babci – wyjasnilam. Mitchell zlapal sie za glowe.

– Tylko bez glupich zartow.

Zapakowalam Boba do Wielkiego Blekitu i kiedy dojechalam do domu rodzicow, najpierw wyjrzalam przez szybe.

– Zawsze wiemy, ze to ty – powiedziala babcia. – Ten samochod slychac na dwa kilometry. Tylko bez glupich zartow.

– Gdzie masz kurtke? – zapytala mama. – Nie jest ci zimno?

– Nie mialam czasu, zeby zabrac kurtke – wytlumaczylam. – To dluga historia. Na pewno nie zechcecie tego sluchac.

– Ja chce – oswiadczyla babcia. – Zaloze sie, ze jest niezla.

– Najpierw musze zadzwonic.

– Dzwon, a ja juz podaje do stolu – powiedziala mama. – Wszystko jest gotowe.

Poszlam do kuchni i zadzwonilam do Morellego.

– Chcialam cie o cos prosic – zaczelam, kiedy odebral.

– Jasne. Uwielbiam, jak masz wobec mnie dlugi wdziecznosci.

– Chcialabym, zebys przez jakis czas zajal sie Bobem.

– Ale nie jestes w zmowie z Simonem?

– Nie!

– Wiec o co chodzi?

– Pamietasz o tych tajnych informacjach, ktorych nie mozesz mi powierzyc?

– Tak.

– Teraz to ja nie moge ci tego wyjasnic. Przynajmniej nie w kuchni mojej mamy. Babcia wpadla do kuchni.

– Czy to Joseph? Powiedz mu, ze mamy duzego pieczonego kurczaka, ale musi sie pospieszyc, jesli chce cos zjesc.

– On nie lubi pieczonego kurczaka.

– Uwielbiam pieczone kurczaki – odparl Joe. – Zaraz tam bede.

– Nie!

Za pozno. Wylaczyl sie.

– Polozcie dodatkowe nakrycie – poprosilam. Babcia siedziala przy stole i wygladala na zmieszana.

– Czy to ma byc talerz dla Boba, czy dla Joego?

– Dla Joego. Bob ma klopoty z zoladkiem.

– Nic dziwnego – odezwala sie babcia. – A te wszystkie suszone sliwki? Zjadl tez opakowanie mrozonych platow rybnych i torbe prawoslazu lekarskiego. Czekajac na Louise, robilam porzadki w szafkach i wyszlam na chwile do lazienki, a kiedy wrocilam, na blacie nie zostalo nic.

Poglaskalam Boba po lbie. Durny pies. Nie byl ani troche taki inteligentny jak Reks. Nie byl nawet na tyle inteligentny, zeby zostawic w spokoju te sliwki. Jednak mial swoje zalety. Cudowne, piwne oczy. A piwne oczy mnie pociagaly. Byl tez dobrym kompanem. Nigdy nie probowal zmieniac programow w radiu i ani razu niewspomnial o moim pryszczu. W porzadku, przywiazalam sie do Boba. Tak naprawde bylam gotowa wydrzec Mit-chellowi serce golymi rekami, kiedy porwal tego psa. Do przytulania tez byl dobry.

– Dzisiaj pojedziesz do domu z Joem – powiedzialam do niego. – Bedziesz tam bezpieczny.

Mama postawila na stole kurczaka, pieczywo, surowke z czerwonej kapusty i brokuly. Nikt nawet nie tknalby brokulow, ale mama i tak je gotowala, bo sa zdrowe.

Joe wszedl i usiadl kolo mnie przy stole.

– Jak dzisiaj poszlo? – zapytala babcia. – Zlapales jakichs mordercow?

– Dzisiaj nie, ale mam pewne nadzieje na jutro.

– Czyzby? – zainteresowalam sie.

– W zasadzie nie, niezupelnie.

– Jak ci poszlo z Komandosem? Morelli nalozyl sobie lyzke surowki z czerwonej kapusty.

– Tak jak sie spodziewalem.

– Mnie powiedzial, zebym sie odczepila. Ty tez tego chcesz?

– Tak, ale jestem na tyle przebiegly, zeby ci tego nie mowic. To podzialaloby na ciebie jak plachta na byka. - Wzial kawalek kurczaka. – Wypowiedzialas mu wojne?

– Cos w tym rodzaju. Odrzucilam jego propozycje umieszczenia mnie w bezpiecznym miejscu.

– Czy jest az tak zle, ze musisz sie ukrywac?

– Nie wiem. Byc moze.

Morelli polozyl reke na oparciu mojego krzesla.

– Moj dom jest bezpieczny. Moglabys sie wprowadzic do mnie i Boba. A poza tym masz u mnie dlug, no wiesz.

– Chcesz od razu zatelefonowac na gielde, zeby im powiedziec, ze twoje akcje wzrosly?

– Im szybciej, tym lepiej.

Telefon w kuchni zadzwonil i babcia poszla odebrac.

– To do Stephanie! – krzyknela. – Lula.

– Probuje skontaktowac sie z toba przez cale popoludnie. W ogole nie mozna cie zlapac. Masz wylaczona komorke, nie odpowiadasz na pager. Czy cos z twoim page-rem jest nie tak?

– Nie stac mnie i na komorke, i na pager, wiec wybralam komorke. O co chodzi?

– Znalezli Cynthie Lotte w tym porsche i byla martwa. Mowie ci, nikt by mnie nie zmusil, zeby wsiasc do tego auta. Wsiadasz i wynosza cie nogami do przodu.

– Kiedy to sie stalo? Skad o tym wiesz?

– Znalezli ja dzisiaj po poludniu na parkingu przy Trzeciej. Uslyszalysmy o tym z Connie w wiadomosciach policyjnych w radiu. W dodatku mam dla ciebie nowego zbiega. Yinnie byl maksymalnie wkurzony, bo bylas poza zasiegiem, a nie ma nikogo, kto wzialby te sprawe.

– A co z Joyce? A Frankie Defrances?

– Joyce tez jest poza zasiegiem. Jej pager nie odpowiada. A Frankie mial wlasnie operacje przepukliny.

– Przyjade do biura jutro z samego rana.

– Nie ma mowy. Yinnie mowi, ze musisz dorwac tego kolesia dzis wieczor, zanim odleci. Wie dokladnie, gdzie on jest. Dal mi papiery.

– Za ile?

– Umowa jest na sto tysiecy. Yinnie odpali ci dziesiec procent.

Serce, tylko spokojnie, zadnych palpitacji.

– Przyjade po ciebie za jakies dwadziescia minut. Wrocilam do stolu, zapakowalam dwa kawalki kurczaka w serwetke i wrzucilam do torebki.

– Musze isc – powiedzialam. – Mam zlapac zbiega. Morelli nie wygladal na zbyt uszczesliwionego.

– Zobaczymy sie pozniej?

– Mozliwe. Poza splata dlugu musze z toba pogadac o Cynthii Lotte.

– Wiedzialem, ze w koncu do tego dojdziesz.

Lula czekala juz na zewnatrz, kiedy dotarlam do jej domu.- Mam papiery – powiedziala. – I nie jest tak zle. Nazywa sie Hwood Steiger i jest oskarzony o handel narkotykami. Probowal robic denaturat w garazu swojej matki,

Вы читаете Wytropic Milion
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×