– Tony… – zaczal Jeff.

– To wypadek – przerwala mu Lucy. Oliver nie okazywal zainteresowania.

– Wypadek? – powtorzyl obojetnie. – To pan juz skonczyl tutaj? – zwrocil sie do Jeffa.

– Tak, wszystko skonczone – rzekla Lucy. – Wlasnie mial odchodzic. – Wyciagnela reke do Jeffa. – Do widzenia. – Zmusila go do uscisniecia jej dloni. – A teraz odejsc i uszy do gory! Trzeba porzadnie przysiasc faldow i uczyc sie, zeby w tym roku byly dobre stopnie.

Jeff chcial cos powiedziec, ale nie mogl. Wyrwal reke z jej dloni, okrecil sie na piecie i dal nura z ganku, znikajac za rogiem domu. Lucy patrzyla za nim i chcialo jej sie plakac. Nie dlatego, ze Jeff odchodzil i ze nie miala go juz wiecej zobaczyc, nie dlatego, ze przez jakis czas byl jej bliski, a teraz to sie zepsulo. Chcialo jej sie plakac dlatego, ze byl tak bardzo nieporadny, ze wiedziala, jak cierpi z tego powodu, i ze to ona byla temu winna.

ROZDZIAL CZTERNASTY

Kiedy Jeff odszedl, O1iver zwrocil sie do Lucy:

– Gdzie jest Tony?

– Za chwile bedzie z powrotem.

– Aha. – Przyjrzal sie walizkom ustawionym na ganku. – A gdzie sa twoje rzeczy? – zapytal. – W pokoju?

– Nie pakowalam sie.

– Prosilem cie przeciez w telegramie, zebys byla gotowa na trzecia. – W glosie 01ivera drzala nutka dawnej, domowej irytacji z powodu jej niezaradnosci. – Nie chce jechac przez cala droge po ciemku.

– Nie moge wrocic do domu – powiedziala. – Nie dostales mojego listu?

– Dostalem – rzekl niecierpliwie. – Pisalas, ze musimy sobie wiele rzeczy nawzajem wyjasnic. Rownie dobrze mozemy to zrobic w domu. Nie chce sie tutaj zatrzymywac dluzej, niz koniecznie potrzeba. Idz sie spakowac, Lucy.

– To nie jest takie proste – powiedziala.

Oliver westchnal.

– Sluchaj, Lucy. Przemyslalem to wszystko. I postanowilem zapomniec o tym, co sie stalo.

– Ach tak, ty postanowiles – rzekla dziwnie twardo.

– Zadowole sie twoim przyrzeczeniem, ze to sie juz wiecej nie zdarzy.

– Ach tak, zadowolisz sie. – Glos Lucy stwardnial jeszcze bardziej, stal sie metaliczny i prawie bezdzwieczny. – I bedziesz mi wierzyl, jezeli przyrzekne?

– Tak.

– Przed dwoma tygodniami nie chciales wierzyc zadnemu mojemu slowu.

– Bo wtedy klamalas – powiedzial Oliver.

– Skad wiesz, czy nie bede znow klamac?

Oliver usiadl na krzesle. Zmeczenie wyzlobilo bruzdy i zmarszczki na jego twarzy. Opuscil glowe na piersi i powiedzial:

– Nie drecz mnie, Lucy.

– Odpowiedz na moje pytanie – domagala sie ostro. – Skad wiesz, czy nie bede znow klamac?

– Bo musze ci wierzyc – odparl prawie niedoslyszalnie. – Siedzialem w domu i myslalem, jak by to bylo, gdybym sprobowal zyc na zawsze bez ciebie. I nie moglem sie na to zdobyc – powiedzial po prostu. – Nie moglbym tego wytrzymac.

– Mimo ze klamie, a ty nienawidzisz klamstwa? – pytala stojac nad nim. – Mimo ze sie mna brzydzisz?

– Staram sie zapomniec, ze mowilem ci takie rzeczy.

– Ale ja° nie moge zapomniec. Miales racje. Tak, to bylo naprawde obrzydliwe. Ja sama brzydzilam sie soba.

01iver podniosl glowe i spojrzal na nia wyczekujaco.

– Ale teraz bedziesz juz inna?

– Inna? – zastanowila sie. – Tak, bede inna. Ale moze nie taka, jak ty myslisz.

– Lucy, czy ty mnie kochasz? – Po raz pierwszy zadawal jej to pytanie.

Popatrzyla na niego z namyslem.

– Tak – odpowiedziala powoli. – Kocham cie. W ciagu tych dziesieciu dni ja takze myslalam o tobie. O tym, ze ci tyle zawdzieczam. Ze jestes mi taki potrzebny. Ze tyle dla mnie zrobiles. Ze byles taki mocny, tak mi bylo przy tobie bezpiecznie.

– Dobrze, ze tak mowisz – ucieszyl sie.

– Zaczekaj – powstrzymala go. – Nie tak predko. Zrobiles jeszcze cos wiecej. Wychowales mnie. Nawrociles.

– Nawrocilem ciebie? – zapytal zdumiony. – Co chcesz przez to powiedziec?

– Zawsze tak duzo mowiles o swoich zasadach – ciagnela Lucy. – O prawdzie. O tym, ze trzeba wszystko jasno widziec i nie oszukiwac samego siebie. Tego lata napisales nawet dlugi list do Tony’ego na ten temat, kiedy niepokoiles sie o jego oczy.

– Tak, napisalem. Ale jaki to ma zwiazek?

– Jestem teraz twoja uczennica – powiedziala Lucy. – I bardzo zla ze mnie uczennica. Bo pierwsza osoba, ktorej zawierzylam, byles ty.

– O czym ty mowisz? – zapytal 01iver.

– Nie znosisz zadnych klamstw, prawda? – Mowila spokojnie, rzeczowo, jak gdyby wyjasniala rownanie matematyczne.

– Tak, nie znosze – odpowiedzial tym razem ostroznie, jakby sie obawial zasadzki.

– Kazde oszustwo, ktokolwiek by je popelnil, wzbudza w tobie uczucie obrzydzenia? – pytala dalej tonem nauczycielki.

– Tak – odparl Oliver.

– I sam w to wierzysz?

– Tak.

– I sam klamiesz – powiedziala.

Oliver gniewnym gestem szarpnal w tyl glowe.

– Nie opowiadaj takich rzeczy.

– Klamiesz wobec mnie – mowila Lucy – ale przede wszystkim wobec samego siebie.

– Nie, ja nie klamie – oswiadczyl z przekonaniem.

– Mam ci tego dowiesc? – zapytala przyjaznym i nieco bezosobowym tonem. – Mam ci dowiesc, ze twoje zycie opiera sie w duzej mierze na klamstwie?

– Nie mozesz tego dowiesc, bo to nieprawda.

– Czyzby? Zapomnijmy na chwile o nas – zaproponowala. – Kto jest twoim najlepszym przyjacielem?

– Do czego ty wlasciwie zmierzasz?

– Sam, oczywiscie poczciwy Sam Patterson. Znasz go od dwudziestu lat. Nie ma tygodnia, zeby on albo jego zona nie byli u nas. Grywasz z nim w golfa. Pozyczales mu pieniadze. Ufasz mu. Nie bylabym zdziwiona, gdybys mu nawet opowiedzial o… o tym nieporozumieniu pomiedzy nami.

– Tak sie zlozylo, ze mu powiedzialem – przyznal sie 01iver. – Musialem z kims o tym pomowic. Sam jest nie tylko moim przyjacielem. Twoim takze. Radzil, zeby do ciebie wrocic.

Lucy pokiwala glowa.

– Tak, moj przyjaciel – powiedziala. – I twoj przyjaciel. A co ty wiesz o naszym wspolnym przyjacielu, doktorze Pattersonie?

– Ze jest inteligentny, lojalny. Jest poza tym pierwszorzednym lekarzem. Wyciagnal przeciez Tony’ego.

Lucy znowu skinela glowa.

– Tak, wszystko sie zgadza. Ale chyba wiesz o nim jeszcze i inne rzeczy, prawda? Na przyklad o jego stosunkach z kobietami?

– No, w tych sprawach nigdy sie nic nie wie na pewno – odparl.

– Teraz znow klamiesz – zauwazyla lagodnie. – Rozumiesz, o co mi chodzi? Wiesz przecie o jego stosunku z pania Wales. Wiesz o Evelyn Muller. Wiesz dobrze o jego romansie z Charlotte Stevens, bo to sie u nas zaczelo dwa lata temu i od tego czasu wszyscy znajomi bez ustanku o tym mowili, nawet w naszym domu przy stole.

– No, dobrze – przyznal Oliver przycisniety do muru. – Wiem o tym.

– A teraz powiem ci jeszcze cos – podjela Lucy tym samym, lagodnym tonem. – Ze mna takze probowal. Bo to jest taki gatunek mezczyzny. Widzi kobiete drugi raz w zyciu i juz nie moze wytrzymac, zeby z nia nie sprobowac. O tym chyba musiales tez wiedziec.

– W to nie uwierze – oburzyl sie Oliver.

– No tak, naturalnie. Setki razy bywales w jego domu, zapraszales go do nas. Zapraszales i innych ludzi. Zony i mezow. Tych przywiazanych do siebie i tych rozwiedzionych, znudzonych i wypatrujacych czegos nowego, rozwiazlych… O nich wszystkich dobrze wiedziales. I byles dla nich uprzejmy, przyjacielski, a gdy rozmowa schodzila na te sprawy albo kiedy w gazecie opisali skandal, smiales sie tak samo jak wszyscy nasi znajomi. Ale kiedy to sie zdarzylo w twoim wlasnym domu, wcale nie miales ochoty sie smiac. Okazalo sie, ze cala ta tolerancja, cala cywilizacja i poczucie humoru nie nadaja sie na domowy uzytek.

– Przestan – powiedzial Oliver.

Ale Lucy byla nieublagana.

– Myslalam o tym wszystkim przez dziesiec dni – mowila dalej – i doszlam do wniosku, ze miales slusznosc. W kazdym razie sluszne bylo to, co mowiles, chociaz sam riie potrafiles tak zyc.

– Bedziemy zyc tak, jak zechcesz – oswiadczyl. – Zerwiemy stosunki, z kim zechcesz. Zaczniemy na nowo, z zupelnie nowymi ludzmi.

– Wcale tego nie powiedzialam. Lubie naszych znajomych. Jezeli przez tyle lat uwazalam sie za szczesliwa, to w duzym stopniu im to zawdzieczam. Zmartwilabym sie, gdybym miala wiecej ich nie widywac.

Вы читаете Lucy Crown
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату