– Bar jest zamkniety – poskarzylem sie Jonowi.

– Owszem – potwierdzil.

– Sluchaj, musimy zdobyc cos do picia.

– Monopolowy jest o przecznice stad w strone plazy, po drugiej stronie ulicy.

– Zaraz wracamy.

Dotarlismy pod wskazany adres, kupilismy 2 butelki czerwonego i korkociag. W drodze powrotnej dwa razy zatrzymano samochod z prosba o datek. Zajechalismy pod studio. Pchnalem drzwi. Weszlismy do srodka. Bylo ciemno. Film juz sie zaczal.

– Cholera – zaklalem. – Nic nie widze. Ciemno jak w dupie.

Ktos syknal na mnie.

– Nawzajem – odpowiedzialem.

– Czy bylby pan laskaw sie uciszyc – zazadala jakas kobieta.

– Sprobujmy usiasc w pierwszym rzedzie – zaproponowala Sara. – Nie jestem pewna, ale wydaje mi sie, ze widze kilka miejsc.

Brnelismy w ciemnosciach do przodu. Potknalem sie o czyjas noge.

– Skurwysynu – odezwal sie lagodny meski glos.

– Pierdol sie – poradzilem mu.

W koncu udalo sie nam wypatrzyc dwa wolne siedzenia. Usiedlismy. Sara wyciagnela papierosy i zapalniczke, ja w tym czasie odkorkowalem butelke. Przypalila dla nas 2 papierosy.

Facet, ktory napisal scenariusz filmu Powrot z Hadesu, mial kiedys swoj serial w telewizji, jeden z tych, co to sie oglada calymi rodzinami. Pal Sellers. Serial ciagnal sie latami, ale Pat padl ofiara nalogu i wkrotce serial rowniez padl. Rozwod. Rozpad rodziny i domu. Pat poszedl w tango. Teraz oglosil swoj powrot, Nakrecil film. Zerwal z nalogiem. Jezdzil z pogadankami, ktore mialy pomoc takim samym jak on.

Golnalem wina i podalem butelke Sarze.

Zaczalem ogladac film. Rzecz dziala sie w tak zwanym rynsztoku. Byla noc, zaplonelo male ognisko. Mezczyzni i kobiety, jak na obywateli rynsztoka, byli ubrani calkiem niczego sobie. Prawde mowiac, wcale nie wygladali na wloczegow. Wygladali jak ludzie, ktorzy wystepuja w filmach hollywoodzkich, wygladali na aktorow tv. Kazdy taszczyl swoje ziemskie dobra na wlasnym wozku z supermarketu. Nowiutenkie wozki migotaly w blasku ognia. W zadnym supermarkecie nie spotkalem rownie nowych wozkow. Musialy zostac zakupione specjalnie na potrzeby filmu.

– Daj butelke – poprosilem Sare.

Unioslem szklo wysoko do gory i tego golnalem. Rozlegl sie jeden syk, po nim drugi.

– Strasznie niemila publicznosc – powiedzialem do Sary. – Co im sie wszystkim porobilo?

– Nie mam pojecia.

Tymczasem na ekranie, wsrod tlumu z niklowanymi wozkami, w blasku ognia przemawial mezczyzna. Pozostali przysluchiwali sie jego slowom.

– …Budzilem sie w nieznanym lozku, nie wiedzialem, gdzie jestem… Wkladalem ubranie i szedlem na poszukiwanie samochodu. Czasem szukalem wozu godzinami…

– To prawda! – ucieszylem sie. – Cos takiego zdarzalo mi sie setki razy.

– …Wychodzilem z jednego ciagu i zaraz wpadalem w nastepny… Czesto ocykalem sie bez portfela… Kopniakiem wybito mi zeby… Bylem skonczony… skonczony… skonczony… Wreszcie nadszedl dzien, kiedy Mike, moj kumpel od kielicha, po pijanemu zginal w wypadku samochodowym… cos sie we mnie zmienilo…

Sara pociagnela z gwinta.

– Znalazlem spokoj wewnetrzny… Dobrze sypiam… Funkcjonuje znowu jak czlowiek… Upajam sie teraz Chrystusem, to moj nalog, potezniejszy niz wszystkie trunki, jakie szatan zeslal na Ziemie!

Lzy zalsnily w oczach sluchaczy.

Golnalem kolejny raz.

Mezczyzna zaczal recytowac:

Z nalogu szpony

Oswobodzony.

Wczoraj stracony.

Dzis odrodzony.

Z bracmi zwasniony.

Dzis pogodzony.

Z nalogu szpony

Oswobodzony…

Skinal glowa, a sluchacze zaczeli bic brawa.

Teraz przemowila jedna z kobiet. Pic zaczela na przyjeciach, dalej juz poszlo samo. Pila w domu do lustra. Kwiatki w doniczkach poschly, bo zapominala je podlac. W sprzeczce pociela corke obierakiem do jarzyn. Jej maz tez zaczal sie upijac. Stracil prace. Zaczal przesiadywac w domu. Pili razem. Jego tez w koncu pociela obierakiem do jarzyn. Pewnego dnia wsiadla po prostu w samochod i odjechala, uwozac walizke i karty kredytowe. Pila w motelach. Palila, pila i ogladala tv. Wodka. Uwielbiala wodke. Ktorejs nocy zaproszyla lozko ogniem. Do motelu przyjechala straz pozarna. Kobieta miala na sobie tylko koszule nocna, byla zalana w trupa. Jeden ze strazakow uszczypnal ja w posladek. Tak jak stala, w koszuli nocnej, nie biorac nic oprocz torebki, wskoczyla do samochodu. Jechala przed siebie w jakiejs ocmie. W poludnie nastepnego dnia znalazla sie na skrzyzowaniu Czwartej i Broadway. W czasie jazdy poszly jej dwie detki. Opony pospadaly i jechala na samych obreczach, zlobiac glebokie koleiny w asfalcie. Zatrzymal ja policjant. Zostala zapudlowana – dla obserwacji. Dni mijaly jeden za drugim. Ani maz, ani corka nie zjawili sie. Byla sama. Ktoregos dnia siedziala z lekarzem od czubkow. „Dlaczego chcesz sie koniecznie zniszczyc?” – zapytal ja, Kiedy powiedzial te slowa, ujrzala nagle, ze to nie twarz psychiatry spoglada na nia, lecz twarz Chrystusa.

– Po czym poznala, ze to jest twarz Chrystusa? – spytalem na glos.

– Co to za facet? – zainteresowal sie ktos z sali.

Butelka zaswiecila dnem. Odkorkowalem nastepna.

Nastepny koles zaczal swoja opowiesc. Ognisko palilo sie bez konca. Nikt nie dorzucil nawet galazki. Nie dosiadl sie zaden nowy wloczega. Opowiesc dobiegla konca. Koles siegnal do wozka i wyjal bardzo kosztowna gitare.

Lyknalem i podalem wino Sarze.

Koles nastroil gitare, po czym zaczal spiewac przy jej akompaniamencie. Spiewal czystym, dobrze wyszkolonym glosem. Spiewal i spiewal.

Kamera panoramowala po twarzach zebranych. Na twarzach malowalo sie uniesienie, po jednych plynely lzy, po innych blakal sie piekny, lagodny usmiech. W koncu spiewak umilkl, nagrodzony goracym, radosnym aplauzem.

– Jak zyje, nie widzialem takiego rynsztoka – powiedzialem do Sary.

Film toczyl sie dalej. Przemawiali kolejni aktorzy. Ujawnily sie nastepne kosztowne gitary. Istny wieczorek gitarowy. Wreszcie nastapil final w wielkim stylu. Po niebie przeleciala spadajaca gwiazda. Gwiazda spadala lukiem.

Wszyscy umilkli na moment. Potem jakis facet zaczal spiewac. Po chwili dolaczyla sie kobieta, potem jeszcze inne glosy. Wszyscy znali slowa piesni. Pojawily sie liczne gitary. Zabrzmial wzniosly chor jednosci i nadziei. Piesn wybrzmiala. Film dobiegl konca. Okazalo sie, ze w sali jest niewielka scenka. Gramolil sie na nia Pat Sellers. Rozlegly sie oklaski.

Pat Sellers wygladal koszmarnie. Ospaly, martwy, bez zycia. Powiodl pustym spojrzeniem i przemowil.

– Od 595 dni nie mialem w ustach alkoholu…

Rozlegly sie szalencze brawa.

– Jestem alkoholikiem na odwyku… Wszyscy jestesmy alkoholikami na odwyku…

– Chodzmy stad! – poprosilem Sare.

Dopilismy wino i ruszylismy do wyjscia. Doszlismy do samochodu.

– Kurwa mac – zaklalem. – Gdzie sie podzial Jon? Dlaczego go tutaj nie ma?

– Na pewno ogladal juz ten film – uspokajala mnie Sara.

– Wrobil nas. To nawet niezly zart, jak sie nad tym chwile zastanowic.

– Ci tam, na sali, to byli sami Anonimowi Alkoholicy…

Wsiedlismy do samochodu i poprulismy w strone autostrady.

Moim zdaniem wiekszosc pijacych wcale nie jest alkoholikami, tylko sie za takich uwaza. Alkoholizm to proces, ktorego nie sposob przyspieszyc. Potrzeba najmniej dwudziestu lat, zeby zostac przyzwoitym alkoholikiem. Ja pilem 45. rok i czulem, ze dobrze wykorzystalem te lata.

Wskoczylismy na autostrade i zawrocilismy do rzeczywistosci.

15

Dalej wisial nade mna scenariusz. Siedzialem na pietrze, wpatrujac sie w mojego IBM – a. Sara byla w sypialni za sciana, po prawej stronie. Jon ogladal telewizje na dole.

Po prostu siedzialem i tyle. Zdazylem juz wypic pol butelki wina. Nigdy dotad nie mialem tego rodzaju problemow. Pisanie szlo mi zawsze jak z platka. Przez kilkadziesiat lat nie zaznalem tworczej niemocy. Sluchalem radia i popijalem, a slowa przychodzily do mnie same.

Вы читаете Hollywood
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату