Wrocil Francois.
– Przeliczylem kury. Zadnej nie brakuje. Pogadalem troszke. Pogadalem z moimi kurkami.
Usiadl. Jon napelnil kieliszek.
– Chcialbym miec zamek – westchnal Francois. -. Chcialbym miec 6 dzieci i wielka, tega, zone.
– Po co ci to wszystko? zaciekawilem sie.
– Po to, zeby ktos sie do mnie odzywal, kiedy sie zgram przy stoliku. Teraz, kiedy sie zgram przy stoliku, nikt sie do mnie nie odzywa.
Chcialem mu zwrocic uwage, ze kiedy sie zgra przy stoliku, tega zona i 6 dzieci rowniez moga nie miec ochoty sie do niego odzywac. Ale sie rozmyslilem. Francois i tak juz cierpial dostatecznie.
Powiedzialem w zamian cos innego.
– Musimy sie kiedys wybrac razem na wyscigi.
– Kiedy? – spytal.
– Niedlugo.
– Mam nowy system.
– Kto go nie ma?
Zadzwonil telefon. Po 3. dzwonku Jon podniosl sluchawke.
– Allo…
– Tak… tak, mowi Jon… Co? Niemozliwe!
Nie wypuszczajac sluchawki, odwrocil sie do nas.
– Rozlaczyl sie…
– Kto?
Jon odlozyl sluchawke. Stal jak wryty.
– Dzwonil Harry Friedman.
– I? – ponaglilem.
– Zawiesili produkcje.
24
Minelo pare dni. Nie robilem nic specjalnego – chodzilem na tor, wracalem i dlubalem troche przy wierszach. Uprawialem 3 gatunki literackie: poezje, powiesc i opowiadania. Teraz, ze scenariuszem, mialo ich byc 4. Czy naprawde? Czy bez filmu bylem scenarzysta? Jim Beam przerwal swoj taniec.
Wreszcie zadzwonil Jon.
– Jak tam konie?
– W porzadku. A ty jak sie miewasz?
– Tez w porzadku… Chcialem ci tylko powiedziec, co sie dzieje.
– Tak…
– Zaraz po zerwaniu produkcji pilismy z Francois przez dwa dni i dwie noce…
– Zeby sie splukac z nieczystosci?
– Tak. Potem poszedlem do budynku Firepower zobaczyc sie z Friedmanem i wyciagnac od niego, dlaczego zrezygnowal z produkcji. Czulem sie, jakby mnie kto obuchem zdzielil.
– Ja tez…
– No wiec pojechalem do Firepower. Wartownik nie chcial mnie wpuscic. Bylo jasne, ze Friedman zabronil mnie wpuszczac.
– Sukinsyn.
– Tak, czasem wylazi z niego kawal sukinsyna. W tej sytuacji poszedlem do drugiego wejscia, gmach ma dwa wejscia…
– Wiem.
– Znam tam pewnego adwokata. Powiedzialem wartownikowi, ze ide do adwokata, wiec mnie wpuscil. Tymczasem wcale nie poszedlem do adwokata, tylko prosto do gabinetu Friedmana. Wchodze do srodka…
– Bardzo dobrze…
– Friedman podnosi glowe. Zauwaza mnie. „O, Jon, jak sie masz?” – mowi. Ja mu na to, ze swietnie. Postanowilem go w ogole nie pytac, dlaczego zerwal produkcje. Uznalem, ze to jego sprawa. Mowie tylko: „Bedziemy musieli poszukac innej wytworni”. „Znalezliscie juz kogos?” – pyta. Mowie, ze jeszcze nie. „Ale znajdziemy, dlatego chcialbym, zeby pan mi cos obiecal”. „Co takiego?” – pyta. „Kiedy kogos znajdziemy, zalatwimy wam zwrot dotychczasowych wydatkow zwiazanych z produkcja”. „Zgoda” – on na to. „Ale – mowie mu – musi mi pan dac slowo, ze Firepower nie bedzie w zaden sposob utrudniac produkcji ani domagac sie dalszej forsy”. „Zgoda – oswiadczyl Friedman. – Mozecie kogos szukac. Zgadzam sie na wasze warunki. Zycze powodzenia.”
– I tyle?
– Tak. Uscisnelismy sobie rece i wyszedlem. Mysle, ze byl zachwycony perspektywa zwrotu dotychczasowych kosztow produkcji.
– Wobec tego musimy teraz tylko kogos znalezc.
– Juz znalezlismy…
– Co?
– Widzisz, przez caly czas, kiedy zadawalismy sie z Firepower, nawet po podpisaniu umowy, potajemnie szukalismy innych sponsorow. Nigdy do konca nie ufalismy Firepower. Kiedy zerwali produkcje, na ich miejsce wskoczyl natychmiast inny sponsor.
– Naprawde? Kto to taki?
– Edleman ze Wschodniego Wybrzeza. Spekulacje ziemia na wielka skale. Jego prawa reka na Zachodnim Wybrzezu jest Sorenson. Sprawdzilismy ich dokladnie. Naprawde maja forse. W dodatku mowia: „Tak, mamy pieniadze. Tak, chcemy robic ten film. Wezmy sie do roboty.”
– Jestes pewien, ze sa w porzadku?
– Maja forse. Solidna firma. Sto razy lepsi od Firepower. Podoba im sie scenariusz i aktorzy. Chca od razu zaczynac zdjecia. Przygotowujemy odpowiednie umowy. Podpiszemy je w czwartek po poludniu.
– Cudownie, Jon. Ciesze sie w twoim i swoim imieniu.
– Tak czy tak, bylem zdecydowany zrobic ten film za wszelka cene, okazalo sie jednak, ze mozemy zaraz ruszac do roboty.
– Jon, jestem z ciebie dumny.
– Bede cie informowal na biezaco. Do widzenia.
– Koniecznie dzwon. Do widzenia, Jon…
Telefon odezwal sie po 2 dniach.
– Sukinsyny! – oswiadczyl Jon.
– Co sie stalo?
– Firepower wystawila nas do wiatru. Zniuchali Edlemana i Sorensona. DOMAGAJA SIE TERAZ DODATKOWYCH 500 DO 750 TYSIECY DOLAROW!
– CO TAKIEGO?
– Friedman zlamal slowo. Dorwalem go przez telefon. Mowie mu: „Obiecales, ze nie bedziesz wysuwal dalszych roszczen! Dales slowo!”
– Co on na to?
– Nic. Bez slowa odlozyl sluchawke. Nie mam sie z nim jak kontaktowac. Nie odbiera telefonow ode mnie. Mam zamiar podjac protest glodowy!
– Co?
– PROTEST GLODOWY! Mam juz przygotowana butelke wody i skladane krzeselko. Zamierzam usiasc przed gmachem Firepower i glodowac.
– W tej chwili?
– Tak, bede tam za dziesiec minut!
– Chyba nie mowisz powaznie?
– Oczywiscie, ze mowic powaznie!
Kiedy dojechalem na miejsce, zastalem Jona Pinchota siedzacego przed wytwornia na skladanym krzeselku. Mial ze soba butelke wody i byle jak sklecony napis:
PROTEST GLODOWY!
FIREPOWER
TO BANDA OSZUSTOW!
Zaparkowalem samochod i podszedlem do Jona. Wokol stalo 4 czy 5 gapiow. Przyklekiem na chodniku.
– Sluchaj, Jon. Zapomnijmy o tym pieprzonym filmie. Zwroce ci cala forse. Nie musze jej miec. Wypnijmy sie na to wszystko i chodzmy sie gdzies uchlac, co?
Jon siegnal do kieszeni plaszcza i podal mi kawalek papieru.
– Podalem ten tekst przez umyslnego Harry'emu Friedmanowi. List dotarl do niego. To jest kopia. – Wyciagnal jeszcze jedna kartke. – A to jest umowa o zrzeczeniu sie praw.
Przeczytalem pierwszy tekst: