Napelnilem kieliszki.

– On chce, zebys siedzial na planie i patrzyl, jak gra – powiedzial Jon.

– Co takiego? Chyba wie, ze musze jezdzic na tor!

– Mowi, ze gonitwy nie odbywaja sie co dzien.

– Fakt.

– Sluchaj, Hank, on by chcial, zebys napisal specjalnie dla niego jedna scene.

– Mianowicie?

– Chcialby zagrac jakas scene przed lustrem, cos powiedziec do lustra. Na przyklad wiersz…

– Jon, taka scena wszystko rozwali.

– Aktorzy bywaja uciazliwi. Jak im sie cos na wstepie nie spodoba, potrafia polozyc caly film.

Tak wlasnie czlowiek zaczyna sie prostytuowac – pomyslalem.

– Dobra – poddalem sie – napisze ten wiersz do lustra.

– Aha, jeszcze Francine chcialaby pokazac w jakiejs scenie nogi. Ma znakomite nogi, rozumiesz.

– Dobra, dopisze scene z nogami…

– Dzieki. Wiesz, chyba niedlugo powinienes dostac nastepne pieniadze. Mielismy ci zaplacic zaraz po rozpoczeciu zdjec, ale Firepower wstrzymala wszystkie wyplaty. Jak tylko nam zaplaca, tez dostaniesz forse.

– W porzadku, Jon.

– Bardzo bym chcial, zebys przyjechal zobaczyc bar i hotel, w ktorym krecimy. Wyobraz sobie, zaangazowalismy prawdziwa klientele baru. Wszystkich zakwaterowalismy w naszym hotelu. Zobaczysz, przypadna ci do gustu.

– Zajrzymy do was w poniedzialek…

– Mialem jeszcze pare pomniejszych klopotow z Jackiem.

– Co takiego, na przyklad?

– Zadal opalenizny, kapelusika z waskim rondem i wlosow zwiazanych w ogonek…

– Nie wierze…

– Serio. Bog wie ile godzin trwalo, zanim mu to wyperswadowalem. Zobacz tylko, w czym chcial wystapic!

Siegnal do teczki i wlozyl na nos ogromne okulary przeciwsloneczne, z zielonymi plastykowymi oprawkami w ksztalcie palmy.

– Czy on oszalal? – zdumialem sie. – W calej Kalifornii ze swieca nie znalazlbys czlowieka, ktory wlozylby cos takiego.

– To samo mu powiedzialem. Zazadal, zeby mu pozwolono wlozyc okulary jeden raz, chociaz na chwile. „NIE MOZECIE POZBAWIAC MNIE JAJEC!” – wrzeszczal na mnie.

– Nie mam najmniejszego zamiaru pozbawiac Jacka jajec – oswiadczylem. – Wymysle jakas scene, w ktorej bedzie mogl wlozyc te swoje okulary.

– Dasz mi te sceny, jak tylko bedziesz mial gotowe?

– Wezme sie za nie wieczorem.

Nalalem jeszcze jedna kolejke.

– Jak sie miewa Francois?

– Slyszales juz, ze stracil 60 tysiecy na swojej cwiczebnej ruletce?

– Slyszalem.

– No wiec jakos sie z tego wygrzebal. Jest teraz 6 tysiecy dolarow do przodu i nastroj bardzo mu sie poprawil.

– To swietnie.

Wiara, wytrwalosc i szczescie – to wszystko, czego czlowiekowi trzeba.

28

Zdjecia mialy sie zaczac od Culver City. Tam znajdowal sie bar i hotel z moim pokojem. Dalsze zdjecia mieli krecic w okolicach Alvorado Street, gdzie znajdowalo sie mieszkanie glownej bohaterki.

Pozniej planowano wykorzystac bar na rogu Szostej i Vermont, ale pierwsze zdjecia mialy byc nakrecone w Culver City.

Jon oprowadzil nas po hotelu, ktory przypominal swoj pierwowzor. W hotelu zakwaterowano zaloge baru. Bar miescil sie na parterze. Przystanelismy, rozgladajac sie po lokalu.

– Jak ci sie podoba? – spytal Jon.

– Szalenie. Zdarzalo mi sie mieszkac w gorszych miejscach.

– Wiem cos o tym – westchnela Sara. – Widywalam te miejsca.

Udalismy sie do pokoju na pietrze.

– Prosze bardzo. Czy cos ci to przypomina?

