Patterson, jako stary przyjaciel i lekarz domowy, wpadal do Crownow po trzy i cztery razy w tygodniu, zasiadal z nimi do improwizowanych posilkow, bywal zapraszany na wszystkie przyjecia, pelnil przy malym synku funkcje nie tylko lekarza, ale i oficjalnie mianowanego wujka, byl powiernikiem i doradca (tylko w stosunku do Lucy, bo 01iver nigdy nikogo nie prosil o rade), bral udzial w planowaniu wakacji i weekendow, byl murowanym czwartym do brydza i naczelnym filozofem w rodzinnym kolku. Dom Crownow stal sie z biegiem czasu miejscem spotkan towarzyskich wiekszosci bardziej interesujacych mlodych malzenstw w Hartford i wlasnie na przyjeciach w tym domu Patterson poznal w roznym czasie dwie piekne panie, z ktorymi pozniej nawiazal blizsze stosunki.

Nie mogl sie zorientowac, czy Oliver i Lucy wiedzieli o tych dwoch paniach i o innych jego sekretnych i mniej sekretnych zwiazkach, ktore w tym srodowisku towarzyskim w latach dwudziestych i na poczatku trzydziestych byly wlasciwie nieuniknione i powszednie. Zadne z nich nie plotkowalo ani nie zachecalo innych do plotek i w ciagu calego tego czasu zadne ani na jedna sekunde nie objawilo zainteresowania prywatnymi sprawami innych osob. Jesli chodzi o Olivera, bylo to troche zaskakujace, poniewaz przed slubem czul sie on dobrze dopasowanym i godnym kompanem lotnikow oraz innych wesolych drabow, z ktorymi byl na wojnie. Wygladalo jednak na to, ze z kazdym rokiem znajdowal coraz wieksze zadowolenie w wylacznym przywiazaniu do zony. Nie bylo w tym uczuciu sentymentalnej lepkosci, lecz tylko szczere, meskie oddanie i ufnosc, wobec ktorych malzenstwo Pattersona, kiedy o nim pomyslal (czynil to, jak sie dalo najrzadziej!), wydawalo sie jalowe i pozbawione sensu.

Co do Lucy, to przeprowadzka do mniejszego miasta i zajecie sie dzieckiem uczynily ja jak gdyby bardziej dojrzala i pewna siebie. Teraz juz tylko czasami, na duzych przyjeciach, kiedy OUver jak zwykle krolowal w towarzystwie, ona zas siedziala prawie zapomniana w kaciku, Patterson przypominal sobie wrazenie, jakie na nim kiedys sprawiala – ze nie jest pelnoprawnym partnerem, lecz gosciem w swoim malzenstwie.

Mieli tylko to jedno dziecko. Tony byl bystrym i ladnym chlopczykiem, bardzo dobrze wychowanym. Jedynym ujemnym sladem faktu, ze byl jedynakiem, wydawalo sie jego nieco przesadne przywiazanie do matki. Jezeli po powrocie ze szkoly nie zastawal jej w domu albo jezeli Lucy dlugo nie wracala z wyprawy po sprawunki, mial zwyczaj siadac na jej lozku i czekac, a takze telefonowac z aparatu stojacego na szafce nocnej do rozmaitych znajomych, u ktorych – jak przypuszczal – mogla sie zasiedziec. W wielu zaprzyjaznionych domach znano dobrze jego cichy, powazny glos mowiacy przez telefon:

– Halo, tu mowi Tony Crown. Czy moja mama jest moze u panstwa? Dziekuje bardzo. Nie, nic sie nie stalo.

Oliverowi, rzecz jasna, nie podobaly sie te obyczaje i na pol z czuloscia, na pol z niezadowoleniem nazywal chlopca „Telefonista”.

Patterson twierdzil, ze Tony ma tylko takie wady, z ktorych latwo mogloby go uleczyc towarzystwo paru braciszkow lub siostrzyczek. Ale Lucy z jakiegos powodu nie zachodzila w ciaze i kiedy Tony mial dziesiec lat, Crownowie stracili nadzieje, aby mogli miec wiecej dzieci.

Patterson mial pozniej cofac sie mysla do tych lat jako do najlepszych w swym zyciu. Przyczyna tego nie byli, oczywiscie, tylko Crownowie ani nawet przede wszystkim Crownowie. W tym okresie osiagal on stabilizacje zyciowa, powodzilo mu sie i zdawal sobie sprawe, ze otwieraja sie przed nim szersze i pewne horyzonty. Jednakze dom Crownow z zawsze otwartymi dla niego drzwiami, ze swoja bezceremonialna swoboda, z przyjaznia 01ivera i powsciagliwa serdecznoscia Lucy, wreszcie z przywiazaniem malego chlopca, podwojnie rozczulajacym dla bezdzietnego mezczyzny, ten dom dawal sukcesom Pattersona barwne tlo i oprawe, ktorych nie moglby znalezc gdzie indziej. Uczucie, jakie zywil do Lucy i ktore od czasu do czasu okreslal jako milosc (tylko wobec samego siebie i zawsze z ironicznym usmieszkiem), sprawialo, ze za kazdym razem, kiedy naciskal dzwonek u drzwi Crownow, rozpalala sie w nim na nowo iskierka oczekiwania i tajemnej radosci.

Siedzieli w wygodnym buicku i mkneli z szybkoscia piecdziesieciu mil na godzine w strumieniu innych aut, wracajacych do miasta w niedzielny wieczor. Patterson znowu spojrzal spod oka na 01ivera.

„Ciekaw jestem – zastanawial sie z lekka zlosliwoscia – jak by on sie zachowal, gdyby wiedzial, o czym przed chwila myslalem. Jakie to cudowne, ze czlowiek nie potrafi czytac w myslach przyjaciol.”

– Sam… – odezwal sie 01iver nie odrywajac spojrzenia od szosy.

– No?

– Jak myslisz, moglbys sie wybrac jeszcze raz nad jezioro tego lata?

– Postaram sie – odparl Patterson.

– Ale zrobisz cos dla mnie?

– Co takiego?

– Daj spokoj tym razem pani Wales.

– Co ci znowu do lba strzelilo? – zaczal Patterson, doskonale, jak mu sie zdawalo, nasladujac zdumienie.

01iver usmiechal sie, pochylony lekko nad kierownica.

– No, no, Sam… – mitygowal go lagodnie. Patterson rozesmial sie.

– Okej – powiedzial. – Zrezygnuje tym razem z pani Wales.

– Mnie tam nic do tego – rzekl Oliver. – Ale Lucy wytoczyla wielka armate.

– Aa, to Lucy…

Patterson poczul, ze czerwienieje, zrobilo mu sie goraco i w tej samej chwili postanowil, ze nie pojedzie juz nad jezioro w tym roku, ani sam, ani z pania Wales.

– Ochotniczy Zwiazek Zawodowy Zon wystepuje w obronie swych czlonkin – powiedzial 01iver.

Przejechali w milczeniu kilka mil, po czym 01iver znowu odezwal sie pierwszy:

Sam, jak ci sie wydal ten chlopak? Wiesz, ten Bunner? Okej. Mysle, ze bedzie dobry dla Tony’ego.

– Jezeli wytrzyma – zauwazyl Oliver.

– Co chcesz przez to powiedziec?

Lucy obrzydzi mu zycie – zasmial sie Crown polglosem. -

Zaloze sie, ze za tydzien dostane od niej list, w ktorym mi napisze, ze przez Bunnera Tony omal nie utonal, ze Bunner nauczyl go brzydkich wyrazow i ze wobec tego musiala go odprawic. O Boze! – westchnal i pokrecil glowa. – Wychowac jedynaka to wcale nie takie proste. I jeszcze w dodatku chorego jedynaka. Czasami, kiedy na niego patrze, dreszcz mnie przechodzi na mysl, co z niego moze jeszcze wyrosnac.

– Wyrosnie jak najlepiej. – Patterson stanal w obronie Tony’ego, wierzac zreszta we wlasne slowa. – Za bardzo sie tym przejmujesz.

Oliver mruknal cos niezrozumiale.

– Czego ty wlasciwie chcesz? – pytal Patterson. – Zeby ci dac gwarancje, ze Tony zostanie wybrany na gubernatora stanowego albo ze wygra mistrzostwa swiata w wadze ciezkiej? Czym on ma byc wedlug ciebie?

01iver zamyslil sie i zgarbil troche nad kierownica.

– Coz – powiedzial po chwili zwalniajac nieco – nie mam na mysli nic okreslonego. – Usmiechnal sie i dokonczyl: – Chce po prostu, zeby wyrosl na takiego czlowieka, ktoremu sie w zyciu powodzi.

– Nie boj sie – uspokoil go Patterson. – Z taka matka i takim ojcem musi chlopak miec szczescie w zyciu. To juz jest rodzinne.

01iver usmiechnal sie, ale doktor byl pewien, ze ten usmiech wyrazal ironie i gorycz.

– Ciesze sie, ze jestes tego zdania – powiedzial krotko. „Co tu mozna wiedziec? – pomyslal doktor przypominajac sobie nagle swoje olsnienie tam, na trawniku, przed kilku godzinami, kiedy mu sie wydalo, ze 01iver jest czlowiekiem zawiedzionym w swoich nadziejach. – Ma tak duzo i mimo to uwaza, ze mu sie nie powiodlo w zyciu. Czegoz on sie, u diabla, spodziewa od tego zycia?”

ROZDZIAL PIATY

Pod koniec pierwszego tygodnia po wyjezdzie meza Lucy napisala do 01ivera, ze mlody Bunner sprawia sie bardzo dobrze i ze potrafil sobie pozyskac Tony’ego, pozostawiajac mu sprytnie inicjatywe we wszystkich wspolnych poczynaniach. Pisala dalej, ze Bunner jest bardzo wesoly i wykazuje duza pomyslowosc, jesli chodzi o powstrzymywanie Tony’ego przed zbytnim wysilkiem. Na koniec donosila, ze nawet w dni deszczowe Tony czuje sie szczesliwy w towarzystwie mlodego opiekuna.

Pod koniec drugiego tygodnia Lucy nie wiedziala wlasciwie, co ma napisac mezowi, poniewaz Jeff zdazyl juz wyznac, ze ja kocha.

Z poczatku smiala sie z niego odgrywajac z pewnym zaklopotaniem role ubawionej tym zdarzeniem starszej kobiety, do czego nigdy przedtem nie miala okazji. Potem postanowila napisac do Olivera i zapytac go, co ma z tym zrobic, ale odwlekala pisanie obawiajac sie, ze Oliver bedzie sobie z niej kpil, ze mogla cos podobnego traktowac powaznie. W koncu, nastrojona niemal ze opiekunczo, pozwolila sie pocalowac Jeffowi, aby mu dowiesc, ze nie moze to miec najmniejszego znaczenia ani dla niej, ani dla niego. I wtedy zrozumiala, ze cokolwiek by nastapilo, nie napisze o tym do 01ivera.

Przez trzy dni unikala pozostawania sam na sam z Jeffem i dziesiec razy w ciagu tych dni juz-juz miala mu powiedziec, ze powinien wyjechac, ale i tego takze nie zrobila.

Lucy byla jedna z tych kobiet, ktore zachowuja niewinnosc w malzenstwie. Nigdy nie zdawala sobie w pelni sprawy z potegi, jaka dawala jej pieknosc, ani z wrazenia, jakie wywierala na mezczyznach. Mimo ze niezwykle ponetna, zachowywala jednak tak wyraznie nieprzystepna postawe, ze malo kto probowal do niej sie zblizyc.

Jedynym godnym uwagi wyjatkiem byl Sam Patterson, ktory pewnej nocy – na dansingu w klubie podmiejskim, kiedy dobrze podpity znalazl sie z nia we dwojke na tarasie – wzial ja niespodziewanie w ramiona. Nie bronila mu tego, gdyz w pierwszej chwili wziela jego podniecenie milosne za zwykla serdecznosc przyjaciela.

– Lucy, kochanie! – wyszeptal. – Chcialem ci cos powiedziec.

Ja cie…

Natychmiast zorientowala sie po jego glosie i zrozumiala, ze cokolwiek mial jej do powiedzenia, lepiej bylo tego nie slyszec. Wywinela sie zrecznie z jego objec i smiejac sie poblazliwie spytala:

– Sluchaj no, Sam, iles ty dzisiaj wypil?

A on stal zawstydzony i wyzywajacy zarazem, nieomal tragiczny.

– Picie nie ma z tym nic wspolnego – powiedzial, ale zostawil ja i wrocil predko na sale.

Ona zas pomyslala wowczas: „To przeciez tylko Sam, wszyscy wiedza, jaki on jest w tych sprawach.” Znalazlszy sie z powrotem na sali zaczela sie rozgladac i liczyc z humorem kobiety, z ktorymi Sam Patterson romansowal. Byly tam trzy, co do ktorych miala calkowita pewnosc, dwie, ktorych byla prawie ze pewna, i jedna, ktora tylko podejrzewala. Nie wspomniala 01iverowi ani slowkiem o zajsciu, bo na coz by sie to zdalo? Oliver na pewno zareagowalby ostro i zerwalby stosunki z Pattersonem, na czym wszyscy by tylko stracili. Patterson nigdy nie napomknal o owej nocy na tarasie, ona takze nie poruszala tej sprawy, a zreszta bylo to juz tak dawno, chyba w piec lat po slubie, ze teraz zdawalo sie jej czasami, jakby nic podobnego w ogole sie nie zdarzylo.

Wiernosc Lucy miala zrodlo nie tyle w jej moralnosci, ile w mieszaninie milosci, wdziecznosci i leku w stosunku do Olivera. Uwazala, ze 01iver uratowal ja od niepewnej, trudnej mlodosci, i pamiec o tym ocaleniu (bo tak na to patrzyla!) kazala jej odpychac od siebie niemal automatycznie wszelkie przelotne pokusy, jakich mogla w ciagu tych lat doznawac w zetknieciu z innymi mezczyznami.

Mimo swobodnego sposobu bycia Jeff byl na tyle niedoswiadczony, ze wszystkie kobiety wydawaly mu sie mniej wiecej jednakowo przystepne czy nieprzystepne. Co dziwniejsze, ten przystojny

Вы читаете Lucy Crown
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату