mistrza zakonu templariuszy oraz rycerzy, ktorzy przezyli tortury.
Dziewietnastego marca wzniesiono wielki stos, na ktorym mial splonac dumny Jakub de Molay. To widowisko obiecal uswietnic swoja obecnoscia sam krol.
Gapie zaczeli gromadzic sie na placu wraz z brzaskiem, by miec jak najlepszy widok. Lud zawsze chetnie patrzyl na upokorzenie moznych i poteznych, a takim wlasnie wydawal sie byc zakon templariuszy, nawet jesli bracia czynili wiecej dobra niz zla.
Wszyscy dworzanie zajeli juz swoje miejsca, krol zaczal flirtowac z damami.
Jakub de Molay i Gotfryd de Charney zostali przywiezieni na miejsce kazni na jednym wozie.
Gdy ogien zaczal obejmowac ich okaleczone ciala, Jakub de Molay popatrzyl dumnie na krola. Lud Paryza, wraz ze swym wladca, uslyszal slowa wielkiego mistrza. Templariusz wyznal, ze jest niewinny, a osad czynow krola Francji i papieza Klemensa pozostawia Bogu.
Dreszcz przebiegl po plecach Filipa zwanego Pieknym.
Skulil sie ze strachu, musial sobie przypomniec, ze jest krolem i ze nic mu nie zagraza. Postapil przeciez zgodnie z wola papieza i najwyzszych wladz koscielnych.
Nie, to niemozliwe, by Bog stal po stronie templariuszy, tych heretykow, ktorzy adoruja balwana zwanego Bafometem, ktorych obciaza grzech sodomii. To zdrajcy, majacy uklady z Saracenami. On, Filip, wypelnia nakazy Kosciola, bo jest gorliwym chrzescijaninem.
On, Filip, krol Francji, jest gorliwym chrzescijaninem, lecz czy przestrzega boskiego prawa?
– Skonczyla pani?
– Uf, ale sie przestraszylam! Wlasnie czytalam o egzekucji Jakuba de Molay. Wlosy sie jeza na glowie. Chcialam zapytac, na czym niby polega ta boska sprawiedliwosc?
Profesor McFadden poslal jej znudzone spojrzenie. Ana Jimenez od dwoch dni szperala w archiwach i zadawala mu mnostwo pytan, ktore zupelnie nie przystawaly do jego akademickiego autorytetu.
Byla inteligentna, lecz brakowalo jej podstawowej wiedzy, musial wiec udzielic jej paru lekcji historii. Dziewczyna niewiele wiedziala o krucjatach i rozdzieranym wojnami sredniowiecznym swiecie. Nie uszlo jednak jego uwagi, ze wiedza akademicka dziennikarki jest odwrotnie proporcjonalna do jej niebywalej intuicji. Szukala i wiedziala, gdzie szukac, by znalezc. Tu slowo, tam zdanie, tu wydarzenie, i juz dysponowala gotowymi wskazowkami do dalszych poszukiwan.
Staral sie byc ostrozny, odciagal jej uwage od wydarzen, ktore w dziennikarskich rekach moglyby zamienic sie w bombe.
Zalozyl okulary, by wytlumaczyc jej, na czym polega osad boski. Ana Jimenez patrzyla na niego zdumiona i nie mogla powstrzymac dreszczu przejecia, gdy profesor recytowal dramatycznym tonem slowa Jakuba de Molay.
– Papiez Klemens zmarl po czterdziestu dniach, Filip Piekny zas po osmiu miesiacach. Obaj mieli straszliwa smierc, juz pani o tym opowiadalem. Bog okazal sie sprawiedliwy.
– Ciesze sie ze wzgledu na Jakuba de Molay.
– Slucham?
– Ten wielki mistrz przypadl mi do gustu. Wydaje sie, ze byl z niego madry i sprawiedliwy czlowiek, Filip Piekny zas to tylko opetany podlec. Milo mi wiec slyszec, ze w tym przypadku Bog zechcial byc sprawiedliwy. Szkoda, ze nie zawsze tak sie dzieje – westchnela. – Tylko czy za ta sprawiedliwa smiercia nie kryje sie zemsta templariuszy?
– Alez nie!
– A skad pan to wie?
– Wiele dokumentow dokladnie opisuje okolicznosci zgonu krola Filipa oraz papieza i zapewniam pania, ze nie znajdzie pani ani jednego zrodla, ktore sugerowaloby, ze templariusze mieli z tym cos wspolnego. Zreszta, to nie byloby zgodne z rycerskim kodeksem. Powinna to pani wiedziec po przeczytaniu tego wszystkiego.
– Coz, ja bym tak wlasnie postapila.
– To znaczy jak?
– Zebralabym w tajemnicy grono rycerzy i dokonala zamachu na papieza i Filipa Pieknego.
– Rycerze zakonu nigdy by tak nie postapili.
– Prosze mi jeszcze powiedziec, jakiego skarbu szukal krol? Z dokumentow wynika, ze juz wczesniej zdazyl praktycznie ogolocic skarbiec templariuszy, bo ciagle pozyczal od nich pieniadze. A jednak Filip nalegal, by Jakub de Molay oddal mu skarb. Co to za skarb? Musialo to byc cos konkretnego, o duzej wartosci.
– Filip Piekny sadzil, ze templariusze maja wiecej zlota. Mial obsesje na tym punkcie, twierdzil, ze Jakub de Molay go oszukuje i ukrywa gdzies gory cennego kruszcu.
– Nie, nie wydaje mi sie, by szukal zlota.
– Ach tak? To ciekawe. A czego, pani zdaniem, szukal?
– Jak powiedzialam, czegos konkretnego, jakiegos przedmiotu o duzej wartosci dla zakonu i krola Francji, a najprawdopodobniej rowniez dla chrzescijanstwa.
– No coz, wiec prosze powiedziec, o coz takiego chodzi, bo zapewniam, ze po raz pierwszy slysze podobna… podobna…
– Gdyby nie dobre maniery, powiedzialby pan: „podobna bzdure”. Byc moze slusznie, jest pan uczonym, ja dziennikarka, pan trzyma sie faktow, ja spekuluje.
– Historii, moja pani, nie pisze sie na podstawie spekulacji, tylko wydarzen potwierdzonych przez liczne zrodla.
– Z dokumentow wynika, ze kilka miesiecy przed uwiezieniem wielki mistrz wyprawil poslancow do licznych domow zakonnych, jednak oni nigdy nie wrocili. Czy zachowaly sie kopie listow, jakie wiezli?
– Kilka tak. Sa to kopie, ktore zostaly przebadane i uznane za autentyczne. Inne zaginely.
– Czy moge zobaczyc te, ktore przetrwaly?
– Postaram sie sprawic pani te przyjemnosc.
– Byloby cudownie, gdybym mogla je zobaczyc juz jutro, bo wieczorem wyjezdzam.
– Ach tak?
– Widze, ze odetchnal pan z ulga.
– Alez prosze pani…
– Wiem, ze jestem natretna i przeszkadzam panu w pracy…
– Postaram sie przygotowac na jutro dokumenty. Wraca pani do Hiszpanii?
– Nie, jade do Paryza.
– Rozumiem… Prosze przyjsc jutro rano.
Ana Jimenez miala ochote porozmawiac z Anthonym McGillesem, ale ten przepadl jak kamien w wode.
Byla zmeczona. Caly dzien spedzila, sleczac nad dokumentami z ostatnich miesiecy istnienia zakonu templariuszy. Daty, suche fakty, anonimowe relacje, od tego wszystkiego pekala jej glowa.
Na szczescie byla obdarzona ogromna wyobraznia (co zawsze wyrzucal jej brat), kiedy wiec po raz kolejny czytala:
Wielki mistrz Jakub de Molay wyslal list do posiadlosci w Moguncji. Zawiozl go rycerz de Larney, ktory wyruszyl rano, pietnastego lipca, w towarzystwie dwoch giermkow, starala sie wyobrazic sobie twarz de Larneya, czy jechal na bialym, czy na czarnym koniu, czy dokuczal mu upal albo czy giermkowie byli w zlym humorze. Wiedziala jednak, ze jej wyobraznia nie ogarnie rzeczywistosci, w jakiej zyli ci mezczyzni, a przede wszystkim nie uda jej sie odgadnac, co zawarl Jakub de Molay w listach do przeorow zakonow.
Istnial dokladny spis wszystkich rycerzy, ktorzy wyruszyli z listami, byly tez wzmianki, ze niektorzy z nich wrocili, jak chociazby Gotfryd de Charney, wizytariusz Normandii. Po innych sluch zaginal, a przynajmniej kroniki nie odnotowaly ich powrotu.
Nazajutrz wybierala sie do Paryza. Miala umowione spotkanie z profesor historii na Sorbonie. Po raz kolejny musiala uruchomic znajomosci, by dotrzec do osoby, ktora byla najwiekszym autorytetem w dziedzinie historii XIV wieku.