Pokoj, jak wiele podobnych mu pokoi, byl pomalowany na szaro. Podarte firanki, stol i krzeslo. Lodowka pokryta gruba warstwa brudu. Zalosne, zapadniete lozko.

– Doskonala robota, Jon. To jest dokladnie ten pokoj.

Zrobilo mi sie troche smutno, ze nigdy juz nie bede mlody, ze to wszystko juz sie nie powtorzy: picie, bojki, pierwsze przymiarki do pisania. W mlodosci czlowiek potrafi zniesc niezle wciry. Jedzenie sie nie liczylo. Liczylo sie tylko picie i pisanie na maszynie. Musialem byc szalony, ale szalenstwo przybiera niejedna postac. Niektore z nich maja pewien urok. Glodowalem, zeby miec wiecej czasu na pisanie. Nikt juz teraz tego nie robi. Patrzac na stol, zobaczylem przy nim siebie samego sprzed lat. Bylem szalony. Wiedzialem o tym i w ogole sie tym nie przejmowalem.

– Chodzmy na dol popatrzec na bar…

Zeszlismy na dol. Zaloga, ktora miala wystapic w filmie, siedziala juz popijajac.

– Klapnijmy, Saro. Do zobaczenia, Jon…

Barman zapoznal nas z zaloga. Byli tam Potwor, Potworek, Poslizg, Buffo, Psiaglowa, Pani Lila, Wymach, Klara i inni.

Sara spytala Poslizga, co pije.

– Wyglada interesujaco – zauwazyla.

– Przyladek Cod. Wodka z sokiem porzeczkowym.

– Poprosze Przyladek Cod – zwrocila sie Sara do barmana imieniem Kowboj Kai.

– Vodka 7 – rzucilem Kowbojowi Kai.

Wypilismy kilka kolejek. Potwor sprzedal mi opowiesc o tym, jak cala zaloga wdala sie w bojke z policja. Niezla historia. Co wiecej, widac bylo, ze nie lze.

Wezwano aktorow i ekipe na lunch. Zaloga nie ruszyla sie ze stolkow.

– Chodzmy cos przekasic – powiedzialem do Sary.

Tylnym wyjsciem wydostalismy sie z hotelu od strony wschodniej. Rozstawiono tam wielki stol piknikowy. Przy stole siedzieli juz statysci, technicy, fizyczni i tym podobni. Zarcie wygladalo przyzwoicie. Jon czekal na nas. Wszyscy troje wzielismy swoje porcje z barobusu i poszlismy na koniec stolu. W pewnej chwili Jon zatrzymal sie przy samotnie jedzacym lunch mezczyznie. Dokonal prezentacji:

– Lance Edwards…

Edwards skinal niedbale glowa i zabral sie z powrotem za swoj befsztyk.

Usiedlismy przy koncu stolu. Edwards byl jednym z wspolproducentow.

– Ten caly Edwards zachowuje sie jak skonczony kutas – stwierdzilem.

– Jest bardzo niesmialy – wyjasnil Jon. – To jeden z ludzi, ktorych Friedman usilowal sie pozbyc.

– Kto wie, czy nie mial racji.

– Hank – upomniala mnie Sara – nawet nie znasz faceta.

Wzialem sie za piwo.

– Zjedz cos – przypomniala Sara.

Wyraznie miala zamiar, dla mojego dobra czy na zgube, wydluzyc mi zycie o 10 lat.

– Bedziemy teraz krecic scene z Jackiem w pokoju. Dobrze, zebys przyszedl popatrzec.

– Mamy zamiar wrocic do baru, jak zjemy. Przyslijcie kogos po nas.

– Dobra – zgodzil sie Jon.

Po lunchu poszlismy obejrzec hotel z drugiej strony. Towarzyszyl nam Jon. Przy krawezniku stalo zaparkowanych kilka przyczep kempingowych. Najpierw zobaczylismy rolls – royce'a Jacka, a za nim wielka srebrna przyczepe z napisem JACK BLEDSOE na drzwiach.

– Zobaczcie – powiedzial Jon – z dachu sterczy peryskop, zeby mogl widziec, kto idzie.

– Rany…

– Sluchajcie, musze isc wszystko przygotowac…

– W porzadku… Na razie…

Zabawna rzecz, z angielszczyzny Jona coraz bardziej ulatnial sie francuski akcent. Tu, w Ameryce, mowil wylacznie po angielsku. Troche mnie to martwilo.

Nagle otwarly sie drzwi przyczepy. Stal w nich sam Jack.

– Czesc. Wlazcie do srodka.

Вы читаете Hollywood
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату